16.08.2019

Ale teraz to musi być COŚ! Siurpryza, extra, a Jednocześnie potrzebne, pożyteczne, realne. Choćby w dającej się przewidzieć perspektywie.
Więc gdyby tak w programie wyborczym opozycja zapowiedziała, że jej rząd zleci zaprojektowanie dachów odpornych na silne wichury? Że nie będzie marnować środków, dewastując teren pod niepotrzebne centralne lotnisko z węzłem kolejowym, a także niszcząc Mierzeję Wiślaną i Zalew, natomiast wesprze finansowo i organizacyjnie budowę i wymianę dachów. Tak jak wymianę przestarzałych pieców węglowych.
Czy taki projekt Platformy nie zyskałby poparcia wyborców? Czy zaoponowałyby trójczłonowa obecnie Lewica i PSL plus Kukiz?
Oburzenie i współczucie to reakcja na dramat podwójnego rocznika, startującego do szkół ponadpodstawowych. Czy należy pogodzić się z tą krzywdą, czy przewidzieć w programie wyborczym dopasowywanie sprawdzanych w roku szkolnym zdolności i aspiracji poszkodowanych uczniów z możliwościami szkół? I ważne. Deforma zabrała rok ogólnego wykształcenia tym, którzy nie pójdą do liceów. Zamach na kulturę. Kto jak kto, ale szczególnie PSL i Lewica powinny zdecydowanie poprzeć postulat naprawienia krzywdy akurat tej części młodzieży.
Polska nie była w ruinie, w roku 2015, kiedy wygrywał PiS, nie jest w ruinie w roku 2019 i — choć zacznie się pogarszać sytuacja gospodarcza — nie będzie w ruinie jeszcze za rok. Nie są więc i nie będą potrzebne, zawsze wywołujące strach, reformy strukturalne w gospodarce, wystarczy rozsądna polityka. W ruinę natomiast obraca się demokratyczne państwo prawa. Nadal istnieją jego instytucje, ale na szczeblu centralnym, żadna nie pełni swojej konstytucyjnej funkcji, kiedy o wszystkim decyduje jeden człowiek, nie mając ku temu żadnego prawa.
Grzegorz Schetyna prezentując „sześciopak” zapowiedział zbiór ustaw określanych jako Akt Odnowy Demokracji. Byłoby chyba wskazane, żeby w części obejmującej organy władzy, odnowa prezentowała nową jakość, a nie była odtworzeniem stanu sprzed objęcia władzy przez PiS – „powrotem do koryta”. Nie był to stan należyty, choćby dlatego, że możliwy się okazał parlamentarny zamach stanu. Niewiele więcej niż jedna trzecia wyborców, reprezentując osiemnaście procent obywateli, uzyskała możliwość powierzenia szeregowemu posłowi faktycznej władzy nad państwem. Usunięcie przelicznika D’Hondta z ordynacji wyborczej powinno być oczywistą oczywistością w programie całej opozycji. Tyle władzy, ile poparcia!
Państwo po PiS musi inaczej wyglądać. I jest to historyczna okazja, żeby je naprawdę zmienić na lepsze! Kryzys państwa po roku 2015 stwarza potrzebę i jednocześnie szansę jego reformy.
Nawet zwycięstwo opozycji nie zapewni jej większości konstytucyjnej i oby nie uzyskał jej PiS, z jego autorytarną koncepcją. Niezależnie jednak od wyniku wyborów, obecna opozycja nie powinna się czuć zwolniona od przedstawienia społeczeństwu wizji dobrego państwa. Dobre państwo, czy zgoła V RP, tak mógłby nazywać się program. Byle z konkretnymi rozwiązaniami opartymi na doświadczeniach III RP i realiach demokratycznych państw. Mieszczą się w tym, między innymi, projekty już nieraz omawiane w różnych okolicznościach.
Republika prezydencka lub zdecydowane usprawnienie obecnego systemu władzy.
Prezydent; to głównie reprezentant państwa i nie najważniejsze ogniwo w procesie ustawodawczym. A pozbawiony realnych uprawnień w rządzeniu. Ma jednak mocną legitymację powszechnych wyborów, z których społeczeństwo nie zrezygnuje. Do rozważenia więc prezydent jako zwierzchnik rządu i całej władzy wykonawczej. A jeśliby miał zostać przy obecnych funkcjach, to na siedmio- czy dziewięcioletnią, lecz jedną tylko kadencję, by głowy państwa nie narażać na ataki w czasie kampanii czy odchodzenie w atmosferze porażki.
