Andrzej Lewandowski: Radość i… wezwanie do pokory4 min czytania

janowicz2013-07-06.

ECHA WYDARZEŃ: Ojczyzna mi oszalała na punkcie tenisa. Nie jest to zjawisko nowe. Tyle, że kiedyś szalały tzw. elity.

Pamiętam Igrzyska w Seulu (tenis mi tam przybliżał niezapomniany red. Zdzisław Ambroziak), gdzie miała nasza reprezentacja także tenisowe aspiracje. Bez sensu, jak się okazało. Na trybunach, gdy grał rodak, stawiła się elita w komplecie, na czele z przyszłym Prezydentem RP i jego ministrem. Był czas, gdy prawie każdy „wielki” woził rakietę w bagażniku; a niektórzy nawet nieźle grali… Były aspiracje i… była proza życia. Pierwszy rywal naszego tuza nawet się specjalnie nie nabiegał, a wygrał gładko…

Pamiętam też, jak „za Fibaka”, (ale jeszcze tylko tenisem sławnego) była taka akcja jak dawniej „tysiąc szkół na tysiąclecie”; korty powstawały jak dziś „orliki”..’

Dzisiejsze zainteresowanie tenisem powiela, ale wzbogaca powszechnością tamto sprzed lat, niejako elitarne. Dziś kibicowanie tenisowi stało się udziałem tzw. szerokich mas. Co z jednej strony świadczy, jak bardzo lubimy cieszyć się sukcesami i za nimi tęsknimy; z drugiej – potwierdza  siłę oddziaływania sportu. Tego w dobrym wydaniu…

Ten w polsko-wimbledońskim wydaniu był bardziej niż dobry. Pod względem wyników i miejsc na drabince przesławnego turnieju, i z racji stylu. Gdy już naszym przyszło polec, to po bardzo twardej walce. Żaden tam spacerek dla rywali.

Jerzy Janowicz, fizycznie siłacz, sportowo i metrykalnie wciąż na początku drogi, przegrał bój o finał z samym mistrzem olimpijskim. Jeszcze rok, półtora roku temu łodzianinowi mogło się ledwie śnić granie z takim przeciwnikiem. A jeszcze dość blisko zwycięstwa! Świetny przykład, że czasem w sporcie – gdy ma się tzw. warunki, talent i charakter – wciąż można przyspieszyć rozwój kariery.

Pan Jerzy ma klasę, ducha walki, niepokorność… Nie tylko serwy, gdy piłka mknie 230 km na godzinę. Nosi jakiś gen zwycięstwa, jak wspomniałem felieton temu. Teraz nas w tym utwierdził. Tylko, aż?

Dokonanie już jest dla tenisa historyczne. Co we wspomnianym Seulu było sennym marzeniem, w Wimbledonie stało się faktem… Radosnym, zrodzonym w stylu ekscytującym… Jasne, w przyszłości mogą być i – przejściowe– kłopoty, bo pan Jerzy to bomba z emocjami, ale… Myślę, że jednak z przeżywaniem da sobie radę. W tym turnieju, gestów „mało pokornych” było mniej, za to rozładowanie nerwów w grze, w radości ze zwycięstw – kilka. Ze łzami szczęścia, gdy pokonał kolegę, Łukasza Kubota – włącznie…

A wspomniany Kubot? Starszy, a graniem młody dopiero teraz. I tą fajną – wedle mnie – reakcją, kankan po wygranej…

Panna Radwańska zrobiła swoje. Piszę tak, bo przypominam, z jakiej pozycji stawała. Była z góry w gronie elity, gdy koledzy dopiero stawali do boju o takie pozycje. Grała dobrze, brylantowo, walczyła dzielnie, przegrała w fazie boju o półfinał, a to nikomu ujmy nie przynosi. Być mogły wyłącznie komplementy, gdyby nie…

Gdyby nie ów mało elegancki wobec zwycięskiej rywalki gest – podanie ręki, głowa w drugą stronę… Panna Isia jest światowcem. Jest zawodniczką z klasą, ale proponuję wyciągnąć naukę z gestu nieeleganckiego… Jak z boju ze stacją telewizyjną, „karaną nieobecnością”…  I nie ma już co dyskutować – w mediach i portalach. Wolę od łatwo moralizującego dziennikarstwo takie (niedawno był Światowy Dzień Dziennikarza Sportowego), jakie np. zastosowali koledzy z obozu „konkurencyjnego” w ostatnim pojedynku.

Wkleję dla wiedzy, przykładu i refleksji: „Po 138-minutowym meczu uradowana Lisicki upadła na plecy: cud się ziścił. Zawodniczka awansowała po niezwykłym i zapadającym w pamięć kryminale w półfinale najsłynniejszego tenisowego turnieju świata. Dzięki obłędnemu występowi wygrała z czwartą tenisistką światowego rankingu.” I o pannie Isi: „Choć miała obandażowane oba uda, pokazała w tym meczu to, czego się po niej spodziewano: twardą i agresywną grę oraz stalowe nerwy…”

…Z kortu – w stronę boiska.

Po pierwsze– znany nasz sędzia pewnie rozstanie się z uprawnieniami do zawodu, bo został zauważony, gdy zawierał zakład przed pojedynkiem tenisistek. A to nie zgadza się z sędziowską normą… Można sobie pozwolić na klopsa w ocenie boiskowej sytuacji, ale żeby się zakładać u buka…? A gdyby „grał w konie”? Donoszę, nie do końca rozumiem…

Po drugie FIFA, jak co miesiąc opublikowała swój ranking reprezentacji piłkarskich. Nasza drużyna została sklasyfikowana na 75. miejscu. Najniższym w historii. W poprzednim rankingu biało–czerwoni zajmowali 65. miejsce.”… O rany, proszę PZPN!

Reasumuję felietonową refleksję czasu: Radość za sprawą tenisa! Wołanie o trwanie w pokorze i cięższej pracy – nie tylko medialnej – w sprawach futbolowych.

Andrzej Lewandowski

Weź udział w naszej ankiecie

 

15 komentarzy

  1. BM 06.07.2013
    • Kot Mordechaj 06.07.2013
  2. Andrzej Lewandowski 06.07.2013
  3. jmp eip 06.07.2013
  4. Jerzy Łukaszewski 06.07.2013
  5. a.f. 07.07.2013
  6. Leszek 07.07.2013
  7. Mojsiewicz 07.07.2013
  8. Jerzy Łukaszewski 07.07.2013
  9. Andrzej Lewandowski 07.07.2013
  10. Jerzy Łukaszewski 07.07.2013
  11. jmp eip 08.07.2013
    • a.f. 10.07.2013
  12. Jerzy Łukaszewski 08.07.2013