Jerzy Łukaszewski: Nadchodzą8 min czytania


18.05.2024

Rozgrzewająca kampanię wyborczą do UE narracja dotycząca imigrantów ma swoje zasady i pewnie nikogo nie zainteresuje historia tego zjawiska. Historia, bo przecież nawet masowe migracje nie są w naszym świecie czymś nadzwyczajnym. Zawsze były i pewnie zawsze będziemy mieli z nimi do czynienia. Różnica polega jedynie na występującej w różnych czasach skali i reakcji społeczeństw, których one dotknęły.

Badania interdyscyplinarne pomagają nam dziś lepiej rozumieć tak przyczyny zjawiska, jak i jego przebieg, a także czas „wybrany” na jego zaistnienie.
Opierając się np. na badaniu lodów Grenlandii (wiercenia) dowiadujemy się, że „najazd” Hunów na Europę związany był z wieloletnimi suszami, które nawiedziły środkowoazjatyckie stepy uniemożliwiając kontynuację życia w tych miejscach ludów koczowniczych żyjących z wypasanego bydła.

W biblijnej Księdze Jeremiasza mamy opis najazdu Scytów, których ślady archeolodzy znajdują także na terenie Polski.
Ciekawostką jest fakt, że po stosunkowo krótkim okresie „podboju” Hunowie zniknęli, a ich potomkowie (co udowodniła genetyka) rodzą się po dziś dzień w … Szwajcarii, nie zaś na Węgrzech, jak to lubi podkreślać tamtejsza mitologia narodowa łącznie z używaniem po dziś dzień imienia Attyli.

Hunowie przynieśli do Europy jeszcze jedną istotną rzecz – łuk refleksyjny. To oni więc, a nie późniejsi Mongołowie są tymi, którzy zasilili europejskie arsenały tą niezwykle skuteczną bronią.
Scytowie mają na koncie jeszcze ciekawsze dokonanie. Panowie może się zdziwią, ale to właśnie Scytom zawdzięczamy … spodnie. Dlaczego? Otóż ze wspomnianej księgi wynika, że Scytowie jeździli na koniach. Ks Jeremiasza 22.10 –
„Oto nadchodzi naród z ziemi północnej,
wielki naród powstaje z krańców ziemi.
Łuk i miecz trzymają w ręku,
są okrutni i bez litości.
Ich wrzawa jest jak szum morza,
i dosiadają koni … „

Wierzchem, w odróżnieniu od Europy i Bliskiego Wschodu gdzie koń ciągnął rydwan. Aby jeździć wierzchem trzeba było zabezpieczyć uda przed otarciem. Stąd spodnie.
Dziś ani jazda konna, ani spodnie nikogo nie dziwią, najnowocześniejsze łuki sportowe konstruowane są na tej samej zasadzie na jakiej budowano refleksyjne, mało kto jednak pamięta o Scytach czy Hunach.

Bywały w historii także przesiedlenia przymusowe. Znamy je choćby z Biblii, w której mamy może nienajrzetelniejszy, za to niezwykle sugestywny opis tzw. niewoli babilońskiej. Niewoli o tyle szczególnej, że po jej zakończeniu (podbój Babilonu przez Persów) do Izraela wróciła raptem 1/3 wywiezionych. Pozostali nie mieli zamiaru wracać, obdarowali jedynie wracających kosztownościami, na które było ich stać, ponieważ „urządzili się” w nowym miejscu zamieszkania Egipski „dom niewoli” również bywał czasowym schronieniem kiedy zagrażało niebezpieczeństwo.
Przesiedlenia przymusowe nie zakończyły się wraz ze starożytnością. Znamy je ze średniowiecza, a nawet z XX wieku w ZSRR.

Tak czy owak, zmiana miejsca zamieszkania przez duże grupy ludzi nie są niczym nadzwyczajnym, a jeśli prześledzimy przyczyny tych zjawisk to okaże się, że zdecydowaną przewagę wśród nich ma chęć poprawienia swego losu.

Gdybym miał kogoś postraszyć to przywołałbym przykład starożytnego Rzymu, który kilkaset lat walczył z napierającymi plemionami, głównie germańskimi i ostatecznie przegrał tę walkę. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że od pewnego momentu widząc beznadziejność walki usiłował znaleźć jakieś sensowne wyjście z sytuacji, m.in. szukając możliwości adaptacji przybyszów do rzymskiej rzeczywistości, co częściowo i czasowo nawet się udawało. Niestety, nie na długo.

Czy da się porównać obecną sytuację Europy do tamtych czasów? Oczywiście, że się da, ale trudno o jakąś nutę optymizmu, bo znaleźć sensowne wyjście jest niezwykle trudno. Tak samo jak kiedyś.
Co do dawnych migracji to nietrudno zauważyć, że niemal wszystkie ludy przybyłe z czasem wchłaniane były przez miejscową kulturę tak dokładnie, że po „najeźdźcach” pozostawała jedynie nazwa, jak to było np. w przypadku Bułgarów, którzy przybywszy znad Wołgi zajęli ziemie Słowian południowych.

