16.08.2021
Zatrzymanie roszczeń reprywatyzacyjnych nowelą kodeksu postępowania administracyjnego uważam za posunięcie słuszne; sugerowane zresztą przez przenajświętszy Trybunał Konstytucyjny sprzed rewolucji 2015 roku. Oczywiście, ten pogląd stawia mnie w rzędzie oszalałych symetrystów oraz hipokrytów. Godzę się na taką ocenę. Pozwolę sobie jedynie podać kilka argumentów z całej ich rozległej palety.
- Prawo dawności, czyli zasada, że po pewnym czasie posiadania nieruchomości „jak dla siebie”, bez zakłóceń ze strony nominalnego właściciela, nabywa się do niej prawo własności, jest instytucją wywodzącą się z prawa rzymskiego, na którym oparty jest system prawa cywilnego w zasadzie w całej cywilizowanej Europie. Dawność jest znana także w Polsce i na jej ziemiach, nomen omen, od dawien dawna. W obecnie obowiązującym kodeksie cywilnym (od 1965 r.) nazywa się to zasiedzeniem. W poprzedzającym kodeks cywilny dekrecie o prawie rzeczowym z 1946 r. było mniej więcej tak samo (te same zasady i okresy). Dekret przejął tę instytucję z prawa obowiązującego w II RP, które, uwaga, uwaga! było w sprawach własności nieruchomości w całości prawem wprowadzonym przez zaborców; rządy w II RP zdążyły uregulować w tych sprawach jedynie kwestie porządkowania ksiąg hipotecznych w ramach unifikacji dokumentów.
Nie mogę oprzeć się przytoczeniu, ku refleksji PT. Czytelników, co smaczniejszych kąsków z wykazu przepisów, które obowiązywały w II RP w sprawach własności gruntów, a które dopiero ludowa władza w roku 1946 uchyliła, wprowadzając właśnie dekret o prawie rzeczowym – a były to m.in.: kodeks Napoleona, postanowienie Xięcia Namiestnika z 1822 r., prawo sejmowe z 1830 r., rozporządzenie Komisji Rządowej Sprawiedliwości z 1835 r., kodeks cywilny austriacki, dekret nadworny z 1818 r., ustawa z 1874 r. dot. ksiąg gruntowych dla Królestwa Galicji i Lodomerii z Wielkim Księstwem Krakowskim, rozporządzenie cesarskie z 1914 r., kodeks cywilny niemiecki, rozporządzenie króla pruskiego z 1899 r., Zwód Praw (zabór rosyjski). Na życzenie mogę udostępnić cały spis.
Aksjologicznym uzasadnieniem możliwości stania się właścicielem cudzej nieruchomości przez zasiedzenie jest przerwanie stanu niepewności prawnej po upływie odpowiedniego czasu (kilka dziesiątków lat), który miał do dyspozycji nominalny właściciel (lub jego spadkobiercy) na pozbycie się obcej osoby ze swoich włości. Skoro więc właściciel nie uczynił niczego, co mogłoby zgodnie z prawem przerwać bieg zasiedzenia (nie wystąpił z odpowiednią akcją sądową mającą na celu odzyskanie władztwa nad swoim gruntem), prawo przyjmuje, że może on utracić prawo własności na rzecz osoby, która na tym gruncie zbudowała sobie dom, mieszka, zajmuje się, uprawia, korzysta, krótko mówiąc — traktuje ją jakby była jego własnością (jest to jest jedna z prawnych przesłanek zasiedzenia; o zasiedzeniu orzeka sąd w odpowiednim postępowaniu).
