1 maja – międzynarodowe święto pracy. 1 Maja – dzień trwale wpisany w czasy PRL-u, dzień masowych pochodów, festynów, dzień świąteczny bez względu na motywację (lub jej brak) świętujących ludzi.
Kto pamięta tamte czasy, kto urodził się, żył i pracował w tamtych czasach, jak się teraz mówi – słusznie minionych, pamięta również tamte majowe święta.
Jest rok 2018. Minęło prawie trzydzieści lat od transformacji i zmiany wypracowanej i przyjętej podczas obrad Okrągłego Stołu. Trzydzieści lat to jedno pokolenie. Zmieniło się wszystko, ustrój i nazwa państwa, struktura gospodarki, a zwłaszcza struktura jej własności, nasze miejsce w świecie wyznaczane sojuszami i politycznymi i traktatami.
Głębokim przeobrażeniom uległa struktura społeczna, ze sceny zniknęła klasa robotnicza — nominalny hegemon tamtego ustroju politycznego. Stało się tak na skutek procesów transformacyjnych zachodzących w polskiej gospodarce, ale również w wyniku światowych trendów społeczno gospodarczych.
Praca, pojęcie pracy, jej rodzaj, jej gospodarcze, ale i społeczne funkcje – zmieniła się całkowicie. Obecnie nie jest to praca zmieniająca przede wszystkim fizyczno-materialne środowisko człowieka. Praca fizyczna i wykonujący ją robotnik nie jest już głównym aktorem na scenie politycznej. Branże takie, jak górnictwo i tradycyjne środowisko robotnicze na Śląsku – to branże zwijające się, a nie rozwijające. Dawny przemysł okrętowy, zatrudniający wielotysięczne załogi jest w zapaści. Przyjęliśmy, za Europą, model rozwoju, w którym przemysł ciężki – jako materiałochłonny i szkodliwy ekologicznie – nie jest naszym modelem rozwoju gospodarczego.
Obecnie praca – to przede wszystkim praca w sferze usług niematerialnych, gdzie robotnika zastąpił pracownik korporacji. Podobnie, ale jednak coś innego. Zamiast robotników mamy prekariuszy. Ich świadomość doznawanych krzywd jest obecnie w fazie tworzenia się. W konflikcie pracodawca – pracownik zdecydowaną przewagę ma pracodawca. Nasze państwo, przez wszystkie lata transformacji, za wszystkich kolejnych rządów, dbało przede wszystkim o interes pracodawców.
Wielka grupa przedsiębiorców, obojętnie – małych, czy wielkich – nie ma nic wspólnego z dawnym etosem święta pracy. To jest inny świat.
Dziś od rana słuchałem radia TOK FM. Od godziny 7 do 9 to publicystyczne, mające duże ambicje radio nadawało, jak zawsze, serwisy informacyjne ( 2-3-minutowe) oraz dwie interesujące rozmowy, dotyczące wydanej właśnie książki Piotra Stankiewicza – „21 polskich grzechów głównych”, a po godzinie 8 bardzo ciekawą dyskusję, toczącą się wokół pracy znanej amerykańskiej filozofki Marthy Nussbaum – „Nowa nietolerancja religijna”. Przytaczam te szczegóły tylko dlatego, żeby podkreślić, że w porannej audycji informacyjnej ani razu nie padło określenie – 1 Maja, Międzynarodowe Święto Pracy. To bardzo znamienne, ale i trochę dziwne – tak sądzę.
Może redaktorzy prowadzący uznali, że wystarczy jako nawiązanie do majowego święta, że jako pierwszą podawać będą informację o rozpoczynającej się właśnie pikiecie pracowników LOT-u przed siedzibą władz spółki? To prawda, to są sprawy pracownicze, to konflikt pracodawca – pracownicy. Można by z tego przecież zrobić bardzo dobre wejście na temat majowego święta pracy.
Międzynarodowego Święta Pracy.
Tyle o 1 Maja w porannych mediach. Może teraz kilka refleksji z uroczystości obchodów majowego święta, jakie zorganizowała gdańska lewica, tradycyjnie pod pomnikiem „Tym, co za polskość Gdańska”.
Uroczystości zaczęły się o godzinie 11 i zakończyły 20 minut później. Uczestniczyło w nich około 50 osób. Był hymn, przemówienia, odśpiewano Międzynarodówkę. Przedstawiciel gdańskiego SLD wygłosił przemówienie, w którym deklarował wsparcie dla budowy państwa opiekuńczego, zapowiedział zwiększenie świadczeń socjalnych z pakietu 500+ na pierwsze dziecko, podwyższenie wszystkich świadczeń socjalnych itp., itd. Przedstawiciel PPS w bojowym wystąpieniu, pytał — kto jest winny tego, że do władzy doszedł faszyzujący PiS. Sam udzielił odpowiedzi na tak postawione pytanie mówiąc, że to my, lewica, jesteśmy temu winni. Powtórzył wniosek z wystąpienia przedstawiciela SLD, że nie ma wroga na lewicy. Zaintonował Międzynarodówkę. Podniosło się pięć zaciśniętych pięści – tradycyjny znak walczących socjalistów. Prowadzący zaprosił wszystkich do jednej ze staromiejskich restauracji – i na tym obchody dobiegły końca.
