ECHA WYDARZEŃ: Ojczyzna mi oszalała na punkcie tenisa. Nie jest to zjawisko nowe. Tyle, że kiedyś szalały tzw. elity.
Pamiętam Igrzyska w Seulu (tenis mi tam przybliżał niezapomniany red. Zdzisław Ambroziak), gdzie miała nasza reprezentacja także tenisowe aspiracje. Bez sensu, jak się okazało. Na trybunach, gdy grał rodak, stawiła się elita w komplecie, na czele z przyszłym Prezydentem RP i jego ministrem. Był czas, gdy prawie każdy „wielki” woził rakietę w bagażniku; a niektórzy nawet nieźle grali… Były aspiracje i… była proza życia. Pierwszy rywal naszego tuza nawet się specjalnie nie nabiegał, a wygrał gładko…
Pamiętam też, jak „za Fibaka”, (ale jeszcze tylko tenisem sławnego) była taka akcja jak dawniej „tysiąc szkół na tysiąclecie”; korty powstawały jak dziś „orliki”..’
Dzisiejsze zainteresowanie tenisem powiela, ale wzbogaca powszechnością tamto sprzed lat, niejako elitarne. Dziś kibicowanie tenisowi stało się udziałem tzw. szerokich mas. Co z jednej strony świadczy, jak bardzo lubimy cieszyć się sukcesami i za nimi tęsknimy; z drugiej – potwierdza siłę oddziaływania sportu. Tego w dobrym wydaniu…
Ten w polsko-wimbledońskim wydaniu był bardziej niż dobry. Pod względem wyników i miejsc na drabince przesławnego turnieju, i z racji stylu. Gdy już naszym przyszło polec, to po bardzo twardej walce. Żaden tam spacerek dla rywali.
Jerzy Janowicz, fizycznie siłacz, sportowo i metrykalnie wciąż na początku drogi, przegrał bój o finał z samym mistrzem olimpijskim. Jeszcze rok, półtora roku temu łodzianinowi mogło się ledwie śnić granie z takim przeciwnikiem. A jeszcze dość blisko zwycięstwa! Świetny przykład, że czasem w sporcie – gdy ma się tzw. warunki, talent i charakter – wciąż można przyspieszyć rozwój kariery.
Pan Jerzy ma klasę, ducha walki, niepokorność… Nie tylko serwy, gdy piłka mknie 230 km na godzinę. Nosi jakiś gen zwycięstwa, jak wspomniałem felieton temu. Teraz nas w tym utwierdził. Tylko, aż?
Dokonanie już jest dla tenisa historyczne. Co we wspomnianym Seulu było sennym marzeniem, w Wimbledonie stało się faktem… Radosnym, zrodzonym w stylu ekscytującym… Jasne, w przyszłości mogą być i – przejściowe– kłopoty, bo pan Jerzy to bomba z emocjami, ale… Myślę, że jednak z przeżywaniem da sobie radę. W tym turnieju, gestów „mało pokornych” było mniej, za to rozładowanie nerwów w grze, w radości ze zwycięstw – kilka. Ze łzami szczęścia, gdy pokonał kolegę, Łukasza Kubota – włącznie…
A wspomniany Kubot? Starszy, a graniem młody dopiero teraz. I tą fajną – wedle mnie – reakcją, kankan po wygranej…
Panna Radwańska zrobiła swoje. Piszę tak, bo przypominam, z jakiej pozycji stawała. Była z góry w gronie elity, gdy koledzy dopiero stawali do boju o takie pozycje. Grała dobrze, brylantowo, walczyła dzielnie, przegrała w fazie boju o półfinał, a to nikomu ujmy nie przynosi. Być mogły wyłącznie komplementy, gdyby nie…
Gdyby nie ów mało elegancki wobec zwycięskiej rywalki gest – podanie ręki, głowa w drugą stronę… Panna Isia jest światowcem. Jest zawodniczką z klasą, ale proponuję wyciągnąć naukę z gestu nieeleganckiego… Jak z boju ze stacją telewizyjną, „karaną nieobecnością”… I nie ma już co dyskutować – w mediach i portalach. Wolę od łatwo moralizującego dziennikarstwo takie (niedawno był Światowy Dzień Dziennikarza Sportowego), jakie np. zastosowali koledzy z obozu „konkurencyjnego” w ostatnim pojedynku.
Wkleję dla wiedzy, przykładu i refleksji: „Po 138-minutowym meczu uradowana Lisicki upadła na plecy: cud się ziścił. Zawodniczka awansowała po niezwykłym i zapadającym w pamięć kryminale w półfinale najsłynniejszego tenisowego turnieju świata. Dzięki obłędnemu występowi wygrała z czwartą tenisistką światowego rankingu.” I o pannie Isi: „Choć miała obandażowane oba uda, pokazała w tym meczu to, czego się po niej spodziewano: twardą i agresywną grę oraz stalowe nerwy…”
…Z kortu – w stronę boiska.
