PIRS: Telewizja pokazała (113)8 min czytania

telewizja2015-02-03.

Red. Grzegorz Miecugow w „Innym punkcie widzenia” rozmawiał z chirurgiem prof. Markiem Szczepkowskim. Poruszyli m.in. temat pakietu onkologicznego. Profesor, chwaląc sam pomysł, miał zastrzeżenia do pakietu.

Nie sprawdzono czy wdrożenie tego pakietu nie odbędzie się kosztem innych specjalności. Warto byłoby najpierw przetestować działanie pakietu w ograniczonym zakresie, czego nie zrobiono.

Nieznana jest kalkulacja – ile będzie kosztowało pełne stosowanie tego pakietu. Opierając się na wyliczeniach konsultanta krajowego chirurgii ogólnej (85% guzów nowotworowych operowane jest na oddziałach chirurgii ogólnej) można przeprowadzić taką orientacyjną kalkulację:

– Diagnostyka jednego pacjenta aż do rozpoznania choroby kosztuje około 1700 zł.

– Aby stwierdzić 1 przypadek choroby trzeba przebadać 15 pacjentów podejrzanych o chorobę nowotworową.

– Co roku w Polsce zapada na nowotwory 150.000 osób.

1700x15x150.000 daje około 4 mld zł. To są koszty samego wykrycia choroby, a jeszcze do tego dochodzą koszty leczenia.

Prawdopodobnie całkowita suma przekracza możliwości finansowe służby zdrowia jeśli nie zabierze się pieniędzy z innych specjalności.

* * *

Wszystko się rozmywa. Najbardziej emocjonujące wiadomości medialne z czasem bledną i ulegają zapomnieniu, a politycy, którzy byli ich bohaterami, jak gdyby nigdy nic wracają na scenę i dalej nas pouczają o tym co dobre a co złe.

Słuchając np. pana Marka Jurka, którego niezłomność zasad i przywiązanie do religii katolickiej są tak podkreślane i cenione przez pracowników mediów, jakoś nie mogę zapomnieć o tym że pojechał swego czasu złożyć hołd Pinochetowi – odpowiedzialnemu za morderstwa i tortury tysięcy Chilijczyków. Widocznie nauki Jezusa dotyczące miłości bliźniego i wybaczania nawet wrogom nie obejmują ludzi lewicy, przynajmniej w umyśle tego standardowego polskiego katolika.

Pani Maria Czubaszek, której dowcip lubię, parokrotnie półżartem wyrażała żal, że pana Hofmana na stanowisku rzecznika PiS zastąpił pan Mastalerek, bo pana Hofmana oglądało się lepiej. Także wielu dziennikarzy wyraża ten pogląd już bez żartu i mają nadzieję że pan Hofman jeszcze wróci. Mnie nie brakuje pokazów chamstwa i cynizmu jakie urządzał pan Hofman i wolę mniej agresywne krętactwo pana Mastalerka. Ale liczy się show i dlatego zaprasza się do mediów każdego, nawet skompromitowanego polityka, żeby tylko się działo.

Głośna sprawa z zegarkami pana Nowaka została sprowadzona do jakiegoś nieporozumienia – ot nie wpisał zegarka do swojego oświadczenia majątkowego, a przecież np. Janusz Palikot zapomniał wpisać że ma samolot. Tylko że to są dwie różne sprawy. Pan Palikot nabył samolot za własne pieniądze w czasach kiedy był przedsiębiorcą, a panu Nowakowi zarzucano, że pojawiał się z bardzo drogimi (kilkoma różnymi) zegarkami w czasach kiedy był politykiem, ministrem. Tego rodzaju drogie rzeczy mogą sugerować, że otrzymał je w prezencie jako łapówkę za załatwienie komuś jego biznesowej sprawy. Ale jakoś ten wątek zanikł i wszystko skupiło się na nieszczęsnym niedopatrzeniu wpisania jednego zegarka. Prokuraturze nie przeszkadzało to, że pan Nowak podawał kolejno coraz to inne wersje dotycząc zegarka. Najpierw opowiadał, że nie wpisał go do oświadczenia, bo pożyczył go od kolegi biznesmena. Potem że zegarek dostał od żony, a zapomniał go wpisać. Potem, że zegarek kupił dla niego kolega, bo sam Nowak nie chciał pokazywać się w sklepie. Na dowód pokazał rachunek z 8 marca 2011 roku. Tu okazało się, że redakcja, która sprawę ujawniła, posiada zdjęcia, na których pan Nowak ma na ręku ten zegarek tydzień wcześniej zanim – według niego – został kupiony.

A inne zegarki? A to takie zabawy kolegów polityków i biznesmenów, że wymieniają się na jakiś czas drogimi zegarkami.

Kolegom z polityki, jak się od czasu do czasu dowiadujemy, brakuje Nowaka i kto wie czy po okresie kwarantanny nie wróci do nich.

* * *

Cat-Mackiewicz w książce „Stanisław August” pisał: – Ciekawe jest, że Polska – dająca sobie Rosji narzucać prawa, królów i politykę –  nie uznawała tytułu cesarskiego, przywłaszczonego sobie przez Piotra Wielkiego, i wciąż nazywała cesarzy rosyjskich tylko carami, co ciągle budziło różne komplikacje, najzupełniej zbędne. Ale tak u nas stale – hierarchia ważności, spraw politycznych stoi zawsze na głowie, poświęca się sprawy najważniejsze dla spraw w ogóle nie mających żadnego znaczenia, dla jakiegoś głupiego frazesu.

To chyba tradycja polskiej polityki – drażnić rosyjskich władców. Polska nie może zaszkodzić Rosji, ale stara się ją drażnić.

