16.10.2024
Zdanie odrębne
Ile jest Polski w Europie? A ile Europy u nas? Pytania pozornie banalne i takie, na które zazwyczaj odpowiada się twierdząco, chociaż podstawy do takiej odpowiedzi są co najmniej wątpliwe.
Co się tyczy pierwszego… Wprawdzie nasi obywatele podróżują po Europie wzdłuż i wszerz, kupują i wynajmują tam domy i mieszkania, prowadzą biznesy, łączą się w małżeństwa, pary i związki, a więc społecznie czy gospodarczo jest normalnie… Gorzej jest ze stroną polityczną; przez ostatnie osiem lat albo nie było nas w Europie słychać, albo było głośno przez awantury naszych europosłów i polityków (jednoczesne ruganie kanclerz Niemiec i prezydenta Francji nienaganną angielszczyzną przez p. Legutkę). Albo „zwycięstwo” premierki Szydło (27:1), za które w kraju dostała kwiaty, albo krętactwa Morawieckiego czy Dudy wobec szefowej UE, czy pokrzykiwania Tarczyńskiego i Jakiego …
Głośno było o Polsce z powodu nieuznawania wyroków europejskich sądów oraz wyprowadzenia nas z Prokuratury Europejskiej przez Ziobrę… W ciągu ośmiu lat ten ‘prawnik’ tak zdemolował nasz wymiar sprawiedliwości, że formalnie i faktycznie rozpoczął polexit (wyprowadzanie Polski z Unii). Jego polityczny nadzorca nie przyjmował do wiadomości, że UE nie jest już „wspólnotą węgla i stali”, lecz „opiera się na zasadzie praworządności”. A to oznacza, że „podstawą wszystkich jej działań są traktaty, przyjęte dobrowolnie i demokratycznie przez kraje UE”. Na straży prawa i sprawiedliwości w Unii stoi niezależne sądownictwo, na czele Trybunałem Sprawiedliwości, „którego wyroki muszą być przestrzegane przez wszystkich”. Zachowanie Polski przez ostatnie lata w takim kontekście prawno-ustrojowym, to były oczywiste awantury i wybryki[1], choć nie jesteśmy małą małpką, lecz średnim europejskim krajem…
Jawnie antyeuropejski kurs rozpoczął się z dojściem PiS do władzy w roku 2015. Od tego momentu Jarosław Kaczyński zaczął montować anty unijny blok wraz z Orbanem i innymi, jak mówiono – „eurosceptykami”. Powszechnie znana jest metafora prezesa, porównującego Unię do krowy… Póki się da, trzeba ją doić, a jak nie będzie już dawać mleka, należy zarżnąć i zjeść! Tak też wyglądała pisowska narracja w opanowanych przez partię mediach, dzięki której entuzjazm Polaków wobec Unii zaczął spadać. Jednak w czerwcu 2022, kiedy polexit wydawał się najbardziej realny poparcie nagle skoczyło, oscylując między 84% a 92%. Według badań z końca kwietnia br. wynika, że naszą obecność popiera 77% (sondaż CBOS pt. „20 lat obecności Polski w Unii Europejskiej”).
Mimo anty unijnej i antyeuropejskiej propagandy Polacy, w przeważającej liczbie, są za zjednoczoną Europą. Może się to jednak zmienić, bo przecież nie jesteśmy samotną wyspą; w Niemczech wybory wygrywa neofaszystowska ADF, podobnie jest w Austrii; nacjonalizm i populizm Węgrów i Słowaków znane są od lat.
