2015-06-24.
Czy zwróciła Pani uwagę na wiadomość o mordzie popełnionym w Warszawie przez dwóch nastolatków? Dwóch gimnazjalistów w wieku 14 i 15 lat zamordowało mężczyznę. Ciało zamordowanego wrzucili do Wisły. Wiele wskazuje na to, że ich jedynym motywem była chęć mordu. 23 maja mężczyzna wyszedł z domu i więcej nie wrócił. Zwłoki znaleziono w Boże Ciało. Wiadomości przekazały informację o tej zbrodni pod tytułem Dzieci zabiły przypadkowego człowieka. Definicja dziecka jest kłopotliwa, w szczególności w kontekście zbrodni. Młodociani mordercy nie są rzadkością. Gdzie zaczyna się premedytacja i pełna świadomość czynu? Jaka jest różnica między mordem popełnionym przez dziesięciolatka i przez czternastolatka? Prokurator chce, aby starszy z chłopców odpowiadał jak dorosły. Za kilka dni skończy szesnaście lat.
Być może można to odwrócić i powiedzieć, że jesteśmy zabójcami z natury i dopiero kultura uczy nas empatii? To nie może być cała prawda, ponieważ empatię obserwujemy również wśród zwierząt.
Kilka razy w roku (ale w Dzień Niepodległości możemy być tego pewni), telewizja pokazuje obrazy młodych ludzi dyszących chęcią mordu. Rzucają kamieniami, mając nadzieję, że trafią i zabiją, podobną nadzieją żyją młodzi ludzie zrzucający bryły lodu lub kamienie z wiaduktów. Różnica z morderstwem z premedytacją jest zasadnicza, to jest tylko zabawa. Może się uda trafić. Sędziowie w sądach dla nieletnich mają poważny problem z kwalifikacją czynu.
W 2013 roku były w Polsce tylko 4 zabójstwa popełnione przez nieletnich, w 1997 było takich zabójstw 36. Nieletnich skazanych za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu 2624, zaś kradzież rozbójnicza była powodem postawienia nieletnich przed sądem 9700 razy. Łącznie czyny karalne nieletnich w 2013 roku to 71 642 przypadki. [Źródło]
Polska nie należy do regionów najwyższej przestępczości nieletnich. Obserwujemy nawet pewien spadek tej przestępczości, chociaż trudno powiedzieć, czy jest to trend, czy tylko wahania. Tak czy inaczej Miasta Boga leżą pod inną szerokością geograficzną. Mordercze młodzieżowe gangi kojarzą się głównie z slumsami i kulturą gwałtu. Często stanowią siły pomocnicze narkotykowych mafii. Niektóre dzieci lubią zabijać, niektóre ideologie wychowują legiony morderców.
Czy oglądała Pani materiały na temat militarnych obozów treningowych dla dzieci w Gazie? Nauka nienawiści i nauka zabijania idą w parze, do zabijania trzeba mieć motywację. W Gazie, podobnie jak w obozach szkolenia młodzieży Hezbollahu w Libanie, uczy się sztuki nienawiści i mordu od przedszkola. (Na Zachodnim Brzegu również, chociaż nie tak intensywnie i nieco dyskretniej. Członkowie różnych stowarzyszeń „Solidarności z Palestyną” udają, że nic o tym nie słyszeli. Ciekawe, bo podobną niezdolność dostrzeżenia tych szkół nienawiści i mordu wykazują dziennikarze szacownych pism).
Nauka nienawiści i mordu mogłaby być uważana przez wrażliwych na los dziecka zachodnich liberałów za zbrodnię przeciwko prawom dziecka do normalnego życia. Nie jest jednak tak, że los dziecka nikogo nie obchodzi.
Czy mówi Pani coś nazwisko Betty McCollum? Ja sam, zbiegiem okoliczności, dowiedziałem się o jej istnieniu przez Amnesty International. Betty McCollum reprezentuje Minnesotę w amerykańskim Kongresie. Urodzona w 1954 roku należy do stowarzyszonej z Partią Demokratów Minnesota Democratic-Farmer-Labor Party. To chyba jakiś amerykański sojusz robotniczo-chłopski, ale wrażliwy na los dzieci. Betty Collum zanim zajęła się polityką uczyła w szkole średniej o opiece społecznej i technikach sprzedaży. Muszę przyznać, że zafrapowało mnie to połączenie, być może jednak nie zwróciłbym na nie uwagi gdyby nie Amnesty International. AI zauważyła ważny list Betty McCollum do Johna Kerry’ego, w którym zwraca mu ona uwagę na przerażający fakt, iż od 2003 roku izraelskie siły bezpieczeństwa aresztowały lub zatrzymały ponad 7 tysięcy palestyńskich dzieci. Tę wiadomość reprezentantka Minnesoty przekazała amerykańskiemu Sekretarzowi Stanu za UNICEF, zaś Amnesty International zrobiła z tego akcję pod hasłem „Powiedz Kongresowi: Chroń palestyńskie dzieci”.

