
26.08.2021
Premier Neville Chamberlain był prawdziwym dżentelmenem, umówił się z Adolfem Hitlerem, że pan Hitler weźmie sobie kawałek Czechosłowacji i jego wszystkie apetyty będą zaspokojone. Był naprawdę bardzo rozgoryczony, że pan Hitler go oszukał.
Prezydent Jimmy Carter był zachwycony Chomeinim: taki boży człowiek, po prostu nowy Lenin. Naprawdę nie mógł uwierzyć, żeby mógł pozwolić studentom na zajęcie amerykańskiej ambasady w Teheranie i wzięcie amerykańskich pracowników tej ambasady jako zakładników. Carter był człowiekiem dialogu, w końcu jednak postanowił wysłać amerykańskich żołnierzy, żeby odbili zakładników, ale wybrał do tego celu generałów równie kompetentnych, jak on sam.
Prezydent Obama naprawdę nie spodziewał się, że Bractwo Muzułmańskie może zachowywać się niedemokratycznie i do końca swojej prezydentury miał poważne pretensje do generała Sisi z powodu odsunięcia demokratycznie wybranego prezydenta Morsiego, był jednak bliski głośnego powiedzenia, że stojący na czele „największej muzułmańskiej demokracji” prezydent Erdogan go oszukał.
Prezydent Biden nadal wydaje się przekonany, że talibowie chcą dialogu i są gotowi do kompromisu. (A jeśli nie, no to przecież Amerykanie zrobili wszystko, co było w ich mocy).
Yasmin Mohammed, kanadyjska eksmuzułmanka pisze na łamach „Newsweeka”, że obecna tragedia Afganistanu nie jest winą Ameryki, to nie Amerykanie szkolili talibów jak zmuszać kobiety do chodzenia w niebieskich workach, ani zabijania kobiet za nieposłuszeństwo, to nie Amerykanie szkolili talibów jak palić parki rozrywki, jak wieszać homoseksualistów na ulicach, czy jak zrzucać ich z dachów.
Powód, dla którego rodzice w Kabulu proszą amerykańskich żołnierzy, żeby zabrali ich małe dzieci, powód, dla którego kobiety błagają żołnierzy, żeby je zabrać do samolotu, nie jest ograniczony do Afganistanu. Powodem jest wspólna kultura Afgańskiego Emiratu, Islamskiej Republiki Iranu, Islamskiego Państwa Iraku i Syrii i wielu innych miejsc. Afgańczycy i Irańczycy nie są Arabami tak jak Irakijczycy czy Palestyńczycy, mówią innymi językami, mają inną kuchnię, inne obyczaje. Dzielą tylko religię i sposób jej wyznawania. To kraje rządzone przez religijnych fanatyków.
Jak długo świat odmawia uznania oczywistej prawdy, że to radykalny islam sankcjonuje potworności przeciw kobietom i przeciw wszystkim, którzy chcą normalnie żyć, to wszystko będzie trwało nadal.
Kobiety żyjące pod władzą tych religijnych fanatyków — pisze Yasmine Mohammed — walczą o najbardziej podstawowe prawa do elementarnej autonomii, do prawa wyboru ubioru, do prawa jazdy na rowerze, prawa do śmiechu, prawa do podróżowania, prawa do samodzielnego wyboru małżonka.
W zachodnim świecie te prawa są tak oczywiste, że nie warto o nich mówić. A jednak miliony kobiet na świecie ryzykują swoje życie w walce o te prawa. Koszmar ich poniżenia jest ułatwiany przez ludzi odmawiających zauważenia ich losu z obawy, że ktoś nazwie ich islamofobami.
Te kobiety są pozostawione swojemu losowi w łapach pobożnych zbirów, po części z powodu tchórzostwa tych, którzy bawią się sloganami o prawach kobiet. Zachodni liberałowie odwracają oczy od ich cierpienia i prowadzą dialog z typami spod ciemnej gwiazdy.
Te kobiety to nie są podludzie, nie mają innych pragnień niż ty, czy ja, chcą wolności.