Prawo zasiedzenia to tylko jeden z przejawów dawności. W prawie cywilnym jest też przedawnienie roszczeń majątkowych, np. o zapłatę. Jeśli ktoś nie podejmuje odpowiedniej akcji prawnej przeciwko swemu dłużnikowi przez określony czas, dług przestaje korzystać z sankcji prawnej (nie można iść już do sądu) i staje się jedynie długiem honorowym. Podobnie, w prawie karnym; wyjąwszy zbrodnie przeciw ludzkości, prawo ścigania i karania obywatela przez państwo wygasa po pewnym czasie (w zależności od kategorii przestępstwa). Przejawem prawa dawności jest też zatarcie skazania, to znaczy, jeśli osoba skazana odbędzie karę, po określonym czasie fakt skazania musi być zapomniany przez państwo, jego urzędy i agendy.
2. Wracając do prawa cywilnego i zasiedzenia, wszystko to mniej więcej działało w PRL między osobami tzw. fizycznymi (czyli na płaszczyźnie prywatnej). Co innego grunty państwowe, które PRL znacjonalizował i pozabierał w rozmaitych trybach; mianowicie, w okresie PRL (do 1990 r.) wyłączona była możliwość zasiedzenia nieruchomości państwowej, co oznaczało m.in. że wszelkie reprywatyzacje w drodze zasiedzenia były wyłączone (dotyczyło to także tzw. gruntów warszawskich, zabranych dekretem Bieruta). Wprowadzając w roku 1990 prawo zasiedzenia nieruchomości państwowych dodano przepis przejściowy, który powiadał, że jeśli przed 1990 r. istniał stan prowadzący według nowego prawa do zasiedzenia (czyli ktoś „siedział” na państwowym gruncie jak na swoim), może zasiedzieć tę nieruchomość po upływie 15 lat od zmiany prawa, a więc w roku 2005 (czyli skrócono okres 30 letniego zasiedzenia do połowy).
I tu ciekawostka, jak to o mały włos, a byłabym uratowała życie Lechowi Kaczyńskiemu, Polskę przed obecną władzą oraz dałabym warszawiakom dekretowe grunty. Otóż 1 października 2005 r. nadarzała się niepowtarzalna okazja, aby wreszcie, nie robiąc NIC, uregulować problem przynajmniej niektórych nieruchomości; np. warszawiacy mogli nabyć przez zasiedzenie własność gruntów dekretowych, tych, które nadal użytkowali, właśnie przez upływ owych 15 lat od 1990 r. (poczynając od 1 października mogliby występować do sądu z wnioskami o zasiedzenie).
I cóż robi ówczesny prezydent Warszawy, Lech Kaczyński? 30 września 2005 r., to jest ostatniego dnia przed zakończeniem biegu zasiedzenia, ciężarówki rozwoziły po wszystkich sądach w Warszawie tysiące pozwów miasta st. Warszawa przeciwko warszawiakom o wydanie tych gruntów (taki pozew, jeżeli wpłynie do biura podawczego sądu przed datą zakończenia biegu terminu zasiedzenia, przerywa zasiedzenie).
Ten skandal, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, minął jednak bez echa. A przecież trwała wówczas kampania wyborcza na urząd prezydenta kraju (I tura 9 października), gdzie Lech Kaczyński startował m.in. przeciwko Tuskowi. Dzwoniłam i pisałam do sztabu wyborczego Tuska, aby ten skandal nagłośnili i ujawnili publicznie rolę Kaczyńskiego w odebraniu praw warszawiakom. Pies z kulawą nogą tym się nie zainteresował, temat nie zaistniał; oferowałam pomoc w opracowaniu prawnej strony informacji, ale mnie olali. I tak można powiedzieć, nie uratowałam życia Lechowi Kaczyńskiemu, nie zapobiegłam podziałowi Polski, i nie podarowałam warszawiakom ich gruntów dekretowych. A było blisko, bo gdyby PO to ujawniła, Kaczyński, ratując swoją twarz, mógłby pozwy wycofać (wówczas warszawiacy otrzymaliby możliwość ubiegania się o zasiedzenie); raczej nie zostałby prezydentem, więc nie poleciałby do Katynia pięć lat później, nie byłoby podziału Polski, a on nie zostałby prezydentem na drugą kadencję, tylko tak samo, jak PiS, odszedłby na emeryturę i w niepamięć i PiS w 2015 nie wygrałby wyborów, bo nie miałby zasilania paliwem smoleńskim, eehh … i pomyśleć, że to wszystko przez durniów z PO.
