Zbigniew Szczypiński: Nie o politykach, a ludziach, którzy ich wybierają6 min czytania


18.05.2024

Stałą cecha debat i dyskusji dotyczących podstawowych problemów jakie stoją przed ludźmi, przed politycznymi organizacjami, jakimi są państwa w których ci ludzie żyją jest to, że spory i dyskusje koncentrują się raczej na politykach – ludziach „robiących politykę”, a nie na ludziach, dla których jest ona „robiona”.

To jest stałe i niezmienne od lat.

Jest trudne do zrozumienia gdy uświadomimy sobie prosty fakt, że politycy uzyskują swoją władzę w wyniku decyzji wyborców, którzy zdecydują się na udział w wyborach i oddają głos na „swojego” kandydata. W systemie demokracji pośredniej władzę mają wybrani przez uprawnionych ludzie, ci którzy zdobyli wystarczająco wysokie poparcie innych ludzi – to oni, w imieniu swoich wyborców, mają rządzić przez czas określony w ordynacji wyborczej. To, co dzieje się później, to jak dalece te rządy odbiegają od deklaracji składanych w trakcie kampanii wyborczej, to zupełnie inna sprawa – ważne jest, że władzę otrzymuje się w wyniku decyzji wyborców. Nawet taki „demokrata”, jak Putin, w autorytarnym państwie jakim jest Rosja, został „wybrany” na kolejną kadencję przez wyborców w wyborach prezydenckich.

Tak więc wszystko zaczyna się wśród ludzi. Ważne jest to, co oni wiedzą, w co i jak oni wierzą, czy myślą, czy wprost przeciwnie. Ważne, kim są ludzie będący „społeczeństwem”, „elektoratem” czy „ciemnym ludem, który wszystko kupi”. To jest decydujące dla określenia, jakie będzie państwo i jego polityka, jaka będzie, i czy w ogóle będzie, przyszłość naszego świata.

Zostawmy świat, zostańmy w Polsce, kraju średniej wielkości położonym pomiędzy tradycyjnym „Zachodem”, a „Wschodem” Europy, kraju o trudnej historii, który od wielkości opartej na wyzysku chłopów pańszczyźnianych, doszedł do tego, że stracił wszystko i zniknął z mapy Europy na ponad sto dwadzieścia lat, by odrodzić się na krótko i znów zniknąć po 39 roku na kolejne pół wieku stając się satelickim państwem wschodniej satrapii, a w końcu, w wyniku solidarnościowej rewolucji wszedł na ścieżkę samodzielności i rozwoju w ramach Unii Europejskiej. Przypominam te podstawowe fakty by podkreślić, że w godzinach próby, wielkiego przesilenia, Polki i Polacy zdobywali się na heroizm i bohaterstwo, którym zadziwiali świat. Oczywiście nie wszyscy, ale liczył się ostateczny rezultat.

Przypominając te fakty aż chce się przywołać mocne słowa Józefa Piłsudskiego – „ Polacy – naród wielki, tylko ludzie k….y”. Takie zdanie o narodzie miał człowiek uważany za ojca Niepodległej, który po majowym zamachu wprowadził dyktaturę.

Zostawmy historię, historia uczy tylko jednego – że nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła. Zajmijmy się ludźmi, tymi którzy teraz tworzą polskie społeczeństwo i w kolejnych wyborach wybierają rządzących.

Polacy są najszybciej laicyzującym się społeczeństwem w Europie. Proces laicyzacji jest przede wszystkim skutkiem degeneracji i moralnego upadku ludzi kościoła, urzędników, „pana b”. Bo nie rozterek duchowych i kryzysu wiary – ta w Polsce nigdy nie była głęboka, bo nie miała być – lud boży miał słuchać, płacić i wierzyć w swoich kapłanów. Kryzys wiary w Polsce, to kryzys kościoła wywołany przez jego urzędników – biskupów i pomniejszych „sług bożych” wyznających prawdę zawartą w refrenie – „oto wielka tajemnica wiary – złoto i dolary”.