*
A teraz drugie pytanie – ile jest Europy w Polsce? Pozornie bardzo dużo; wszak jesteśmy państwem środkowym tego niewielkiego kontynentu, przez wieki byliśmy jego ważną (ze względu na zboże) częścią, nasi władcy koligacili się z królewskimi i możnymi rodami, a jedna z monarchiń płakała, kiedy dostał się jej kawał Polski zwany Galicją[2]. Na każdym kroku widać Europejczyków; przyjeżdżają jako turyści, zostają w Polsce, zakładają tu wielkie i małe przedsiębiorstwa, tu się wytwarza większość podzespołów do zagranicznych aut, samolotów, sprzętu AGD; działają wielkie europejskie sieci handlowe, gospodarstwa rolne, chlewnie i ubojnie, europejska logistyka cywilna i wojskowa, mają siedziby światowe korporacje itd.[3]
Jednak ilość europejskich instytucji i organizacji w niewielkim stopniu przekłada się na nasze myślenie o Europie, na trwałą obecność w polskich głowach Europy jako idei, konceptu, pomysłu… Było i nadal jest tak, jak to ujął kiedyś ‘notoryczny kłamca’ Morawiecki: „Europa wybudowała nam zaledwie chodniki” – najlepiej z jednej wsi do drugiej, z których mało kto korzysta. Europa (jako taka) w niewielkim stopniu zaprząta polskie umysły; poprzednia, autorytarna ekipa szczuła na Unię Europejską, obecna, liberalna zachowuje tak, jakby była zakładnikiem swych poprzedników. O Europie nie uczy się w szkołach podstawowych ani średnich; na wyższych uczelniach (np. w szkole Rydzyka) kształci się młodzież wyłącznie w pozyskiwaniu unijnych funduszy, które płyną szerokim strumieniem, często wspomagając budowanie i konserwację polskiego Ciemnogrodu. Coraz rzadziej można spotkać tablice informujące o współudziale tych funduszy w powstaniu danego obiektu; z niektórych tablice znikają…
Nie ma żadnej gwarancji ani pewności, że coś się w tym względzie zmieni, ponieważ wśród nas i wokół dochodzą do głosu siły antyeuropejskie, populistyczne, prorosyjskie! Kontekst wewnętrzny kształtuje aktualna opozycja z prezydentem na czele, który nadal szczuje i szydzi z demokratycznych instytucji – europejskich (i polskich). Najnowszą odsłoną tego gorszącego spektaklu była jego wypowiedź w obecności prezydentki Gruzji, która tu przyjechała szukać wsparcia dla akcesji jej kraju do Unii. Słowa: “Wspieramy Gruzję w jej drodze do Unii Europejskiej, ale będzie to możliwe, jeśli Gruzja będzie miała władze, które chcą do Unii wstąpić” – brzmią jak szyderstwo przy otwartej krytyce instytucji europejskich oraz karygodnym ataku na rząd, który prezydent zaprzysiągł niecały rok temu i który atakuje przy każdej nadarzającej się okazji.
*
Jednak nawet w najtrudniejszych sytuacjach pojawiali się ludzie, którzy rozumieli, że Europa jest dla Polaków szansą na pokój, rozwój, dobrobyt… W czasie powstania listopadowego, w okopach Olszynki Grochowskiej, artylerzysta Wojciech Bogumił Jastrzębowski, między jedną bitwą a drugą, szkicował projekt Konstytucji dla Europy, której celem nadrzędnym miało być wprowadzenie na naszym kontynencie wiecznego pokoju. Do powstania trafił jako trzydziestolatek, po studiach przyrodniczych w Królewskim Uniwersytecie Warszawskim, gdzie był adiunktem. Słyszał zapewne o Kancie i jego idei wieczystego pokoju światowego, choć bliższy był mu pokój na starym kontynencie…
W projekcie pojawiają się wyrażenia: prawa europejskie, Kongres Europejski, rząd narodowy, przyjaźń i pobratymstwo narodów, upowszechnienie znajomości prawa, bezpieczeństwo Europy, obywatel Europy, godła i herby narodów etc. W konstytucji składającej się z artykułów, można przeczytać: „Krzywda wyrządzona prawom jednego narodu należącego do przymierza przez jaki inny naród, tak europejski, jak barbarzyński, będzie uważana za krzywdę praw całej Europy” (art. 42); „Byt, niepodległość i własność każdego narodu będą przedmiotem szczególnej opieki praw europejskich” (70); „Każdy naród należący do przymierza ma prawo przez swych pełnomocników przedstawiać Kongresowi projekta do poprawy dawnych lub do stanowienia nowych praw europejskich, bez wymagania wszakże, aby takowe projekta utrzymać się koniecznie miały” (73).
Motywem przewodnim konstytucji, która w przyszłości ma zapewnić pokój Europie jest oparcie się na prawie. Informuje o tym łacińskie motto zaczerpnięte z Tytusa Liwiusza: Pax data in has leges (pokój jest dany/zawiera się w tych prawach), a jeden z wczesnych jej artykułów (12) stanowi, że „Wszystkie narody, należące do wiecznego przymierza w Europie, winne są równą uległość prawom europejskim” Znawcy problematyki są zdania, że idee te (bez związku z Jastrzębowskim) można znaleźć w traktatach ‘ojców założycieli’ Unii Europejskiej…
I ciekawostka; Jastrzębowski, żołnierz powstania pisze swój projekt „z łaski najłaskawszego Mikołaja I najszaleńszych buntowników polskich, najzaciętszych nieprzyjaciół królów, najzapamiętalszych burzycieli praw boskich i społecznych, najzagorzalszych jakobinów, demagogów etc.” Jak widać, nawet na polu walki nie zabrakło mu poczucia humoru, ironii czy szyderstwa… A przede wszystkim determinacji i przekonania, że walka kiedyś się skończy i trzeba mieć pomysł na czasy pokoju.