3. Wracając do naszych baranów. Także w prawie administracyjnym jest przedawnienie, które polega na niemożności żądania usunięcia z obrotu ostatecznej decyzji po 10 latach od jej doręczenia, z pewnymi wyjątkami, m.in. gdy decyzja została wydana bez podstawy prawnej lub z rażącym naruszeniem prawa — wtedy można było żądać stwierdzenia jej nieważności bez względu na to, jak dawno została wydana. I na tym przepisie prawnicy opierają roszczenia reprywatyzacyjne. Wczoraj, Najjaśniejszy Pan podpisał ustawę zmieniającą ten przepis w ten sposób, że także takie decyzje po okresie 30 lat nie mogą być podważone.
I wybuchła wojna izraelsko-polska, na razie dyplomatyczna. Ale to początek; oni mają atom, a USA nas już bronić nie będzie.
Faktem jest, że PiS działa jak słoń w składzie porcelany i także tym razem nie przygotował tego przedsięwzięcia dyplomatycznie, uznając, że nasz kraj, nasze prawo, wszystkim wara. Lecz, przy całym zażenowaniu sposobem rozegrania tej sprawy przez polski rząd, nie jestem w stanie zgodzić się z wrzaskami ministra spraw zagranicznych Izraela, J. Lapida, w tej sprawie, a jego oświadczenie uważam za skandaliczne, kuriozalne i kłamliwe. Zamknięcie rozdziału reprywatyzacyjnego na drodze administracyjnej nie jest ani skierowane przeciw Izraelowi, ani nie jest wyrazem lekceważenia czy krzywdzenia ofiar Holokaustu. Obniżanie rangi dyplomatycznej wzajemnych stosunków jest przejawem agresji i histerii, obliczonej na upragniony wzrost poparcia politycznego w Izraelu.
Nieogarnięcie PiS widać także w ich przekazie informacyjnym; oni nie potrafią uzasadnić nawet dobrego posunięcia, tylko brną w jakieś irracjonalno-emocjonalne kurioza. Tymczasem, uzasadnienie jest proste: zasada równości i sprawiedliwości.
Każdy, kto chciał, miał od zmiany ustroju w Polsce 31 lat na podjęcie starań o zwrot nieruchomości. I kiedyś ten kontredans należało przerwać. Od zakończenia wojny upłynęło już 86 lat; w tym czasie na świecie i w Europie przekotłowały się i nadal kotłują kolejne wojny. Nie tylko od wydania feralnych decyzji, lecz już w nowej Polsce urodziły się i wyrosły kolejne pokolenia, chodząc po ziemi, o którą awantura wybuchła, więc czas najwyższy zamknąć rozdział wojennej i powojennej historii własności nieruchomości. Czas zaprzestać zgłaszania zaprzeszłych roszczeń i żądania od obecnych pokoleń Polaków, aby zadłużali siebie i swoje dzieci na poczet wypłaty odszkodowań ludziom, którzy najczęściej nawet na oczy nie widzieli kawałka gruntu, za którego utratę przez swoich przodków chcą milionów. Nie mówię tylko o Izraelczykach, lecz także o Polakach.
