15.12.2024
Zastanawiałem się ostatnio nad tym, czy to świat zwariował, czy to tylko my, ludzie. Tak na chłodno – to źle postawiony wybór – nie ma innego świata niż ten, który tworzą ludzie. To co dzieje się w środowisku przyrodniczym coraz częściej jest reakcją na nasze, ludzkie wybory i zachowania. A te naprawdę od nas niezależne, te które dzieją się w kosmosie są zbyt odległe, zbyt nierozpoznane, by mogły być rozpatrywane jako czynni aktorzy na scenie naszego, ludzkiego świata.
Chciałbym teraz przyjrzeć się trochę bliżej wybranej grupie społecznej, grupie ludzi młodych w przedziale 18 – 29 lat. Już dorośli, ale jeszcze młodzi. A to młodzież jest przyszłością narodu, czyż nie ?
Nie będę wchodził we wszystkie szczegóły demograficzno-socjologiczne, bo zmieniłoby to charakter tego tekstu, pozostanę w obszarze dużych syntez i socjologicznych obserwacji polskiej młodzieży tu i teraz, w Polsce w 2024 roku, po pierwszym roku rządów nowej ekipy Donalda Tuska i jego koalicjantów.
Niech pierwszą konstatacją będzie, że na sześć miesięcy przed wyborami na urząd prezydenta, na początku kampanii jaką prowadzą kandydaci do tego urzędu, w grupie wiekowej 18 – 29, największe poparcie ma kandydat Konfederacji, pan Sławomir Mentzen – przedsiębiorca i doradca podatkowy, doktor nauk prawnych. Poparcie dla niego deklaruje znacząca część tej grupy wiekowej, głównie mężczyźni, ale i kobiety. Pozostali kandydaci praktycznie nie mają żadnych szans i gdyby tylko młodzież wybierała prezydenta, Sławomir Mentzen zostałby prezydentem Polski na kolejne pięć lat po Andrzeju Dudzie, też doktorze prawa.
To, że to Sławomir Mentzen jest faworytem ludzi młodych wiąże się z tym, co opowiem teraz. O tym jak młodzież studiująca na jednym z polskich uniwersytetów nauki społeczne, w tym socjologię, na zebraniu swojego wydziału zwołanym na jej prośbę, powiedziała wprost dziekanowi i swoim profesorom, co myśli o tym, czego oni ich uczą. Młodzi ludzie powiedzieli, że źle zainwestowali swoje pieniądze, gdyż do niczego im się ta wiedza nie przyda. Bo żadna socjologia ich nie interesuje, a tym, czego oczekują jest otrzymanie takiego świadectwa, jak MBA, uprawniającego do zasiadania w spółkach, najlepiej Skarbu Państwa, gdzie za duże pieniądze można nic nie robić i bawić się życiem tak, jak robią to znane postaci życia politycznego.
Przyznam, że dawno nic mną tak nie wstrząsnęło, jak ta opowieść. Opowieść prawdziwa, bo uzyskana od jednego z pracowników naukowych tego Instytutu. Młodzi ludzie studiujący socjologię mogli wykrzyczeć w twarz swoim profesorom, że socjologia to żadna wiedza, że do niczego nie przydatna, że ich interesuje jedynie to żeby zarabiać takie pieniądze jak celebryta i influencer w mediach społecznościowych.
To świat całkowicie różny od tego, w którym zaczynałem swoje studia na Uniwersytecie Warszawskim na pierwszym roku socjologii, gdy wróciła ona na Uniwersytet po latach bycia na politycznym indeksie jako burżuazyjna nauka. W Polsce, tak jak w innych krajach naszego bloku, wystarczał materializm historyczny. Socjologia to była zakazana mimo wielkiej tradycji polskiej socjologii lat międzywojennych, Pamiętam, jak wielki był zapał do poznawania i tej tradycji, i światowych osiągnięć głównie amerykańskiej socjologii, jakie były gorące dyskusje i spory, jak szanowaliśmy swoich mistrzów. Nikt nie myślał jak to czego się uczymy, co poznajemy, przełoży się na kasę – to był zupełnie inny świat.
