09.10.2021

Marina Abramović to artystka niezwykła pod każdym względem. Nieczęsto się zdarza, że w organizowanym przez kogokolwiek performansie chce uczestniczyć aż 750 tysięcy ludzi, jak to się zdarzyło w 2010 roku pani Abramović w Nowym Jorku.
Uczestnicząc w 2019 roku w prezentacji jej prac w Toruniu, przeżyłem zaledwie cząstkę tego, czego doświadczali odwiedzający jej wystawy dawniej, ale i to wystarczyło, bym uznał ją za jedną z najważniejszych osób, z jakimi dane mi było się spotkać. Cóż w niej takiego niezwykłego?
Otóż głównym, a w zasadzie nawet jedynym celem prezentacji M. Abramović jest człowiek i prawda o nim. Co trzeba zrobić, by tę prawdę pokazać? W zasadzie nic …
Oto opis performansu z 1974 roku z Neapolu:
… Artystka przez 6 godzin stała nieruchomo. Obok na stole położono 72 przedmioty i kartkę z informacją:
„Tutaj leżą 72 przedmioty, które mogą być użyte wobec mojego ciała w dowolny sposób. Ja jestem przedmiotem. Biorę pełną odpowiedzialność za wszystko, co zostanie mi uczynione. Czas 6 godzin”.
Na stole znalazły się przedmioty dwóch kategorii – takie, którymi można sprawić przyjemność oraz takie, którymi można zadać ból lub nawet zabić. Wśród nich były między innymi: słoik miodu, oliwa z oliwek, winogrona, ptasie pióro, woda, perfumy, wino, róża, bicz, agrafka, tabletki nasenne, świeca, zapałki, taśma, żyletka, pęseta, siekiera, szminka, szpilki, nożyczki, siarka, prezerwatywa oraz widelec, piła, obcęgi i nabity pistolet.
Przebieg eksperymentu
Marina przez sześć godzin trwania performansu stała nieruchomo i biernie znosiła poczynania publiczności. Początkowo widzowie byli nieufni i nieśmiali. W ciągu pierwszej godziny nikt nie podszedł do stołu, nie wziął żadnego przedmiotu i nawet nie zbliżył się do Mariny. Jedynie fotograf podchodził do artystki i robił jej zdjęcia.
Dopiero w drugiej godzinie zaczęły się nieśmiałe podchody – ktoś przyniósł jej kwiat i pocałował w policzek, ktoś inny oblał ciało miodem, pobrudził ciało farbą, połaskotał lub zmienił pozycję ciała. Ludzie robili sobie z nią zdjęcia, bawili się jej ciałem.
Potem obserwatorzy performance’u się rozkręcili i na dobre stali jego aktywnymi uczestnikami. Widząc, że Marina Abramović rzeczywiście na wszystko pozwala i jest jedynie obiektem, stawali się coraz bardziej agresywni. Ktoś polał jej głowę olejem. Inny uderzał ją cierniami róży. Jedna z osób zdecydowała się na pocięcie jej ubrań żyletką. Obcięto jej włosy, podano środki nasenne, odarto z ubrania. W pewnym momencie ktoś zranił artystkę nożem w szyję i zlizał jej krew. Półnagą Marinę tłum przeniósł na stół. Bezpardonowo rozchylono jej nogi i wbito nóż w stół pomiędzy nimi.
Performans trwał, a widzowie mieli coraz śmielsze pomysły. W międzyczasie oczywiście pojawili się obrońcy godności artystki, którzy próbowali okryć jej nagie ciało płaszczem lub w ramach „zadośćuczynienia” podarować jej kwiaty. W końcu jedna z osób przyłożyła artystce naładowany pistolet do skroni.
Koniec horroru
Po sześciu godzinach ogłoszono zakończenie występu. Abramović wstała naga, poraniona, ze łzami w oczach i krwią kapiącą z szyi, podeszła do publiczności. Wówczas widzowie przestraszyli się i szybko rozproszyli.
Nikt nie chciał zmierzyć się z prawdziwą, aktywną wersją do tej pory biernej postaci, którą poniżyli i skrzywdzili. Uciekli w obawie poniesienia odpowiedzialności za swoje czyny.
Po zakończonym performance artystka stwierdziła, że wiedziała o tym, że tłum byłby w stanie ją zabić.
„Ten performance ujawnił, jak szybko ktoś może się zmienić i porzucić człowieczeństwo, jeśli mu na to pozwolisz. Ktoś, kto nie walczy, staje się w oczach innych przedmiotem. To dowód na to, że część ludzi skrywa w sobie bardzo ciemne oblicze, które łatwo z „normalnego” staje się potwornym – mówiła Abramović.”
Wbrew pozorom, opis tego eksperymentu powinien zastanowić nie tylko miłośników sztuki. Polityki także, a może ich nawet bardziej.