4. W Polsce nie przeprowadzono przecież reprywatyzacji (nb. z winy Kwaśniewskiego, który zawetował ustawę tuż przed wejściem Polski do Unii; byłoby już dawno pozamiatane i zapomniane tak jak w sprawach nieruchomości zabużańskich). No, ale skoro nie było legalnej reprywatyzacji, pojawiła się „reprywatyzacja” dzika, przestępcza, jak w Warszawie, Krakowie, i gdzie indziej; dziesiątki urzędników i prawników (sędziowie, adwokaci, notariusze) maczało w tym swoje chciwe paluchy i siedzą lub siedzieli w więzieniach. Lecz ta bandycka „reprywatyzacja”, to wyjątki od zasady, że reprywatyzacji nie było. Obywatele, nie tylko pochodzenia żydowskiego, lecz także etniczni Polacy, żyjący w Polsce, ani ich spadkobiercy, nie mieli szansy otrzymać ani zwrotu swoich nieruchomości, ani odszkodowania. Wszyscy więc jedziemy na tym samym wozie. Nie słyszałam krzyków Polaków w Polsce, że zatrzymanie roszczeń na drodze administracyjnej jest niesprawiedliwe. Na jakiej podstawie krzyczy zatem na Polaków Lapid, i to w tak niewybrednych słowach ?
Niestety, nie mam nadziei na adekwatną odpowiedź rządu polskiego z zachowaniem klasy.
Magdalena Ostrowska


Bardzo potrzebny artykuł. Podziękowania dla Autorki.
Wszystko słuszne, pani Magdaleno. Wyjątek? 86 lat temu to ja się urodziłem, a wojna skończyła się gdy miałem lat dziesięć, czyli 76 lat temu. Niczego to nie zmienia, ale ścisłość…A z roszczeniami to można było się zgłaszać i do 1989-go roku. Trzeba było tylko udowodnić swoje prawo do spadku.
No tak, pomyliłam się w rachunkach. Co do roszczeń przed ’89 r. – naturalnie, były kolejne ustawy o gospodarce nieruchomościami, umożliwiające zgłaszanie roszczeń; okresowo otwierano i zamykano ścieżki administracyjne; były też inne legalne sposoby, np. zwrot wywłaszczonej nieruchomości, jeżeli nie została przeznaczona na cele wskazane w decyzji wywłaszczeniowej. Pokolenia prawników stawały na głowie, aby wyrwać cokolwiek z gardła PRL-wi. Czasem też udawało się przez figiel losu, np. uwolnienie domu spod kwaterunku z tego powodu, że po latach w archiwach urzędu zaginęła decyzja o zajęciu domu pod kwaterunek, co oznaczało, że kwaterunek jest nielegalny, Itd. Moim celem była grubsza kreska.
Tekst ciekawy, wartościowy – wyjaśniający istotę sprawy. Pasus o głupocie działaczy PO, którzy przez zadufanie nie podjęli wyzwania mogącego przynieść sukces w wyborach prezydenckich 2005 r. i wszystkich późniejszych skutkach tego zadufania, naprawdę bardzo pouczający i smutny. To nie pierwszy i nie ostatni przykład tego zadufania.
*
Właściwie jedna rzecz jest chyba bardziej skomplikowana. Pani o niej napisała tak: ” …nie jestem w stanie zgodzić się z wrzaskami ministra spraw zagranicznych Izraela, J. Lapida, w tej sprawie, a jego oświadczenie uważam za skandaliczne, kuriozalne i kłamliwe.”, oraz „Na jakiej podstawie krzyczy zatem na Polaków Lapid, i to w tak niewybrednych słowach ?”
Do pewnego stopnia sama Pani wyjaśnia część przyczyn bezpośrednich: „Faktem jest, że PiS działa jak słoń w składzie porcelany i także tym razem nie przygotował tego przedsięwzięcia dyplomatycznie, uznając, że nasz kraj, nasze prawo, wszystkim wara.”
