27.03.2024
ECHA WYDARZEŃ

Starało się o ten klucz wielu futbolistów Walii i Polski, ale… miał go do ostatnich sekund w kieszeni Wojciech Szczęsny. Wyjął, broniąc karnego i ustalając wynik na 5:4 w jedenastkach, po bezbramkowym graniu, z dogrywką włącznie.
Taki jest bilans meczu w Cardiff. Mamy miejsce w grupowej puli mistrzostw Europy. Wespół z Francuzami, Holendrami, Austriakami… Oj, łatwo nie będzie; raczej- szybki powrót. Ale awans już jest, więc i plamy na honorze brak, i kasa od UEFA większa…
Kronikę meczu zostawiam. Kto widział- wie, i ma własny pogląd. Mój jest taki: awans to sukces. To, że kuchennymi schodami- przez baraże, a nie prostą grą dobrych występów- niech zostanie jako nauczka. Trwała, nie schowana- bron Panie- za kurtyna tego, co zdziałali w Cardiff.
Pisałem przed meczem, że będzie bardzo trudny, bo Walijczycy to twardziele, a nasza drużyna dopiero w fazie remontu. Sportowo półka ta sama, więc wynik trudny do prognozowania. Wyznaję jednak, że miałem inną wizję, niż obraz, który obejrzałem. Może przeceniłem gospodarzy, może nie doceniłem zmian kadrowych i chyba mentalnych w naszym zespole.
Wątek optymizmu w przedmeczowym wpisie rysował mi się tak: Jeśli fortuna pozwoli szybko uzyskać prowadzenie, to potem da się zagrać na przysłowiowe „zero z tyłu”, i może być ok. Omyłka. Nie było prowadzenia, uśmiechu fortuny i potem obrony, lecz twardy bój do końca. Nie w stylu wielkiego futbolu, lecz upartego – z obu stron- agresywnego, pewnie z siniakami. Wreszcie ów Pan Wojtek- broniący kapitalnie nienaruszalności bramki, a potem… jak na wstępie. Dla mnie-najlepszy na boisku.
Oglądałem w TV, przeżywałem „na osobisty rachunek”, uradowałem się awansem. Teraz słucham innych, i czytam. Fanom sportu potrzebne TO było, jak piłkarzom Żeby nadleciała jaskółka zmian. Chociaż jaskółka.
Meczowy i pomeczowy nastrój składa się z satysfakcji. Którą- oczywiście- dzielę. Byle zadowolenie nie przeszło w kurtynę. Siłą sportu jest m.in. produkcja emocji, a bywa, że te czasem niosą przesadę. Za łatwe odejście od logiki i analizy- gdy było fajnie. i „koszmar”, „nokaut” itp., gdy los nie okazał się łaskawy. Stanu podwyższonych emocji nie mam za złe. Przeciwnie, sam się temu poddaję. Jak wczoraj weteran mikrofonu, który reagował z temperamentem sąsiada – młodzika komentującego na cały dom każdą akcję…
Na marginesie: Opowieść kolegi- weterana, uznaję za profesurę w porównaniu z tym, co proponuje część następców. Miałem MU kiedyś za złe to i owo w stylu, włącznie ze sławnym wtedy „do boku”, dziś wszelkie, koleżeńskie przecież przytyki, proszę uznać za niebyłe…
Na koniec cytat- żebyśmy jednak radości nie zaklaskali;
„Dramatyczna skuteczność Polaków w meczu z Walią. Przez regulaminowe 90 minut Biało-Czerwoni nie oddali ani jednego celnego strzału. Rywale byli nieco dokładniejsi, ale nie przełożyło się to na bramkę przed dogrywką.”
Iga Świątek podobno jest w drodze z Miami do Raszyna. Niespodziewanie przegrała z Rosjanką. Sieć – widzę- pęka od słów pocieszenia oraz otuchy. Chwilami – w gronie moich równolatków- jakby troski o dobry nastrój kochanej wnusi. Że wypadek przy pracy; że człowiek nie robot; że weźmie rewanż itd.
Wysłuchałem wywiadu z Panna Igą. Samooceną też przypadła mi do gustu. Szczerze, bez biadolenia, z komplementami pod adresem rywalki; krytycznie wobec siebie… Co było nie tak- nogi, głowa, wyobraźnia- obejrzymy zapis z trenerem i pomyślimy jak poprawić… Podoba mi się rzeczowe podejście do zawodu oraz do siebie w nim. Miło się słucha podobnych wypowiedzi Pani Igi, Pana Huberta… Profesjonalizm- jak na korcie…
Dawid Kubacki podzielił się refleksją o przyczynach złego sezonu w skakaniu na nartach. Najpierw byliśmy „zajechani” treningiem, potem doraźne poprawianie tylko stan bardziej rozklekotało…
Czyli jednak zmęczenie plus błąd w sztuce. A poza tym drugim – pytanie: Czy to tylko wina zespołu trenerskiego, prezesowskiego oglądu oraz kontroli biegu wydarzeń? Zapewne tak, ale czy przypadkiem tłok wydarzeń startowych – dla kasy, panie, dla kasy nie skutkuje takim stanem spraw? Człowiek nie robot; nawet maszyna podlega przeglądom, trzeba ją naoliwić, materiał napędowy uzupełnić; dbać by tłoki się nie zatarły…
Kasa, jeśli wyobraźni nie staje nie jest bez reszty dobrym weryfikatorem. A wykorzystywanie naturalnej chęci, by w czasie kariery, której nie finalizuje ZUS, zarobić możliwie najwięcej- jest równie dopingiem, jak też lekceważeniem biologii.
Niechętnie, ale jednak przywołuję z sieci sumy, jakie zwieńczyły portfele skoczków, którzy jako elita tej profesji uznają za… przegrany:
„Dzięki dobrym występom Zniszczoł zarobił w tym sezonie Pucharu Świata prawie 313 tys. zł. Pozostali nasi zawodnicy też nie mogą narzekać. Żyła zainkasował 204 tys., Stoch 155 tys., a Kubacki ok. 153 tys. zł
Nie komentuję, ale owo „co, za co”- skłania do pomyślenia…

Andrzej Lewandowski
Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.
Więcej w Wikipedii
Wielkanocne buziaki ! Andrzej