Waldemar Sadowski: Mądrość prawnicza. Pull Up!13 min czytania

democracy2016-02-09.

Imperatyw obrony demokracji

Zwrot „obrona demokracji” w nazwie KOD-u ma drugie dno znaczeniowe, o którego istnieniu większość obywateli nie zdaje sobie chyba sprawy. W architekturę polskiej Konstytucji wbudowany jest groźny system zabezpieczający. Tkwi on głęboko w fundamentach ustroju i każda próba naruszenia go musi zakończyć się ogólną katastrofą. Rządząca większość, sterowana przez Kaczyńskiego, która narusza ten mechanizm, przypomina małpę z odbezpieczonym granatem w składzie amunicji.

Teoria konstytucyjnej obrony demokracji ma już dość długą historię w filozofii prawa, a wiele jej mechanizmów „zaczepno-obronnych” wmontowana jest w ustroje państw europejskich. Są to głównie państwa, które zetknęły się z faszyzmem i komunizmem. Doktryna ta wymaga odkurzenia intelektualnego, gdyż prawnicy już dawno przestali się tym tematem zajmować, uznając, że chodzi o niepraktyczne przepisy, które – jak się wydawało – nigdy już nie znajdą praktycznego zastosowania.

Dylemat liberalnej demokracji

Idea demokracji liberalnej ze względu na samą swoją istotę ma wbudowany wewnętrzny mechanizm samozagłady. Uznając wolność za wartość naczelną, toleruje istnienie organizacji i grup, które są wrogie wobec niej samej. A demokratyczna zasada przekazywania władzy większości, która wygrała wybory, kryje w sobie dodatkowe zagrożenia. Większość ta często nie chce już dobrowolnie oddać „raz zdobytej władzy”. Szczególnie w krajach postsowieckich.

Czy porządek liberalno-demokratyczny powinien więc dopuszczać do głosu swoich wrogów? Dyskusja na ten temat zaczęła się jeszcze w czasie Rewolucji Francuskiej. Saint-Just zaproponował wówczas słynną formułę: „Nie ma wolności dla wrogów wolności”, która popada w oczywisty konflikt z liberalną zasadą wolności słowa i pluralizmu. Filozofia państwa i prawa boryka się z odpowiedzią na to pytanie od wieków. Gdzie jest granica wolności i jak ją zagwarantować?

Odpowiedzi zależą od doświadczeń historycznych i kultury politycznej danego kraju. W Wielkiej Brytanii czy w Szwecji, gdzie kultura liberalnej demokracji jest oczywistością jak oddychanie powietrzem, problem ten właściwie nie występuje. Natomiast w krajach takich jak Niemcy czy Polska, których ludność w okrutny sposób doświadczyła czym kończy się przejęcie władzy przez dyktatora, Konstytucja wyznacza ostrą czerwoną lub brunatną linię, której nie wolno przekraczać.

Jak robią to w Niemczech

Niemcy jeszcze głębiej rozumieją ten problem niż Polacy, gdyż oni sami sobie wybrali NSDAP i Hitlera w wolnych i demokratycznych wyborach. Ale i u nas pamięć o cenie krwi jaką obywatele zapłacili za szaleństwa dyktatorskiej władzy państwowej znalazło swoje odbicie w konstytucyjnym DNA. Przywołuję tu najpierw niemieckie rozwiązania, gdyż wykorzystała je również polska Konstytucja.

Teoria demokracji zdolnej do obrony stworzona została więc nieprzypadkowo przez niemieckich prawników. Jej podstawy opracował Karl Loewenstein, konstytucjonalista i politolog z Uniwersytetu Monachijskiego, zwolniony w 1933 roku z pracy przez Ministra Kultury Rzeszy, gdyż „w państwie narodowo-socjalistycznym nie-aryjczyk nie może wykładać nauki i prawa państwowego”. Loewenstein zdołał jednak na czas uciec do USA, gdzie najpierw został zatrudniony na Uniwersytecie Yale, a potem od 1942 do 42 pracował jako doradca Prokuratora Generalnego USA. Po wojnie wrócił do Niemiec i wziął udział w tworzeniu podstaw nowej niemieckiej demokracji. Spory wkład w teorię włożył też Karl Mannheim, który również wyemigrował z Niemiec do Anglii, gdzie został wykładowcą w London School of Economics i University of London.

Niemiecki Trybunał Konstytucyjny określił cały system polityczny RFN właśnie jako „demokrację zdolną do obrony”, czyli „streitbare” lub „wehrhafte Demokratie” (ang. „militant democracy”). Doktryna ta uznaje, że niemieckiej liberalnej demokracji nie da się zlikwidować na drodze legalnej. Konstytucja dysponuje tutaj całym arsenałem broni od łagodnych do niezwykle brutalnych. Dwa najważniejsze, które warto wymienić to delegalizacja partii i organizacji politycznych oraz prawo obywateli do oporu.