Czy na podobny efekt możemy liczyć dzisiaj?
Tego żaden jasnowidz nie zgadnie. Na taki bieg spraw wpływ ma wiele czynników, nie wszystkie nam do końca znane. Z obserwacji współczesnych migrantów nie wynika taka wersja przyszłości. Współcześni przybysze są w swej masie nastawieni na poprawę swej ekonomicznej doli i to w stosunkowo krótkim czasie. Kiedy dziennikarze podpytywali ich w kilku krajach zachodnich o przewidywany czas pobytu, większość liczyła, że 3-5 lat im wystarczy na powrót do domu z zasobami dającymi spokojne życie. A potem? Okazało się, że czas pobytu w bogatej Europie się wydłuża, ewentualny moment powrotu przestaje być istotnym, a z drugiej strony wejście w kulturę kraju pobytu nie jest dla przybyszów żadną atrakcją.

Jest jeszcze jeden moment wart zauważenia. Kraje Europy, które mają w swej historii przeszłość kolonialną dziś „wymazują” ten fakt uwrażliwieniem na dolę niechcianych przecież imigrantów. Ma to w pewnym stopniu zmazać przeszłe winy czy ukazać stopień kultury politycznej jaki Europa osiągnęła? Naiwne myślenie bez przyszłości.
Kolonializm to nie tylko wyzysk podbitych ongiś narodów. To także utworzenie świata sztucznego i z racji tej sztuczności generującego potworne konflikty po dziś dzień. Afryka podzielona na współczesne kraje pełna jest takich problemów. Obecne państwa powstały głównie poprzez wycofywanie się potęg kolonialnych z określonych terenów. Zajmując je kiedyś nikt nie zwracał uwagi na takie sprawy jak terytoria plemienne, językowe itp. Dziś tworzy to konflikty prowadzące czasem do krwawych rozwiązań, za co Europa już jakoś nie czuje się odpowiedzialna, a to te problemy także po części są jednym z powodów współczesnych migracji.

Wrażliwość mieszkańców takich krajów jak Polska, przede wszystkim intelektualistów także wystawiana jest na ciężką próbę. Chęć zaprezentowania człowieczeństwa w całej swej pięknej postaci zakłóca niestety fakt, który nie jest brany pod uwagę, a wagę ma niestety ogromną. Przybysze, z którymi wojuje polska Straż Graniczna to z pewnością, przynajmniej w swej masie ludzie szukający lepszego życia, ale …
No właśnie – ale.

Trzeba być bardzo ślepym, by nie dostrzec, że ci ludzie są wykorzystywaną grupą dla czyichś politycznych celów, a i zachowują się niekoniecznie jak osoby szukające lepszego życia. Istnieją procedury przyjmowania migrantów i gdyby tacy zgłaszali się na przejściach granicznych, to wówczas niewłaściwe zachowanie pograniczników byłoby ze wszech miar godne potępienia. Jeśli jednak mamy do czynienia z grupą agresywnych osób siłą chcących sforsować granicę atakując strażników, to proszę pokazać mi kraj, który by na takie incydenty reagował inaczej, niż nasz. Coraz słabiej Białoruś ukrywa fakt, że ci migranci są już tylko narzędziem w hybrydowej wojnie z Polską i niekoniecznie wszyscy są naprawdę migrantami. Wiem, że to mało popularny pogląd wśród polskich elit, ale w sytuacji kiedy za naszym płotem buszuje bandyta nazwiskiem Łukaszenka, nie ma innej drogi jak bronić granicy wszelkimi sposobami. To co można zrobić to starać się, by informacja o oszustwie służb rosyjskich i białoruskich dotarła tam skąd owi migranci pochodzą tak, by następni nie dawali się nabierać bandziorom. Czy to się uda? Może, w jakimś stopniu.

Warto może wspomnieć, że obawy Kaczyńskiego, który opowiada na spotkaniach, że Unia będzie nas wyrzucać z domów i na nasze miejsce wsadzać tam przybyszów (którzy roznoszą zarazki) to idiotyzm nie tylko w polskim wydaniu. Ostatnio politycy holenderscy zasłynęli propozycją siłowego rozwiązania problemu migracyjnego. Nie oni pierwsi, nie oni ostatni.

Inna sprawa, że Polacy mają powody, by nieco inaczej patrzeć na ludzi, którzy szukają lepszego życia. Zachód śnił się im przez dziesięciolecia, a w chwili próby doznaliśmy od tamtych społeczeństw tyle wsparcia, że sumienie wymagałoby się odwdzięczyć. Nie ma lepszego sposobu, niż pomóc innym potrzebującym. Polskie społeczeństwo pokazało w stosunku do Ukraińców, że potrafi. Pójść krok dalej?

To wszystko to tylko lekkie „dotknięcie” problemu, który jakoś rzadko jest tu poruszany, a istnieje i istnieć będzie.

Jak już wspomniałem, Cesarstwo Rzymskie doszło kiedyś do wniosku, że problem trzeba rozwiązać inaczej, niż siłą, bo siła kiedyś się kończy.
Czy Europę stać na podobną refleksję? Na razie widać jej początek i konia z rzędem temu, kto zgadnie czy te próby mają jakiś sens i czy odniosą skutek.
Pewne jest jedno – ostatnie decyzje unijne niczego na dłuższą metę nie załatwią, trzeba dalej szukać rozwiązań możliwych do przyjęcia przez Europejczyków i do jakiegoś stopnia atrakcyjnych dla przybyszów.
Zostawić sprawy „na żywioł” się nie da. Historia już to udowodniła.

Jerzy Łukaszewski

 

5 komentarzy

  1. Madzia 19.05.2024
  2. narciarz2 19.05.2024
    • j.Luk 19.05.2024
  3. Tomek 19.05.2024
    • j.Luk 19.05.2024