JS: Europa w Polsce10 min czytania


16.10.2024

Zdanie odrębne

Ile jest Polski w Europie? A ile Europy u nas? Pytania pozornie banalne i takie, na które zazwyczaj odpowiada się twierdząco, chociaż podstawy do takiej odpowiedzi są co najmniej wątpliwe.

Co się tyczy pierwszego… Wprawdzie nasi obywatele podróżują po Europie wzdłuż i wszerz, kupują i wynajmują tam domy i mieszkania, prowadzą biznesy, łączą się w małżeństwa, pary i związki, a więc społecznie czy gospodarczo jest normalnie… Gorzej jest ze stroną polityczną; przez ostatnie osiem lat albo nie było nas w Europie słychać, albo było głośno przez awantury naszych europosłów i polityków (jednoczesne ruganie kanclerz Niemiec i prezydenta Francji nienaganną angielszczyzną przez p. Legutkę). Albo „zwycięstwo” premierki Szydło (27:1), za które w kraju dostała kwiaty, albo krętactwa Morawieckiego czy Dudy wobec szefowej UE, czy pokrzykiwania Tarczyńskiego i Jakiego …

Głośno było o Polsce z powodu nieuznawania wyroków europejskich sądów oraz wyprowadzenia nas z Prokuratury Europejskiej przez Ziobrę… W ciągu ośmiu lat ten ‘prawnik’ tak zdemolował nasz wymiar sprawiedliwości, że formalnie i faktycznie rozpoczął polexit (wyprowadzanie Polski z Unii). Jego polityczny nadzorca nie przyjmował do wiadomości, że UE nie jest już „wspólnotą węgla i stali”, lecz „opiera się na zasadzie praworządności”. A to oznacza, że „podstawą wszystkich jej działań są traktaty, przyjęte dobrowolnie i demokratycznie przez kraje UE”. Na straży prawa i sprawiedliwości w Unii stoi niezależne sądownictwo, na czele Trybunałem Sprawiedliwości, „którego wyroki muszą być przestrzegane przez wszystkich”. Zachowanie Polski przez ostatnie lata w takim kontekście prawno-ustrojowym, to były oczywiste awantury i wybryki[1], choć nie jesteśmy małą małpką, lecz średnim europejskim krajem…

Jawnie antyeuropejski kurs rozpoczął się z dojściem PiS do władzy w roku 2015. Od tego momentu Jarosław Kaczyński zaczął montować anty unijny blok wraz z Orbanem i innymi, jak mówiono – „eurosceptykami”. Powszechnie znana jest metafora prezesa, porównującego Unię do krowy… Póki się da, trzeba ją doić, a jak nie będzie już dawać mleka, należy zarżnąć i zjeść! Tak też wyglądała pisowska narracja w opanowanych przez partię mediach, dzięki której entuzjazm Polaków wobec Unii zaczął spadać. Jednak w czerwcu 2022, kiedy polexit wydawał się najbardziej realny poparcie nagle skoczyło, oscylując między 84% a 92%. Według badań z końca kwietnia br. wynika, że naszą obecność popiera 77% (sondaż CBOS pt. „20 lat obecności Polski w Unii Europejskiej”).

Mimo anty unijnej i antyeuropejskiej propagandy Polacy, w przeważającej liczbie, są za zjednoczoną Europą. Może się to jednak zmienić, bo przecież nie jesteśmy samotną wyspą; w Niemczech wybory wygrywa neofaszystowska ADF, podobnie jest w Austrii; nacjonalizm i populizm Węgrów i Słowaków znane są od lat.

*

A teraz drugie pytanie – ile jest Europy w Polsce? Pozornie bardzo dużo; wszak jesteśmy państwem środkowym tego niewielkiego kontynentu, przez wieki byliśmy jego ważną (ze względu na zboże) częścią, nasi władcy koligacili się z królewskimi i możnymi rodami, a jedna z monarchiń płakała, kiedy dostał się jej kawał Polski zwany Galicją[2]. Na każdym kroku widać Europejczyków; przyjeżdżają jako turyści, zostają w Polsce, zakładają tu wielkie i małe przedsiębiorstwa, tu się wytwarza większość podzespołów do zagranicznych aut, samolotów, sprzętu AGD; działają wielkie europejskie sieci handlowe, gospodarstwa rolne, chlewnie i ubojnie, europejska logistyka cywilna i wojskowa, mają siedziby światowe korporacje itd.[3]

Jednak ilość europejskich instytucji i organizacji w niewielkim stopniu przekłada się na nasze myślenie o Europie, na trwałą obecność w polskich głowach Europy jako idei, konceptu, pomysłu… Było i nadal jest tak, jak to ujął kiedyś ‘notoryczny kłamca’ Morawiecki: „Europa wybudowała nam zaledwie chodniki” – najlepiej z jednej wsi do drugiej, z których mało kto korzysta. Europa (jako taka) w niewielkim stopniu zaprząta polskie umysły; poprzednia, autorytarna ekipa szczuła na Unię Europejską, obecna, liberalna zachowuje tak, jakby była zakładnikiem swych poprzedników. O Europie nie uczy się w szkołach podstawowych ani średnich; na wyższych uczelniach (np. w szkole Rydzyka) kształci się młodzież wyłącznie w pozyskiwaniu unijnych funduszy, które płyną szerokim strumieniem, często wspomagając budowanie i konserwację polskiego Ciemnogrodu. Coraz rzadziej można spotkać tablice informujące o współudziale tych funduszy w powstaniu danego obiektu; z niektórych tablice znikają…

