W kontekście uchodźców pierwszy raz usłyszałam słowo „kwoty” w wypowiedzi europosła i profesora Ryszarda Legutki. (n/z) Rozumiałam, że jest to kalka z języka angielskiego, ale nie rozumiałam dlaczego profesor humanista tak bezrefleksyjnie używa nieadekwatnego wyrazu, mówiąc o ludziach. Mój dystans do całej wypowiedzi Legutki wzmagał się z każdym jego zdaniem, w którym powtarzał, że możemy przyjąć z Syrii tylko chrześcijan. Tak jakby poczucie niebezpieczeństwa i cierpienia było związane z wyznawaną religią, a nie z kondycją człowieka. Odsyłam do eseju Leszka Kołakowskiego, w którym filozof przestrzegał: niech nam się nie wydaje, że odcięcie palca mniej boli w świecie, gdzie panuje przemoc i cierpienie niż w bezpiecznych krajach Zachodu. Nawet powiedziałabym, że bardziej boli w brutalnym świecie, bo tam nie ma numeru 112 i służb ratunkowych, które mają w ręku znieczulającą farmakologię.
Pominę w tym miejscu segregacyjny pomysł, że należy przyjmować do Polski jedynie chrześcijan.
Idąc tropem wypowiedzi Legutki, interesuje mnie kariera słowa „kwota”, które używane jest w publicznych (i pewnie prywatnych) dyskusjach o uchodźcach.
Angielskie słowo quota znaczy tyle co limit, przydział. W języku polskim kwota oznacza „pewną sumę pieniędzy”. Przed dekadą w polskiej dbacie publicznej pojawiło się określenie „kwota mleczna”, kiedy minister Jarosław Kalinowski tłumaczył polskiej opinii publicznej unijne ograniczenia w produkcji mleka. Wówczas milk quotas przełożone zostało na „kwoty mleczne”, choć z punktu widzenia logiki polszczyzny powinno się mówić o limitach mlecznych. Niemniej, w kontekście rolniczym jest to rodzaj pewnej terminologii, która nie ma większego znaczenia. Tym bardziej, że określenia „kwoty mleczne” czy „kwoty produkcyjne” są neutralne i odnoszą się do języka kalkulacyjnego i technicznego.
Inaczej ma się sprawa z przekładem pojęcia refugee quota jako „kwota uchodźców”. Tu widać cały absurd homonimicznego tłumaczenia, w którym wykorzystano identyczne brzmienie wyrazów (quota – kwota) i pominięto fakt, że co innego znaczą.
Nagle technologiczny język zmienia się w język nieetyczny. Co znaczy termin kwoty w odniesieniu do liczby ludzi? Człowiek zostaje w tym języku uprzedmiotowiony. Staje się „czymś” do rozliczenia, dowiezienia, przekazania, a nie kimś, komu trzeba pomóc. Następny krok tego języka dostawców to „kontyngent”. Pasuje do kwot.
Czemu służy dehumanizacja języka, to już wszyscy wiemy. Najpierw był „ten Żyd”, a potem „pasożyt”, a potem „insekt” i „zaraza”. I strach. I mur.
Z kim walczył Karol Młot? Dobry uczeń, który czytał Pieśń o Rolandzie, powie, że z Saracenami. A czy Saraceni to też ludzie?
Czy po kilku miesiącach dyskusji o uchodźcach da się jeszcze zamienić język kalkulacyjny na język polski? „Kwota uchodźców” przywodzi na myśl inne skojarzenia niż liczba uchodźców. Kwoty mleczne, kwoty produkcyjne, ale nie kwoty ludzkie. Ludzi nie pakuje się do skrzynek, ani nimi nie płaci, ani się ich nie kupuje. Chyba, że jest się handlarzem niewolników.
Żyjemy w świecie kwot. Nie tylko tych do zapłacenia.
Urszula Glensk



„dlaczego profesor humanista tak bezrefleksyjnie używa nieadekwatnego wyrazu”
.
Okazuje się że pojęcie „humanista” jest bardzo pojemne. Jak je zdefiniować na nowo w przypadku profesora Legutki (przegrany proces ze „smarkaczami”)?
Definicja wyrazu „humanista” jest prosta: to taki, co nie lubi matematyki…
@hezelhard Mój syn, programista, definiuje to dosadniej, co wywołuje między nami natychmiastowy spór, he, he… Więc proszę, jest tyle frontów walki w Polsce, nie otwierajmy kolejnego.
Jak zwykle, chciałem być dowcipny, a wyszło poważnie. Więc i ja poważnie: różne wyrazy, jak „humanista”, „inteligent”, „leming”, itp. są używane do oceny innych ludzi, a my (Żona i ja) zawsze moim Dzieciom kładliśmy do głowy: „Oceniajcie zachowania innych, a nie ich samych”. Jestem dlatego ostatnim człowiekiem, który chciałby dzielić innych na „humanistów” i „niehumanistów”.
