Jerzy Dzięciołowski: Przekręt to jest to5 min czytania

3.04.2012. Ucieszyłem się, że nie pójdę siedzieć. Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło, że zlikwiduje lub zmieni ponad 300 przepisów karnych. Teraz jest… 50 różnych ustaw karnych, za które należy mi się, jako przedsiębiorcy, 5 lat więzienia. Nie jest to przejaw troski państwa o przedsiębiorcę, tylko zdrowa kalkulacja: zamiast płacić za pobyt w więzieniu (kilka tysięcy złotych miesięcznie) nałoży się na przekręciarza karę finansową. To mi się nawet podoba. Martwię się tylko o posłów, że nie będą potrzebni do produkowania przepisów. Częściowo się tylko martwię. Księgowi z całą pewnością znajdą sposoby, by umieścić dolegliwość finansową w kosztach, albo znajdzie się tytuł do rekompensaty dla prezesa i ustawodawca będzie musiał wkraczać. Co zresztą niczego nie zmieni. Chyba że zresetowaniu ulegnie myślenie w ogóle.

I będzie jak w pierwowzorze amerykańskiej konstytucji: to, co się należy obywatelowi i władzy – na dwóch kartkach. Teraz gdy przystępuję do lektury gazet, pierwsze, co robię, to wyrzucam dodatki „prawo co dnia”. Wiem, że to nieprofesjonalne, ale gdybym je tylko przeglądał, to trafiłbym do psychiatryka. To już wolę do kicia.

Czytam od dawna, że mamy koniec wszystkiego: koniec lodowców, koniec ludzkości, koniec świata, a ostatnio dowiedziałem się, że mamy koniec ideologii. Jak już niczego nie będzie, to ciągle jeszcze pozostanie nam ideologia oszustwa, która się nam tak wspaniale rozwija. Nie jest to udowodnione naukowo i należałoby to zbadać, ale jest wielce prawdopodobne, że przekręt jest wpisany w ludzkie DNA.

Dawno temu, kiedy Bliski Wschód był w miarę stabilny i wystarczyło mieć jednego kałasznikowa, żeby bezpiecznie przejechać przez syryjską pustynię, zorganizowałem wyprawę ciągnikiem Ursus C-355 do Kuwejtu. Mieliśmy dwóch zawodowych kierowców, Tadka i Julka. Wszędzie tam, gdzie Julek z Tadkiem liczyli, że nabędą tanio złoto, zatykały się wtryskiwacze i postój mieliśmy zapewniony. Mieliśmy po 1,5 dolara do wydania na osobę na dzień – więc się nie obłowili. Nie robiłem chłopakom awantur. Wiedziałem, że nadzieja na złoty interes umiera ostatnia.

Z rozczuleniem wspominam wyprawę do Malezji. To nie był jeszcze azjatycki tygrys. Wysiadłem z samolotu i od razu rzuciłem się w oczy z żółtą walizką ze świńskiej skóry. Rikszarz za podwiezienie do miejsca noclegowego na przedmieściu Kuala Lumpur chciał 30 dolarów. Tyle to miałem na pobyt przez tydzień. Zaproponowałem 2 dolary. Potem dodawałem centy, a rikszarz spuszczał z dolarami. I tak gawędziliśmy przez 5 km w temperaturze 35 st. C i wilgotności 98 procent. Tyle że w Azji, jeśli bym się nie targował, to mógłbym naruszyć godność osobistą. To był ostatni raz, kiedy zadawałem szyku w podróży z żółtą walizką z prawdziwej skóry.

Zauważyłem, że na zebraniach towarzyskich, jak się już wyczerpie temat chorób, towarzystwo chętnie dzieli się doznaniami z przeprowadzanych remontów. Przeszliśmy transformację, nie producent już decyduje, a klient, niezupełnie jednak w obszarze usług, gdzie wytwarza się obecnie 60 proc. PKB. Wrażenia usługobiorców są takie same: po zarekwirowaniu zaliczki fachowiec staje się panem i władcą. Nie dotrzymuje terminów, kupuje więcej materiałów niż potrzeba, rosną mu koszty, i ma się rozumieć, obce jest mu pełne zeznanie podatkowe. Skoro uciska nas państwo, kler i ZUS, to jakoś musimy się bronić. W Niemczech, po otwarciu rynku, do urzędów pracy zgłosiło się 30 tysięcy rodaków, a osiem razy tyle pracuje na umowach o charakterze śmieciowym. Nic, tylko obu stronom to się opłaca.

Skłonność do przekrętu w ludzkim DNA nie u wszystkich jest jednakowa. Może zależeć od położenia geograficznego i liczby dni słonecznych, które uzasadniają beztroskę. Greckim politykom udawało się na przykład latami przekonywać wyborców, że dzięki ich wspaniałym rządom mogą pracować mniej, a mieć więcej. Nasze rodzime teatrum, chociaż mniej mamy dni słonecznych niż Grecja, w takim zaczyna zmierzać kierunku. Przeciw podwyższaniu wieku emerytalnego do 67. roku życia najbardziej protestują 60-latkowie, których ta reforma nie dotyczy. Sama reforma już dawno jest na drugim planie. Ważne, który polityk więcej ugra. Palikot jest zdania, że Tusk przełoży Pawlaka jak chłop ziemię na wiosnę. Zniesmaczeni tym spektaklem już nie kochamy PO tak, jak dawniej. Wolna wola.

Możemy sobie zarejestrować spółkę w Wielkiej Brytanii za jedyne 29,99 funta i tam się rozwijać. Dodatkowe usługi rejestracyjne: rejestracja nowego pracodawcy – 30 funtów, rejestracja VAT – 50 funtów, adres rejestrowy (na rok) – 150 funtów, certyfikowane potwierdzenie założenia spółki, niezbędne do założenia konta bankowego – 150 funtów, tłumaczenie umowy – 50 funtów, opłata rejestrowa w KRS PLN – 650 zł… I jeszcze kilka pozycji plus obsługa księgowa. Oczywiście, dumny rodak serwuje otoczeniu, że w Zjednoczonym Królestwie to się zakłada spółkę w jeden dzień, przez internet za 29 funtów.

Jest ranking Srebrne Usta, można by wprowadzić ranking: przekręt roku. Pewnie latami wygrywałyby koncerny farmaceutyczne, które tworzą nam rzeczywistość ludzi wyłącznie zdrowych i pięknych. Ponieważ jednak zbliża się Euro 2012, Rafał Zarzycki, reporter „Gazety Wyborczej”, sprawdził, co reklamodawcy serwują kibicom. Na pierwszym miejscu są środki na poprawę erekcji, a zaraz potem – na hemoroidy.

Jerzy Dzięciołowski

Print Friendly, PDF & Email
 

źródła obrazu

  • dzieciol: BM