Premierem wówczas, czyli faktycznie kluczową osobą w państwie, zostawałby obowiązkowo lider zwycięskiej partii czy koalicji. Z woli wyborców, a nie na podstawie powyborczych ustaleń. Przy czym premier i ministrowie, władza wykonawcza, nie powinni jednocześnie być posłami w Sejmie, władzy ustawodawczej.
Zmniejszenie o połowę Sejmu i likwidacja lub zmiana roli Senatu.
USA: 333 miliony mieszkańców – 430 reprezentantów, Polska, odpowiednio: 38 milionów i 460. Wystarczy. Część posłów to tylko „szable” potrzebne do głosowania. Dziesiątki wiecujących w komisjach zatwierdzają projekty większości. Może to robić połowa.
230 posłów to nie jest zawrotna oszczędność, lecz społeczeństwo – co się stale potwierdza – jest wyjątkowo uczulone na koszty sprawowania władzy. Dlatego raczej 230 niż wymieniane niekiedy 360 posłów, żeby zmiana była dobrze zauważalna.
Skład Senatu niezbyt się różni od Sejmu. Niewiele to wnosi. Postuluje się, aby był izbą samorządową. Zatem, po jednym, góra po dwóch, senatorów z województwa i będą lepiej reprezentowane interesy mniejszych i biedniejszych regionów. Można też wyobrazić sobie Senat jako zgromadzenie marszałków, opłacanych już w województwach.
Poważny kontrargument w sprawie takiej reformy to niechęć polityków do zmniejszenia puli pożądanych stanowisk.
Wybieralności sędziów i/albo sądów.
To nowość może zaskakująca, ale też choćby przez zaskoczenie cenna. W USA się sprawdza: wysoki autorytet sądów i niepodważalność wyroków. Władza sądownicza miałaby tak samo mocną legitymację, jak dwie pozostałe, które muszą respektować jej wyroki. Kto, co, i jak miałoby być wybierane, to kwestia wielu prac, dyskusji fachowców i publicznej, wreszcie referendum.
Ten sam tryb stanowienia obejmowałby wszystkie części składowe reformy państwa, które by musiały uzyskiwać poparcie większości społeczeństwa. To w przyszłości, a już teraz taki projekt przebudowy państwa, dawałby i politykom, i wyborcom poczucie sprawstwa w historii, bez — zawsze ryzykownej — zmiany warunków życia. Zgłaszając go, opozycja narzuciłaby swój temat dyskursu wyborczego. Zaskakując nim w ostatnim momencie, tak żeby zdążyć wykorzystać zainteresowanie, które wówczas powstaje i nie dać czasu na zebranie kontrargumentów. Byłyby one zresztą, wobec przełomowych projektów, techniczne, szczegółowe, nieefektowne.
Na pomysł takiej reformy mogłaby się zgodzić cała obecna opozycja od prawa do lewa. Podzielona i w koalicji, jeszcze ciągle możliwej. Niedawne: PiS – 43, KO – 28, Lewica – 11, PSL i Kukiz po 5. Nie wiadomo czy tyle będzie w wyborach i czy dla całej tej opozycji, nawet z większą ilością głosów niż będzie miał PiS, starczy mandatów – D’Hondt! – żeby stworzyć koalicyjny rząd większościowy. Natomiast koalicja wyborcza z takim poparciem miałaby szanse na zwycięstwo. Zwłaszcza jeśli byłaby zadaniowa, skupiona tylko na tym, co łączy. Z zapewnieniem, że jest to koalicja na całą kadencję, a nie tylko, aby wygrać wybory. Polityk w kampanii ma być jak adwokat w procesie, robi tylko to co ma umożliwić wygraną.
No i bez prób wstawiania do programu na wybory 2019 postulatów, które dziś opozycję dzielą. Ale i bez wyrzekania się ich, bez zamykania dyskusji i z perspektywą rozstrzygania tych spraw w demokratycznym trybie. Może bez dyscypliny partyjnej w kwestiach światopoglądowych.
Wybory, które decydują
Inicjatywa takiej koalicji ostatniej chwili może wyjść tylko od Platformy. A jeśli nie będzie chętnych do przyłączenia się, to niech sama robi co może.
