Jacek Pałasiński: Drugi obieg (391)13 min czytania

11.08.2022

1.

Podczas zakupów rzuciły się D.O. w oczy ziemniaki. Pięęękne, duże, bez skazy. W oddychającym plastikowym pudełku, żeby każdy je mógł podziwiać i – skuszony – kupić.

Ale to nie jest kraj kartofli! Od półtora niemal miesiąca, odkąd tu jest, D.O. ani razu nie przyszła ochota na ziemniaki. One tu nie pasują. W knajpeczkach, zasadniczo, występują niemal wyłącznie w formie opiekanych w piecu, w oliwie, ćwiarteczek.

Wtorkowy deszcz sprawił, że temperatura w nocy spadła do 23 stopni, więc nie wolno było włączać air-conditioningu. Jak wiadomo rozporządzenie rządowe zezwala na jego używanie dopiero, gdy temperatura powietrze przekracza 27 stopni. Rzecz w tym, że na dworze było znośnie, ale nagrzane przez kilka tygodni mury domów ani myślą szybko się ochładzać. Więc śpi się ciężko. A na dodatek wilgoć z deszczu sprawiła gwałtowne rozmnażanie się komarów, więc mimo moskitier, spanie przy otwartych oknach jest dostępne wyłącznie dla miłośników rozpylanych w powietrzu trucizn chemicznych.

To wzbudziło w D.O. wspomnienie pierwszych dni po zamachu Jaruzelskiego. Ledwo ukonstytuowany Komitet Solidarności dostał przywilej darmowego jedzenia w stołówce chrześcijańskiego związku zawodowego CISL. Koledzy, którzy byli tu prosto z Polski, pierwszy raz, prosili o mięsko z ziemniakami i do tego sałatę, czy pomidora. Jakież było ich zdumienie, kiedy podający informował, że „przysługuje im tylko jedno warzywo”.

– Ależ kartofel to nie warzywo – argumentowali – to dodatek!

No właśnie. Podejście do kartofla włoskie i polskie zasadniczo się różnią.

3.

Jest więcej takich polskich dań, które tu nie pasują i właściwie nie są znane. Ogórki konserwowe na przykład, by nie wspomnieć już o małosolnych. Mizeria? – podoba się tylko nazwa, oznaczająca po włosku „biedę”. Są jakieś mikropikle, ale o smaku tak ostrym, że dla Polaka praktycznie niejadalne. Kasza gryczana jest, ale przeważnie nieprażona. Z kolei w Polsce nie przyjęłyby się kluski na zimno albo lodowate risotto, ulubione danie urzędników, wyskakujących w przerwie obiadowej do rosticerii. Samych rosticerii w Polsce nie ma, a to są smażalnie różnych rzeczy w głębokim oleju: oliwki w panierce, zwane „ascolane”, bo to specjalność Ascoli Piceno, „arancini” sycylijskie z risottem w środku grubej panierki, czy ich rzymska odmiana – „supli’” z ryżem i mozzarellą. Kawałki kurczaków i wspomniane pieczone ziemniaki w ćwiarteczki. Rosticeria przeważnie jest jednocześnie pizzerią „al taglio”.

Tu nie ma bigosu, a schabowy jest z kurczaka i nazywa się „cotoletta alla milanese”.

Nie ma kabanosa, ba: nie ma wędliny czosnkowej, tzw. „Polish sausage”. Nie lubią. Nawet Koledzy dziennikarze z sektora „food & wine”, do różnych smaków przyzwyczajeni, nie bardzo mogą je przełknąć. Polacy odwdzięczają się tym samym wędlinom włoskim. Nie, nie wędlinom: kiełbasom: twardym, bezpłciowym, z zapachem starego, surowego mięsa, który mało komu nad Wisłą się podoba.

Cóż – świat jest piękny, bo różny. Również kulinarnie. Do cudzoziemskich smaków człowiek może przywyknąć i pokochać. Nawet po kilku miesiącach w Ameryce Włosi zaczynają akceptować tamtejszą kawę:

– To się nawet da wypić, ale dlaczego wy to nazywacie „kawą”? – nie mogą się nadziwić.

4.

