podobnie jak wszyscy zdrowi na ciele studenci szkół wyższych w PRL korzystałem ze swego obowiązku uczęszczania na Studium Wojskowe.
korzystanie z obowiązku wyborczego było genialnym określeniem ówczesnego systemu władzy. autor tej definicji, andrzej goryński wzniósł się tym powiedzeniem na poziom curzio malapartego z jego definicją totalitaryzmu: wszystko, co nie jest zakazane – jest przymusowe.
po zakończeniu studiów mieli nas zoficerzyć. ostatnim aktem szkolenia wojskowego był miesięczny pobyt na poliginie. miałem na turnusie za kolegów kilka późniejszych znakomitości: krzysztofa pomiana, wiesława juszczaka, ernesta brylla, józefa waczkowa, andrzeja dobosza – siebie samego przemilczę, bo jestem niemożebnie skromny, choć nie mam po temu najmniejszych bodaj powodów…
to cud wszyscy wymienieni przeżyli tamto spoligonienie, bo kiedyś zostaliśmy poderwani przed świtem. dowództwo chciało urządzić nam live show żebyśmy na własne oczy zobaczyli jak to na wojence ładnie. nasz dowódca kompanii albo potraktował te manewry zbyt dosłownie, albo – co jest najprawdopodobniejszą wersją – nie zdążył wytrzeźwieć, źle odczytał miejsce na mapie i wyprowadził nas w miejsce, na które za chwilę miały zacząć spadać ostre pociski. tylko dzięki temu, że zaczęło szarzeć zostaliśmy dostrzeżeni przez jakiegoś niskiego stopniem oficera, który ryzykując dalszą karierę wojskową wstrzymał w ostatniej chwili zaprogramowaną operację.
kiedy dowiedzieliśmy się o tym zażądaliśmy rozmowy z którymś wyższych dowódców na szczeblu dywizji. gdy oficerstwo nasze jęło wyjaśniać, że nie mamy prawa wysuwać żadnych żądań, bo wyższe dowództwo samo wie kiedy i z kim ma rozmawiać , doszło do regularnego buntu. w czasie obiadu nie tknęliśmy jedzenia. wszyscy bez słowa wstaliśmy od stołów i wyszli z kantyny.
nazajutrz zostaliśmy pośpiesznie objęci samowiedzą wyższego dowództwa w przedmiocie kiedy i z kim ono rozmawiania. stało się więc tak, że zamiast rutynowych zajęć zostaliśmy doprowadzeni przed oblicze podpułkownika, który przedstawił się jako z-ca dowódcy dywizji do spraw politycznych.
spodziewaliśmy się, że usłyszymy jakieś wyjaśnienie dlaczego o mało co nie polegliśmy podczas pokoju w jego obronie. zamiast tego musieliśmy wysłuchać przemówienia.
– przyjechałem tutaj, żeby poruszyć i wyjaśnić wspólnie z wami ważne sprawy i co widzę? jest wielka liczba takich, co mają niewyprasowane i źle przyszyte kołnierzyki w mundurach, a jeszcze więcej żołnierzy nie dopina ostatniej szlufki. wojsko, które dopuszcza się czegoś takiego nie jest w pełni sprawne.
narzekacie też na jedzenie. zupa przy dzisiejszym obiedzie była jakoby niejadalna, więc zaraz na miejscu wyświetlimy sprawę.
– poruczniku, proszę sprowadzić lekarza…
– i jak z tą zupą, doktorze? – mógł po chwili zapytać dywizyjny politruk – da się zjeść?
– jak się odsunie od nosa, to i można, choć bywają lepsze zupy.
– dziękuję, doktorze, możecie odmaszerować.
– no więc macie opinię lekarza. a wiecie w ogóle co musieliśmy jeść od lenino do berlina?