Ileż to kombinacji wymyślono aby tylko nie zaprosić Putina na obchody rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz, a przy okazji podważyć udział Rosjan w wyzwalaniu tego obozu. Pan Schetyna przypisał wyzwolenie obozu Ukraińcom. Prof. Łagowski proponuje, aby idąc dalej tym torem (wspieranym przez prezydenta Komorowskiego), ustalić, który z żołnierzy na pomniku „czterech śpiących” jest Ukraińcem i jego tylko zostawić, a resztę usunąć. Kto wie, czy „patrioci”, którzy nie mają poczucia humoru, nie podchwycą takiego pomysłu.

Sprawa pomnika też stała się ważnym elementem walki politycznej i podkreślania, że Armia Czerwona nie przyniosła wyzwolenia z niewoli (a przynajmniej nie tylko), ale nowe zniewolenie. Wielu „patriotów” protestuje przeciwko pozostawieniu tego pomnika braterstwa broni żołnierzy polskich i radzieckich.

Obawiam się, że na fali nowej „polityki grobowej”, kiedy postuluje się usunięcie z cmentarzy grobów politycznie nieodpowiednich osób, następnym postulatem oszołomów będzie weryfikacja 600.000 grobów żołnierzy radzieckich, którzy zginęli wyzwalając Polskę. To trudne ambitne zadanie, bo trzeba będzie ustalić narodowość, a także przynależność partyjną poległych. Nie każdy z nich zasłużył na przywilej leżenia w polskiej ziemi.

Strach pomyśleć co się stanie jeśli w przyszłości nasze stosunki z Ukrainą się pogorszą i trzeba będzie ustalać banderowską przeszłość niektórych poległych żołnierzy.

* * *

Przywykliśmy już do rasistowskich napisów i rysunków na ścianach. Nawet kiedy policji uda się złapać sprawców, co ma miejsce rzadko, to ich działania traktowane są jako posiadające małą szkodliwość społeczną. Nie udaje się też złapać sprawców napadów na ciemnoskórych cudzoziemców czy mieszane polskie małżeństwa. Natomiast mocno nagłaśniane są takie przypadki, które mają miejsce w innych krajach.

Najwięcej w tej sprawie robią Niemcy. Łapią sprawców, delegalizują partie nazistowskie czy rasistowskie, protestują w licznych marszach przeciwko przypadkom szowinizmu i złego traktowania imigrantów, zresztą jest tak nie tylko w Niemczech.

Tymczasem w Warszawie, w centrum miasta, w sąsiedztwie Punktu Info dla Migrantów stale pojawiają się na ścianach rysunki i napisy takie jak „SS”, „White Power”, „Potniemy was”, „Zaje…my was lewackie k…”. Działacze kampanii HejtStop zamalowują je, ale niemal natychmiast pojawiają się nowe. Policja nie wpadła na pomysł żeby zaczaić się na sprawców, złapać i potem pociągnąć ich do odpowiedzialności – niechby zapłacili za zniszczenia, jak ci którzy podpalali tęczę na Pl. Zbawiciela.

Ale niech ktoś się odważy powiedzieć, że wśród Polaków są rasiści, że Polacy nie są tolerancyjni – o, to już jest szkalowanie wspaniałego narodu.

* * *

Sąd ponownie przekazał prokuraturze sprawę Antoniego Macierewicza, aby ta ustaliła czy w czasie kiedy weryfikował on raport w sprawie Wojskowych Służb Informacyjnych, był funkcjonariuszem państwowym, czy osobą prywatną.

Prosty umysł nie pojmie tych subtelności prawniczych, bo wydaje się, że osoba prywatna nie mogła mieć dostępu do najtajniejszych materiałów wywiadu, a jeśli miała, to albo ktoś za to odpowiada, albo uzyskała ten dostęp nielegalnie, a więc już powinna siedzieć.

Okazuje się, że można rozpieprzyć wywiad wojskowy, ujawnić jego tajemnice i podać nazwiska agentów, ale prawo nie widzi w tym żadnego przestępstwa.

* * *

Wszyscy są strasznie oburzeni, że mistrzostwo świata w szczypiorniaku zdobył Katar. Po pierwsze, drużyna Kataru składa się nie z rodowitych Katarczyków ale z kupionych piłkarzy z różnych krajów. Po drugie, są zastrzeżenia do bezstronności sędziów.

Jakoś nikt się nie dziwił kiedy swego czasu czarnoskóry piłkarz Olisadebe otrzymał błyskawicznie polskie obywatelstwo, a także kiedy u różnych piłkarzy, przydatnych w kadrze piłkarskiej, szukano tzw. polskich korzeni.

Sport już dawno przestał być szlachetną walką o zwycięstwo najlepszego. Na porządku dziennym są afery dopingowe i stały wyścig między sportowcami i lekarzami wykrywającymi różne formy dopingu. Sport to ogromne pieniądze, przede wszystkim dla organizatorów. Jeszcze mój przyjaciel pamięta czasy kiedy żeglarstwo było sportem uprawianym dla przyjemności, gdzie spędzało się dużo czasu szykując sprzęt na lato, a pieniądze się wykładało własne. To se ne wrati, chyba że uprawia się dyscypliny którymi nie interesują się media.

PIRS

 

14 komentarzy

  1. kuba 04.02.2015
  2. jureg 04.02.2015
    • jotbe_x 05.02.2015
  3. Mr E 04.02.2015
    • PIRS 04.02.2015
  4. Jerzy Łukaszewski 04.02.2015
  5. A. Goryński 05.02.2015
    • PIRS 05.02.2015
      • jotbe_x 05.02.2015
        • jotbe_x 05.02.2015
        • jotbe_x 05.02.2015
        • PIRS 06.02.2015
    • jureg 06.02.2015
  6. Mr E 05.02.2015