Postępowania o delegalizację partii w Niemczech toczyły się już wielokrotnie, a możliwość likwidacji partii, która zagraża demokracji jest zupełnie realna i politycy muszą brać to pod uwagę. Już w 1952 roku niemiecki Trybunał zdelegalizował partię socjalistyczną SPR, a w 1956 Komunistyczną Partię Niemiec (KPD). Dwa wnioski, przeciwko FAP i NL, zostały oddalone, gdyż Trybunał uznał, że organizacje te nie są partiami. Obecnie toczy się postępowanie o delegalizację neofaszystowskiej Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD). Proces rozpoczął się w 2001 roku. Wniosek początkowo został odrzucony przez Trybunał: okazało się bowiem, że w zarządzie partii zasiadali agenci tajnych służb. Nowe postępowanie zostało otwarte 2.12.2015 r., a pierwsza rozprawa odbędzie się wkrótce – 1.3.2016 roku.

Podstawę prawną stanowi Art 21 (2):

„Partie, których cele albo zachowanie członków, ograniczają albo usuwają podstawy wolnościowego demokratycznego porządku państwa albo zagrażają istnieniu Republiki Federalnej Niemiec, są sprzeczne z konstytucją. O sprzeczności z konstytucją rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny”.

Drugi mechanizm jest o wiele bardziej niebezpieczny, ale nie był jeszcze nigdy stosowany. Konstytucja Niemiec Art. 20 (1):

„Republika Federalna Niemiec jest demokratycznym i socjalnym państwem federalnym. (…) (4) Wobec każdego, kto usiłuje obalić ten porządek, wszystkim Niemcom przysługuje prawo do oporu, jeżeli inny sposób przeciwdziałania nie jest możliwy”.

Warto wyjaśnić, żeby nie było wątpliwości: nie chodzi o prawo do biernego obywatelskiego oporu. Ten przepis uprawnia każdego obywatela do aktywnej walki, także z bronią w ręku. To jest prawo do udziału w wojnie domowej po stronie demokracji. Punkt, w którym może to nastąpić jest trudny do ustalenia. Doktryna niemiecka daje obywatelom jednak kilka wskazówek.

„Sytuacja uprawniająca do stawiania oporu pojawia się wówczas, gdy powołane do tego organy państwa nie mogą lub nie wykazują woli obrony wolnościowego demokratycznego porządku.” (Jan Heinemann w pracy zbiorowej: Markus Thiel, Hrsg., „Wehrhafte Demokratie”)

Mogą to być sytuacje kryzysowe, w których żaden sąd ani organ nie będzie w stanie wydać oficjalnego zarządzenia, ogłaszającego moment od którego wolno walczyć o demokrację. Dlatego według wykładni: „Obywatel gotowy do stawiania oporu musi ocenić istnienie przesłanek z Art. 20.4 samodzielnie; ryzyko błędnej oceny ponosi on sam” (Jan Heinemann, j.w.). Ze względu na sytuację w Polsce warto zwrócić uwagę na dodatkową wskazówkę doktryny: wystarczającą przesłanką do oporu jest wstrzymanie działania Trybunału Konstytucyjnego i nie wykonywanie jego orzeczeń. A „Trybunał Konstytucyjny może być nie zwoływany, gdy ustali się, że jego orzeczenia i tak byłyby już nie wykonywane”. (Jan Heinemann, j.w.).

Obrońcy demokracji w Niemczech mają więc do dyspozycji niezwykle silne prawo. Gdy uzmysłowimy sobie, że pomiędzy wyborem NSDAP i przyznaniem Hitlerowi pełni władzy oraz stopniową likwidacją demokracji w Niemczech, a Oświęcimiem i masowymi mordami dokonywanymi na terenie Generalnej Guberni, Białorusi, Ukrainy i w pozostałych krajach Europy, istnieje ścisły związek, to zrozumiemy radykalizm obronnego DNA wpisanego w Konstytucję Niemiec.

Obrona demokracji w Konstytucji RP

Sądzę, że – podobnie jak w niemieckiej doktrynie – decyzja Prezesa polskiego Trybunału Konstytucyjnego o niezwoływaniu posiedzeń z powodu nie wykonywania jego rzeczeń przez organy państwa byłaby także w Polsce ostatecznym powodem uruchomienia legalnych zgodnych z Konstytucją działań obronnych. Warto wymienić kilka.

