Jest plan zabudowy Odry i Wisły i dopasowania do wymagań IV klasy żeglowności. Mają się po tam poruszać barki o zanurzeniu prawie trzy metry, długości ok 90 metrów i szerokości niekiedy większej niż przęsła mostu.. No i jeszcze wysokość… klasa żeglowności określona dla Odry, to barki załadowane kontenerami do wysokości 9 – 10 metrów, dla Wisły siedem, zanurzenie prawie trzy metry. Wymagana głębokość rzeki ponad trzy metry.
Szerokość rzeki na całej trasie żeglugowej nie może być mniejsza niż 50 m. Póki co, nie ma takiej rzeki w Polsce.
Nie ma na Odrze ani jednego mostu, którego nie trzeba by było nieco podnieść… czyli wyburzyć i postawić jeszcze raz.
Za Wisłę Ministerstwo zabierze się później, a wówczas w samej Warszawie do dalszego użytku będzie się nadawał tylko jeden most… i to nie ten najnowszy. Na Wiśle czeka nas jeszcze prostowanie rzeki w Krakowie lub ambitne przesunięcie Wawelu nieco w bok, inaczej nie da się dostarczyć śląskiego węgla do Nowej Huty i ciepłowni Łęg… sorry, taki mamy zakręt:)
O Nowej to Hucie piosenka….
Przed Polską Myślą Techniczną fantastyczne perspektywy!
Jest takie Ministerstwo: Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, a w nim departament Żeglugi Śródlądowej. Dyrektorem tego Departamentu jest Przemysław Daca. Odważny gość.
Kilka dni temu pojawił się na konferencji „Rzeki dla zrównoważonego rozwoju”. Konferencja była na Uniwersytecie Warszawskim, a uczestnikami i organizatorami przeciwnicy pomysłu rozwijania transportu towarowego na rzekach. Za odwagę dostał oklaski.
Wygłosił referat o założeniach, planach i korzyściach. Zapewnił, że jest ekologiem! Zaprosił do zadawania pytań… więc zadałem: skąd przekonanie, że wystarczy wody na skaskadowanie rzeki i zapewnienie przepływu gigantycznym barkom? I poprosiłem o wskazanie opracowania, które by mogło rozwiać niepokoje.
Zdumiała mnie odpowiedź. ON NIE WIE! Takich opracowań nie ma, ale WIE, że nikt nie wie i dlatego jest czas na konsultacje i opracowania, które to wyjaśnią do 2020 roku. No i prosi o cierpliwość, bo „ocena wpływu inwestycji na środowisko” jest obowiązkowa, wszystko wyjaśni i będzie… za trzy lata!
Więc może się okazać, że wody nie będzie (bo nie będzie) …ale w Ministerstwie, w tej sprawie już pracuje 300 osób, ze średnią pensją 10 tys. zł brutto (dane z konferencji) i za publiczne, czyli moje pieniądze, prócz tych urzędników, setki ludzi projektuje zapory, organizuje konferencje, planuje zabetonowanie rzeki. W Ministerstwie już ogłaszają przetargi na roboty, które poza zagrożeniem dla zdrowego rozsądku zagrażają jeszcze czystości wód w rzece i w Bałtyku. Już są zawierane kontrakty na wykonanie działań, które, jeśli wody nie wystarczy, trzeba będzie przerwać i wypłacić niebagatelne odszkodowania znowu z moich, czyli publicznych pieniędzy.
To już nie jest sprawa równowagi przyrodniczej, tylko niesłychanie zrównoważonej dewastacji samych rzek i wszystkich przestrzeni wokół rzek. Po polskiej i po niemieckiej stronie.
A potem trzeba to będzie wszystko doprowadzać do stanu pierwotnego, znowu za publiczne pieniądze… Nierealne!
W Ministerstwie rozpoczął się ciężki poród jeszcze przed zapłodnieniem. Kolejność fascynuje i zadziwia! Nie tylko przyrodników.
A potem już tylko weselej. W kolejnych referatach nie było oszołomów ani ekoterrorystów. Były wyliczanki ekspertów zaproszonych przez organizatorów: „Koalicję Ratowania Rzek” i „Ruchu Nauka dla Przyrody”.