*
Takie przekonanie – po prawie dwustu latach – ma dziś nasz wybitny aktor Olgierd Łukaszewicz, który pod koniec roku 2017, kiedy PiS nie kryło się z planem wyprowadzenia Polski z Unii (bądź spowodowania, że nas z niej wyrzucą), wystąpił z dramatycznym apelem, by się temu przeciwstawić. „Jestem Polakiem, obywatelem Unii Europejskiej, ale moje europejskie obywatelstwo jest dzisiaj zagrożone” – mówił, a potem napisał we Wstępie do, pracy zbiorowej[4] poświęconej tej problematyce. Przerażało go „odciąganie” Polski od Unii; „Dołączyliśmy do krajów UE na kredyt. Tymczasem ostatnie trzy lata ujawniły, że wielu z Polaków gotowych jest uwierzyć PiS-owi, że UE ma twarz okupanta, kolonialisty, zaborcy. To rezultaty prowokacji prezydenta, członków partii, zaprzedanych publicystów, medialnych manipulatorów”[5].
Aby temu zapobiec założył fundację pn. My Obywatele Unii Europejskiej, od siedmiu lat jeździ po kraju, spotyka się z ludźmi, wygłasza prelekcje, wyjaśnia na czym polega i co nam daje przynależność do Unii. Podejmuje starania, by nasza w niej obecność była świadoma, byśmy rozumieli, że ta przynależność jest zabezpieczeniem naszego ustroju, praworządności i dobrobytu – zwłaszcza kiedy pojawiają się głosy „wypaczające istotę związków Polski z Unią, podważające wiarygodność i rzetelność instytucji unijnych, które rzekomo zagrażają suwerenności Polski”.
Rezultatem starań znamienitego aktora jest Uchwała Senatu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 16 czerwca 2020 r. „o znaczeniu edukacji europejskiej”[6]. Można by dodać – i potrzebie takiej edukacji, będąca apelem „do wszystkich jednostek nauczania i wychowania, nauczycieli i wychowawców, do samorządów wszystkich szczebli, do organizacji pozarządowych oraz do mediów”. Jest w niej mowa o pierwszym projekcie konstytucji dla Europy Jastrzębowskiego oraz innych, późniejszych działaniach, by Polska na stałe była posadowiona w Europie, a nie na jej marginesie. Artysta niestrudzenie apeluje, dobija się, prosi polityków, samorządowców, by w swoich działaniach uwzględniali perspektywę europejską, a nie tylko polską, partyjną, przedwyborczą…
Jednym z ostatnich aktów tego proeuropejskiego dramatu było otwarcie przywiezionej z Niemiec wystawy pt. Trójkąt Weimarski – przeszłość, teraźniejszość, przyszłość, otwartej 7 października br. w auli Wydziału Neofilologii UW, przy ul. Dobrej 55 (dostępna dla zwiedzających na Dziedzińcu Australijskim). Jej wernisaż zorganizowano we współpracy z fundacją „My Obywatele Unii Europejskiej” oraz stowarzyszeniem „Trójkąt Weimarski”. W spotkaniu, którego inicjatorem był nasz aktor, wzięli udział m.in. Dieter Hackmann przewodniczący niemieckiego stowarzyszenia, Jan Truszczyński ambasador RP w Brukseli oraz negocjator wejścia Polski do UE, prof. Roman Kuźnar, Krzysztof Zanussi i inni. Maja Komorowska, Andrzej Seweryn i Olgierd Łukaszewicz czytali fragmenty konstytucji Jastrzębowskiego w trzech wersjach językowych.
Z zapowiedzi (w Internecie) oraz relacji, jakie otrzymałem (po spotkaniu), wynikało, że było to ważne wydarzenie historyczno-polityczne. Jednak w żadnym liczącym się albo wpływowym medium – tradycyjnym czy nowoczesnym trudno znaleźć choćby wzmiankę na temat tego spotkania. Nie zająknął się o nim żaden polityk (minister ds. europejskich), ani dziennikarz, któremu Europa nie schodzi z ust… Czy to znaczy, że głos wybitnego aktora, który od lat woła o potrzebę edukacji w tym zakresie, rozchodzi się na pustkowiu?