To, że laicyzujące się społeczeństwo dwukrotnie wybrało na urząd prezydenta człowieka takiego jak Andrzej Duda pokazuje, gdzie jesteśmy na tej drodze i czy nie zdarzy się podobna powtórka z rozrywki w wyborach prezydenckich w 2025 roku – tu nie ma absolutnej pewności, że przekroczony już został próg racjonalności jaki powinien cechować nowoczesne społeczeństwa stojące twardo na stanowisku, że wiara to sfera prywatności, a państwo polskie jest państwem świeckim. Tak zapisano w obowiązującej konstytucji, tak wynika z treści konkordatu. Gdy jednak zderzymy te zapisy z wrzawą jaką wywołała prosta i oczywista decyzja prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego wprowadzająca neutralność w przestrzeni urzędu i nakazująca usunięcie symboli religijnych z pomieszczeń w których obsługiwani są interesanci, można mieć wątpliwości, czy Polska jest państwem świeckim.

Symbole religijne to bardzo intymna sprawa, ludzie mogą mieć tu bardzo różne zdania. W decyzji prezydenta Warszawy chodzi jednak tylko o to, by w biurach, do których przychodzą różni interesanci mogący mieć różne przekonania i wierzenia, nie było symboli żadnej religii. To elementarny próg tolerancji. Jego przekroczenie kończy się rządami talibów w Afganistanie.

Kolejnym wskaźnikiem racjonalności społeczeństw jest ich stosunek do elementarnych prawd dotyczących zdrowia i życia. W Polsce dramatycznie rośnie ilość wyznawców teorii spiskowych dotyczących szczepień przeciwko groźnym chorobom zakaźnym. To, że dorośli ludzie odmawiają zaszczepienia się nawet w trakcie pandemii, świadczy tylko o ich własnej głupocie. Ale to, że odmawiają zaszczepienia swoich dzieci, to coś więcej niż głupota. Przywoływane przez nich prawo do wolności to żaden argument – państwo nakłada różne obowiązki na swoich obywateli i musi mieć środki przymusu, by je realizować.

Kolejnym poważnym wskaźnikiem tego kim jesteśmy, jako dojrzałe do demokracji społeczeństwo, jest frekwencja wyborcza. Przez wszystkie lata po 89 roku, a więc po uzyskaniu samodzielności, oscylowała ona wokół 50%. Nawet w tak ważnym referendum decydującym o naszym wejściu do Unii Europejskiej ledwo przekroczyliśmy wymagany próg, by było one wiążące i to nawet przy wyraźnym poparciu polskiego papieża wzywającego by pójść i głosować na tak. Niska frekwencja wyborcza jest najprostszym, ale wiele mówiącym wskaźnikiem politycznej dojrzałości do demokracji. Postawy typu – to nie dla mnie, mnie to nie interesuje, mój głos nie ma żadnego znaczenia, świadczą o politycznej niedojrzałości i źle wróżą dla naszej przyszłości.

Można by tak długo jeszcze, ale może już starczy. Czas na wnioski.

Pierwszym i najważniejszym jest, że zwycięstwo jakie odnotowaliśmy 15 października 2023, dające szanse na zmianę i odbudowę państwa prawa i zwykłej uczciwości, to nie jest gwarancja i pewność. Polskie społeczeństwo to nadal zbiór ludzi kierujących się emocjami, wierzących w treści generowane w internecie przez nieznanych ludzi, czytających mało, albo wcale, zatopionych w sieci i zorientowanych na małe grupy sobie podobnych, myślących w kategoriach rodziny, kręgu przyjaciół, a potem to już tylko naród i niejasno rozumiana ojczyzna, z pustym środkiem który jest treścią społeczeństwa obywatelskiego.

Jeżeli taka jest prawda – a jest – to długa droga przed nami, trudna i wyboista, pełna zakrętów i niespodzianek.

Piszę to wszystko nie po to, by zniechęcić, a wprost przeciwnie – niech ci, co mają obecnie władzę wiedzą, że mają ją teraz i teraz trzeba jej używać skutecznie. Bo nic nie jest dane raz na zawsze, zmiana jest możliwa, a wtedy ci, co teraz przegrali, z odzyskanej władzy zrobią użytek, przy którym to, co widzieliśmy w ostatnich ośmiu latach, to tylko przygrywka.

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

 

4 komentarze

  1. j.Luk 19.05.2024
  2. Krzysiek 20.05.2024
  3. Stanisław Obirek 22.05.2024
  4. JUREG 24.05.2024