Apropos języka angielskiego, premier polskiego rządu nie mówi w żadnym języku obcym. W przeciwieństwie do większość szefów rządów krajów UE, którzy dość swobodnie porozumiewają się po angielsku. Podobnie odpowiedzialna za kwestie ochrony granic i imigrantów: minister spraw wewnętrznych. Zdaje się, że w ostatnich 6 naradach ministrów spraw wewnętrznych UE dotyczących niekontrolowanego napływu uchodźców, pani Piotrowska udziału nie wzięła. Najwyraźniej miała inne priorytety.
Ciekawe skąd partie polityczne biorą takich ludzi, a potem ich awansują.
Pełna zgoda z Autorką odnośnie zaśmiecania języka polskiego. Nie bez winy są tłumacze, którzy nagminnie tłumaczą np. słowo „actually” jako aktualnie, zamiast właściwie. Zaś słowo „eventually” jako ewentualnie zamiast „w końcu”.
Niestety. Pytanie jednak, jak mogła być pani Kopacz być lekarką bez znajomości angielskiego?
jak mogła być pani Kopacz być lekarką bez znajomości angielskiego?
……………. a musi? Może zna inne języki.
Lechu I był lepszy od Lecha II bo ten w żadnym obcym języku nie gadał, i doktorat mniał, braciszek też ma taki talent językowy. Obecny Prezydent gada ale to inne pokolenie.
Moja połowica zna francuski a angielski olewa i nie widzi problemu.
Ja w sprawach związanych z zawodem czytam bez słownika teksty ze zrozumieniem w kilku językach a nie potrafię w nich gadać o polityce. No więc? Ten angielski to taki istotny?
Ulica gada po angielsku a na salonach bryluje francuski..
Moja absolwentka zna biegle siedem języków i nic z tego nie wynika, nie pracuje w swoim zawodzie ale robi za tłumacza. Powiedziała że nie może się z tym pogodzić.
Obcy język poznajemy przebywając kilka lat w jakimś kraju, przy okazji coś dołożymy do naszej palety językowej.
Zachęcam do nauki chińskiego wszystkich młodych, tak na wszelki wypadek. W Szwecji jest już w szkołach podstawowych..
Pozdrawiam, bez kompleksów językowych..
Guglarka za dziesięć lat będzie perfekcyjna w tłumaczeniu, już jest postęp..
Nagle technologiczny język zmienia się w język nieetyczny.
Etyka mogłaby nam bardzo pomóc, ale… Nie ma obowiązkowego nauczania etyki w szkołach. Jest za to nieadekwatna alternatywa: etyka albo religia. Brakuje też podręczników…
Osobiście mam już po dziurki w nosie odwoływania się do moralności chrześcijańskiej. Jak gdyby polscy chrześcijanie mieli jakiś, mityczny, gen aksjologii, przekazywany w momencie zapłodnienia… Tymczasem dzielności etycznej – że nawiążę do Arystotelesa – trzeba się nauczyć.
Kolejny raz historia dowodzi, że wieloletnie zaniedbania edukacyjne mszczą się nagle; w takich właśnie chwilach próby.
@Federpusz Zgadzam się z Panem nadzwyczaj bardzo. Teraz, w tej chwili próby, rozpada się w drebiezgi mit o Polsce chrześcijańskiej.
Jak to „quota” i „kwota” co innego znaczą ? A może warto skorzystać z monolingwistycznych słowników języka angielskiego, a nie posiłkować się nic nie wartymi słownikami dwujęzycznymi ? Warto zapoznać się również z pojęciem kalki w kontekście przekładu bo akurat tłumaczenie „quota” jako kwoty nie jest kalką, a właściwym przekładem oddającym sens tego słowa. UE chce narzucić krajom liczbę uchodźców w formie ROZLICZENIA bo jak nie to rozliczą ich inaczej (no przecież Niemcy wyraźnie to tłumaczyli na czym to rozliczenie ma polegać). To mają być pewne normy jakie dane kraje winny spełnić, a w języku angielskim to słowo jest dokładnie tak rozumiane – jako pewne normy wyrażone w liczbach (odnosi się to do ludzi jak i materiałów oraz substancji czy czegokolwiek innego dającego się objąć liczbami). No właśnie to są kwoty bo tak te masy ludzi zdefiniowała UE. Ale żeby jeszcze Żydów w to wmieszać to potrzeba nie lada elastyczności w pojmowaniu świata. Nie wiem co gorsze – to z tymi Żydami czy obwinianie tłumacza za to, że właściwie oddał istotę rzeczy co nie spodobało się jakiemuś odbiorcy.
@MaSz. Nie znam tłumacza, który by w ten sposób przetłumaczył te dwa słowa, ale o „tłumaczach” słyszałem. Tych drugich ostatnio w Polsce jest najwięcej – również i na tym portalu.