Nie ma żadnej gwarancji ani pewności, że coś się w tym względzie zmieni, ponieważ wśród nas i wokół dochodzą do głosu siły antyeuropejskie, populistyczne, prorosyjskie! Kontekst wewnętrzny kształtuje aktualna opozycja z prezydentem na czele, który nadal szczuje i szydzi z demokratycznych instytucji – europejskich (i polskich). Najnowszą odsłoną tego gorszącego spektaklu była jego wypowiedź w obecności prezydentki Gruzji, która tu przyjechała szukać wsparcia dla akcesji jej kraju do Unii. Słowa: “Wspieramy Gruzję w jej drodze do Unii Europejskiej, ale będzie to możliwe, jeśli Gruzja będzie miała władze, które chcą do Unii wstąpić” – brzmią jak szyderstwo przy otwartej krytyce instytucji europejskich oraz karygodnym ataku na rząd, który prezydent zaprzysiągł niecały rok temu i który atakuje przy każdej nadarzającej się okazji.

*

Jednak nawet w najtrudniejszych sytuacjach pojawiali się ludzie, którzy rozumieli, że Europa jest dla Polaków szansą na pokój, rozwój, dobrobyt… W czasie powstania listopadowego, w okopach Olszynki Grochowskiej, artylerzysta Wojciech Bogumił Jastrzębowski, między jedną bitwą a drugą, szkicował projekt Konstytucji dla Europy, której celem nadrzędnym miało być wprowadzenie na naszym kontynencie wiecznego pokoju. Do powstania trafił jako trzydziestolatek, po studiach przyrodniczych w Królewskim Uniwersytecie Warszawskim, gdzie był adiunktem. Słyszał zapewne o Kancie i jego idei wieczystego pokoju światowego, choć bliższy był mu pokój na starym kontynencie…

W projekcie pojawiają się wyrażenia: prawa europejskie, Kongres Europejski, rząd narodowy, przyjaźń i pobratymstwo narodów, upowszechnienie znajomości prawa, bezpieczeństwo Europy, obywatel Europy, godła i herby narodów etc. W konstytucji składającej się z artykułów, można przeczytać: „Krzywda wyrządzona prawom jednego narodu należącego do przymierza przez jaki inny naród, tak europejski, jak barbarzyński, będzie uważana za krzywdę praw całej Europy” (art. 42); „Byt, niepodległość i własność każdego narodu będą przedmiotem szczególnej opieki praw europejskich” (70); „Każdy naród należący do przymierza ma prawo przez swych pełnomocników przedstawiać Kongresowi projekta do poprawy dawnych lub do stanowienia nowych praw europejskich, bez wymagania wszakże, aby takowe projekta utrzymać się koniecznie miały” (73).

Motywem przewodnim konstytucji, która w przyszłości ma zapewnić pokój Europie jest oparcie się na prawie. Informuje o tym łacińskie motto zaczerpnięte z Tytusa Liwiusza: Pax data in has leges (pokój jest dany/zawiera się w tych prawach), a jeden z wczesnych jej artykułów (12) stanowi, że „Wszystkie narody, należące do wiecznego przymierza w Europie, winne są równą uległość prawom europejskim” Znawcy problematyki są zdania, że idee te (bez związku z Jastrzębowskim) można znaleźć w traktatach ‘ojców założycieli’ Unii Europejskiej…

I ciekawostka; Jastrzębowski, żołnierz powstania pisze swój projekt „z łaski najłaskawszego Mikołaja I najszaleńszych buntowników polskich, najzaciętszych nieprzyjaciół królów, najzapamiętalszych burzycieli praw boskich i społecznych, najzagorzalszych jakobinów, demagogów etc.” Jak widać, nawet na polu walki nie zabrakło mu poczucia humoru, ironii czy szyderstwa… A przede wszystkim determinacji i przekonania, że walka kiedyś się skończy i trzeba mieć pomysł na czasy pokoju.

*

Takie przekonanie – po prawie dwustu latach – ma dziś nasz wybitny aktor Olgierd Łukaszewicz, który pod koniec roku 2017, kiedy PiS nie kryło się z planem wyprowadzenia Polski z Unii (bądź spowodowania, że nas z niej wyrzucą), wystąpił z dramatycznym apelem, by się temu przeciwstawić. „Jestem Polakiem, obywatelem Unii Europejskiej, ale moje europejskie obywatelstwo jest dzisiaj zagrożone” – mówił, a potem napisał we Wstępie do, pracy zbiorowej[4] poświęconej tej problematyce. Przerażało go „odciąganie” Polski od Unii; „Dołączyliśmy do krajów UE na kredyt. Tymczasem ostatnie trzy lata ujawniły, że wielu z Polaków gotowych jest uwierzyć PiS-owi, że UE ma twarz okupanta, kolonialisty, zaborcy. To rezultaty prowokacji prezydenta, członków partii, zaprzedanych publicystów, medialnych manipulatorów”[5].