Więc na pewno nie jest prawdą, że program będzie kosztował 70 mld zł. Pomijając kilkukrotne niedoszacowanie samych prac technicznych nad skaskadowaniem rzeki:
- …nie ma w owych 70 mld zł kosztów wyburzenia i postawienia od nowa wszystkich mostów na Odrze i prawie wszystkich na Wiśle. Te, które są, nie odpowiadają europejskim normom, bo barki, również europejskie, się pod nimi nie zmieszczą. Prezydent Andrzej Duda podpisał konwencję, która nas do tego zobowiązuje.
- …nie ma kosztów rozebrania i postawienia od nowa zapory we Włocławku, bo do tamtejszej śluzy „znormalizowana” barka się nie zmieści. Koszty utylizacji osadów we Włocławku będą gigantyczne, bo były gromadzone w Zalewie przez kilkadziesiąt lat i nie da się ich tak, po prostu spuścić z wodą. Zagrożą wszystkim, aż do Bałtyku a Bałtykowi jeszcze bardziej.
- …nie ma w owych 70 mld przewidywanych kosztów całej floty barek, pchaczy, lodołamaczy, które trzeba kupić, wynająć albo wyprodukować, jeśli chcemy, by tam cokolwiek pływało.
- …nie ma kosztów organizacji serwisu dla barek, kosztów funkcjonowania i gotowości lodołamaczy,
- …nie ma kosztów budowy parkingów przy portach przeładunkowych, ramp, hoteli, doprowadzenia do nich dróg, bocznic kolejowych, infrastruktury itp.,
- …nie ma kosztów budowy portów przeładunkowych,
- -…nie ma też kosztów wykształcenia, praktyk, staży dla osób te barki obsługujących. Karta rowerowa nie wystarczy do lawirowania 90 metrową barką między mostami i zaporami! Póki co, zupełnie nie mamy osób z uprawnieniami, a ich wykształcenie to lata nauki i praktyki.
Więc dobrze byłoby poprosić o sumę rzeczywistych kosztów obciążających kieszeń Kowalskiego.
Na pewno też nie jest prawdą, że zabudowanie rzeki zmniejszy zagrożenia powodziowe, bo je zwiększy – o czym mówili naukowcy z SGGW, też nie ekoterrorystyczne świry. A uczeni z Uniwersytetu Warszawskiego pokazywali, jakie nieszczęścia klimatyczne spowoduje zabudowanie rzek.
Wykonanie kilku zapór rocznie – a tak zakłada projekt – to kompletnie nierealny pomysł, zważywszy, że niewielką zaporę w Świnnej Porębie (opodal Wadowic) buduje się już od 30 lat, a dotychczasowe koszty już trzykrotnie przekroczyły założenia projektowe (z 1 do 3 mld zł), a końca ciągle nie widać.
Potem było o sensowności organizacyjnej… Z portu w Rotterdamie dziennie wyjeżdża 300 pociągów z towarami. Z portu w Szczecinie, bezpiecznie i bez dewastowania rozkładów jazdy może wyjechać kilka, kilkanaście, a i to nie zawsze: bo jak nie lód, to susza, jak nie susza, to powódź… bo taki mamy klimat. Czasy zaś takie, że wielkie przedsiębiorstwa wszystko mają na zakładkę i muszą mieć towar w terminie a jeśli nie, kary umowne. Kontener z gwoździami zamówiony na pierwszego kwietnia, drugiego już nikogo nie interesuje. A tu susza, jak nie susza to powódź, a jak nie powódź to lód. Mamusia nie napisze usprawiedliwienia. Jak handlować?
Jedyne wyjście, jakie przedstawili eksperci… to stać się małym ogniwem europejskiego, wodnego systemu transportowego, ale wówczas pojawiają się inne problemy i tym bardziej się to nie opłaca. No i politycznie nie do zaakceptowania 🙂
Wody brakuje nie tylko u nas, więc w Europie jako trasa handlowa dobrze funkcjonuje już tylko Ren. Wszędzie poza tym, nawet tam gdzie było dobrze, właśnie z powodu zmian klimatycznych, armatorzy nie są w stanie wywiązać się z terminów i rok w rok przewozy towarów się zmniejszają o kilkanaście procent. Bo co można zrobić z nieodebraną partią towaru, za którego niedostarczenie w terminie trzeba jeszcze zapłacić karę umowną? Kto zamówi transport czegokolwiek, skoro towar będzie płynął około tygodnia lub dwóch? Cały problem w tym „około”.