Jeżeli takie rzeczy mają miejsce na uniwersytecie, jeżeli tak myślą studenci socjologii, to co musi się dziać w umysłach innych młodych ludzi nie mających żadnego kontaktu z refleksją nad społecznymi procesami, nad tym co dzieje się w polityce, tej małej i dużej, w dużych miastach ale i całej reszcie kraju.
To naprawdę dużo wyjaśnia, to naprawdę musi budzić refleksję i pytania o przyszłość.
Tak, to prawda, ta młodzież wykazuje się najniższą frekwencją wyborczą, ale łatwo sobie wyobrazić scenariusz jak przy pomocy mediów społecznościowych, różnych platform X i im podobnych, wzbudzony zostanie chwilowy entuzjazm skutkujący masowym udziałem w wyborach. Przy tak podzielonej scenie politycznej, to głos młodych może ważyć na wyniku wyborczym.
Postawy młodych zaprezentowanych na zebraniu wydziału socjologii jednego z polskich uniwersytetów, to tylko sygnał tego, co dzieje się w umysłach młodych ludzi w Polsce. Dominującą postawą jest postawa hedonistyczna, nastwiona na przyjemności, a nie pracę – ci młodzi aktywiści Ostatniego Pokolenia to wyjątek potwierdzający regułę. Młodzi lekarze myślą przede wszystkim o tym dokąd wyjechać, gdzie dostaną większe pieniądze. Nie myślą o tym, kto będzie leczył ich rodziców. Gdyby taka postawa wyjazdu za granicę była motywowana tym, że tam otrzymają lepsze warunki dalszego rozwoju zawodowego, można by to zrozumieć. Ale tu nic takiego nie ma miejsca – liczy się kasa i nic więcej.
Czy nie jest to ta sama młodzież, która w szkole średniej przerabiała „Ludzi bezdomnych”. Teraz, jak mówi mi znana osoba dobrze zorientowana w temacie, doktor Judym to doktor Idiota.
Jak dotąd los oszczędził nam takich dramatycznych sytuacji jak wojna oraz te burzliwe wydarzenia, jakie mieliśmy po 45 roku. Ale tuż za naszą granicą, od trzech lat, trwa pełnowymiarowa wojna jaką prowadzi Putin przeciwko Ukrainie, wojna na wyniszczenie, wojna w której giną tysiące ludzi, a miliony zostały zmuszone do ucieczki. To, czego zaczyna Ukraińcom brakować, to przede wszystkim ludzie. Nie ogłoszono poboru do 18 roku życia, bo młodzi Ukraińcy masowo emigrują chcąc uciec od wojny i nie iść do wojska. Obserwujemy ich w Polsce, pracują, bawią się (najchętniej w Berlinie) – to nie są postawy heroiczne, takie jak znane z naszej historii.
Tak, było takie pokolenie, pokolenie Kolumbów, ludzi urodzonych w 1920 roku, a więc mających 19 lat gdy wybuchła wojna. To o nich pisali poeci, to oni wypełniają ekrany kin w polskich filmach opowiadających tamte czasy.
Stawiam pytanie – jak teraz zachowaliby się młodzi polscy Kolumbowie gdyby przyszedł ten czas, czas próby ostatecznej? Ilu stanęłoby do walki a ilu wybrałoby ucieczkę za granicę ?
Oby nie stało się najgorsze, oby nie weryfikować złych przypuszczeń w oparciu o twarde dane, oby nie…

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Nihil novi jeśli chodzi o postawę studentów. W latach 1975 – 2012 z przerwami, pracowałem na uniwersytecie jako nauczyciel akademicki. Z naszych, z kolegami uniwersyteckimi, wieloletnich obserwacji sprzed 1989 r. wynikało, że ok. 80% studiujących chciałoby życia lekkiego, łatwego i przyjemnego, a dyplom miał być przepustką do takiego życia. Z tego okresu zapamiętałem, że zaledwie ok. 5% studentów płci obojga było zainteresowanych wiedzą i rozwojem osobistym. Pozostałe 15% wahało się między tymi skrajnościami, z niewielkim przechyłem w kierunku 5%. W latach 1989-2005 te proporcje się nieco zmieniły w kierunku 70% – 10% – 20%, aby po 2005 r. stopniowo powrócić do punktu wyjścia 80%-5% -15%.
