22.04.2024
Mam postulat dla nowego programu szkolnego. Uważam, że powinno się uczyć podstawowej wiedzy o prawie, czego obecnie w programie szkolnym nie ma. Nie chodzi o wkuwanie artykułów kodeksów, tylko o rozumienie prawa.
A po co? Po to, by więcej już nie wyległo się coś takiego jak Kaczyńscy (obaj) i Ziobro.
Niedawno po moich artykułach na Facebooku doszło do ciekawych dyskusji. Ciekawych, ale niestety mocno dołujących. Zaznaczę od razu, że moi znajomi na Facebooku to nie są niedouczeni wieśniacy głosujący na PiS, tylko w większości ludzie kulturalni, inteligentni i wykształceni. I właśnie to jest najbardziej przerażające.
Po artykule o wypadkach turystów w górach pojawiło się sporo głosów domagających się karania ofiar wypadków (ofiar, nie sprawców), „bo narażają ratowników”, bo „po co tam leźli” itp. Włos się jeży, gdy inteligentni ludzie domagają się karania za czyny niekaralne, karania za bycie poszkodowanym i za nieświadomość niebezpieczeństwa. W dodatku niemal wszyscy domagają się „karania surowo”.
Ja wiem, od dawna, że gdyby w Polsce zrobić referendum na temat kodeksu karnego, to najłagodniejszą karą byłoby wbicie na pal, oczywiście tępy, sękaty i z drzazgami. A niektórych powinno się wbijać na pal profilaktycznie, nawet jak nic nie zrobili.
Jeszcze gorzej było, w dyskusji o konfiskacie samochodów za jazdę po alkoholu. Znaczna część dyskutantów nie rozumiała, czego ta kara dotyczy. Padały argumenty, że „to za mało za zabicie dziecka na drodze”. Typowe mylenie pojęć. Ta kara nie jest karą za wypadek po alkoholu, tylko za jazdę bez wypadku, nawet za jazdę po pustej drodze lokalnej, gdzie nikogo nie ma i po niewielkiej ilości wypitego alkoholu. Za spowodowanie wypadku grozi według kodeksu karnego kara więzienia, a za wypadek drogowy po alkoholu jest ona surowsza. I nawet bardzo surowa.
Ujawnia się tu kolejne zjawisko: nierozumienie zasady, że kara powinna być proporcjonalna do winy, podczas gdy emocje większości naszych rodaków domagają się wyłącznie kar maksymalnych. Pojawił się też pogląd, że „za wypadek śmiertelny nie może być okoliczności łagodzących”. Otóż mogą być. W przypadku dokładnie każdego przestępstwa mogą być okoliczności łagodzące. Jakie? To już zależy od konkretnej sprawy.
Nagminne jest na przykład domaganie się, by sprawca siedział w złych warunkach i w jak najgorszym towarzystwie. Ci ludzie nie rozumieją, że został skazany na „pozbawienie wolności”, a nie na tortury, dręczenie i cierpienia dodatkowe. Powszechne jest nierozumienie, że samo pozbawienie wolności jest powodem ogromnego cierpienia, bez żadnych pieszczot dodatkowych. Wiem o tym z doświadczenia własnego w stanie wojennym.
To wszystko sprzyja popularności antynaukowych i absurdalnych teorii Ziobry i Kaczyńskich, że najlepszą metodą na przestępczość, jest surowe karanie.
Druga sprawa, to poziom ogólnej wiedzy o prawie. Dzięki działalności KOD-u i innych organizacji wielu Polaków po raz pierwszy dowiedziało się o tym, czym jest Trybunał Konstytucyjny, niezawisłość sądów, Konstytucja i trójpodział władzy. Mimo to do dziś wielu naszych rodaków w ogóle nie zna tych pojęć. Uczyliśmy się o Konstytucji Trzeciego Maja, ale nie o tym, że wprowadzała ona po raz pierwszy zasadę trójpodziału władzy na ustawodawczą (w Sejmie), wykonawczą (Króla i straży) oraz sadowniczą (w sądach i trybunałach). Większość naszych rodaków wie, że ta konstytucja „wielka była”, ale nie wie, dlaczego, a jej rocznicę obchodzą także ci, którzy drastycznie te zasady łamali.
Przed atakiem PiS-u na Trybunał Konstytucyjny i demonstracjami KOD-u większość Polaków nie wiedziało nawet, że „takie coś” istnieje, a Konstytucji nie czytało nigdy (dzięki czemu można im wmawiać rzeczy, których tam nie ma, np. że nie może być związków jednopłciowych).