Po pierwsze– znany nasz sędzia pewnie rozstanie się z uprawnieniami do zawodu, bo został zauważony, gdy zawierał zakład przed pojedynkiem tenisistek. A to nie zgadza się z sędziowską normą… Można sobie pozwolić na klopsa w ocenie boiskowej sytuacji, ale żeby się zakładać u buka…? A gdyby „grał w konie”? Donoszę, nie do końca rozumiem…
Po drugie – FIFA, jak co miesiąc opublikowała swój ranking reprezentacji piłkarskich. Nasza drużyna została sklasyfikowana na 75. miejscu. Najniższym w historii. W poprzednim rankingu biało–czerwoni zajmowali 65. miejsce.”… O rany, proszę PZPN!
Reasumuję felietonową refleksję czasu: Radość za sprawą tenisa! Wołanie o trwanie w pokorze i cięższej pracy – nie tylko medialnej – w sprawach futbolowych.
Andrzej Lewandowski



Podziwiam, Andrzeju, twoją delikatność i elegancję. P. Radwańska zachowała się – nie po raz pierwszy – jak tzw. młot. Przypomnę, jak wulgarnie zwymyślała publicznie swojego ojca; postać też wybitnie mało ciekawą, ale zawsze – ojca. Jest to osoba bez wychowania, bez gustu (te czarne pazury i przylepiane kilometrowe rzęsy…), bez wykształcenia i bez klasy. „Strzela fochy”, jak mówi młodzież, jakby była nie wiadomo kim. A jest tylko zręcznym tłuczkiem do kawałka nadmuchanej szmatki. Słowem – prostaczka nie do przyjmowania w tzw. towarzystwie, inaczej mówiąc: nikt.
Od czarnych pazurow -wara! Moja Stara nosi niebeskie – na tylnych lapach i wszyscy sie nimi zachwycamy.
Miło mi … być posądzonym o delikatność i elegancję. Cóż, nikt nie składa się tylko z zalet… Przyjmuję- Miły BM- Twoją ocenę oraz recenzję. Średnia obu tekstów pewnie będzie opinią prawdziwą. Ale- fakt, panna Isia bardzo lubi „stroić miny”, a czas z tego wyrosnąć…
Jeśli dobrze wyczuwam, to pan redaktor Miś zacytował jakiś fragment, jak to mówi młodzież, gimbusowego wpisu z forum w Onecie.
Szkoda, że nie opatrzył go cudzysłowem, bo ktoś mógłby pomyśleć, że jest to sposób rozumowania i słowa samego pana Redaktora (przepraszam za takie skojarzenie).
PS
Gimbaza, gimbus – wyjaśni cierpliwy prof. Google.
A ja się przyznam do tego, że chyba spowodowałem klęskę Janowicza 🙁 Telepatycznie. Obserwowałem mecz i w trzecim secie przy stanie 4:1 dla Janowicza przypomniał mi się … Fibak. Dawno temu grał w finale Masters w deblu. Mieli z partnerem wygrane 2 sety i w trzecim prowadzili właśnie 4:1. No i przegrali cały mecz. Nie wiem, dlaczego mi się to przypomniało akurat w tym momencie.
Janowicz jest jeszcze trochę nierówny, ale nie czepiajmy się. Jest młodym wojownikiem, dojrzeje, to jeszcze nieraz nas ucieszy 🙂
Przyznaję rację red. BM. Dla Radwańskiej straciłem szacunek po jej popisach na ostatniej olimpiadzie gdzie jako chorąży miała dawać przykład całej reprezantacji a zachowywała się jak taki właśnie młot. Nadęta, jakby wszystkim łaskę robiła, że mogą ją oglądać, za to zero zaangażowania. Tak więc- tenisowo, sportowo jest ok ale jako człowiek, charakter zajmuje miejsce w rankingu odległe od czołówki o jakieś dwa lata świetlne.
Fibak przegrał finał turnieju Masters w Nowym Jorku w singlu. Jego przeciwnikiem był Manuel Orantes.
Tyle mi podpowiada moja, niestety już dziurawa pamięć.
Oglądałem ten mecz w TV czarno-białej. W deblu był zawsze lepszy.
Tak to bylo panie Leszku, przegral Fibak w singlu z Orantesem.