Delegalizacja partii

W Polsce można także zdelegalizować partię polityczną. Na razie teoretycznie, gdyż dotychczas nie było takich powodów. Proces o delegalizację już się jednak odbywał i są w tej sprawie wytyczne. Chodzi o próbę delegalizacji Samoobrony Andrzeja Leppera. Zaczęło się w roku 2007 z inicjatywy PiS, a potem ponownie z inicjatywy Bronisława Komorowskiego. Wnioskodawcy żądali delegalizacji „Samoobrony” z powodu związania posłów tej partii wekslami (ponad 500 tys. zł), gdyby poseł chciał zmienić klub, co jest niezgodne z Konstytucją. Uzasadnienie TK (24 listopada 2010 r. Sygn. akt Pp 1/08) do wyroku daje wiele cennych wytycznych dotyczących delegalizacji partii w Polsce. Trybunał przyznał, że działanie Samoobrony naruszało Konstytucję, jednak umorzył postępowanie „z powodu niedopuszczalności wydania wyroku”. Trybunał Konstytucyjny: „tylko taka działalność partii politycznej, które jest sprzeczne z art. 13 Konstytucji, jest warunkiem wystarczającym i zarazem koniecznym zakazu dalszego jej istnienia.”

Art. 13 Konstytucji brzmi tak:

„Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa.”

Czy PiS już przekroczył cienką „brunatną” lub „czerwoną” linię? Sądzę, że tak. Ale o tym mógłby orzec tylko Trybunał. Konstytucja nakazuje badanie zgodności działalności partii z Konstytucją w każdym przypadku, gdy istnieje uzasadnione podejrzenie – art. 188 pkt 4: „Trybunał Konstytucyjny orzeka w sprawach zgodności z Konstytucją celów lub działalności partii politycznych.” Proces o naruszenie Konstytucji przez partię polityczną odbywa się w trybie Kodeksu postępowania karnego. W tym przypadku Trybunał działa już jak typowy sąd – zajmuje się ustaleniem stanu faktycznego, a nie tylko porównywaniem aktów prawnych na ich zgodność z Konstytucją. A więc może przesłuchać świadków, badać dokumenty i wszelkie inne dowody materialne. Może ustalić kto komu i kiedy wydawał instrukcje i polecenia.

Podmiotami uprawnionymi do wystąpienia z Wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego są (Art. 191 Konstytucji): Prezydent Rzeczypospolitej, Marszałek Sejmu, Marszałek Senatu, Prezes Rady Ministrów, 50 posłów, 30 senatorów, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego, Prokurator Generalny, Prezes Najwyższej Izby Kontroli, Rzecznik Praw Obywatelskich.

Czy istnieje uzasadnione podejrzenie, że PiS łamie Konstytucję? Faktów i poszlak jest wiele. Na razie nie ma „chętnych” organów państwa, żeby zgłosić Wniosek. Być może słusznie. Może warto jeszcze poczekać i zbierać dowody.

Zbrojne ramię KOD-u?

Każdy, kto zamierza zaatakować Konstytucję RP powinien powtarzać sobie najpierw codziennie przed snem pierwsze słowa naszej przysięgi wojskowej:

„Ja, żołnierz Wojska Polskiego

przysięgam

służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej,
bronić jej niepodległości i granic.
Stać na straży Konstytucji”

Co to znaczy, że żołnierz musi „stać na straży Konstytucji”? To jest tak jak stać z bronią w ręku na warcie. Żołnierze muszą wykonać ten obowiązek w sposób właściwy dla armii. To nie jest przysięga związku filatelistów. „Stać na straży Konstytucji” nie oznacza, że będą to tylko prośby i perswazje słowne. Na miejscu funkcjonariuszy partyjnych PiS nie spałbym już spokojnie. Nie radziłbym też testować, czy żołnierze polscy będą wierni tej przysiędze.

Kiedy powstaje ten obowiązek? Co takiego musi się stać z Konstytucją, by żołnierze musieli się uaktywnić? Sądzę, że punktem krytycznym – podobnie jak w bogatej już doktrynie niemieckiej – jest istnienie i działanie Trybunału Konstytucyjnego. Dopóki Prezes Rzepliński może zwoływać posiedzenia, a sędziowie mogą pracować, można uznać, że wprawdzie budowla demokratycznego państwa prawa trzeszczy, ale główny filar nośny stoi: czyli Trybunał Konstytucyjny może orzekać o zgodności ustaw z Konstytucją. Jeżeli ten filar się zwali, to znaczy, że żołnierze muszą spełnić swój obowiązek.

