Andrzej Miszk: Tej bitwy nie wygramy…7 min czytania

2017-11-18.

Klasa średnia w Polsce zanim dojrzała i urosła została poddana pisowskiej i ludowej represji – i odtąd przegrywa swoje interesy i wizję Polski w Europie.

Przez pierwszy rok rządów PiS-u byłem prawie pewien, że nie przetrwają one jednej kadencji, a już na pewno, że skończą się po 4 latach, jeśli wybory nie zostałyby sfałszowane. Prymitywizm i arogancja tej władzy wydawały się gwarantować jej rychły i haniebny koniec. Po roku dostrzegłem, że ta władza ujawniła Polskę i tych Polaków, których dotąd nie znałem dobrze i nie doceniałem: miliony biednych, słabo wykształconych, sfrustrowane odłamy klasy średniej. PiS zagospodarował i ujawnił Polskę klasy niższej i wszystkich tych, którzy – słusznie lub nie – uznali się za „ofiary” transformacji po 1989 roku.

Zrozumiałem, że mamy do czynienia po raz pierwszy od odzyskania wolności z władzą i elektoratem klasowym, która zainicjował rewolucję w redystrybucji dóbr, i której celem jest osłabienie klasy średniej, zniszczenie elit i ustanowienie społeczeństwa egalitarnego zarządzanego przez nomenklaturę pisowską. PiS zdefiniował i zagospodarował elektorat tych Polaków, którzy w Polsce demokratycznej i liberalnej nie mieliby szans na istotny awans materialny i społeczny.

A stracili cierpliwość, by czekać potulnie aż ogólny dobrobyt podniesie się na tyle, żeby i dla nich coś starczyło na godne życie. Klasa niższa w Polsce – w praktyce większość pracujących– ludzie zarabiający 2– 2,5 tys. zł, z dochodem na osobę od 1–2 tys. zł, bez szans na własny dom, mieszkanie, podróże zagraniczne, dobre wykształcenie. Polska bieda, ci, którzy głosują, uwierzyli i doświadczyli, że PiS wiarygodnie reprezentuje ich interesy ekonomiczne i jest kulturowo bliski. Uwierzyli, że wreszcie przyszedł ich czas.

Symbolem tej zmiany jest 500+, ale chodzi tu o cały system redystrybucji, która z państwem w roli Janosika zabierze bogatym i rozda biednym, i zadba o to, by bogaci, czy po prostu bogatsi zostali zmuszeni do podzielenia się z biedniejszymi. A nawet, by ci zdolniejsi, zasobniejsi, lepiej „ustawieni” zaczęli pracować i służyć klasie niższej – ze strachu przed ludowym państwem PiS-u. Partia PiS jest głosem zemsty klasowej polskiego „ludu” i daje mu nadzieję na trwałość rewolucyjnej redystrybucji i długo oczekiwany awans materialny i społeczny. Ledwo powstała i zadłużona klasa średnia, wciąż na dorobku, niepewna swojej przyszłości, mimo swojego lepszego statusu i możliwości, po 25 latach wolnej Polski pozostała klasową mniejszością.

Materialnym korzyściom beneficjentów pisowskiej redystrybucji towarzyszy „rewolucja” kulturowa: wreszcie polski lud mógł przemówić własnym głosem, pozbawionym skrępowania polityczną poprawnością. Narodowe media stały się tubą nowo odzyskanej wolności ekspresji: można była odtąd do milionów mówić językiem knajackim i pijackim, oddawać się transom ksenofobii, nacjonalizmu, swojości udrapowanej w znane ludowi kostiumu klerykalnych obrzędów i partyjnych akademii rodem z PRL. Sławne „odzyskiwanie godności” oznacza w praktyce głoszenie nieskrępowanej pogardy, nienawiści, przemocy symbolicznej wobec wszystkich, którzy są inni, a zwłaszcza kulturowo obcy. PiS świadomie zaspakaja i nakręca najniższe popędy części Polaków, bo wie, czego pragną serca ludu – poczucia wyższości bez wymagań, ambicji, kultury, tego leniwego ciepła swojskości, którą trzeba zamknąć w sanitarnym kordonie przed resztą niebezpiecznego świata i własnych elity, zdrajców Ojczyzny.

PiS – co podkreślał Sierakowski w artykule „Rachunki krzywd” w Polityce – nie musi już liczyć się z elektoratem opozycji, czyli klasą średnią w Polsce , bo po prostu nie liczy na nią i o nią nie musi zabiegać. Do wygrania wyborów wystarczy mu polski lud, ci, którzy się „źle mają”: zawsze będą liczniejsi, wierniejsi, bardziej podatni na perswazję państwowego rozdawnictwa i posad. PiS świadomie i celowo chce osłabić, a nawet zniszczyć polską klasę średnią i inteligencję liberalną, a zwłaszcza proeuropejskie elity, nawet, jeśli Polska miałaby na tym stracić szansę na stworzenia nowoczesnego i trwałego dobrobytu i bezpieczeństwa. PiS ma do klasy średniej w Polsce taki sam stosunek, jak do Unii Europejskiej: – wydoić, zmarginalizować, a nawet zniszczyć, bo wie, że przegrałby w grze europejskich i mieszczańskich standardów.

Walka klasowa o grube interesy materialne i towarzysząca jej wojna kulturowa z liberalną demokracją i państwem prawa ma zwykle charakter ostry i bezwzględny. (Hannah Arandt zawsze to podkreśla w swoich analizach rewolucji: nie ma większej nienawiści i determinacji niż nienawiść klasowa biedniejszych wobec bogatszych.) Ponadto nomenklatura PiS-u – de facto nowa „ludowa” elita – nie miałaby szans na awans społeczny i materialny w dojrzałym społeczństwie kapitalistycznym, gdzie liczą się talenty, przedsiębiorczość, przestrzeganie zasad, kapitał kulturowy.