A do czarnej legendy przeszły w Italii polskie pielgrzymki. W każdej kolejnej knajpce czy stołówce awanturowali się, że makaron jest niedogotowany, a na śniadanie domagali się zupy mlecznej z makaronem. Tylko najwytrzymalsi kucharze zgadzali się rozgotować kluski na papkę, ale makaronu do mleka dodawać już nie chcieli, mówiąc, że takiego pohańbienia ich narodowego dania nie zniosą.

5.

Rzym opustoszał. Ludzkie zbiorowiska znajdują się tylko w centrum, obok renomowanych monumentów: to turyści, zabiegani, spoceni, gotowi stać w kolejkach, byleby tylko dostać się do jakiejś knajpki, o której przeczytali w swoim przewodniku. Innym nie ufają.

Nieszczęśni! Nie wiedzą, że tu jest inaczej. Za granicą trzeba mieć szczęście albo wiedzę, żeby dobrze zjeść. W Italii trzeba mieć wyjątkowy niefart, żeby zjeść źle.

Dobrze karmią właściwie wszędzie. Jedyna różnica – to cena.

I tu też obowiązuje stara, dobra zasada podróżnika: Jeśli widzisz kolejkę przed knajpą – stań w niej. Ale tylko pod warunkiem, że kolejka mówi miejscowym narzeczem. Jak po angielsku lub japońsku – zwiewaj!

6.

D.O. zaprasza na kolejną „mówiącą” przechadzkę po Trastevere, czyli Zatybrzu. Nawet, jak na Rzym, obfitujący w miejscusia i zaułeczki, to miejsce specjalne. Dzielnica rzymskiej biedoty. Kiedyś. Teraz wiele z tych mieszkań przy wąskich, czasem półkolistych uliczkach wykupili zamożni Włosi i cudzoziemcy. Mieszkania wewnątrz są luksusowe, ale dzięki bohaterskiej postawie konserwatora zabytków, dzielnica nie straciła swojego „ludowego” charakteru. Na dobre i na złe. To złe to brud, śmieci, nieskończone warstwy graffiti. Ale ludzie lgną do Zatybrza. Takich miejsc w Europie praktycznie już nie ma. Być tam, jeść tam, mieszkać tam – to przywilej, to takie dobre fluidy emanujące, człowiecze miejsce, to antypody sterylnych, szklano-stalowych restauracji w nowoczesnych hotelach.

W głębi tej uliczki znajduje się wejście do rzymskiego Ogrodu Botanicznego, nieco zaniedbanego. Za to w parkach i na prywatnych posesjach, wszystko, co ma kwitnąć – kwitnie, choć bugenwille mają już wyblakłe, spalone słońcem listki.
Za zakrętami zatybrzańskich ulic można się natknąć na urocze, święte freski
Obiadek z „Fornariną” – kochanką i ulubioną modelką Rafaela. I od razu wszystko inaczej smakuje!

7.

A co poza tym?

Cóż – Ciul Pomarańczowy odmówił zeznań i zelżył prokuratorkę generalną stanu Nowy Jork, Letitię James, oskarżając ją o rasizm (https://edition.cnn.com/…/trump-deposition…/index.html). Pani James jest Czarna, a Ciul, ewidentnie Pomarańczowy i bez wątpienia – setki przykładów – jest rasistą. No, ale Ciul ciulem jest, więc czego się po ciulu można spodziewać?

Ciul Pomarańczowy: symbol nadętej głupoty i nieuczciwości, D.O. wciąż ma nadzieję, że pójdzie siedzieć.

Acha: oczywiście przesłuchanie Ciula, rewizja w jego domu na Florydzie w poszukiwaniu tajnych papierów z Białego Domu, które powinien był przekazać do Archiwum Federalnego, próby zmuszenia go do okazania deklaracji podatkowych przynajmniej członkom Kongresu – to wszystko oczywiście spisek przeciwko najlepszemu prezydentowi wszechczasów i wszechświata i największe „polowanie na czarownice” w ludzkich dziejach.

Tylko nie bardzo wiadomo, dlaczego Ciul Pomarańczowy odmawia wydania kopii nakazu przeszukania rezydencji Mar-o-Lago lub spisu zarekwirowanych tam dokumentów?