Jedyna różnica, którą Pan zilustrował to postawy roszczeniowe wyrażane publicznie na zebraniach z dziekanem i profesorami. Takich zjawisk nie obserwowaliśmy, bo postawa 80% studentów była wstydliwa dla nich samych. Mieli świadomość niestosowności takiego zachowania. Dzisiaj te bariery znikają i to jest najbardziej dla samej młodzieży szkodliwe. Manny z nieba, której się domagają, poza nielicznymi wyjątkami, nie doczekają. Będą musieli na swój mniejszy czy większy sukces sami zapracować. Inaczej nici z sukcesu.
Pamiętam taką historię sprzed lat. Jeden z najzdolniejszych i najbardziej inteligentnych studentów, po napisaniu i obronie świetnego magisterium i otrzymaniu ciekawych propozycji kariery menedżerskiej zupełnie z niej zrezygnowł i …zniknął nam z pola widzenia. Po 10 latach odnalazł się jako malarz pokojowy z rekomendacji znajomych, oraz świetnych opinii w internecie. W krótkim czasie znakomicie odświeżył ponad 100 metrowe mieszkanie, pracując czysto, schludnie i bezproblemowo. Kiedy zaprosiłem go po skończonym malowaniu na kawę opowiedział jak w tej pracy odnalazł powołanie i satysfakcjonujące zarobki. Dyplom wyższej uczelni zaspokoił jego ambicje edukacyjne ale do niczego więcej go nie wykorzystywał. Różne są drogi życiowe …
*
Sławomir Mentzen jest 38-letnim politykiem młodszej generacji, reprezentującym skrajnie prawicową i skrajnie populistyczną Konfederację. Biznesman, działacz gospodarczy i polityczny, doktorat z nauk ekonomicznych robił na temat długu publicznego. Opowiada skrajnie libertariańskie bzdury ekonomiczne i ukrywa równie skrajne poglądy rasistowskie, ksenofobiczne i homofobiczne. Gwiazda jednego sezonu – nie odegra znaczącej roli w wyborach prezydenckich ani w pracy parlamentarnej. Tego rodzaju “prorocy” internetowi mogą jak Menzen mieć nawet 180 mln wyświetleń i 600 tysięcy subskrybentów, ale przełoży się to zaledwie na maximum 10%-12% w wyborach prezydenckich. Dla tych wspomnianych przeze mnie 80% studentów zainteresowanych manną z nieba jest atrakcyjny, bo opowiada bzdury w które tamci chca wierzyć, ale kiedy skończy im się złoty czas studiów i będą musieli zabrać się poważnie za swoją przyszłość zejdą z obłoków na ziemię i … Mentzen straci cały swój dzisiejszy urok. Z tych 80% obiboków zaledwie ok. 20%, uczestniczy w wyborach parlamentarnych więc sukces Mentzenowi nie grozi.
*
Nastawienie współczesnej młodzieży do obrony ojczyzny jest niestety podobne do postawy 80% studentów wobec nauki. Nie ma mowy o powtórce z Kolumbów rocznik 1920 a przyczyn tego jest wiele, poczynając od jakości polityków. Dlaczego niby młodzi ludzie mieliby ginąć za takich manipulatorów, cwaniaków, oszustów, złodziei i szubrawców ? Podobnie z lekarzami – dlaczego mają pracować ponad siły w źle zorganizowanej służbie zdrowia, kiedy mają lepsze warunki pracy i lepsze zarobki u sąsiadów ? Postawa tej młodzieży wymusi na politykach zmiany w pożądanych kierunkach, albo zmiecie z powierzchni ziemi takich polityków. Podobnie z krk. Młodzież ma rację – głosuje nogami.
No tak, życie weryfikuje dostarczając odpowiednich przykładów.
Pełne moje zrozumienie dla pana malarza z dyplomem “na co mi on”. Odnalazł w sobie pokłady umiejętności, o których większość populacji nie ma bladego u siebie pojęcia. Po stronie korzyści: harmonia, uznanie, kasa. I osobista satysfakcja.