@Leszek,@Mojsiewicz, to by znaczyło, że coś mi dzwoni, ale kościoły się pomyliły 🙂 Skleroza nie boli z zapomniałem kupić tę no… jak ona się nazywa, bo zapomniałem … o, już wiem! Lecytynę! 🙂
Ale sytuacje pamiętam, jak dziś, bo brakowało „głupich” dwóch gemów do wygrania meczu i bęc! No co robić? To sport 🙂
Swoją drogą- ciekawe. Dwie porażki, a jakże różne wrażenia w nas zostawiają. Po jednej- tylko komplementy i nadzieja, że właściwy czas dopiero przyjdzie; po drugiej- … mądry dyskurs o manierach… Niby – to samo, a – jakże inaczej…
@Andrzej Lewandowski , bo kiedyś trener uczył i zachowań. Ćwiczyłem tenis w Sopockim Klubie Tenisowym w odległych latach 60tych i jedną z pierwszych rzeczy, którą mi przekazali bracia Kornelukowie było pojęcie fair play. Na każdym kroku podkreślano, że sportowiec to nie taki tam sobie zwykły człowiek, że musi umieć się zachować itp. . Pewnie, żeśmy się buntowali i podśmiewali z tej „starej szkoły”, ale jednak coś ona po sobie zostawiła. Pamiętam, jak Bronek Lewandowski, który był wtedy klubową sławą, bo doszedł do półfinału Wimbledonu juniorów zwracał się do nas, 10 letnich szczyli per „kolego” i zawsze znajdował czas, by coś poradzić, podpowiedzieć. To robiło atmosferę w klubie, ale też wiele brało się „na wynos”. 🙂
O, to się jeszcze nada do kompletu
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/ks-dziewiecki-nagie-zdjecia-radwanskiej-cierpienie,1,5556595,wiadomosc.html
Pan Andrzej Lewandowski
*
Będąc pod wrażeniem dyskusji w polskich (głównie) mediach o braku manier Radwańskiej, przestałem wierzyć własnej pamięci i poszukałem na YT filmiku z tego meczu.
Przestudiowałem ten filmik w zwolnionym tempie i jakie wnioski?
Scena z podaniem ręki jest ujmowana w ten sposób, że sylwetki Radwańskiej prawie nie widać, bo kamera celuje w Lisicki. Sabina podbiega do siatki i tam jest już Agnieszka z wyciągniętą ręką. Trwa to ułamek sekundy, ale jednak widać, ze Agnieszka wyciągając rękę do Sabiny patrzy na nią, ściskają sobie dłonie i Agnieszka dopiero wtedy odwraca się i odbiega. Przez mini moment jest taka sytuacja, że ręka Agnieszki jest jeszcze za siatką, a ona zaczyna się odwracać. Tę migawkę łapią „życzliwi” reporterzy m.in. TVN i powielają w swoich mediach.
Zdjęcie zrobione na ułamek sekundy przed tą sytuacją jest zupełnie inne – stoją obie, patrzą na siebie i mają wyciągnięte ręce i ściskające się dłonie. Można je znaleźć np. w Daily Mail i innych brytyjskich pisemkach.
*
Nie padły sobie w ramiona, nie poklepywały się po pleckach i obie nie płakały, jak Janowicz z Kubotem w takim trochę hollywoodzkim geście, to prawda.
Prawdą jest też to, że Agnieszka powinna nieco dłużej celebrować zwycięstwo Sabiny. Ale nie jest prawdą, że było to chamstwo i kompletny brak manier.
Prawda jest też to, że niektóre nasze media w sposób wyjątkowo obrzydliwy rozgrywają swoją prywatną wojenkę przeciwko konkretnym ludziom lub całym grupom społecznym, jeśli tylko widzą w tym „kasę” lub możliwość zemsty (niechęć TVN-u do Radwańskiej jest znana).
Niektórzy wiekowi redaktorzy zaślepieni nienawiścią do PIS-u lub kogokolwiek, kto ma inne niż oni poglądy, łatwo dają się złapać na takie medialne sztuczki i pokazują swą brzydką i fałszywą pryncypialność.
A czepianie się przy tej okazji ojca Agnieszki („która jest przecież tylko zręcznym tłuczkiem do kawałka nadmuchanej szmatki”) uważam za po prostu wstrętne, poniżej pasa.
*
PS
Kłopoty z ponad miarę angażującymi się rodzicami miało już kilka tenisistek i tenisistów. Choćby aktualna zwyciężczyni Wimbledonu – Bartoli.
@ jmp eip: Prawda jest niestety smutna: ta chwila kiedy p. Radwańska spojrzała na swoją przeciwniczkę była tak krótka, że nikt jej nie zauważył. Zasady są takie, że wypada jednak popatrzyć w oczy przeciwnikowi, a nie odwracać od niego wzrok. O czym tu dyskutować?
@jmp eip , wszystko ok, ale zapomina pan, że to nie TVN zaczął pierwszy mówić o tej sprawie i ją komentować. Aż tacy sprawni to oni nie są.