Aby temu zapobiec założył fundację pn. My Obywatele Unii Europejskiej, od siedmiu lat jeździ po kraju, spotyka się z ludźmi, wygłasza prelekcje, wyjaśnia na czym polega i co nam daje przynależność do Unii. Podejmuje starania, by nasza w niej obecność była świadoma, byśmy rozumieli, że ta przynależność jest zabezpieczeniem naszego ustroju, praworządności i dobrobytu – zwłaszcza kiedy pojawiają się głosy „wypaczające istotę związków Polski z Unią, podważające wiarygodność i rzetelność instytucji unijnych, które rzekomo zagrażają suwerenności Polski”.

Rezultatem starań znamienitego aktora jest Uchwała Senatu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 16 czerwca 2020 r. „o znaczeniu edukacji europejskiej”[6]. Można by dodać – i potrzebie takiej edukacji, będąca apelem „do wszystkich jednostek nauczania i wychowania, nauczycieli i wychowawców, do samorządów wszystkich szczebli, do organizacji pozarządowych oraz do mediów”. Jest w niej mowa o pierwszym projekcie konstytucji dla Europy Jastrzębowskiego oraz innych, późniejszych działaniach, by Polska na stałe była posadowiona w Europie, a nie na jej marginesie. Artysta niestrudzenie apeluje, dobija się, prosi polityków, samorządowców, by w swoich działaniach uwzględniali perspektywę europejską, a nie tylko polską, partyjną, przedwyborczą…

Jednym z ostatnich aktów tego proeuropejskiego dramatu było otwarcie przywiezionej z Niemiec wystawy pt. Trójkąt Weimarski – przeszłość, teraźniejszość, przyszłość, otwartej 7 października br. w auli Wydziału Neofilologii UW, przy ul. Dobrej 55 (dostępna dla zwiedzających na Dziedzińcu Australijskim). Jej wernisaż zorganizowano we współpracy z fundacją „My Obywatele Unii Europejskiej” oraz stowarzyszeniem „Trójkąt Weimarski”. W spotkaniu, którego inicjatorem był nasz aktor, wzięli udział m.in. Dieter Hackmann przewodniczący niemieckiego stowarzyszenia, Jan Truszczyński ambasador RP w Brukseli oraz negocjator wejścia Polski do UE, prof. Roman Kuźnar, Krzysztof Zanussi i inni. Maja Komorowska, Andrzej Seweryn i Olgierd Łukaszewicz czytali fragmenty konstytucji Jastrzębowskiego w trzech wersjach językowych.

Z zapowiedzi (w Internecie) oraz relacji, jakie otrzymałem (po spotkaniu), wynikało, że było to ważne wydarzenie historyczno-polityczne. Jednak w żadnym liczącym się albo wpływowym medium – tradycyjnym czy nowoczesnym trudno znaleźć choćby wzmiankę na temat tego spotkania. Nie zająknął się o nim żaden polityk (minister ds. europejskich), ani dziennikarz, któremu Europa nie schodzi z ust… Czy to znaczy, że głos wybitnego aktora, który od lat woła o potrzebę edukacji w tym zakresie, rozchodzi się na pustkowiu?


  1. Fragment tytułu bajki dla dzieci Kornela Makuszyńskiego
  2. Od ruskiego miasta Halicz, a nie od hiszpańskiej nazwy tamtejszej prowincji …
  3. W Polsce działa ponad 6000 niemieckich firm, w Niemczech obecnych jest 1800 polskich podmiotów gospodarczych – podaje Onet. 
  4. Jestem obywatelem Unii Europejskiej, Warszawa 2019 red. R. Kuźnar, s. 7.
  5. Tamże, s. 9.
  6. Monitor Polski z dnia 1 lipca 2020 r.

JS

 

12 komentarzy

  1. Stanisław 16.10.2024 Odpowiedz
  2. Makary 16.10.2024 Odpowiedz
  3. slawek 16.10.2024 Odpowiedz
  4. HK 17.10.2024 Odpowiedz
  5. slawek 17.10.2024 Odpowiedz
  6. Xawery 19.10.2024 Odpowiedz
    • slawek 21.10.2024 Odpowiedz
  7. Bungo 20.10.2024 Odpowiedz
    • slawek 21.10.2024 Odpowiedz
  8. Sonia 25.10.2024 Odpowiedz
  9. Izydor 29.10.2024 Odpowiedz
  10. Proxi 01.11.2024 Odpowiedz

Odpowiedz

wp-puzzle.com logo