Klientów już obsługuje transport kolejowy; po niewielkich inwestycjach będzie jeszcze bardziej dyspozycyjny. Tańszy, szybszy, terminowy i powodujący mniejsze zaburzenia w środowisku. Dla osiągnięcia celów stawianych projektowanej żegludze potrzebuje nakładów porównywalnych z postawieniem od nowa jednego mostu w Warszawie.
Jednego mostu!
Transport wodny w całej Europie i nie tylko w Europie wszedł w fazę schyłkową. U nas ma być przeciwnie!
Odra jako rzeka transportowa nie ma szans, przede wszystkim dlatego, że w górnym jej biegu nie ma alpejskich lodowców zasilających rzekę; i to się nie zmieni. Wisła tych szans ma też niewiele, a po zakończeniu programu odwadniania gór, będzie miała jeszcze mniej.
W trakcie pisania tego tekstu, wysłuchałem w radio informacji, że w tym roku wpływy z turystyki przekroczyły 110 mld zł! Więc może łatwiej byłoby budować dobrobyt tą drogą?
Na Wiśle, Odrze, Bugu i jeszcze kilku fantastycznych rzekach i rzeczkach z ptakami, rybami, roślinami, dla bardzo bogatych i bardzo niebogatych turystów poszukujących wrażeń w powietrzu, na ziemi, na i w wodzie.
Koszty mniejsze, a zysk pewniejszy.
Pan Dyrektor, zanim umknął po swoim referacie… łaskawie zaprosił do konsultacji społecznych.
To przydaje optymizmu.
Piotr Topiński
A gdyby tak Wisłę pogłębić pod Krakowem, to by woda z Bałtyku wpływała, a potem przekopać się do Morskiego Oka…
Do autora. Szanowny Panie Piotrze. W niektórych kwestiach nie mogę się z Panem zgodzić. W swoim artykule, przedstawia Pan dość ogólne stwierdzenia. Tutaj przykładowo cytat : „Transport wodny w całej Europie i nie tylko w Europie wszedł w fazę schyłkową. U nas ma być przeciwnie”. Skąd to stwierdznie? Czy orentuje się Pan jak wygląda udział procentowy transportu wodnego w stosunku do ogółu transportu w Europie, w szczególności w jej zachodniej cześci? Czy orientuje się Pan jak wyglądały szlaki wodne w Polsce w latach 80-ych, a jak wygladają teraz? Zbyt dużo ogólników i emocji. Niektórzy widzą przeszkody zamiast możliwości. Co prawda, przystosowanie Wisły do IV klasy żeglowności zdaje się być celem dość odległym, czego nie można powiedzieć o Odrze. Obecny dialog na linii Czechy-Polska zakłada reaktywacje tej rzeki, budowę terminalu w Kędzierzynie-Koźlu itd. Panie Piotrze, trochę mniej emocji. Zapraszam do dyskusji 🙂 Pozdrawiam
Mam juz pol wieku pracy zawodowej.Od 40lat jestem kapitanem na statkach pracuje w calej suropie, nistety wiekszego steku bzdur nie slyszalem od lat.Wlasnie tacy ludzie robia to ze aktualnie jestesmy skansenem europy w gospodarce wodnej i morskiej.Jezeli to nie ulegnie zmianie faktycznie zostaniemy bez wody a nasze rzeki zamienia sie w cuchnace scieki. Szkoda mi czasu na dlugie wywody zapraszam pana do siebie na statek moze zrozumie pan jakie bzdury pan wypisuje.
Z powazaniem. J Ruchala
„Transport wodny w całej Europie i nie tylko w Europie wszedł w fazę schyłkową. U nas ma być przeciwnie!”