Przecież codzienność współtworzona jest przez takich samych ludzi jak uczestnicy performansu Abramović. Czego możemy się po nich spodziewać? Strach pomyśleć, prawda? A jednak to prawda.
Kiedy dziś w Polsce żywo dywagujemy o codzienności coraz to bardziej wypełnionej absurdami niemieszczącymi się w głowie, powinniśmy chyba przeczytać raz jeszcze opis eksperymentu p. Abramovic i sprawdzić, w którym jego momencie się znajdujemy, a także jaki będzie następny.
Nasza codzienność jawi się ostatnio jako persona bierna, pozwalająca na największe idiotyzmy, które w normalnych czasach nie przyszłyby nikomu do głowy. Jaka jest tego przyczyna? Czy to trend owczego pędu, czy też wręcz przeciwnie — skrajny indywidualizm spowodował, że zachowujemy się jako społeczność kompletnie nieracjonalnie?
To dość istotne, bo tylko rzetelna odpowiedź na to pytanie może dać nam promyk nadziei. Tylko znając przyczynę choroby, znajdziemy na nią lekarstwo.
Część z nas oczekuje „masowego protestu” przeciwko polityce przestępców, którzy zagarnęli władzę w Polsce podstępem i dziś już się nawet z tym nie kryją. Problem w tym, że możliwości skutecznego protestu są dziś zdecydowanie mniejsze, niż kiedyś. Dziś, w dobie mediów społecznościowych łatwiej jest się skrzyknąć, to prawda. Ale … łatwiej jest też policzyć protestujących.
W 1980 roku nikt tak naprawdę nie wiedział, ilu nas jest po każdej ze stron. Można było domniemywać, szacować itd. Prawdziwych wielkości nie znał nikt, co mogło skutkować większymi obawami władzy o swoją skórę. Dziś stosunkowo łatwo jest policzyć protestujących i przeciwstawić im większą liczbę tych „po naszej stronie”.
Szczególnie, jeśli mafia zrobiła to przewidująco.
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/solidarna-polska-czyli-wladcy-prawicowego-internetu/8hkdvh2
Pisałem kiedyś o klubach „Gazety Polskiej” i innych przedsięwzięciach tzw. prawicy. Przedsięwzięciach wciąż niedocenianych przez nas — naiwnych, wierzących w romantyczne opowieści z dawnych lat, nieprzyjmujących do wiadomości, że tylko długotrwała i solidna praca u podstaw jest w stanie spowodować trwały sukces. Odwracanie kota ogonem i to za nasze własne pieniądze wychodzi im coraz lepiej. A dlaczego? Tak przypadkiem? Nie sądzę.
Zrobienie ofiary z kata to dla nich małe miki. Wmówienie, że instytucja depcząca coraz silniej gardło demokracji poświęconym buciorem to ofiara czyjejś przemocy to jakiś problem? Ależ skąd!
Babcia Kasia jest terrorystką i postrachem policji, jak to zostało ostatnio orzeczone.
Wciąż czekamy na zbawcę na białym koniu, który przybędzie i wygoni zło z naszego świata. To piękna bajka, szczególnie w wersji rosyjskiej z ich wyjątkowymi rysunkami. Ale tylko bajka, moi drodzy.
Możliwe, że sięgam zbyt głęboko, ale idąc tropem pani Abramović może by tak jednak sporządzić w miarę dokładny i wiarygodny portret Polaka Anno Domini 2021? Nie wyidealizowanego Polaka z naszych wyobrażeń, ale tego z naszego podwórka? W jakim stopniu on różni się od widzów-uczestników performansu serbskiej artystki?
Tylko wtedy będzie można z jaką taką dokładnością stwierdzić czy da się coś zrobić w pożądanym przez nas kierunku czy jest już za późno. Tak — może jest już za późno, to także trzeba założyć, jeśli chce się rozpatrzyć rzecz uczciwie.
Jako historyk mogę jedynie polecić lekturę książek mówiących o niemieckim społeczeństwie między 1933, a 1939 rokiem. Oni też uczestniczyli w swego rodzaju performansie.
A my nie?
Jerzy Łukaszewski

Gdyby ten spektakl powtórzyć dzisiaj jestem pewny że skończył by się tragicznie dla artystki , niestety . Ale politycy szczególnie PIS takich tekstów nie czytają , też niestety .
dziś nikt by nie dopuścił do takiego eksperymentu, galeria czy zarządca jakiegokolwiek innego miejsca bałby się odpowiedzialności.
Ciekawy rodzaj performance. Nieco inne, może bardziej ryzykowne i drastyczne podejście do badań z zakresu granic etyki w rodzaju eksperymentów Zimbardo czy Miligrama. Innym z podobnych badań abyły w latach 50-tych badania Amerykanów nad predyspozycjami kierowniczymi. Z masowych badań wyszło, ze zaledwie 2 promille populacji ma predyspozycje kierownicze czyli zdolność do przyjęcia odpowiedzialności za skutki swoich decyzji i działań. To wszystko jest znane, opisane i żadne badania nie zmienią obrazu populacji. Co najwyzej pogorszą.