Jeśli chodzi o Mentzena… Należy mieć go na oku, bo może być czarnym koniem. Twarz ma gładką, usta stonowane i pozłacane, poglądy ustalone. Przypudrowany sporą warstwą kamuflażu. Ale wygląda mi na takiego, co to od pierwszego dnia po wyborze będzie dążył do wprowadzenia restrykcyjnego prawa, rozbudowy aparatu represyjnego i organizacji rozmaitych gett. Taki cichy i zimny, patriotyczny, bogobojny. Obym i ja się mylił.
Dzięki za ten tekst opisujący zachowania młodych w różnych latach. Bardzo rozbawił mnie ten fragment w którym pisze pan o tym dobrym, dobrze zapowiadającym się studencie, który wybrał karierę malarza pokojowego, rozbawił dlatego bo ja też byłem malarzem pokojowym malując ludziom mieszkania – ale tylko na biało bo kolor to dla mnie trudne – było to w latach 82-88 gdy wyrzucony ze Stoczni trułem karaluchy, malowałem mieszkania, byłem drwalem w lesie, murarzem, robotnikiem rezerwy portowej w porcie Gdynia i tak przez 7 lat aż władza pozwoliła na podjęcie pracy na Uniwersytecie Gdańskim. Ale to była sytuacja przymusowa, to nie był mój świadomy wybór – takie to były czasy.
Panie Zbigniewie – nie Pan jeden tak miał. Sporo ludzi, także dziennikarzy straciło wówczas pracę, nie mogąc jej ponownie znaleźć w swoim zawodzie. Dziennikarz, którego lubiłem – Jacek Maziarski z doktoratem z nauk humanistycznych, nie przeszedł weryfikacji w stanie wojennym. W Życiu Warszawy ukazało się jego ogłoszenie: “Szukam uczciwej pracy.Jacek Maziarski”. W innej gazecie wyrzuceni z uczelni działacze Solidarności tak się anonsowali: “Fizyk i chemik tanio malują mieszkania”.
*
Mnie szczęśliwie udało sie zachować etat na uniwersytecie, bo rektor miał niezłomny charakter – zresztą go niezbyt naciskano, bo zajmowałem się zawodowo samorządem pracowniczym. Przesłucujący mnie oficerowie SB wyjaśnili mi, że tacy specjaliści od samorządu jak ja, to z ich punktu widzenia .. nieszkodliwi idioci !
Mając małe dzieci, musiałem dorabiać do marnej pensji w budżetówce. Niestety straciłem możliwości ze względów politycznych właśnie. Odświeżyłem wówczas inne umiejętności hobbystyczne – byłem stolarzem i robiłem meble kuchenne. (Od kilku lat na emertyturze wróciłem do tego hobby w wersji minimalistycznej – stolarstwa galanteryjnego.) Kiedyś zatrudniła mnie piękna, młoda właścicielka przedsiębiorstwa polonijnego. Kiedy skończyłem zabudowę kuchni, ucięliśmy sobie pogawędkę, a ona z rozbrajającą szczerością stwierdziła: “Właściwie to nie wiem co Pan lepiej robi – meble czy wykłady ?” To był komplement, bo okazało sie, że kilka lat wcześniej jako studentka zaoczna brła udział w moich zajęciach.
*
Dzisiaj jak dinozaury dobijamy się o przyzwoitość, zdrowy rozsądek i profesjonalizm w życiu publicznym, ale nie narzekam. Jesteśmy kolejnym pokoleniem Polaków, którzy robią swoje. Mamy tę satysfakcję, że nasza ojczyzna od 1989 r. do dzisiaj, rozwija się w tempie wzbudzającym na świecie podziw i zazdrość. Szkoda, że klasa polityczna się niewiele zmienia – peron jej komppletnie odjechał.
Ja tam uwielbiam socjologię bo pięknie tłumaczy świat i dzięki temu mi się osobiscie lepiej żyje. Bez kokosów. Ale rozumiem tych co chcą zarobić. Co do młodziezy. Zajmuje się vezpieczeństwem w sieci i ostatnio widzę ciekawy trend. Młodzi chłopcy 14 15 letni jak jeden mąż oglądają Tik Toka. To ich ulibione social medium. Natomiast Facebooka nie ma żaden. To mnie mocno zaskoczylo. Trend niebezpieczny moim zdaniem.
Pani Magdo, pięknie dziękuje za tak trafne określenie tego do czego służy socjologia, nic dodać nic ująć