Wróćmy jednak do listu Betty McCollun. Amerykański bloger podpisujący się przekornie Elder of Ziyon, zestawił statystyki tych amerykańskich stanów, które mają wielkość populacji podobną jak Zachodni Brzeg, czyli dla Kentucky, Oregon i Oklahomy.
W Kentucky w latach 2010 – 2012 aresztowano 7 tysięcy dzieci każdego roku, a nie przez 12 lat. Kentucky to bardzo spokojny stan. Rzadko czytamy o nim w wiadomościach, w Polsce kojarzy się głównie z kurczakami. W również dość spokojnym stanie Oklahoma w analogicznym okresie dwunastu lat aresztowano ponad 200 tysięcy nieletnich. Policja stanu Oregon aresztowała w tym samym czasie o 70 tysięcy nieletnich więcej niż Oklahoma.
Palestyńskie dzieci są wyraźnie dziećmi specyficznej troski, zarówno swoich wychowawców, jak i reszty świata.
Elder of Ziyon zwrócił uwagę na ciekawy element graficzny apelu Amnesty International. Apel ozdobiony jest zdjęciem dwóch nastolatek prowadzonych przez izraelskich żołnierzy. Otóż jedną z nich jest Ahed Tamimi. (Nazywana również palestyńską Shirley Temper). Jej rodzina znana była już wcześniej, ale ona sama zadebiutowała jako mała dziewczynka w filmie nakręconym w 2012 roku. Zrobiliśmy wtedy do tego filmu polskie napisy i polskiej wersji dałem nieco prowokacyjny tytuł „Co izraelscy żołnierze robią palestyńskim dzieciom?”. Filmy ilustrujące kłamstwa o Izraelu, głosy arabskich polityków i duchownych, głosy muzułmańskich dysydentów, wrzucone do sieci z polskimi napisami mają od kilkudziesięciu do kilku tysięcy oglądań. Ten jednak cieszył się wyjątkową popularnością i od listopada 2012 do 14 czerwca 2015 obejrzany był przez 867 752 żądnych wiedzy Polaków. Z komentarzy wynika, że ściąga ich ponętny tytuł. Niektórzy pisali z oburzeniem, że przecież ci żołnierze nic im nie robią, a inni, że to musi być oszustwo, bo palestyńskie dzieci nie mają jasnych włosów. (Tłumaczenie, że Palestyńczycy to ludzie i jak to ludzie, są różni, to rzucanie perłami w wieprze.) Tak czy inaczej, muszę Pani przyznać, że mam trochę wyrzutów sumienia, przez ten tytuł sprawiłem zawód setkom tysięcy moich rodaków, szczególnie tym ze Stowarzyszenia polsko-palestyńskiej przyjaźni. Sam film warto obejrzeć, bo dobrze ilustruje poziom tolerancji na agresję dzieci szczutych przez dorosłych.)
Czy nie sądzi Pani, że wybór zdjęcia tej właśnie palestyńskiej nastolatki dla zilustrowania brutalnych zachowań tych strasznych Żydów jest bardzo charakterystyczny dla dzisiejszej Amnesty International? Oczywiście nie wiem, czy byli świadomi tego, co robią, czy tylko bardzo zaangażowani.
Dziecko w propagandzie nienawiści jest zgoła kluczowe. Opowieści o kaleczeniu przez Żydów skradzionej hostii nie wywołały nawet ułamka tych gorących uczuć, jakie wywołały historie o chrześcijańskich dzieciach skradzionych, żeby ich krew dodać do ciasta na macę. Legenda krwi jest nadal żywa i często przywoływana, na Bliskim Wschodzie nawet bardzo często, u nas tylko czasami i jakby dyskretnie. (Proboszcz pewnego poznańskiego kościoła mówił niedawno „kto chce niech wierzy”.)
Ludzie światli używają dziecka w propagandzie nienawiści w sposób bardziej wyrafinowany, operując zdjęciami i statystykami, wykazując troskę o dziecko właściwą dla humanisty XXI wieku.
Mam wrażenie, że najbarwniej przekazywana opowieść z ambony o dziecku z innej wsi porwanym przez Żydów na macę nie mogła być tak skuteczna jak przekazywane drogą elektroniczną zdjęcia martwych dzieci. Mogę być jednak w błędzie, te opowieści zupełnie nieźle zagrzewały do mordów (u nas ostatni raz stosunkowo niedawno, bo tuż po Zagładzie, były zapłonem pogromu w Kielcach 4 lipca 1946 roku, dla ludzi urodzonych już w wolnej Polsce to całe stulecia temu.)
