W tym roku miałem przyjemność dwukrotnie odwiedzić Portugalię. Raz jako turysta, raz służbowo.
Kraj ten powinien odwiedzić każdy. Przede wszystkim z powodu wspaniałych piaszczystych plaż, ale też jako swoiste memento, że kraj jednego dnia bogatszy od innych, może stać się kiedyś od nich biedniejszy.
Portugalia umiała przez wieki balansować pomiędzy Hiszpanią i Anglią, co pozwoliło jej zachować niezależne państwo niemal cały czas po czasach rzymskich i arabskich. Odkrycia geograficzne pozwoliły temu małemu państwu posiąść wielkie kolonie, między innymi Brazylię, Angolę i kilkadziesiąt mniejszych krajów i wysepek w Ameryce, Azji i Afryce. Wyzysk kolonialny pozwolił zgromadzić spore bogactwo w wiekach XV-XVIII, potem roztrwonione przez brak przemysłowych umiejętności, które miała Anglia, Niemcy, czy Holandia.
Jednym z bohaterów narodowych Portugalii jest Vasco da Gama. Facet przeszedł do historii jako wielki odkrywca i podróżnik, a powinien przejść jako jeden z tych, co mordowali niewinnych ludzi. Na przykład, potrafił spalić statek z kilku setkami pielgrzymów muzułmańskich (także kobiet i dzieci). Jako łaskawca, jednak nie spalił kilkunastu dzieci, które kazał ochrzcić, ratując nie tylko ich ciała, ale i dusze przed wiecznym ogniem.
Bogactwo kolonialne można w wielu miejscach oglądać, aczkolwiek trzęsienie ziemi w 1755 roku spowodowało zniszczenie niemal wszystkich budynków na południu kraju, między innymi w Lizbonie. Trzęsienia ziemi nawiedzają Portugalię co kilkaset lat, więc tragedia może w każdej chwili się powtórzyć.
Chodząc po Lizbonie, czy innych miastach Portugalii, można napotkać wiele budynków, które przed 100 czy 50 laty musiały wyglądać rewelacyjnie ze względu na pokrycia ścian zewnętrznych bardzo ładnymi płytkami ceramicznymi. Teraz są one często poniszczone, albo zamazane przez kibolskie graffiti.
W czasie II wojny światowej Portugalia bardzo inteligentnie „dwie matki ssała”, sprzedając wolfram zarówno III Rzeszy, jak i Anglii. Zapotrzebowanie na ten metal w czasie wojny było olbrzymie, co przy braku jakichkolwiek zniszczeń wojennych pozwoliło stać się Portugalii znowu jednym z bogatszych krajów świata (na głowę mieszkańca). Jeszcze w latach 60-tych zarobki Niemca i Portugalczyka były podobne. Natomiast teraz technik w instytucie fizyki nuklearnej zarabia 500 Euro miesięcznie netto. Biorąc pod uwagę fakt, że ceny żywności są dwa razy większe niż w Polsce, za takie pieniądze naprawdę trudno przeżyć bez dorabiania na boku. Doktor fizyki z dobrym dorobkiem naukowym zarabia 1000 Eur.
Mimo iż Portugalia wydaje prawie dwa razy więcej na głowę mieszkańca na badania i rozwój, to wyposażenie polskich instytutów, dzięki Funduszom Strukturalnych UE, jest wspaniałe. My mamy mikroskopy elektronowe, dyfraktometry, czy implantatory, wszystko najnowszych generacji. Portugalscy naukowcy mają urządzenia sprzed 20 lat.
Czy Portugalia pójdzie w ślady Grecji? Chyba nie, bo kraj ten potrafił dość mocno zacisnąć pasa. Jednak i w tym kraju (tak, jak w większości krajów Europy, łącznie z Polską) coraz popularniejsi stają się odpowiednicy Sirizy, czy Podemosu. Widmo krąży po Europie- widmo nawet nie komunizmu, a wielkiej naiwności, że bez ciężkiej pracy i nauki można być bogatym, bo inni nam pieniędzy dosypią.
Hazelhard



a no właśnie, też słyszałem, że polskie instytuty są świetnie wyposażone, z ciekawości zapytam Cię ile Portugalia ma dużych grantów, np. z ERC i jak wypada porównanie ?
Nie znam statystyk, ale podejrzewam, że dość marnie lądują- podobnie do Polski. Powtarzam jednak z uporem maniaka, że granty UE (w tym ERC), to malutki procencik nakładów na B+R w porównaniu z nakładami krajowymi. Horizon 2020 to 11 mld Eur rocznie, czyli pięć razy mniej niż wydają same Niemcy. Portugalia wydaje 1,5% PKB na B+R nie robiąc niemal żadnych inwestycji, my wydajemy 0,9%, ale z tego pewnie polowa to inwestycje z Funduszy Strukturalnych. Czyli na same badania wydajemy 3 razy mniej niż Portugalia. Jeżeli nie zwiększymy naszego budżetu na badania co najmniej trzykrotnie, to nasze inwestycje we wspaniale instytuty zostaną zmarnowane :-(.
i ja też mógłbym z uporem maniaka (z tym, że mnie nie ma co słuchać), że aby coś z tego było B w B&R musi poważnie podjąć nasz biznes, wykorzystując te wspaniałości ku wspólnej przyjemności (przy okazji budując następne), ciekawe tylko dlaczego się to ciągle nie dość opłaca.
Powoli to się zmienia. Wielkie polskie czebole zaczynają inwestować w naukę, ale, niestety, bardzo powoli. Myślę, że potrzeba bardzo udanego przykładu. Jestem przekonany, że to Firma, której wiceprezesuję, będzie tym przykładem! Poczekajmy dwa, trzy lata…
Miłych wakacji 🙂