Sto smaków Aliny: Egzotyka prawie bez kalorii5 min czytania

2013-11-02.

Lubicie szukać smaków, których jeszcze nie znacie? Ja bardzo. Gdy zobaczę nową przyprawę, warzywo, owoc, od razu je kupuję. No i w domu o nim czytam, a potem z ciekawością przyrządzam po raz pierwszy. Niekiedy do takich nowinek wracam, niekiedy – już nie. Czy wrócę do owocowarzywa, które wypatrzyłam w dziale z egzotycznymi owocami? Pewnie wtedy, gdy będę chciała kogoś ugościć i podać oryginalny zestaw dań. Na co dzień wolę jednak zwykły… ogórek.

Kiwano najbardziej przypomina właśnie świeży ogórek. Należy do roślin dyniowatych. Przypomina nieco i melon. Bywa nazywany ogórkiem afrykańskim. Smak ma, jak to ogórek czy melon, świeży, łagodny, lekko kwaskowy. Jest soczysty i w upalne dni na pewno świetnie orzeźwia. Podobno nazwę wymyślili jego hodowcy z Nowej Zelandii, afrykańskie nazwy są inne. Uprawiany może być nawet i w naszym klimacie. Co do wartości zdrowotnych, wygląda na cenne warzywo, bo jednak do owoców bym go nie zaliczyła. W 100 g ma tylko 25 kalorii, jego miąższ jest bogaty potas, magnez i witaminę C. Samo zdrowie.

Z kiwano można podobno sporządzać koktajle, dodawać go do mięs i innych warzyw, ale głównie – wykorzystywać go do sałatek. I tak ja uczyniłam. Sałatkę podałam do opisanych wczoraj pikantnych szaszłyków. Znakomicie łagodziła ich ostrość.

Sałatka z kiwano

  • owoc kiwano
  • 2 pomidory
  • 2 szalotki
  • sok z cytryny
  • oliwa
  • sól, pieprz

Owoce kiwano obrać ze skóry. Pokroić w plasterki. Podobnie skroić pomidory. Układać warzywa warstwami w salaterce. Szalotkę obrać, pokroić w krążki. Część posiekać na drobną kostkę, kilka krążków pozostawić do dekoracji.

Warstwy sałatki przesypać  solą i kostkami szalotki. Wierzch przybrać jej krążkami. Skropić oliwą i sokiem z cytryny. Posypać świeżo mielonym pieprzem. Sałatkę podawać schłodzoną.

Kiwano na pewno może być zalecane osobom prowadzącym, jak mawiano przed wojną, kurację odtłuszczającą. Z powodu nie tylko nikłej zawartości kalorycznej, ale i bogactwa potasu wspomagającego serce oraz magnezu, kojącego nerwy skołatane odchudzaniem się, jak mawiamy dzisiaj.

Właściwości zdrowotne diet owocowo-warzywnych znano właśnie od przedwojnia. Po Wielkiej Wojnie, jak nazywano tę dla nas pierwszą światową, zapanowała moda na sylwetki smukłe, pozbawione wałeczków tłuszczu, wysportowane. Krótkie sukienki źle wyglądały na damach o bujnych biustach i biodrach, jakie były ideałem przez wieki. Także panowie zauważyli, że wyglądają młodziej, nie nosząc przed sobą obfitych brzuchów, a za sobą tęgich karków. Zapanował reżim rozmaitych diet. Raz po raz jacyś lekarz lub „naukowcy” wymyślali, jak się odżywiać, aby gubić kilogramy i nie dopuszczać do ich tworzenia. Kilka takich diet można znaleźć na moim blogu. Pokazują jedno: wszyscy dzisiejsi dietetyczni odkrywcy i cudotwórcy korzystają z doświadczeń przedwojennych teoretyków i praktyków. Wszystko już było, jak rzekł Akiba, Ben Akiba, co przypomniał zdaje się Konstanty I. Gałczyński (a na pewno Olga Lipińska w tych dobrych czasach telewizyjnego “Kabareciku”).

Choćby dieta nakazująca rozdzielanie poszczególnych produktów. Osobno się je mięso, osobno węglowodany. Opracował tę dietę dr Hay. Kobiecy „Bluszcz” pisał o niej w latach 30. tak:

Lekarz angielski, dr Howard Hay, zaleca obecnie z wielkim naciskiem staranne oddzielanie węglowodanów i białek. Nie ma nic przeciw używaniu mięsa, ale stanowczo odradza spożywanie go równocześnie z makaronem i kaszą, co jak dotąd uważane było za kombinację szczególnie pożywną. Dr Howard Hay zaleca układanie posiłków w ten sposób, aby np. obiad był mięsny z jarzynami i owocami, kolacja zaś mączna, wsparta również jarzynami i owocami. W ogóle jarzyny i owoce powinny stanowić 3/4 naszego pożywienia. I tego warto się trzymać także dzisiaj.

Postać dr. Haya ukazało celebryckie, jak byśmy dzisiaj określili, ilustrowane czasopismo „Światowid”. Należało do krakowskiej stajni, jak mawiano, Mariana Dąbrowskiego, genialnego twórcy największego przed wojną koncernu prasowego. Jego lokomotywą była gazeta codzienna najbardziej czytana i o największym nakładzie – „Ilustrowany Kuryer Codzienny”. Do niej doszły i inne tytuły. Obśmiewany, ale bardzo czytany „Tajny Detektyw”, ilustrowany przegląd i newsów, i ciekawostek z kraju i świata „Światowid”, sportowy tygodnik „Raz, dwa, trzy”, satyryczne „Wróble na dachu”, poniekąd naśladujący „Światowida”, ale droższy i bardziej wytworny, tygodnik opisujący życie wyższych sfer – „As”.

„Światowid” z roku 1936 ukazał słynnego doktora Haya, w podpisie zdjęcia w skrócie przybliżając zasady jego słynnej diety:

Do Londynu przybył sławny amerykański lekarz dr William Howard Hay, twórca nowej kuchni dietetycznej, gorliwie popierany przez najbardziej wpływowe osobistości amerykańskie, m. in. przez żonę prezydenta Roosevelta. Zdaniem dra Haya największym błędem dietetycznym jest mieszanie potraw, nienależycie pod względem chemicznym dobranych, gdyż taka zła mieszanina wpływa fatalnie na przemianę materii. Rejestr takich potraw „niedobranych” jest rezultatem długoletnich badań dra Haya. Na zdjęciu dr Hay, pouczający kucharzy londyńskich, jakich potraw nie należy mieszać ze sobą.

Czy kucharze się do tego zastosowali? Podpis nie mówi. Ale skoro kolejne pokolenia wciąż na nowo odkrywają zalety tej diety, nazywanej rozdzielną, oraz wielu innych – kucharze widocznie nie za bardzo podążają za dietetykami. Ale ci z kolei mają wciąż zajęcie!

Mam nadzieję, że dr Hay by pochwalił moją sałatkę z kiwano. Bo chyba można łączyć jej składniki?

Alina Kwapisz-Kulińska

Print Friendly, PDF & Email