Moim zdaniem PiS popełnił nawet nie błąd, a zbrodnię wobec pamięci Żydów dużo wcześniej, mianowicie negując udział Polaków w holocauście. Ten udział wyjaśniany jest współcześnie na podstawie analiz, studiów i badań naukowych wielu poważnych ośrodków historycznych. Udział Polaków, a nie państwa polskiego, jest historycznie niezaprzeczalnym faktem, potwierdzonym badaniami naukowymi. Ten udział oznaczał wiele różnorodnych krzywd ofiar żydowskich, począwszy od okradania czy ograbiania ich w zamian za przechowywanie, a skończywszy na wydawaniu ich Niemcom lub wręcz osobistym mordowaniu, w celu ograbienia, itp. Negowanie tych faktów, zamiast naukowego wyjaśniania oraz podjęcia dialogu z Izraelem było powodem uchwalenia idiotycznego prawa o IPN i pierwszego kryzysu w stosunkach Polski z Izraelem i USA kilka lat temu.
Obecna zmiana prawa jest dopełnieniem i rozwinięciem, a zatem zaognieniem tamtego kryzysu. Albo kompletnie nieprzemyślanym i zupełnie niepotrzebnym, albo wręcz przeciwnie. Obawiam się, że to ze strony JK i pisowców celowa gra na wywołanie nastrojów antysemickich, aby zyskać punkty poparcia. Tymczasem politycy w Izraelu, jak przywołany przez Panią minister Lapid, korzystają z politycznej okazji grając na bardzo uzasadnionym poczuciu krzywdy historycznej obywateli Izraela i ich potomków. W to wszystko zaangażowani sa mocno wysocy urzędnicy administracji USA i kongresmeni. Obawiam się, że nam Polakom ta hucpa pisowska nie ujdzie na sucho i prędzej czy później będzie się trzeba wycofywać rakiem z tej skądinąd, jak Pani napisała, słusznej decyzji.
Zgadzam się z Pańską oceną udziału niektórych Polaków w mordowaniu Żydów. Cieszę się, że autorzy „Dalej jest noc” zostali uwolnieni od odpowiedzialności. Byłam w Polin na spotkaniu z obojgiem autorów zaraz po wydaniu I tomu; ta wiedza to straszliwa czeluść, zaś ogrom ich wysiłku badawczego , ze względu na obciążenie psychiczne, jest wart specjalnego odznaczenia, i kiedy PIS zdechnie, Polska powinna to bezwzględnie uczynić. Co zaś do krzywdy historycznej Żydów, naturalnie, jest uzasadniona moralnie w aspekcie zagłady narodu. Jednak, proszę wybaczyć, adresatem tego poczucia krzywdy są przede wszystkim obecne Niemcy, jeśli chcemy historię przenosić do współczesności. Nie żadni naziści, tylko Niemcy. Jeśli Polacy mogą być nakrzyczani przez izraelskiego ministra, to nakrzyczani muszą być przede wszystkim Niemcy, którzy wojnę rozpętali, wymordowali pół Europy w obozach koncentracyjnych. A potem Węgrzy, Francuzi i wszystkie inne nacje, wśród których żyli Żydzi, a których reprezentanci uczestniczyli w Zagładzie, wydając Żydów Niemcom, lub wręcz własnym rządom współpracującym z Niemcami. Stamtąd transporty Żydów szły do obozów śmierci. Nie jestem w stanie zrozumieć, jak to się stało, że w miarę upływu czasu to właśnie Polska, z pierwszej ofiary niemieckiego nazizmu, stała się głównym winowajcą Zagłady. Stanowczo zaś sprzeciwiam się łączeniu poczucia krzywdy moralnej związanej z Zagładą narodu z własnością gruntów i kamienic. To, co w Polsce stało się po wojnie, nie jest „zasługą” Polaków. Władzę komunistyczną przyniesiono do Polski na radzieckich bagnetach, z woli, podkreślam, z woli wszystkich zwycięskich mocarstw, USA i Wielkiej Brytanii. To one przehandlowały nas Stalinowi. Z rąk tej władzy swoje grunty i kamienice stracili nie tylko potomkowie wymordowanych Żydów, lecz także etniczni Polacy, etniczni Niemcy, Ukraińcy, itd. Z rąk tej władzy w katowniach stalinowskich ginęli polscy inteligencji, żołnierze AK, i inni, którzy na te władze nie godzili się. Nie dość tego, z powodu tej nowej niewoli, Polska nigdy nie otrzymała żadnych reparacji wojennych od Niemiec za zrównanie z ziemią Warszawy, zrujnowany kraj i wymordowanie setek tysięcy ludzi, w tym ludzi twórczych, którzy mogliby po wojnie postawić Polskę na nogi, tak jak zrobili to Niemcy, naziści i ich zwolennicy, korzystając z pomocy USA. O braku reprywatyzacji napisałam. Właśnie tych rzeczy, to jest Zagłady, i rabunku komunistycznego łączyć nie wolno, jeśli chce się być w porządku z historią . A łączy je Lapid. I to uważam za poważne nadużycie. I nie daję ministrowi rządu Izraela prawa do krzyczenia na Polskę jako kraj.