Yasmine Mohammed pisze, że wie o tym z pierwszej ręki, ona sama uciekła od przemocy, wyrwała się z małżeństwa, do którego ją zmuszono, od potwora, który był ważnym członkiem Al-Kaidy.
Jedyną różnicą między tobą a kobietą żyjącą pod władzą muzułmańskich fanatyków religijnych jest to, że zdarzyło ci się urodzić pod inną szerokością geograficzną. Gdyby zdarzyło się inaczej, urodziłabyś się w jednym z 50 krajów, w których miażdżyłoby cię prawo szariatu. Mam nadzieję, że wpływowi ludzie z wpływowych krajów będą mieli odwagę, żeby podjąć sprawę religijnie usankcjonowanego patriarchatu i mizoginii, która jest mordercza dla milionów kobiet na świecie.
Trudno o wątpliwości, że te słowa byłej muzułmanki, która tak dobrze wie, co czeka afgańskie kobiety, są wołaniem na puszczy. Wpływowi ludzie z wpływowych krajów to dżentelmeni mówiący wiele o wartościach, jeszcze więcej o dialogu, czasami modlą się o pokój, konferują ze zbirami i z dumą ogłaszają, że udało im się uratować pokój na długie lata. Pan Hitler oszukał pana Chamberlaina. Obiecał, że połknie tylko kawałek Czechosłowacji, a potem się uspokoi. Kolejni dżentelmeni czekają na swoją okazję dżentelmeńskich umów, które znów przybliżą pokój.

Andrzej Koraszewski
Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny.
Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”. Więcej w Wikipedii.

Pierwszy znalazł na tę sytuację określenie Orwell (1984). „Ludzka twarz, nieustannie deptana buciorem…” (z pa-
mięci). Ceterum censeo : Islam powinien być tylko na recepty !
.
A mój sąsiad, trochę dalszy, tutaj, głosiciel radykalnego Islamu, żyje sobie wesoło z pomocy społecznej. Bo „bezrobotny”. Ja nigdy nie występowałem o taką pomoc, bym się źle czuł. Ostatnio spotkałem go w tureckim markecie, jak kupował arak. Bo przecież Mahomet zabraniał jedynie wina. Co było greckie i bardzo drogie, a on tych biednych (jeszcze bez nafty) Arabów chciał przyuczyć do oszczędności. Ale arak był taniutki (pędzili z daktyli). Tyle, że nie powinni pić przed pójściem do meczetu. I zasypiać mu w trakcie kazania.
.
U Ibn Khaldouna znalazłem kiedyś ładne zdementowanie popularnej anegdoty o Harun al Raszydzie, co rzekomo tak się kiedyś zachlał winem w towarzystwie swych dworaków, że jak on – kamiennym snem – usnął, jego wezyr wydupczył mu żonę.
„ależ skąd !” Harun al Raszid był przecież wnukiem tego, surowych obyczajów, Haruna Rashida al Mansura. Więc on też z pewnością nie pijał wina!
Zdajemy sobie sprawe, że jesteśmy jeszcze daleko za przodownikami pielęgnowania cnót niewieścich ale nie nakręcajmy sie frustracją z tego powodu. Nasi niestrudzeni orędownicy powrotu do przeszłości robią co w ich mocy, żeby polski katolicyzm dumnie zajął miejsce obok dumnego ortodoksyjnego islamu i równie dumnego ortodoksyjnego judaizmu. Człowiekowi zubożonemu o iskrę bożą, czyli niezdolnemu do religijnych uniesień, a sam dotknięty jestem tym
niefortunnym zrządzeniem losu, nie przystoi piętnowanie fanatyzmu religijnego z pozycji, powiedzmy, ortodoksji politycznej, religijnej par excellence. Jacy są talibowie każdy widzi ale żeby od razu zaprzęgać ich do własnego rydwanu? Praktyk ala taliban mamy mnóstwo na własnym podwórku i nie przerobi się naszych rodaków na anioły pokazując im jak skutecznie trafić liberała kamieniem.Fanatyzm jest częścią naszego świata i moim zdaniem nie da się go pokonać inaczej jak brutalną siłą.