I parę pytań pod jej adresem:
— Czy dawanie samorządowcom piątych, dziesiątych i ostatnich miejsc na listach wyborczych jest tym zapowiadanym oparciem się na samorządach? (14 okręgów na 41 ma mniej niż 10 mandatów). Czy samorządowcy nie powinni raczej dominować na listach, żeby to miało sens. Kandydaci, znani u siebie, otrzymaliby więcej głosów niż przysłani z centrali, nawet naprawdę zasłużeni, działacze.
— Czy wśród milionów, które będą głosować na Koalicję Europejską udało się zmobilizować dziesiątki tysięcy wolontariuszy, którzy chodzą po ludziach, którzy rozsyłają właściwe maile do konkretnych adresatów?
— Najważniejsi ludzie świata zjadą do Polski na 1 września, dostarczając władzy, na krótko przed wyborami, argumentów o skuteczności jej polityki zagranicznej, wzroście autorytetu, fałszu twierdzeń o izolacji itp. Ten szczyt, tego dnia, mógłby ogłosić jakąś nadzwyczaj ważną deklarację, którą powinien, z oczywistych względów, zaproponować gospodarz, czyli władza RP. A jej mogłaby to zaproponować, jeśli nie zjednoczona opozycja, to przynajmniej koalicja wokół Platformy.
Możliwe są, zresztą, różne inne reakcje. Czy jakąkolwiek zobaczymy we właściwym czasie?
I przypomnienie z „Mandarynów” Simone de Beauvoir: W samolocie, który wpadł w korkociąg lepsza jest sytuacja pilota, który stara się z tego wyjść, niż pasażera, który kuli się ze strachu za jego plecami.

Ernest Kajetan Skalski
Ur. 18 stycznia 1935 w Warszawie) – dziennikarz i publicysta,
z wykształcenia historyk.
Uwaga końcowa
Słowo „faszyzm” w nadtytule to opinia naszego webmastera, do której ma pełne prawo. Ja tego terminu nie stosuję w stosunku do tego, co dzieje się w Polsce. Jest wystarczająco źle i niebezpiecznie.
ES
Nieśmiało zauważę, że wspomniana opinia dość wyraźnie dotyczy przyszłości. Ale nie zaprzeczę, że liczne objawy faszyzmu dostrzegam i w teraźniejszości — i pewna dwuznaczność jest tu celowa i zamierzona.
BM
Nie jestem politologiem, nie znam się na tych wszystkich subtelnościach, ale mimo wszystko pozwalam sobie zgłosić akces to postulatów redaktora Skalskiego. Trzeba ratować państwo i demokrację i to jest wystarczający argument by się zacząć ruszać, a przynajmniej mieć jasność na kogo głosować. Dzięki uporządkowanej jako tako opozycji już wiem na który jej człon będę głosował, choć wolałbym więc naturalnie większą jasność co do sposobów ratowania zarówno praworządności jak i demokracji. Tym bardziej, że jeden z premierów właśnie ogłosił, że demokracja nie miała się nigdy tak dobrze jak dzisiaj i to w dużej mierze dzięki jego niezmordowanym wysiłkom. No cóż patrzymy na to samo, ale widzimy coś zgoła przeciwnego.
Czyli jednak kompetentne koalicje prawdopodobnie przedstawią kompetentne programy, no to świetnie bo już się martwiłem.
Skalski : nie wiem czy pamiętasz jeszcze, jak w moim tu „występie”, (Dupnik z KiJem)przeszło trzy lata temu, pisałem :
„Skąd wziąć nowe twarze, skoro dotychczasowe wyczerpały swój kredyt
zaufania, a dawanie im nowego byłoby niewątpliwie złą inwestycją?
Oczywiście z jedynego sensownego środowiska, mianowicie z władz
lokalnych, gdzie obywatelski komitet wyborczy ma rzeczywistą szansę
przybliżenia społeczeństwu w tych kilka lat swego kandydata .
Którego działalność jest dla nich widoczna z bliska. W tym procesie
nie ma też konieczności użycia mediów tele, które są kosztowne
i z czasem będą coraz bardziej zawłaszczane, lub kneblowane
przez władzę.”
Niestety okazało się, że byłem jednak niepoprawnym marzycielem.
Kiedy pojawiło się tu (w SO) zdanie, że trzeba dać Schetynie drugą szansę, bo taki pracowity, przypomniałem sobie stare niemieckie powiedzenie „am Abend wird der faule fleisig” i patrzyłem uważnie w tę stronę, Bo „A man deserves a second chance, but keep an eye on him”. (John Wayne) Więc widziałem, ze smutkiem, jak ta PO dalej schetynieje. Ostatnie wydarzenia, czyli to eliminowanie lokalnych kandydatów, co mogliby przynieść PO zwycięstwo wyborcze, dowodzą że PO zchetyniała kompletnie. Nazbierała sobie przez parę kadencji pluszaków i teraz ten stragan pamiątek po dawnej swej władzy będzie sprzedawała społeczeństwu. Użas !