Martwe palestyńskie dziecko na fotografii, to czasem dziecko syryjskie, czasem dziecko zabite przez hamasowską rakietę, która zabiła nie to dziecko, do którego strzelano, czasem dziecko, które zginęło kilka lat temu podczas wypadku, był nawet przypadek, iż zdjęcie martwego dziecko pokazywanego jako ofiara izraelskiej agresji okazało się dzieckiem żydowskim zabitym przez arabskich terrorystów. Oczywiście zdarzają się zdjęcia dzieci, które zginęły od pocisków izraelskich.
W propagowaniu fałszywych zdjęć dzieci rzekomo zabitych przez Żydów uczestniczyli zachodni dziennikarze, pracownicy ONZ, działacze na rzecz praw człowieka. Udowodnione fałszerstwa nie robią na nikim wrażenia. Wielkie, renomowane pisma czasem drobnym drukiem na dalszych stronach przyznają, że to, co pokazywali na pierwszych stronach z wielkimi nagłówkami, było spreparowanym kłamstwem.
Czy pamięta Pani to zdjęcie? Wszyscy byliśmy nim do głębi poruszeni.

Palestyński pomocnik dziennikarza BBC, Jihad Masharawi trzymający swojego martwego syna Omara. Jak wykazało dochodzenie dziecko i jego matka zostali zabici przez rakietę Hamasu, która nie doleciała do celu. Takich rakiet było prawie 900 . Spadały na własną ludność zabijały i raniły znacznie skuteczniej niż te, które przekraczały granicę i były albo zestrzeliwane, albo trafiały w domy, których mieszkańcy zdążyli się schować w schronach. Z dużą odpowiedzialnością za słowo możemy powiedzieć, że więcej Palestyńczyków zginęło od rakiet Hamasu niż tych, do których nimi strzelano. A jednak Hamas ogłosił zwycięstwo i w pewnym sensie słusznie. Zdjęcie zabitego przez Hamas Omara Masharawi przyniosło Hamasowi zyski większe niż wszystkie terrorystyczne tunele. Dzięki pomocy zachodnich dziennikarzy i zachodniej prasy, sukces propagandowy przekroczył wszelkie oczekiwania. Prawda mówiona jest tylko szeptem i pokątnie. Ludzie, którzy kierują się ludzkimi odruchami szczerego współczucia, nie mogą się przyznać, że dali się wprowadzić w błąd. Bardzo nieliczni wiedzieli, że wprowadzają w błąd, reszta to porządni ludzie, którzy milczą, bo tak jakoś głupio się przyznać. Zbyt głośny krzyk mógłby zaniepokoić przyjaciół, spowodować niezadowolenie przełożonych.
Czy lubi Pani statystyki? Durne pytanie. Statystyki to zmora w naszym dziennikarskim fachu. Przerobienie dwudziestu stron tabel na zgrabny tweet wymaga geniuszu. (Na wszelki wypadek nie założyłem sobie nawet konta na twitterze.) Nawet doświadczenie w pracy naukowej nie zawsze pomaga. Dziecko w statystykach używanych do politycznych celów to prawdziwa zmora.
Oglądała Pani statystyki zabitych podczas ostatniej wojny w Gazie? Przeglądając te dane można było odnieść wrażenie, że wśród zabitych po palestyńskiej stronie połowę stanowili cywile, a reszta to były dzieci.
W różnych źródłach powtarzała się informacja o 500 zabitych palestyńskich dzieciach.
Palestyńskie źródło, Al-Mezan Center for Human Rights (AMCHR), podaje dokładną liczbę 504 dzieci, z tego 317 chłopców i 190 dziewczynek (wychodzi 507, ale nie spierajmy się o statystyczne drobiazgi). Lista jest imienna i chociaż nie wszystkie nazwiska daje się zidentyfikować, to dużym wysiłkiem i tylko w oparciu o palestyńskie źródła możemy się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. 187 chłopców to dzieci w wieku między 9 a 17 lat, co stanowi 37 procent zabitych chłopców (wśród dziewczynek w tym przedziale wiekowym jest tylko 17 procent, co może oznaczać, że chłopcy znacznie częściej znajdowali się w złym czasie w złym miejscu). Oczywiście najbardziej interesująca jest grupa 15-17 lat. W czasach internetu, Facebooka i innych mediów społecznościowych udaje się często dowiedzieć nieco więcej, odnaleźć zdjęcia młodych ludzi w mundurach, z bronią w ręku, informacje o ich członkostwie w różnych organizacjach terrorystycznych.