To zdanie wspaniale oddaje głupotę tego całego tekstu. Robię w transporcie i wiem jak wielkie znaczenie dla cięcia kosztów ma transport wodny. Transport wodny zawsze będzie najtańszy bo takie są prawa fizyki i nikt mądry z tego nie zrezygnuje. Najbardziej rozwinięci pod względem transportu śródlądowego w Europie są Niemcy, Francuzi, Holendrzy i Belgowie, a nawet Austriacy i Węgrzy mają swój śródlądowy transport wodny, a Polacy z dostępem do morza nie mają … i zdaniem tutejszego „eksperta”, nadal ma tutaj nie być takiego transportu, bowiem jest on w fazie „schyłkowej”. To już nawet nie trzeba robić w transporcie czy pływać na statkach by zweryfikować poziom głupoty tego tekstu; wystarczy wejść w internet i najzwyczajniej spojrzeć na transport wodny …
https://www.marinetraffic.com/en/ais/home/centerx:13.4/centery:43.5/zoom:6
Na prośbę Autora, któremu coś bryka z logowaniem:
Szanowni Państwo. Nie ma wody, a Ministerstwo potwierdza, że nie ma informacji ani prognoz. Jeśli wody nie ma a ma być jej jeszcze mniej, to w ogóle nie ma na czym budować marzeń, bo one są z wodą związane jak najściślej. Strach pomyśleć, że inwestycje mogą się rozpocząć, mimo że nadal nie będzie wiadomo czy wody wystarczy. Wielokrotnie ponadto sam wyrażałem wątpliwości co do cały czas rozwijanego programu inwestycyjnego odwadniającego góry; a jest on w zdecydowanie sprzeczny z planowanym programem rozwoju żeglugi śródlądowej. To znaczy, że im będziemy bardziej odwadniać góry, tym będziemy mieli mniej wody w rzekach. Tym rozleglejsze będą powodzie.
Woda nie bierze się znikąd. Bierze się z gór i jeśli są tam lodowce to jest w czym pływać, a jak nie ma, to mamy co mamy.
Klasa żeglowności IV i IVb wymagać będzie podniesienia wszystkich mostów i to są dane z konferencji. Żaden z Panów dyskutantów tego nie neguje. Tabele, liczby, normy europejskie …wymagana wysokość, szerokość, ładowność i to nie jest pole do dyskusji. Opłacalność transportu (każdego) to suma kosztów z jednej strony i suma wpływów z drugiej. Jeśli z jednej jest zabetonowanie rzeki i przebudowa mostów i dróg a z drugiej wpływy za przewiezione kontenery …to dobrze byłoby wiedzieć po ilu latach taka inwestycja się zwróci i gdzie są klienci. Na Renie są i może być ich więcej a w Odrze nie ma i nie wiadomo czy są ani nie wiadomo ile barek zapełnią.
Panowie mówicie, że wiadomo, że transport rzeczny jest najbardziej opłacalny 🙂 możliwie, tylko ministerstwo takich danych nie potrafi pokazać. Albo liczy jak liczy, a jak liczy pomija najbardziej liczące się elementy.
Z ministerialnych wypowiedzi i odpowiedzi na pytania wynika, że analizy ekonomiczne, hydrotechniczne, hydrologiczne, przyrodnicze będą gotowe dopiero za trzy lata. A jeśli wody nie będzie a przewozy Dunajem będą nadal spadać …to co? Ja rozumiem, że jak panowie pływacie rzeką, to wszystko wokół jest wspaniałe, czego życzę, by trwało jak najdłużej. Tylko woda, po której pływacie zaczyna się kilkaset km wyżej, a procesy samooczyszczania, produkcji planktonu (który może zatkać wszystko), gromadzenia osadów przed zaporami – odbywają się i wyżej i niżej i jeszcze w Bałtyku, który też jest wrażliwy na to co płynie rzekami i wynika z tego jak się nad rzeką i na rzece gospodarujemy.
Jest nas dość duża grupka dziennikarzy, ekspertów, naukowców, również hydrotechników domagających się wyjaśnień i dyskusji właśnie…, pokazania analiz …przede wszystkim ekonomicznych ale także hydrologicznych. Póki co sytuacja jest taka, że rząd postanowił i postanowił, że wiedzą się nie podzieli, to bardzo niepokoi.
Przesyłam program konferencji, która się odbyła prawie tydzień temu. Zestaw autorów i instytucji, które przedstawiały swoje dane, pozwala na poważne traktowanie problemu.