– ale wojna skończyła się dość dawno temu, odezwał się jeden z naszych kolegów.
politruk spurpurowiał. – kto udzielił wam głosu!…
jak to dobrze, że nie wierzę w reinkarnację, bo byłbym przekonany że na dopiero co odbytej w ostatni weekend konferencji bezpieczeństwa w monachium, nasz dywizyjny zastępca do spraw wcielił się w rosyjskiego ministra spraw zagranicznych.
Odnosząc się do sytuacji na Ukrainie, Ławrow zapytał, „co wspólnego z demokracją ma podżeganie do niepokojów?”. „Dlaczego nie słyszymy słów potępienia ze strony UE wobec osób okupujących budynki publiczne, atakujących milicję, propagujących rasistowskie, antysemickie i nazistowskie hasła? – pytał Ławrow.
„Jak to możliwe, że działania takie są wspierane przez polityków UE, podczas gdy w ich krajach macierzystych takie zachowania są ścigane?” – kontynuował minister. (GW)
kiedy czytałem te słowa, wydało mi się przez moment, że słyszę podpułkownika z dawno minionej epoki, który beszta europejskich polityków za niedoprasowane kołnierzyki.
nathan gurfinkiel



Ciekawe czy bedzie tak dalej besztal, jak juz nikt tej ich ropy nie zechce kupowac? Co komu wtedy zakreca?
Wyjaśnienie techniczne: to nie były prawdziwe kołnierzyki. To była taka biała szmatka, którą składało się na pół i podszywało się od wewnątrz kołnierzyk bluzy mundurowej przy pomocy prostego ściegu, znanego pod nazwą fastrygi. Po jednym dniu było brudne, i to było widać. Zracjonalizowałem sprawę, przyszywając imitację z plastikowego obrusa o fakturze płócienka. Nigdy nie podpadłem na przeglądzie.
Myśmy mieli osobne studium, razem z muzyczną i teatralną. Więc moi koledzy z turnusu to np. Łazuka, Kociniak, Jonkajtis i… Jonasz Kofta. Też chyba poznaliśmy się na Studium. On był jak ja, na ASP, ale krótko. Chyba na malarstwie.
___________________________________________________________
Z perspektywy czasu trochę żal mi tych oficerów. Pamiętam ich komentarze, jak musieli zwalniać ze studium bystrych kolegów-malarzy, na daltonizm. Albo ich bezsilność wobec zwolnień lekarskich muzyków i zaświadczeń, że studentowi nie wolno się ostrzyc, bo ma rolę w filmie. Temat jest na cały tomik dowcipów naszych o nich oraz ich wspomnień o nas, żeby było uczciwie. Ale studium wojskowe zdechło tyle lat temu, z jego wykładowców pewnie też już żyje niewielu, więc kto to przeczyta?
———————————————————
Ale wniosek z twego tutaj tekstu jest dla mnie jeden. Najgorsza rzecz na świecie, równie nie do pokonania jak plotka, to są ci, niepożądani sojusznicy. Bez nich Ławrow nie mógłby się tak rozdziawiać
Zobaczymy jakim jzykiem operowac beda Panowie Dyplomaci Unii Europejskiej z naszymi rodzimymi, kiedy jakism sposobem nie tylko swinie eksportowane do Rosji beda zle ale inne towary rowniez I na odwrot cos sie zatna zawory gazowe I poplynie jego odczuwalnie mnie I drozej?
Na Ukrainie rozwijaja sie zjawiska nie majace nic wspolnego z demokratycznym dazeniem do wielkich przemian I gospodarczych I politycznych.Czy Europa chce na siebie przyjac odppowiedzialnosc za powyzsze?
Co do PRL-owskich Szkol Oficerow Rezewry czy pozniejszych Szkol Podchorazych dla absolwentow szkol wyzszych chyba dosc latwo przekonywalismy sie o prawdziwosci powiedzenia …. nie matura, lecz chec szczera zrobila z chama oficera…” W Pewnym sensie istotnie widac podobienstwo do dnia dzisiejszego !