Jacek Pałasiński: Drugi obieg (580)8 min czytania

19.02.2023

1.

Obrazek tytułowy wygenerowany przez sztuczną inteligencje na podstawie słów „dziennikarz pisze”

Drzewa z samego rana nisko się D.O. ukłoniły i ułożyły mu u kół kobierzec z drobnych gałązek.

Czasami nasza planeta i jej żywioły przypominają nam, jakimi nic nieznaczącymi drobinkami jesteśmy.

I jeszcze żeby politycy o tym pamiętali…

2.

Zanim D.O. zabierze Czytelników w dalszą podróż po Apulii, winien im jest sprawozdanie.

Jak niektórzy może pamiętają, portal natemat.pl ogłosił szereg aukcji na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wystawiona została m.in. kolacja we włoskiej restauracji z D.O. Po długim boju, największą sumę na dobroczynność Jurka Owsiaka & co. Zaoferowali Państwo Bożena i Piotr.

Wszystkim uczestnikom akcji D.O. z całego serca dziękuje, a Zwycięzcom gorąco gratuluje!

Zwyciężczyni aukcji na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – pani Bożena, anglistka.

W piątek przedmiot aukcji został skonsumowany w warszawskiej restauracji San Lorenzo przy ulicy Jana Pawła II 36.

Restauracja San Lorenzo, fundator kolacji.
Nowy chef i jeszcze lepsza kuchnia.

Początkowo to redakcja miała za kolację zapłacić, ale po dowiedzeniu się na jaki szczytny cel pójdą pieniądze z aukcji, il Signor Gianfranco Lucchesi, właściciel „San Lorenzo”, tę kolację zaoferował gratis, dorzucając więc i swoją cegiełkę do zbiórki WOŚP. Bardzo serdecznie dziękujemy!

A było pysznie i przyjemnie!

Co było jedzone?

Cuda, wianki: najpierw (D.O. tłumaczy od razu na polski) – tatar z polędwicy z tuńczyka na łożu z avocado z dodatkiem orzechów pistacjowych. Rewelacja. Do tego oczywiście paski schiocchiarelli – rzymskiej odmiany focacci.

Potem – frittura czyli smażonko z kalmarów, ale po pierwsze – były pocięte na cienkie paski i „cyknięte w głębokiej oliwie razem z paskami cukinii i marchewki– pyszne.

Fritturina di calamari. Yummy!

Potem bardzo ciekawa reinterpretacja parmigiany di melanzane– czyli zapiekanki z bakłażanów z mozzarellą i parmezanem, w kokilce, potem krewetka królewska w sosie własnym.

Czy mogło zabraknąć spaghetti alle vongole?

Spaghetti alle vongole.

No nie! I nie zabrakło!

A na deser specjalności nowego chefa San Lorenzo, zdolnego Signora Gabriele z Umbrii – przekrój regionalnych specjalności włoskich.

D.O. osłabł już przy trzeciej przystawce, ale Pani Bożena dzielnie wcinała wszystko aż do końca!

Mniam, mniam!

Acha: piła też aperitivo: aperol spritz, ale… zielony! Nowość w produkcji tej firmy. Wybrała też białe wino – sardyńską specjalność – vermentino – jedno z lepszych białych win w Europie do spółki z portugalskim alentejo branco, no, ale to już inna sprawa.

Podobny deserek zaserwowano D.O. w trzygwiazdkowym Michelinie w rzymskim Hiltonie – fundatorem był pewien miły milioner. A tu, w warszawskiej San Lorenzo wychodzi znacznie taniej. A chociaż z deserów D.O. najbardziej lubi śledzia, to to spałaszował grzesznie do ostatniego okruszka.

3.

W podobnych sytuacjach D.O. zawsze czuje się skrępowany. Pani Bożena stawiła się na kolacji znając D.O. wyłącznie z tego, co pisze, no, może i z ekranu telewizora lub komputera. A stary D.O. wie, że w 9 przypadkach na 10, zderzenie oczekiwań, związanych z wyidealizowaniem twórcy z jego rzeczywistą cielesnością, kończy się rozczarowaniem.

D.O. ma nadzieję, że spędzone wspólnie przy biesiadnym stole 3 godziny bardzo Pani Bożeny nie rozczarowały.

Bo też, drogi Czytelniku, istota ludzka może się doskonalić przez całe życie w sztuce pisania, malowania, grania, komponowania. Jeśli się odpowiednio udoskonali, może zyskać renomę, czasem sławę, z rzadka poklask.

Ale może też nie pisać, nie malować, nie komponować, tylko doskonalić w ciszy i z dala od reflektorów – siebie samego.

Pytanie, czy doskonalić swą sztukę czy doskonalić siebie jest równie odwieczne jak to, czy genialny poeta ma prawo bić żonę.

Właśnie Adam Michnik powtórzył to, co powiedział w „Allegro ma non troppo”, że „Polska zbyt wiele zawdzięcza Wojtyle, żeby sprowadzać jego pontyfikat do jednego wątku pedofilii”. A to oznacza, że dyskusja o tym, czy wielkiemu poecie wolno bić żonę, czy nie – będzie trwać nadal.

A teraz – do Apulii!

Kiedy zły władca zakazał Apulijczykom budowania domów, pozwalając jedynie na szałasy bez zaprawy murarskiej, bo jednak owce sprawdzały się na pańskim stole, to Apulijczycy zaczęli budować „trulli” – całe domy, wybudowane bez zaprawy. Ktoś pamięta, jak się nazywa to jedyne takie na świecie miasteczko trulli?
D.O. uprzejmie informuje, że to zdjęcie zostało zrobione w ostatnich dniach listopada.
Miastusio apulijskie nad zachodnim wybrzeżem regionu.
Bliskie spotkania. Owce i drzewa oliwne, nie można się pomylić! To Apulia!
To w dalszym ciągu koniec listopada. A miasteczko? – Od niego bierze nazwę kanał dzielący Półwysep Apeniński od Bałkanów. Ktoś, coś?
Barbakan w tymże miasteczku, jednym z ulubionych D.O. w tej części Italii.
A tego D.O. nawet nie będzie podpisywał, bo to jeden z włoskich „landmarków”: każdy wie!
To się nazywa „Lama minachile”, czyli mnisie ostrze. Lewe zdjęcie zrobione z pokoju D.O. w hotelu „Covo dei Saraceni”, czyki „kryjówka Saracenów”, hotel drogi, ale wtedy trafiła się D.O. okazja. Teraz, choć luty, okazji niet.
A teraz – niespodzianka! Dla samego D.O. niespodzianka wielka. Przyjaciółka przysłała mi właśnie z Włoch zdjęcia, które zrobiła D.O. podczas jego pierwszego pobytu w Apulii w r. 1979. Tu akt D.O. z jego niespełna 3-letnią Córeczką. Łezka!
Na campingu między Peschici a Vieste.

I już zupełnie na zakończenie – zagadka: do kogo należą te nieobcięte paznokcie?

Jacek Pałasiński

„Drugi obieg” jest publikowany przez Autora na Facebooku. „Studio” udostępnia te teksty Czytelnikom – niekiedy z niewielkimi skrótami w stosunku do oryginału.

 

źródła obrazu

  • writing: AI