Saad al-Skafi miał siedemnaście lat. Znajduje się (podobnie jak dziesiątki innych nieletnich żołnierzy) na liście zabitych dzieci i na liście cywilów.
Czy wierzyć tym, którzy podjęli się trudu zidentyfikowania twarzy za nazwiskami zabitych? Z tym zawsze jest problem. Na pytanie komu wierzyć, odpowiedź jest zazwyczaj jedna – nikomu. Pozostaje żmudne szperanie i próby sprawdzenia tego, co nam dają do wierzenia. Nie wystarczy jednak uproszczona formuła, że jedna i druga strona jest taka sama. Różnic jest wiele, ale to co jest uderzające, to radykalnie odmienne podejście do dzieci, własnych i cudzych.
Niepokój o los palestyńskich dzieci jest głęboko humanistyczny i głos w ich obronie podnoszony jest przez humanistów, przez obrońców praw dziecka. Poeta w obozie pracy, czytając „Prawdę” powiedział ze zdumieniem: „nie wiedziałem, że znaleźliśmy się w łapach humanistów”. Myśli Pani, że ludzkość może się wyrwać z tych łap?
Andrzej Koraszewski

Andrzej Koraszewski: Żyj bez kłamstwa…..
Nie jest łatwo, z Racjonalistą to była ciekawa i pouczająca sprawa.
Teraz SO?
Czy lubi Pan anegdoty. Był marzec 1968 roku. Przez Polskę toczyła się fala antysyjonstycznych wieców. Jeden był w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Tu mówcą był Zbigniew Damski. Pułkownik i grafik, bardziej pułkownik niż grafik, ale teraz pułkownik miał swój grafik. Wiec się zaczął, mówca przemówił. Na salę wszedł spóźniony profesor Tomaszewski. Zatrzymał się pośrodku sali, patrząc wzrokiem pedagogicznym. Ich wzrok się spotkał i pułkownik zamilkł. Profesor głośno powiedział z nutą zadumy: Damski, takiego ch… jeszcze nie widziałem. Ludzkie postawy w tym pamiętnym roku to była ciekawa i pouczająca sprawa.
acha, tonkost’ poniał..
Czy Pan Redaktor Andrzej Koraszewski każdego roku odmawia modlitwę Kol Nidre w przeddzień Jom Kipur?
My ateiści nie modlimy się nawet do makaronu, ale rozumiem, że niektórzy przy zamawianiu pięciu piw odmawiają paciorek.
Tak jak ja rozumiem rzeczywistość to trudno wytłumaczyć całe to zjawisko samą propagandą. Kłamstwo kłamstwem, ale dlaczego akurat to kłamstwo tak dobrze się sprzedaje na zachodzie ? Inne kłamstwa tak dobrze się nie sprzedają. Dlaczego tak jest ? I nie sądzę by to była kwestia samego tylko antysemityzmu. To musi sięgać dalej. Przykładowo zachodnia lewica bardzo lubi usprawiedliwiać różne agresywne zachowania będące autorstwem imigrantów z Afryki czy Bliskiego Wschodu, a niejednokrotnie panuje zmowa milczenia by w ogóle o tym nie mówić i sprawę tuszować (jak choćby ta sprawa z Wielkiej Brytanii z miasta Rotherham, gdzie grasował gang pedofilów). Imigranci ci raczej nie są sympatykami Izraela. Moim zdaniem ta dziwna uległość zachodniej lewicy wobec imigrantów ma wiele wspólnego z podatnością sporej części zachodu na tego typu właśnie propagandę.
O i chyba mamy winowajcę. Otóż okazuje się, że elity umysłowe USA (a w każdym bądź razie ośrodki, które są powołane do tego by kształcić elity umysłowe tego społeczeństwa) walczą z czymś co określa się mianem „mikro-agresji”. I w ramach tego działania przykładowo władze Harvard zdecydowały, że już nie będą zamawiać usług od izraelskiej firmy SodaStream bowiem mogłoby to się nie spodobać palestyńskiej mniejszości. Byłoby to przykładem mikroagresji. Ktoś tam zdefiniował Izrael jako tyrana, a Palestynę jako ofiarę no i wiadomo, że w tak pojętych ramach pojmowania świata firma z Izraela musiała zostać doprawiona z kwitkiem.
Warto poczytać o tym zjawisku bo jak się zdaje szaleństwo to ogarnęło tam już wiele uniwersytetów bo nie tylko Harvard.
http://www.nationalreview.com/article/395027/harvard-stop-buying-sodastream-machines-because-theyre-microaggression-katherine