Reasumując, uważam, że nauka w szkole średniej podstawowych zasad cywilizowanego prawa jest bardzo potrzebna. Nie musi to być osobny przedmiot, może być np. w ramach nauki o społeczeństwie. Obecnie świadomość prawna naszych rodaków jest godna jakiejś republiki bananowej lud poziomu umysłowego ziobrystów.
I na koniec. Pada często argument, że w kraju tym lub tym, jest tak samo. To najgłupszy argument pod słońcem. Rozwiązanie prawne w innym kraju istnieją w innym otoczeniu prawnym, w innym społeczeństwie i wcale nie znaczy to że są dobre. Szanowni państwo, z tego, że ktoś inny coś zrobił, nie wynika, że zrobił dobrze, a z tego, że zrobił coś głupiego, nie wynika, że my musimy zrobić to samo.
Krzysztof Łoziński
Emeryt
Ur. 16 lipca 1948 r., aktywista wydarzeń marca 68. Były działacz opozycji antykomunistycznej z lat 1968-1989, wielokrotnie represjonowany i dwukrotnie za tę działalność więziony.
Członek Honorowy KOD i NSZZ „Solidarność”
Jeden z najlepszych artykułów w Studiu Op., jaki ostatnio czytałem.
Uwierzę w prawdziwą reformę oświaty, która jako wiodące zagadnienia dotyczące opisu rzeczywistości obejmie (poza naukami podstawowymi – matematyka, fizyka, itp.) takie rejony, jak religioznawstwo, seksuologię (na odp. poziomie), ekonomię (bezprzymiotnikową) – oraz podstawy prawa obowiązującego w naszym kraju.
Brawo – z pełnym uszanowaniem.
MarBoz
Tak. Trzy albo i pięć razy tak. Z małą uwagą – podstawy prawoznawstwa powinny być częścią przedmiotu “Świadomy Obywatel”. Dzieci nie tylko nie mają pojęcia o historii i teorii prawa, ale nie mają najbardziej podstawowej wiedzy o tym, jak funkcjonuje państwo. Po co mamy ministrów, a po co urzędy umocowane w Konstytucji.
P.S. Konstytucja 3 Maja nie była “pierwszym aktem wprowadzającym trójpodział władzy”.
Władzę sądowniczą po raz pierwszy Polacy oddzielili od władzy wykonawczej 22 lipca 1422 roku na sejmie polowym w Czerwińsku (bez wnikania w szczegóły co zachował z tej władzy Kościół). W 1433 mamy już zapisaną zasadę neminem captivabimus nisi iure victum (Habeas Corpus Act w Anglii to 1679) Władzę ustawodawczą Polacy odebrali królom konstytucją Nihil Novi w roku 1505. Notabene w 1422r utworzyliśmy też “Radę Polityki Pieniężnej”, zabrawszy królowi prawo samodzielnego bicia monety 🙂
Zdawałam maturę w 1964 r,obowiazkowo przedmiot WOSP Wiedza o Polsce i Swiecie Współczesnym, w ramach którego było dosyc dużo o prawie ( co zresztą wpłynęło na mój wybór studiów ) Moje dziecko tez sie uczyło podobnego przedmiotu i tez zdawało z tego maturę. Co się stało z tym przedmiotem ? kiedy go zlikidowano ?
Chodziłem do szkoły w PRL. Na lekcjach historii starano się nam obrzydzić jak tylko można Rzeczpospolitą Dwojga Narodów, a było to jak na tamte czasy bardzo nowoczesne państwo. Efekt jest taki, że moje pokolenie (i młodsze też) tej historii nie zna. W powszechnej świadomości jest tylko liberum veto jako największe zło. No i sejmiki przedstawiane jako sedno anarchii. Anarchii, a nie demokracji. To jest obraz postawiony na głowie.
Jestem za. Najlepiej jak najprostrzym językiem. W każdej szkole. Świadomość po co jest państwo i prawo jest bardzo często niezwykle niska. Jak w nim się poruszać równiez. A bez tej wiedzy nie ma obywateli.
Dziekuję za artykuł.
Bardzo dobry artykuł. Dyskutowałbym chyba tylko z ograniczeniem pomysłu do liceum. W moim odczuciu warto byłoby zaczynać jak najwczesniej by kształtować poczucie respektowania “reguł gry” (jako “ułatwiania (zbiorowego) życia”), a potem, w liceum właśnie, gadać o związkach z filozofią (tzw. wartości, odpowiedzialność i konieczność/potrzeba uzasadniania poglądów/wypowiedzi, etc.) jako wzmocnieniu wyrobionych wcześniej nawyków. Ale to szczegóły. Sam pomysł – nawet jeśli miałby byc powtórzeniem – na pewno trzeba spróbować “wcisnąć” do proponowanej reformy programowej. Oby się udało. Gratuluję.