Pani ma rację. Historycznie tak to wyglądało, że Polacy byli ofiarami dwóch totalitaryzmów, które nas napadły w 1939 roku, a ostatnie skutki tej napaści udało nam się formalnie usunąć w 1989 r., choć skutki mentalne widzimy do dzisiaj. Prawdą jest także, że rządy szeregu państw europejskich kolaborowały z hitlerowcami w wywożeniu Żydów do obozów koncentracyjnych. Także zgoda USA, Wlk. Brytanii i Francji na sowiecką strefę wpywów w Europie Wschodniej, w tym w Polsce jest faktem historycznym. W wyniku splotu tych wszystkich okoliczności, Niemcy po II WŚ rozliczyły się z Żydami oraz doprowadziły do pojednania.
Komunistyczna Polska z jej antysemickimi akcjami oraz resentymentami pozostała sama w obliczu żydowskiej traumy po holocauście. Ponieważ dużą część obozów zagłady wybudowano w Polsce zarówno historiografia, jak i tzw. polityka historyczna Niemiec, oraz szeregu państw zachodnich znaczną część odpowiedzialności za holocaust przypisywały Polakom. Co najmniej uznanie istniejącego wówczas poziomu antysemityzmu za przyzwolenie na holocaust. Większość rządów polskich po 1989 roku to rozumiała i prowadziła dialog z Izraelem w celu doprowadzenia do pojednania. Niestety po 2015 r. PiS postanowił zagrać kartą antysemicką i skutki tego obserwujemy obecnie w osłupieniu.
Wszystkie Pani argumenty merytorycznie rzecz biorąc są słuszne i w pełni je podzielam. Racjonalnie „…Zagłady, i rabunku komunistycznego łączyć nie wolno, jeśli chce się być w porządku z historią.” Jednakże w tej sytuacji relacje polsko-żydowskie oparte są w znacznym stopniu na zrozumiałych, żydowskich emocjach związanych z zagładą milionów ludzi, a emocje wymykają się spod ocen i rozważań racjonalnych i merytorycznych. Te emocje są dodatkowo zręcznie podsycane przez nacjonalistycznych polityków żydowskich. Dlatego tej akurat sprawy nie wolno było załatwiać tak jak po 2015 roku zrobił to i nadal robi PiS. Jeżeli nadal będziemy tak niezręcznie postępować, to okaże się historycznie rzecz biorąc, że nie Żydzi a my, Polacy będziemy największymi ofiarami II Wojny Światowej.
Polityka jest umiejętnością robienia tego co możliwe w danych okolicznościach, a nie tego co słuszne moralnie czy uzasadnione merytorycznie, albo historycznie. PiS, nie tylko w tej kwestii, prowadzi politykę nie licząc się z możliwościami i okolicznościami. Opłakane skutki tej hucpy będziemy ponosić jeszcze wiele lat po zakończeniu pisowskiej władzy.
pełna zgoda co do postępowania PIS