- Fragment tytułu bajki dla dzieci Kornela Makuszyńskiego ↑
- Od ruskiego miasta Halicz, a nie od hiszpańskiej nazwy tamtejszej prowincji … ↑
- W Polsce działa ponad 6000 niemieckich firm, w Niemczech obecnych jest 1800 polskich podmiotów gospodarczych – podaje Onet. ↑
- Jestem obywatelem Unii Europejskiej, Warszawa 2019 red. R. Kuźnar, s. 7. ↑
- Tamże, s. 9. ↑
- Monitor Polski z dnia 1 lipca 2020 r. ↑
JS
Rozważania ważne w kontekście dzisiejszego „brawurowego” ataku jeszcze prezydenta A. D., który mozolne próby przywracania praworządności w państwie zdemolowanym przez jego partyjnych kompanów nazwał polowaniem na czarownice”. Ma racje premier D. Tusk, ze histeria Kaczyńskiego jest uzasadniona bo zostaną rozliczone wszystkie złodziejstwa. Dodałbym, ze historia rozliczy również wszystkie kłamstwa Dudy, które musimy jeszcze znosić do maja gdy są wygłaszane w blasku urzędu przez Dudę zeszpeconego.
Niełatwa historia naszej Ojczyzny pokazuje, że zawsze warto szukać przyjaciół i sojuszy. Jeszcze 1024 lata temu nasz wielki władca Bolesław Chrobry udowodnił, że sojusz z zachodnim sąsiadem może być dla państwa bardzo korzystny. Tak rzeczywiście było. Dzisiaj ten sąsiad jest państwem demokratycznym i wartością dodaną tak UE jak i NATO; tych organizacji o przynależności do których marzyły miliony naszych rodaków. Wstępowaliśmy tam by współpracować, zmieniać je na lepsze, by przestrzegać obowiązujących norm i traktatów i wspólnie tworzyć jaśniejszą przyszłość. Ogromna większość państw członkowskich zgodnie współpracuje, nie lękają się większych i zamożniejszych krajów. Takich obaw nie słychać nawet w niedużych Czechach, Litwie czy np. w Beneluxie; oznacza to, że są one zupełnie nieuzasadnione. Niepokój w tym względzie podsycają jedynie osoby o destrukcyjnej naturze, budujące swój polityczny kapitał na nienawiści, dzielących ludzi na lepszych i gorszych, celowo budzących demony i kompleksy oraz praktykujących sprawdzoną metodę: “dziel i rządź”. Dziwne, że można się na takie metody nabierać, że można ufać komuś kto uważa, że ukrzyżowanie IHS wystarczy uczcić raz w roku, a nagłe odejście bliskiej mu osoby należy celebrować co miesiąc…
Kolejny, świetny esej JS, do którego to poziomu Autor zdążył nas przyzwyczaić. Parę pierwszych skojarzeń zanim napiszę szerszy komentarz, bo wielość wątków oraz ich ważność wymagają szerszego potraktowania. Akurat jestem w trakcie lektury ostatniego tomu Jasienicy – Rzeczpospolita Obojga Narodów i to na temat wydarzeń, które bezpośrednio spowodowały rozbiory. Mowa o nieszczęsnej elekcji Augusta II Sasa, Wojnie Północnej i wpływu Piotra I w Rosji na sprawy polskie. To pieniactwo i warcholstwo magnaterii wypisz wymaluj przypomina pisowskie niszczenie Polski. Dzisiejsza RP i jej obywatele dziedziczą wiele fatalnych zachowań znanych z tamtych czasów. Jest wszakże pewna różnica w kwestii Europy. Po pierwsze jesteśmy zakorzenionym w UE społeczeństwem, co najbardziej odczuwają kolejne młode pokolenia kształcące sie, pracujące i mieszkające w krajach UE. Po drugie prywiązanie Polaków do Europy ma bardzo trwałe podstawy ekonomiczne – poziom życia najsilniej się w Polsce poprawił kilka lat po wjeściu do UE, a to już było 20 lat temu. Po trzecie wreszcie społeczeństwo odrzuciło 15.10.2023 r. populistów i trwa mozolny i (zbyt) powolny proces stabilizowania i naprawy pokiereszowanego państwa. Kolejne kłamstwa pisowskie i zaklęcia Dudy niewiele pomogą tym, którzy nie znali umiaru w zawłaszcaniu państwa. Walec jedzie i to od nas zależy czy dojedzie skutecznie do końca. Następny etap to wymiana lokatora dużego pałacu, bo obecny jest coraz bardziej żenujący.