Tu jest: https://studioopinii.pl/wp-content/uploads/2017/11/Konferencja-25-listopada-2017_program_ver2111.pdf
Proszę Pana zgodzę się z przedostatnim akapitem. Kilka stwierdzeń, że musi być tak, a nie inaczej również do mnie nie przemawia. Wolałbym argumenty pod postacią twardych liczb, statystyk. Nie chce stać, po przeciwnej stronie barykady, ale dojść do konsensusu, przedstawić swoje argumenty i wysłuchać argumentów innych. Obecnie nie jestem częścia, żeglugi śródlądowej, a jedynie bacznie obserwuje jej rozwój, bo tak bym to określił.
Jeśli sądzi Pan, że zagospodarowanie dróg wodnych to niepotrzebna inwestycja, oczywiście to Pana opinia, która przebija się w artykule. Jednak kolejne stwierdzenia np: wody nie ma, to ogólniki. Proszę przedstawić liczby oraz ich źródło.
Aby dążyć do dalszego rozwoju i sprostać standardom UE to takie inwestycje muszą być poczynione. I pewnie to Pana zdziwi, ale moim zdaniem nastąpi to w ciagu 20-30 lat (jeśli ktoś się na nie zdecyduje), a nie roku lub dwóch. Na pewno nie odbędzie się to też bez analiz wstępnych . Bo przecież niczego nie można robić zbyt pochopnie, bez zgłębiania tematu, dyskusji i kalkulacji, kierujac się emocjami. Prawda ?
@Sezamek – Ależ oczywiście, masz zupełną rację. I oni tak robią. Słyszałem, że zatrudniono już w tym celu 300 ekspertów z pensjami ok. 10 tys. / miesiąc, którzy opracują zakres koniecznych robót, przetargi, analizy hydrologiczne, klimatyczne i ekonomiczne. (Ciekawe, gdzie znaleźli tak prędko trzystu Misiewiczów?) Więc bądźmy spokojni, budowa trwa pełną parą. I pożeglujemy śródlądowo pod wiatr historii. Pozostałym dziękuję za oświecenie mnie, że P. Topiński, którego znam od kilku dziesiątków lat jako kompetentnego naukowca w paru pokrewnych dziedzinach, skutecznego działacza organizacji pozarządowych, laureata różnych nagród i uczestnika międzynarodowych gremiów, debatujących nad sprawami ekologii w naszym regionie, to niekompetentny głupek. Jak się mogłem tak mylić? Ale przypomniało mi się przy okazji : on tu parę miesięcy temu napisał tu o Szyszce (tym), że to dobry specjalista w temacie korników. Może to też nieprawda?
@Piotr Topiński: jak zwykle świetne przedstawienie tematu. Panów Sezamka, Janusza59 i Brentano zapraszam na YouTube na oglądnięcie licznych filmików ekologicznych Piotra aby dowiedzieć się dlaczego wody w polskich rzekach brakuje szybciej, niż ocieplenie klimatu może to powodować. To bardzo poważna dawka wiedzy na temat polskich absurdów w niszczeniu zasobów wodnych od ich źródeł.
@Sezamek: prosi Pan o dowody? Nie zastanawia Pana obraz pustego korytoaWisły powtarzający się się od lat pod koniec lata? Za 20-30 lat będziemy mieli większe zmartwienia z zalewanymi Żóławami. Być może wtedy żegluga wodna w dorzeczu Renu sięgnie już dna, z braku lodowców.
Czy zatem warto inwestować w coś, co już staje się niemożliwe, a w następnych latach stanie się całkowicie absurdalnym pomysłem? Chyba, że wybetonowanie rzek dziś przyspieszy ich adaptacje do ruchu kołowego jutro… Czego nam nie życzę. Ale może to być już perspektywa kilku dziesiątków lat.
Polska pod rządami Kaczyńskiego staje się krajem absurdów politycznych, ekonomicznych, ekologicznych i socjalnych. Lepiej łamać dziś kopie w dyskusjach jak temu niszczeniu Polski zapobiegać, aby pozbyć się Misiewiczów, Szyszek, Kaczyńskich i całej tej zgrai „dekompozytorów” aby wrócić do rządów rozumu i porządku.