Jedyną szansą na utrzymanie władzy i materialnego statusu wyższej klasy średniej dla nomenklatury PiS-u jest bycie głosem ludu, klas niższych i słabszych odłamów klasy średniej. A lud rozpoznaje „swoich”: łączy ich podobny poziom kulturalny, emocje – choćby udawane – światopogląd, strach przed globalizacją.

Dlatego uważam, że tej bitwy raczej nie wygramy: kolejne wybory prawdopodobnie przedłużą władzę PiS-u o kolejne 4 lata. Jeśli tylko PiS-owi uda się zaprząc klasę średnią do pracy na rzecz państwa, tak, aby przez różnorakie daniny fiskalne, ograniczenia i obciążenia umożliwiła transfer pieniędzy i dobór do klasy niższej i pisowskiej nomenklatury, i starczy jej determinacji w zastraszaniu i przekierowywaniu strumienia kasy do swojego liczniejszego elektoratu, utrzyma władzę, a nawet ją utrwali. Zdeprecjonowane elity, które wcześniej wpływały moderująco na klasy niższe, przestaną mieć znaczenie, zastąpią je nowe elity pisowskiej nomenklatury i środowisk medialnych, kulturalnych i państwowo-biznesowych, które oportunistycznie będą obsługiwać partyjno-państwową maszynkę redystrybucji.

Chciałbym, żeby to było zupełnie jasne: nie walczymy jedynie o Polskę, jako liberalną demokrację i państwo prawa w pluralistycznej i tolerancyjnej Europie i świecie Zachodu.

Walczymy z PiS-em o przetrwanie jako klasa średnia i elity: zarówno ekonomiczne, jak i kulturowe. Walczymy, by nie okradziono nas z naszych ciężko zapracowanych dobór, godności, etosu i wizji Polski i świata.

Walczymy o przetrwanie z państwem, które chce osłabić, ograniczyć i zniszczyć polską przedsiębiorczość, wolność talentów, różnorodności, etos pracy i twórczości. pisowskie państwo wydało na nas wyrok: klasa średnia w Polsce, to obywatele drugiej kategorii, których jako wroga klasowego należy zniszczyć i zmarginalizować.

Jedyną rolę jaką PiS wyznaczyło polskiej klasie średniej jest praca i życie w oportunistycznym strachu na rzecz partyjnej nomenklatury i redystrybucji dóbr dla uboższych obywateli – to oni mają nas zastąpić jako nowa klasa średnia, ale to my mamy dać im na tą nową „transformację” przez nas zarobione pieniądze, dzieła i stworzone instytucie – przekształcone oczywiście w karykaturę.

Nasz rzeczywisty bunt zacznie się wtedy, gdy odmówimy dawania kasy, pracy, twórczości, talentów i przedsiębiorczości na rzecz pisowskiego państwa. Gdy zaczniemy jako klasa średnia skutecznie bronić naszego ekonomicznego i kulturowego kapitału. Jeśli odmówimy – najszerzej jak to tylko możliwe – naszej współpracy z państwem PiS, które chce nas ograbić i zniszczyć.

Sytuacja jest analogiczna – mutatis mutandis – do PRL, który upadł, gdy aktywnie lub/i pasywnie coraz większa część społeczeństwa odmawiała pracy i współpracy z nieefektywnym systemem i przestała się bać jego przemocowej opresji. Gdy państwo PiS-u straci zasoby, by zaspakajać masową redystrybucję, gdy skończy się koniunktura gospodarcza, gdy uboższe klasy zrozumieją i doświadczą, że państwo przestanie być skuteczne w transferze zagrabianych dóbr, być może zaczną szukać innych opcji i patronów. Robotnicy PRL – nominalna awangarda – zbuntowali się dopiero wówczas, gdy socjalistyczne państwo zaczęło bankrutować i nie miało dostatecznych środków na podtrzymywanie fikcji egalitarnej sprawiedliwości.

Podobnie, choć inaczej, upadnie w Polsce państwo PiS-u i odwrócą się sympatie jego elektoratu, przynajmniej części, wystarczającej jednak do wygranej.

Bierny i aktywny opór klasy średniej w sferze materialnej wydaje mi się kluczem do możliwej wygranej politycznej w przyszłości. Wymiar kulturowy i ideowy ruchu protestu jest niezwykle ważny, ale ostatecznie – w tej wojnie klasowej – zadecyduje rozkład zasobów materialnych i instytucjonalnych.

Stawką jest nasze przetrwanie, nie tylko jako klasy społeczno–kulturowej, ale jako myślących i wolnych osób, które chcą żyć i tworzyć świat własnych, niepowtarzalnych wartości otwartych na dobro wspólne: Polski, Europy i świata.

Jan Rey

 

 

17 komentarzy

  1. rodakzusa 19.11.2017
  2. PK 19.11.2017
    • Radissimo 22.11.2017
  3. Ernest Skalski 19.11.2017
    • kolarz 19.11.2017
    • PK 20.11.2017
  4. sroka 19.11.2017
  5. JaWa 19.11.2017
  6. wejszyc 19.11.2017
    • A. Goryński 19.11.2017
      • wejszyc 20.11.2017
  7. hazelhard 19.11.2017
  8. slawek 20.11.2017
  9. Radissimo 22.11.2017
  10. andrzej Pokonos 23.11.2017
  11. Mr E 24.11.2017