Poważnie już było.
Dwadzieścia lat temu:
” My chcemy do Europy, panowie
Kupą panowie, hurtem panowie
W Paryżu będzie zdrowiej, panowie
Kupą panowie, hurtem panowie.
…………………………………………………………………………
……nam zbrzydła machora,
my chcemy do Diora”
Dwadzieścia lat póżniej:
“Po co nam to było,
po co nam to było, po co?
Autor stawia dwa pozornie proste pytania ile jest Polski w Europie oraz ile Europy w Polsce.
Na pierwsze pytanie ostatnie 8 lat przyniosło jak wskazuje JS szereg kompromitujących i wstydliwych wybryków Szydła, Pinokia, „intelektualistów” Legutki i Krasnodębskiego, że o prymitywach w stylu Tarczyńskiego i Jakiego jeszcze ciężej wspomnieć. Populiści, choć wolę ich nazywać współczesnymi faszystami, pokazali Europie najgorsze oblicze naszego kraju i jako wizytówka Polski się tam nie przyjęli. Europa w rozumieniu dominujących sił politycznych z ulgą i nadzieją przyjęła odsunięcie tych ludzi od władzy w wyborach 15 października 2023 r. Warto pamiętać, że ci nasi troglodyci są częścią szerszego zjawiska współczesnych ruchów faszystowskich w Europie i na świecie, co widzimy we Francji, Włoszech, Niemczech czy USA. Drugi i trzeci garnitur polityczny w kraju, bo mniej więcej taki jest poziom umysłowy populistów, też chce mieć dostęp do koryta. Jak bardzo zachłannie to koryto eksploatuje mieliśmy okazję obserwować w okresie 2015-2024.
*
Współczesny faszyzm, podobnie jak jego odpowiedniki sprzed stu laty jest groźny i szkodliwy nie tylko dla demokracji, ale przede wszystkim dla stabilności ekonomicznej i możliwości rozwoju. Przy tym bardzo dotkliwy dla swoich wyznawców, bo to najsłabsze i najbardziej bezradne grupy społeczne. Paradoksalnie słabość i bezradność wyznawców jest właśnie źródłem popularności populistów. Ich ideologii oprócz wielu fobii towarzyszy postawiona w centralnym miejscu fałszywie pojęta suwerenność jako ich (populistów) prawo do łamania wszelkich zasad. W takim rozumieniu dążą oni do zniszczenia struktur międzynarodowych, bo te krępują i cenzurują bezprawie i sobiepaństwo. PiS i Konfa zwalczają UE, bo „zagraża” ich bezkarności.
Na przestrzeni wieków Europa widziała dużo bardziej gorszące zjawiska i z populizmem zaczyna sobie powoli radzić. Polska jest dla Europy przykładem jak państwo najechane przez populistów wychodzi z najazdu, albo inaczej mówiąc leczy rany po chorobie znacznie cięższej niż covid.
*
Odpowiedź na drugie pytanie jest zdecydowanie bardziej budująca. Mimo ośmiu lat kłamstw i wykrzywiania obrazu Europy PiSowi i Konfederacji nie udało się zakłamać rzeczywistości. Europa jest obecna w umysłach i sercach Polaków w znacznie większym stopniu niż chcieliby faszyści. Nie jest przy tym ważne czy to poparcie UE wśród Polaków wynosi 77% czy 92% – ważne czym jest spowodowane. Jedni popierają Europę rozumiejąc, że to jest źródło naszego dobrobytu i bezpieczeństwa, inni wykorzystując szanse lepszej edukacji czy kariery zawodowej, jeszcze inni także z powodu wartości wyższych w postaci poszanowania praw człowieka czy praw mniejszości. Autor słusznie wskazuje na brak permanentnej edukacji o Europie w szkołach i na wyższych uczelniach. To zaniedbanie powinno być jak najszybciej nadrobione, jeżeli chcemy aby poparcie dla Europy i UE było głębsze i bardziej trwałe.