Rozmawiałem z wieloma z uczestników. To byli starsi albo zdecydowanie starzy ludzie, nie było w nich entuzjazmu. Przeważał pogląd, że jeśli to ma tak wyglądać, jeśli tylko tyle przychodzi uczestników, to lepiej takie święto obchodzić od razu w lokalu, a nie w przestrzeni publicznej. Taka mała liczba uczestników jest widocznym dowodem słabości lewicy.
I to jest prawdziwa konstatacja.
I na koniec – czy nie jest tak, że obecnie obchodzimy stale święto międzynarodowego kapitału, a nie święto pracy? Czy nie jest to pochodna do tezy Thomasa Pikettego o wyższości kapitału nad pracą?
Jeżeli nawet jest tak, że kapitał daje większe dochody niż praca, to nikt jeszcze nie zobaczył, jak z odłożonej kupy pieniędzy, po dowolnie długim czasie, powstaje nowa wartość. Ta powstaje tylko z pracy.
Zbigniew Szczypiński
Gdańsk
Szkoda, że Pan trochę dłużej przy radiu nie wytrzymał. Następną audycją, po rozmowie o książce Nussbaum, była rozmowa z przedstawicielem mazowieckiego OPZZ. Głównie o LOT, ale też o planach obchodów 1.V, gdzie zbiórka, jaka trasa, kto będzie i dlaczego „solidarności” (na wielką literę w nazwie nie zasługują) prawdopodobnie nie będzie.
Do MR E – też żałuję, ale proszę przyznać, ze brak jakiejkolwiek wzmianki w serwisach informacyjnych o tym jaki to mamy dzień mógł zadziwić. Mnie zadziwił.
Pochód 1 majowy w Warszawie obejrzałem w telewizji, imponujący nie był, ale w stosunku do Gdańska – siła !
@ Zbyszek123,
Pewnie bym przyznał Panu rację, gdybym śledził serwisy informacyjne.
Tak się złożyło, że 1 maja jechałem kawałek drogi samochodem, to włączyłem radio. I tyle wiem o serwisach radiowo-telewizyjnych w tym dniu (w innych zazwyczaj jeszcze mniej – z reguły jeżdżę po mieście komunikacją miejską).
Jak coś ważnego się wydarzy, to z pewnością przeczytam o tym w SO.
A szczęśliwie dla mnie skrót „łamiących wiadomości” z różnych serwisów mogę przeczytać w kolejnych odcinakch „telewizja pokazała” PIRSa.
Ja mam pozytywne wspomnienia na temat 1 Maja. Pierwsze z głębokiego PRLu, kiedy chodziłem na pochody pierwszomajowe. Bylem na tyle wyrośnięty, ze po przejściu ze swoja szkołą mogłem wrócić Marszałkowską pod prąd pochodu, po czym przejść jeszcze raz. Fascynowało mnie, ze moglem iść środkiem ulicy po szynach tramwajowych. To się zdarzało tylko raz w roku i miało moc magiczną. Drugie wspomnienie ze straszliwych lat ’80, gdy największy z prezesów jęczał w kajdanach w kazamatach bezpieki. Ja nie jęczałem, tylko z zona chodziłem na wycieczki nad Wisłę pod Warszawę. Na jednej z takich wycieczek trafiliśmy na plażę nudystów. Plaza była po drugiej stronie rzeki, ale my mieliśmy lornetki. Podziwialiśmy marsz nudystów dookoła czerwonej flagi, która zatknęli w piasek i uroczyście chodzili dookoła. Ubrani byli stosownie do okoliczności, czyli jak zwykle. Widok był malowniczy. No, a trzecie wspomnienie jest z wczoraj. Tez świętowaliśmy 1 maja, co prawda nie jako święto pracy, które w USA jest świętowane kiedy indziej. Świętowaliśmy na swój sposób.
https://www.democratandchronicle.com/story/sports/2018/05/01/bristol-mountain-opened-may-1-skiiing/568565002/
A ja pamiętam 25 dag kiełbasy zwyczajnej z bułką parką za jakieś śmieszne grosze. Było w takiej szarej torbie z papieru. Już samo to wystarczało, by wziąć udział