Podobnie, jak ukrywa treść przesłuchań w komisji wyborczej Izby Reprezentantów.

Acha: w większości mediów amerykańskich są zdjęcia sedesu z Białego Domu, w którym pływają odręcznie pisane dokumenty pana Trumpa.

Ten sedesik z białą armaturą to sedesik z Białego Domu, a w sedesiku – manuskrypty Ciula Pomarańczowego. No nie spłukały się i jakiś miłośnik Ciula Pomarańczowego zdążył je sfotografować i później dostarczyć portalowi Axios

8.

Wreszcie ktoś! Towarzystwo Dziennikarskie zaapelowało do Radia Tok FM i i kierownictwa „Agory” o wydobycie Tomasza Lisa z czyśćca. Na skutek pomówienia – tak wynika z raportu Państwowej Inspekcji Pracy – stracił stanowisko a zyskał status trędowatego.

Wreszcie głos rozsądku w sprawie jednego z najlepszych polskich dziennikarzy i redaktorów.

Co interesujące, to Seweryn Blumsztajn, szef Towarzystwa Dziennikarskiego jest pracownikiem „Gazety Wyborczej” i apel Towarzystwa opublikował właśnie w „Wyborczej”, która od dawna flekuje Lisa (i z lubością atakuje Newsweeka i TVN24). A apel ten kieruje do swojego wydawcy „Agory” i należącego, jak „Wyborcza”, do Agory radia TOK FM. (https://wyborcza.pl/7,75968,28776668,apel-towarzystwa…)

D.O. nie bardzo rozumie, dlaczego Towarzystwo zdecydowało się dołączyć do apelu zachętę do donoszenia na Lisa. Może to taka zabawa towarzyska?

9.

La Repubblica publikuje artykuł o księdzu, który wbrew stanowisku Kościola od 44 lat udziela ślubów parom homoseksualnym (https://torino.repubblica.it/…/don_franco_barbero…/…

Ksiądz Franco Barbero od 44 lat udziela ślubów parom homoseksualnym. Wywalili go za to ze stanu kapłańskiego, ale wierni nadal uważają go za wzorowego kapłana chrześcijańskiego.

Ksiądz nazywa się Franco Barbero, pracował w mieście Pinerolo, lecz został zwolniony ze stanu duchownego w r. 2003. W swojej karierze kapłańskiej i po przymusowym uświecczeniu, udzielił 680-690 ślubów parom jednopłciowym. Ponad połowa z nich to kobiety. Wkrótce udzieli ślubu dwóm księżom.

10.

Deutsche Welle (https://www.dw.com/…/german-catholics-reject…/a-62757938):

Niemieccy katolicy odrzucają stanowisko Watykanu dotyczące aborcji — raport

Niemieccy katolicy mówią „nie” Watykanowi i papieżowi w sprawie aborcji. Oj, z tego będzie schizma! Katotalibowie w jedną, chrześcijanie w druga stronę…

„W sondażu przeprowadzonym na zlecenie niemieckiego tygodnika katolickiego ‘Die Tagespost’ przez instytut sondażowy INSA Consulere na reprezentatywnej grupie 2099 osób, zapytano respondentów o stanowisko w sprawie zdania: „To dobrze, że papież i Kościół wypowiadają się przeciwko aborcji”?

Tylko 17% ankietowanych katolików deklaruje, że się z nim zgadza, a 58%, że się temu sprzeciwia.

To samo badanie wykazało również, że tylko 13% protestantów zgadza się z wypowiedziami antyaborcyjnymi, a ponad dwie trzecie się nie zgadza z antyaborcyjnymi wypowiedziami papieża Franciszka i przywódców katolickich.

Papież Franciszek poprowadził Kościół katolicki w bardziej liberalnym. Zajął twarde stanowisko wobec księży pedofili, skarcił zachodnie rządy za nieprzyjmowanie migrantów, wezwał do większej pomocy dla ubogich i większego wysiłku na rzecz ochrony środowiska. Publicznie pracował nad zmniejszeniem uprzedzeń wobec osób LGBTQ, zapewniając ich, że Bóg „nie wyrzeka się żadnego ze swoich dzieci” i aprobując związki cywilne osób tej samej płci.