P.S. Przypomnę mój własny termin, z innego tu komentarza, w odniesieniu do S. :”polityk wąskotorowy”. Dlatego tak łatwo Tusk upchnął go kiedyś, na długi czas, w kącie.
Pan Redaktor napisał o Polsce, a nie o Afryce. Dlatego Pan Redaktor nie zauważył słonia. A raczej, całego stada słoni w liczbie ponad stu sztuk. Wszystkie ubrane na czarno, przepasane na fioletowo (czy jakoś inaczej, niech Profesor Obirek objaśni te kolory). Stado słoni tratuje Polskę i to coraz bardziej. Wpychają się wszędzie. W majtki dzieciom, do polityki, do kolejki po pieniądze, i wszędzie, gdzie przed tym słonia nie widziano. Słonie ryczą „nie wybieraj tęczowej zarazy, wybierz PiS”. Publiczność słucha i zagłosuje, jak słoń nakaże. To jest polska społeczno – polityczna rzeczywistość. A Pan Redaktor pisze, jak reformować polską demokrację przy pomocy podkręcania śrubek. Śrubki może i należy podkręcać, ale najpierw należałoby usunąć słonie oraz odczyścić kraj ze słoniowego łajna. O tym w artykule nie było ani wzmianki. Rozumiem, ze temat jest trudny. Kraj choruje na słoniowatość czyli „elephantiasis”. To jest obrzydliwa choroba. Przyjemniej byłoby powiedzieć, ze to tylko grypa. Ale to nie jest grypa. To jest poważna deformacja umysłów. Dołączam zdjęcie ku przestrodze. Długo szukałem, żeby znaleźć najmniej obrzydliwe. https://uploads.disquscdn.com/images/a3d69bc096823e8501301ea9fa7bcdd11ab908f885fa3569f487d8226e2180e5.jpg
Piętrzy się wiele przeszkód na drodze do uzyskania dobrego wyniku wyborczego przez opozycję 13 października 2019 roku. Znamy je i komentujemy na SO. Na większość z nich nie mamy wpływu:
– korupcja wyborcza w postaci przekupywania wyborców naszymi własnymi pieniędzmi,
– zmasowana propaganda kłamstw, oszczerstw, nienawiści i pogardy przez media publiczne i media propisowskie,
– duża część hierarchów i podporządkowanego im kleru KRK jawnie nawołująca do głosowania na PiS,
– polityka rządu faworyzujaca elektroat PiS,
– finansowanie kampanii wyborczej z wykorzystaniem pieniędzy pochodzących pośrednio ze skarbu państwa.
Te i inne niezależne od ogółu Polaków czynniki stanowią element przewagi konkurencyjnej w polityce powodując, że PiS ma dużo większe szanse wyborcze na starcie kampanii a opozycja jest na pozycji zdecydowanie gorszej. W tym sensie to są wybory nierównych szans.
Istnieje wszakże grupa czynników , na którą mamy decydujący wpływ a którą nieświadomie, podświadomie i świadomie odpuszczamy tak, że zamiast wyrównywania szans dodatkowo te szanse pogarszają. Do czynników tych należą ambicja, ochota, optymizm, wola walki i wreszcie determinacja na rzecz zwycięstwa wyborczego. Właśnie teraz, kiedy rozpoczyna się 8-my tydzień przed datą wyborów ta grupa czynników bedzie miała wpływ największy. Jeżeli pozwolimy sobie i opozycji wytrącić z ręki tę grupę czynników pogorszymy szanse wygranej. Trzeba robić wszystko co możliwe aby temu zapobiec i aby czynniki ambicjonalne oraz wolicjonalne byłu po stronie sił prodemokratycznych.
mam pytanie do wszystkich uczestniczących w tej dyskusji. Czy Panowie naprawdę wierzycie ze wybory będą uczciwe? Na jakiej podstawie oparta jest ta wiara? Moim zdaniem nie ma żadnych po temu podstaw. Wszystkie partie opozycyjne już dziś powinny zgodnie wystąpić o objęcie nadchodzących wyborów nadzorem obserwatorskim Unii Europejskiej. Do tego wystąpienia podstaw jest aż nadto.