natan gurfinkiel: za dużo polityki w polityce4 min czytania

natan sepia2014-06-23.
diagnoza  jest nader trafna (Prywatne: Jacek Parol: Kto buja tą łodzią?), tyle tylko, że niewiele można się po niej spodziewać, bo choć sposoby leczenia są znane, a dr parol bardzo dobrze je wyłożył,  gorzej jest z wolą przeprowadzenia terapii.
najważniejsze w całej sprawie jest bowiem zidentyfikowanie sprawców i ewentualnych zleceniodawców  nasłuchów. potrzebne jest skrupulatne policyjne dochodzenie bez wtrącąnia się do niego polityków. zamiast tego czeka nas jeszcze jedna powtórka z rozrywki.

za chwilę rozlegną się  chóralne  żądania powołania komisji parlamentarnej dla wyświetlenia świeżo ujawnionego skandalu, bo tak jest w zwyczaju, mimo że, jak poucza doświadczenie, pożytek z takich komisji jest znikomy.
czy dowiedzieliśmy się kto wchodził w skład „grupy trzymającej władzę”? a może  poznaliśmy dokładne okoliczności domniemanego samobójstwa barbary blidy? albo  zostały potwierdzone i wyświetlone  zarzuty wywierania przez członów rządu nacisków na policję, służby specjalne i wymiar sprawiedliwości? (pytanie za 20 punktów – kto był wówczas premierem? dla ułatwienia dodam, że w dzieciństwie zagrał w filmie razem ze swoim bratem bliźniakiem)

komisje obradowaly miesiącami i praca w nich była dla niektórych  polityków trampoliną do szybkiej kariery. dlatego ważniejsze od ustalenia stanu faktycznego bylo korzystne zaprezentowanie się w mediach. polski sejm przeżywał więc prawdziwą inflację komisji, które zamiast wyświetlać przedmiot dociekań jeszcze bardziej go gmatwały.

mieszkam w kraju, w którym powoływanie parlamentarnych komisji śledczych jest zjawiskiem niezmiernie rzadkim. robi się  to w sprawach wyjątkowej ważności. na początku lat 90. powowłano taką komisję w związku z podejrzeniami, że minister sprawiedliwości (prywatnie przyjaciel premiera) naciskal na urzędników swego ministerstwa, by sabotowali łączenie rodzin tamilskich uchodźców ze sri lanki. praktyka ta stała w jaskrawej sprzeczności z konwencją NZ do spraw uchodźców, ratyfikowaną przez danię i z ustawą o odpowiedzialności ministra. jeszcze w trakcie pracy komisji premier wyglosił w parlamencie przemówienie, w którrym dowodził, że nic nie zostało w tej sprawie zmiecione pod dywan. mowa ta zasłynęła jako  ” dywanową oracją schlütera”.

zgodnie z przepisami w przypadku powoływania komisji parlamentarnej na jej czele stoi sędzia sądu najwyższego i on właśnie ma ŋłos decydujący.

kiedy po niemal trzyletniej pracy komisji ukazał liczący 6 000 stron raport, zawarta w nim krytyka nie pozostawiała wątpliwości co do winy ministra i premiera. szefowi rządu nie pozostało nic innego jak złożyć dymisję gabinetu i rozpisać wybory. rządząca przez 10 lat koalicja konserwatywno- liberalna utraciła w nich władzę na rzecz socjaldemokratów. minister sprawiedliwości erik ninn-hansen został postawiony przed trybunałem stanu, który powołano po raz pierwszy od 1910 roku i po raz czwarty w dziejach danii.  skazano go na cztery miesiące pozbawienia wolności z zawieszeniem  i nikogo nie ogarniala histeria z powodu  nadmiernej łagodności wyroku. ważny był sam fakt zwołania trybunału i napiętnowania czynu.  jąpo raz pierwszy tewizji pozwolono na transmisję z sądu, ale mogła  ona pokazać tylko odczytanie wyroku. normalnie na sali sądowej nie wolno nawet robić zdjęć, więc gazety ilustrują przebieg rozprawy rysunkami.
po procesie superministerstwo, jakim był resort skazanego zostało  gruntownie uszczuplone. wyjętom.in. spod jego kompetencji sprawy cudzoziemców.

gdyby komisji parlamentarnej nie przewodził zawodowy sędzia, sprawa  nie zostałaby nigdy wyświetlona, bo przewaga rządzącej koalicji nad opozycją dałaby się policzy na palcach jednej ręki.
ustawodawca miał jednak świadomość, że polityka jest zbyt ważną sprawą, by oddawać ją całkowicie w ręce polityków.

appendix:
w czasie trwania  tej sprawy największe nawet brukowce nie pisały o antyduńskich  knowaniach i gmeraniu obcych służb przy aferze.  co natomiast tyczy się  zamachu stanu,  nikomu  nic takiego  się   nie  przyśniło, nawet  po wypaleniu choćby nie wiedzieć ilu  jointów z haszyszem lub marią iwanowną. a też media nic takiego nie tropilły., bo powódź nie powódź a orać trzeba, więc największe nawet brukowce były zajęte poważniejszymi sprawami. pewnego dnia  podczas trwania afery,  czołowy  duński tabloid  „ekstra bladet” zamieścił na froncie złożony ogromną czcionką tytuł: „samotna matka na wózku inwalidzkim przymuszona do sexu z rotweilerem”
w polsce nie mamy jeszcze  takiego plugastwa w mediach, ale jestem pełen optymizmu – wszystko przed nami.
a gdyby komuś już teraz tego właśnie  brakowało, to polityka skutecznie mu  skompensuje ten utracony dreszczyk emocji.
i nie strzelajmy do polityków z grubej rury –   niebożątka robią co  mogą…
natan gurfinkiel
 

One Response

  1. Jerzy Łukaszewski 23.06.2014