Oczywiście Wojsko Polskie jest apolityczne. Jednak apolityczność ta jest zasadą generalną z wyjątkami. Dla wrogów demokracji w uspokajające brzmienie przepisu o neutralności armii wdziera się złowroga nuta: „Siły zbrojne zachowują neutralność oraz podlegają cywilnej i demokratycznej kontroli” (Art. 26.2). Demokratycznej! Minister Obrony Narodowej z obozu władzy, która uniemożliwi działanie Trybunału Konstytucyjnego nie spełnia tego kryterium. Żołnierzom nie wolno wykonywać poleceń pochodzących od władzy „niedemokratycznej”.

Wojsko nie może poddać się kontroli cywilnej „nie-demokratycznej” i będzie musiało zareagować, gdy zagrożona zostanie Konstytucja RP. W sytuacji kryzysowej czynniki te mogą odegrać decydującą rolę.

Mamy więc w Polsce KOD pokojowy i „KOD” mniej pokojowy.

Bezpośrednie sprawowanie władzy

Warto też zadać sobie pytanie, czy z kolei obywatele polscy mają się tylko przyglądać biernie budowie dyktatury na gruzach Trybunału Konstytucyjnego? Czy może istnieje podstawa prawna zezwalająca na działania w szeroko rozumianej obronie koniecznej, jak jest to ujęte w Konstytucji niemieckiej? Czy nie może wynikać to z normy Art. 4.2 Konstytucji – „Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”?

Według mojej oceny w artykule tym istnieje samoistna norma prawna, niezależna od innych przepisów szczegółowych, która upoważnia w pewnych okolicznościach do „bezpośredniego sprawowania władzy” (Więcej szczegółów i argumenty proponowanej wykładni Art. 4.2 znaleźć można w artykule „Przepraszam, czy suweren też może coś powiedzieć?!). Powinniśmy go interpretować w sposób ostrożny. W codziennym życiu i w dotychczasowej praktyce konstytucyjnej przepis ten nie miał dużego znaczenia. Ale gdy ktokolwiek złamie zasadę określoną Art 2 Konstytucji – „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym” – a więc na przykład zawiesi możliwość działania Trybunału Konstytucyjnego, to czy Naród będzie miał prawo do zastosowania wobec takiego podmiotu środków przymusu z zakresu „bezpośredniego sposobu sprawowania władzy”? Czy obywatele mają prawo powstrzymać w ramach legalnego władztwa Sejm i Prezydenta w ich nielegalnych czynach?

Mamy tu sytuację, w której dochodzi do konfliktu różnych wartości bronionych przez różne przepisy Konstytucji: „demokratyczne państwo prawa” jest jednak znacznie wyższą wartością niż „władza przedstawicieli narodu” (którzy zmierzają do zniszczenia demokracji). Sądzę, że Naród miałby w takiej sytuacji prawo do obrony demokratycznego państwa prawa w ramach bezpośredniego sprawowania władzy.

Wartości Europejskie

Zawieszenie Trybunału i Konstytucji oznacza także, że Polska złamie Art 2 Traktatu Lizbońskiego, który mówi o wartościach europejskich:

„Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn.”

Uruchomi to rekcję łańcuchową, której konsekwencje – ze względu na sytuację w Europie – są nieprzewidywalne. Na końcu może to być izolacja Polski, zawieszenie dotacji lub katastrofa gospodarcza. Jak wynika z badań dla elektoratu PiS – przeważnie ludności wiejskiej i mieszkańców małych miast – wartości te nie mają dużego znaczenia. Wstrzymanie dotacji i kryzys gospodarczy odbije się wprawdzie na wszystkich, ale jednak na tej grupie najbardziej.

Jednak dla zdecydowanej większości Polaków wartości europejskie to niezbywalny element ich stylu życia, który nie ma nic wspólnego z unijnymi pieniędzmi. I ta grupa dobrowolnie z demokracji i wolności nie zrezygnuje. Tak czy inaczej na końcu PiS może mieć przeciwko sobie także większość obywateli (oprócz części hierarchii Kościoła i sfanatyzowanych wyznawców Ojca Rydzyka). Uruchomienie mechanizmów „demokracji zdolnej do obrony” będzie więc raczej skuteczne. Wygląda na to, że groteskowy autokrata rzucił się z motyką na księżyc.

Posłowie PiS-u: musicie zdać sobie sprawę z tego, że nie macie żadnych szans, aby rządzić Polską w sposób niedemokratyczny. Musicie wycofać się z zamachu na polską demokrację albo zderzycie się z twardą rzeczywistością – prawną i obywatelską. Dla własnego dobra omijajcie szerokim łukiem Trybunał Konstytucyjny. Potraktujcie go jak kabinę pilota. Nie wchodźcie tam. Odejdźcie na drugi krąg.

Waldemar Sadowski

 

4 komentarze

  1. Ernest Skalski 09.02.2016
  2. narciarz2 09.02.2016
  3. Ernest Skalski 09.02.2016
  4. Bogda1935 12.02.2016