*
Nam jest potrzebne zbiorowe, przemyślane działanie zaplanowane i przeprowadzone konsekwentnie i skutecznie. ZAmiast oglądać sie na nich i rozpamietywac jak bardzo są źli, należy ich odsunąć od władzy.
Dokładnie tak. Ale jak to osiągnąć kiedy jeden zrobi łaskę, że w ogóle przyjdzie, drugi nadąsa się, bo to nie jego pomysł itd. O tym, by założyć własne kluby, własne grupy dyskusyjne, które będą pracowały na rzecz edukacji społeczeństwa nikt nawet nie pomyśli, bo to za trudna robota i długo trwa …
No to mamy co mamy.
Po tym co zaprezentował ostatnio p. Hołownia może odechcieć się wszystkiego.
Hołownia, KOsiniak, BIedroń, Czarzasty koniecznie i usilnie próbują odróżnić sie od Tuska, który zresztą także nie jest bez bardzo poważnych grzechów. Ale spokojnie – obywatele w dobrze pojetym interesie własnym wyprostują tych gwiazdorów.
jak ? nie pójdą do wyborów ? zagłosują na PiS ?
Wyprostują poziomem poparcia, który politycy mierzą sondażami.
Nie potrafię zgadnąć, co takiego zaprezentował Hołownia, że się wszystkiego odechciewa (oprócz Jasminy, która nie działa) – jak większość polityków zachowuje się co jakiś czas tak, że się wszystkiego odechciewa – stąd nie wiem, który konkretnie występ Pan ma na myśli. Wiecował w spraiwe poparcia dla UE w Białymstoku, nie w Warszawie, co swoją drogą uważam za słuszne posunięcie.
I też fajnie by było, gdyby np. Arłukowicz pojawił się w Szczecinie, Owsiak z Tuskiem w Gdańsku, Miller w Łodzi, Ostaszewska w Krakowie itd.
Myślę, że liczba wiecujących na Placu Zamkowym by nie spadła (ja np. zupełnie nie wiedziałem, kto wystąpi) a może w innych miastach by była wyższa?
Największe brawa dla organizatorów warszawskiego wiecu za oddanie głosu studentce z Białorusi.
Wracając do Hołowni – to jedyny polityk, który choć częsciowo spełnia Pana postulat. Nie są to kluby dyskusyjne sensu stricto, ale wirtualne spotkania – stałe, cykliczne, formujące odbiorców. On jeden wykonuje ową „pracę u podstaw”, co się zresztą przekłada na wyniki. Jego dwucyfrowe poparcie mimo braku tuby propagandowej jaką ma PiS w TVP, czy choćby przychylnego medium, jakie ma PO w TVN, potrafi utrzymać a nawet poszerzać elektorat i to też po prawej stronie, wśród tych co głosowali na PiS.
Przyłączam się do pozytywnej oceny Hołowni, mimo iż czasem irytuje mnie jego kaznodziejskie gadulstwo. Z tym, że ja z tego nie wyciagam żadnych niekorzystnych dla Hołowni wniosków. Też nie zarejestrowałem niczego co miałoby aktualnie zrobić aby zniechęcić mądrych ludzi.
Nie wiem jak wyglądało zaproszenie Tuska, ale oprócz Hołowni nie było także Kosiniaka. Po demonstracji usłyszłaem na Youtube relację Michała Kobosko, który w ruchu Hołowni jest nr 2, że on osobiscie wraz z dużą delegacją Ruchu Polska 2050 byli na demonstracji w W-wie, ale nikt ich nie zapraszał do występowania. Relacja Koboski była pozytywna – nie miał do nikogo pretensji a udział w demostracji traktował jako obywatelski obowiązek.
My też, oczywiście. Warto też proponowany opis Polaka AD 2021 rozbić na grupy np, zawodowe. Ja dostrzega pełazający paraliż w akademii, która bez zmróżenia oka łyka kolejne psucie przez kolejnych ministrów od pseudoedukacji. Stara się w tych absurdach odnalezc. Tak było w III Rzeszy poczynając od 1933 do 1945. Dopiero koniec wojny wstrząsną uniwersytetami, wcześniej przez 12 lat funkcjonowały jakby wokół nic się nie działo. A przecież palił się świat, niemal cały naród został wymordowany, inne dość poważnie poturbowane. I nic. Heidegger nadal snuł swoje rozważania, ale nie tylko on… kościoły nadal się modliły o upadek bolszewizmy, błogosławily oddziały różnych armii. A dziś. Jeszcze tak daleko nie zaszlismy ale kierunek ten sam.