Jednocześnie jednak odrzuca błogosławienie małżeństw homoseksualnych. Odmówił również zmiany tradycyjnego stanowiska Kościoła w sprawie celibatu dla księży, a przede wszystkim w sprawie aborcji, którą Watykan postrzega jako akt morderstwa („Czy dobrze jest zatrudnić płatnego zabójcę?”)

Kwestia aborcji nie jest jedyną, w której Watykan spotyka się z dezaprobatą Niemców. Niecałe trzy tygodnie temu Kościół katolicki wypowiedział się przeciwko postępowemu niemieckiemu ruchowi katolickiemu znanemu jako „Ścieżka Synodalna”, ostrzegając ich, że nie mają uprawnień do instruowania przywódców kościelnych w sprawach moralności i doktryny.

Ruch wcześniej wzywał do umożliwienia księżom zawierania małżeństw, kobietom bycia diakonami, a parom jednopłciowym – otrzymywania błogosławieństwa Kościoła”.

11.

A propos sondaży: Ponad połowa Polaków jest za przywróceniem obowiązkowej zasadniczej służby wojskowej. (https://wydarzenia.interia.pl/…/news-cbos-ponad-polowa…). Zdecydowanymi przeciwnikami przywrócenia poboru jest 15% badanych, a 24% uważa, że raczej nie należy go przywracać.

D.O. się poddaje.

37% respondentów zadeklarowało poparcie dla szkolenia posługiwania się bronią palną, ale tylko dla ochotników. 22% badanych odpowiedziało, że wszyscy obywatele powinni podlegać obowiązkowemu szkoleniu strzeleckiemu. Zdaniem 20% wystarczy, jeśli szkoły w ramach edukacji dla bezpieczeństwa, będą uczyć strzelania. Według 15% nie należy upowszechniać umiejętności strzelania. 6% wybrało odpowiedź „trudno powiedzieć” lub odmówiło odpowiedzi.

D.O. się poddaje.

12.

Dom Mody Balenciaga wypuścił na rynek plastikową torbę na śmieci za 1800 euro( https://www.repubblica.it/…/balenciaga_borsa_trash…/…)

Torba nazywa się „Trash pouch” lub 'torbage bag’ i zaprojektowana została osobiście przez dyrektora artystycznego Balenciagi Demnę Gvasalię.

Najnowszy szczyt mody: worek na śmieci za 1800 euro.

Pan Demna Gvasalia jest Gruzinem, emigrował do Duesseldorfu z rodziną w czasie rosyjskiej agresji na Gruzję w 2008 r., ukończył ekonomię w Tbilisi i zyskał mastera z designu w Akademii w Antwerpii.

Worek został po raz pierwszy zaprezentowany na pokazie kolekcji jesień/zima 2022 w Paryżu w marcu ubiegłego roku. Uznano, że to „szaleństwo”, żeby rozruszać pokaz, a tymczasem worek jest już w sklepach,

Już w 2017 Demna Gvasalia zaszokował, lansując luksusową wersję niebieskiej torby z Ikei: kosztowała 2000 euro. Torba odniosła niesamowity sukces. Potem zaoferował limitowaną edycję „zniszczonych” tenisówek w cenie 1450 euro. A teraz – klasyczny czarny worek na śmieci za 1800 euro.

Z tym, że worek tylko wygląda jak zwykła, czarna torba na śmieci. W rzeczywistości wykonany jest z błyszczącej skóry cielęcej, doskonale imitującej plastik.

Demna Gvasalia jest zaangażowany politycznie, już podczas pokazu mody w 2022 w Paryżu opowiedział się już po stronie narodu ukraińskiego. Zaprojektowana przezeń bluza jest wystawiona na sprzedaż na ‘United24’, a dochód z jej sprzedaży zostanie w całości przekazany na pomoc w odbudowie na Ukrainy.

Jacek Pałasiński

„Drugi obieg” jest publikowany przez Autora na Facebooku. „Studio” udostępnia te teksty Czytelnikom – niekiedy z niewielkimi skrótami w stosunku do oryginału.