*
Tymczasem Europa była obecna w umysłach i sercach Polaków od setek lat. Wystarczy poczytać historię Polski. J.S. przywołał wysiłki wybitnego aktora Olgierda Łukaszewicza, który przerażony czarną nocą pisowską od kilku lat próbuje spopularyzować idee Jastrzębowskiego, powstańca styczniowego, z jego projektu Konstytucji dla Europy w ramach fundacji popularyzującej konieczność permanentnej edukacji na rzecz Europy. To trudne i nie przynoszące szybkich rezultatów przedsięwzięcie jest wierzchołkiem góry lodowej, wielu często anonimowych inicjatyw obywatelskich o tematyce proeuropejskiej. Sam Łukaszewicz mimo pewnego rozżalenia zbyt słabym zasięgiem i rozgłosem jego działalności jest i tak szczęściarzem. Dzięki osobistej popularności i znajomości wielu różnych ludzi jego inicjatywa jest widoczna, nawet jeśli nie tak bardzo jakby sobie tego życzył. JK i PiS uderzając w idee Europy i naszej w niej obecności spowodował znaczne ożywienie społeczne w proteście przeciw szkodliwej i fałszywej ideologii populistów. Aktywiści społeczni i pasjonaci podobni do Olgierda Łukaszewicza powinni mieć znacznie silniejsze systemowe wsparcie ze strony struktur państwa polskiego, bo to skarb który pozostawiony sam sobie w końcu się wyczerpuje.
Bogumił Jastrzębowski brał udział w powstaniu listopadowym…
Dziękuję za to sprostowanie. Rzeczywiście popełniłem błąd, machinalnie wpisując powstaniec styczniowy, podczas gdy Jastrzębowski był oczywiście uczestnikiem Powstania Listopadowego.
Opowiadano mi taką historię… W sierpniu p. Olgierd Łukaszewicz był w Sanoku, gdzie (w ramach festiwalu filmowego) prezentował obraz ‘Lekcja martwego języka’. Po projekcji filmu wyraził chęć ponownego spotkania się z mieszkańcami, by mówić o swej fundacji i Europie. Liczył, że zaproszą go Demokraci Ziemi Sanockiej (o których coś wiedział). Po miesiącu starań okazało się, że “demokratów” już nie ma, ponieważ po wyborach wszyscy dostali się do miejscowej władzy samorządowej. W rezultacie wybitnego aktora zaprosiła osoba prywatna, a na spotkanie (w jednej z tutejszych kawiarń) przyszło 20 sanoczan!
Trudno się zatem dziwić pewnemu rozżaleniu i rozgoryczeniu Olgierda Łukaszewicza. Chociaż z dugiej strony korzystając z Łukasza 15:7 (Biblia, to jest Pismo Święte Starego i Nowego Przymierza Wydanie pierwsze 2018 (SNP)) “Mówię wam: Podobnie w niebie większa będzie radość z jednego skruszonego grzesznika niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują opamiętania.” Może ten fragment odnosi się nie tylko do nieba ale także trochę do Sanoka ?
W świetle tekstu i komentarzy sprawa jest poważna. Polakom nie w głowie idee czy wartości; liczy się kasa, praca i dobrobyt… Dzisiaj rano byłam u fryzjera, przysłuchiwałam się rozmowom dwu uczennic, kończących praktykę. Jedna w maju kończy edukację i … natychmiast wyjeżdża zagranicę. Ma wykształcenie zawodowe, ale w naszym ‘europejskim’ kraju nie widzi dla siebie perspektyw. Ma dopiero 18 lat!
Europa to nie tylko niewielki kontynent, ale i pewna idea, ściśle mówiąc – utopia, czyli coś co jest pozbawione miejsca, nieistniejące (gr. outopos). Wystarczy jednak o- zamienić na e-, wtedy się okaże, że jest to dobre miejsce (eutopos), do którego wszyscy zmierzają – lądem, wodą, powietrzem… Ida ‘dobrego miejsca’ przyświecała człowiekowi od samych początków, była ‘motorem dziejów’ jak np.: Państwo Boże Augustyna, utopie renesansowe czy komunistyczna. Ich realny żywot był dłuższy lub krótszy; natomiast w umysłach, wyobrażeniach i pamięci żyją nieustannie. Są tak samo zgodne z ludzką naturą jak ich zaprzeczenia, czyli negacje.
Zgadzam się z Izydorem, że Europa to utopia, czyli idea, pomysł… Nawet, jak się go urzeczywistni, to nie na długo. Aktualnie obserwujemy smutny koniec pięknego projektu, czego nie przewidział nasz rodak Jastrzębowski przed 300 laty.