19.07.2024
Dwie sprawy, obie z bieżącej polityki, obie ważne – jedna dla światowej, druga dla polskiej. Pierwsza to wybór Trumpa na kandydata partii Republikańskiej w najbliższych wyborach na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych AP, a druga, to nieskuteczne aresztowanie byłego wiceministra Sprawiedliwości w rządzie Zjednoczonej Prawicy Jarosława Kaczyńskiego.
To dwie całkowicie różne sprawy, ale obie tak samo skupiają uwagę opinii publicznej w Polsce mimo, że są całkowicie nieporównywalne.
Pierwsza – nominowanie Trumpa, który w pierwszym po nieudanym zamachu na jego życie wystąpieniu publicznym, przywołał boga jako tego, który jest jego wspólnikiem mówiąc, że to tylko z jego woli przeżył zamach. To śmiałe stwierdzenie, wynika z niego że jakiś bóg – Trump nie nazwał go z imienia – jest jego zwolennikiem i chce by został ponownie prezydentem Stanów Zjednoczonych AP. Znam wielu bogów w jakich wierzą różni ludzie w różnych krajach, ale nie znam żadnego, który chciałby takiego człowieka jak Donald Trump zrobić prezydentem tak dużego kraju jak Stany Zjednoczone, chyba że miałaby to być kara za wszystkie grzechy. Wtedy tak, wtedy Donald Trump mógłby być bożym wybrańcem jako ten, który zniszczy ten świat, ale tu już kończy się moja kompetencja – jako człowiek niewierzący nie wchodzę w te rozważania. W warunkach amerykańskich, wśród republikańskiego elektoratu, przywołanie boga jako swojego zwolennika to dobry trick wyborczy, sądzę że dla wielu wyznawców Trumpa – krańcowo niemoralnego człowieka, który całym swoim życiem dowodzi, że żaden bóg, nie mógłby być jego zwolennikiem – przywołanie boga „który kule nosi”, to zręczny wyborczy chwyt dający dodatkowe punkty przewagi nad urzędującym prezydentem Bidenem, którego dopadł covid. Czekam teraz na komunikat jego sztabu, że to też znak od boga, by prezydent się wreszcie opamiętał i przyznał, że już nie podoła, nie tylko kampanii wyborczej, ale przede wszystkim nowej kadencji na urzędzie. Jeśli tak się stanie, to nawet ja, ateusz, przyznam, że „niezbadane są wyroki boskie” (albo zmienna losowa w rozedrganym wielowymiarowym świecie).
No to może teraz o tej drugiej sprawie, tej z naszego, polskiego podwórka – o nieudanej próbie aresztowania wiceministra Romanowskiego i wielkiej medialnej wrzawie z tym związanej.
Jest oczywiste, że prokuratura zaliczyła wpadkę i tego nie zmieni już nic – miało być tryumfalne aresztowanie, z udziałem ABW, zakuciem w kajdanki, doprowadzenie do Izby Zatrzymań, a po decyzji sądu osadzenie w areszcie. Wydano jakieś pieniądze na ekspertyzy, z których wynikało, ze immunitet wynikający ze statusu zastępcy członka posła do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy jest pochodny od immunitetu posła na sejm i po jego uchyleniu można pominąć tamto ciało. Sąd, nie wnikając w meritum zawarte w wielu tomach zgromadzonych akt, nie wyraził zgody na aresztowanie, powołując się na immunitet europejski.
I się zaczęło – posłowie PiS zacierając ręce krzyczą, gdzie mogą, o łamaniu praworządności, o nieprzestrzeganiu europejskich przepisów, o klęsce Bodnara i całej rządzącej koalicji 13 grudnia – to ich terminologia.
Przyglądając się temu z boku, mogę tylko upewnić się, że prawo to mętna woda, że można je interpretować tak, lub tak, że w zależności od tego, jak sprawny jest adwokat – to znaczy za jakie pieniądze jesteśmy w stanie go wynająć, dostaniemy taki a nie inny wyrok. To bardzo smutna konstatacja, wynika z niej wniosek, że bogaty przestępca ma większe szanse przed sądem niż niewinny człowiek mający obrońcę z urzędu – ale to już zupełnie inna bajka.
Zgadzam się z Donaldem Tuskiem, który zwrócił uwagę, że to teraz posłowie PiS powołują się na instytucje europejskie, te same, które lekceważyli i mówili o nich, że nie będą one wpływać na nasze polskie prawo. To kolejny dowód, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Romanowski jest w świetle zgromadzonych dowodów winny, wcześniej czy później stanie przed sądem i odpowie za swoje czyny. Swoją drogą aż się prosi by przypomnieć hasło PiS – kto jest niewinny, ten nie musi się niczego obawiać. Poseł Romanowski mógłby zrzec się immunitetu i w procesie sądowym udowodnić swoją niewinność. Wie, że tego nie da się zrobić, wie, że był wynajętym przez Zbigniewa Ziobro człowiekiem do tej roboty, wie, że Fundusz Sprawiedliwości to była kasa dla Solidarnej/Suwerennej Polski, partii Zbigniewa Ziobro, która do sejmu weszła z list wyborczych Prawa i Sprawiedliwości nie mając umowy koalicyjnej, która określałaby jaką część pieniędzy jakie PiS otrzymuje z budżetu państwa zależną od ilości wprowadzonych posłów, należy się im, nieformalnym koalicjantom. To dlatego Jarosław Kaczyński zgodził się na takie drobne zmiany w prawie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości, by to resortowy minister, w tym wypadku Zbigniew Ziobro, jednoosobowo decydował, na co wydawać pieniądze z tego funduszu. A to nie były małe pieniądze, fundusz to blisko pół miliarda – to z tych pieniędzy utrzymywała się partia Zbigniewa Ziobry, o czym dobrze wiedział prezes wszystkich prezesów – patrz list prezesa do Zbigniewa Ziobro.
Wiceminister Romanowski był człowiekiem Ziobry do tej roboty i już słyszę „pana Zbyszka”, gdy stanie przed sadem, a stanie, że on niczego nie podpisywał, że to jego urzędnicy, a on niczego nie wie.
Tak jest w każdej grupie przestępczej – kończy się solidarność, gdy zaczyna walka o przeżycie.
To musi się stać, proces rozliczenia tamtej ekipy będącej esencją złodziejstwa i korupcji, partii i jej prezesa opętanego żądzą władzy, człowieka, który gdyby wrócił do władzy, pokazał by, jak rozlicza swoich przeciwników bez oglądania się na jakiekolwiek sądy i paragrafy.
Jeżeli obecnie rządząca ekipa uwikła się w te gierki, jeżeli nie wykaże sprawczości, to koniec świata jaki może sprowadzić Donald Trump może zostać poprzedzony mniejszym kataklizmem w polskim wymiarze.
Oby nie !

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

Sprawa możliwej powtórnej elekcji Trumpa jest rzeczywiście poważna i doniosła w ewentualnych konsekwencjach. Sprawa Romanowskiego ma charakter sensacji sezonu ogórkowego. Prędzej czy później onże trafi za kratki i wszelkie „tryumfy” tego osobnika są medialnym łabędzim śpiewem. Przestępstwo musi być ukarane i kropka.
Super wpis. Dodam jedno, bóg jest po stronie Trumpa bo jest taki sam jak on, więc trudno się dziwić że swoich popiera. 😉
Przecież to Trump posłużył się słowem „Bóg”, podobnie jak niemieccy żołnierze („Gott mit uns”) i jak wielu innych manipulantów, także – może najbardziej – w sutannach.