12.09.2022

ECHA WYDARZEŃ: W kalendarzu – jesień, w sporcie – też jesień. Ale inna. Nie zwiastun lodowatej zimy po przebrzmiałym upale lata, lecz jesień – taka „polska”, ze złotem w tle. Radością i optymizmem przeplatana…
Kolejność refleksji jest zimna – po sportowemu. Na pierwszy ogień siatkarskie wicemistrzostwo świata. Być wicemistrzem to oczko-dwa niżej niż mistrzostwo, ale… Daj nam losie drugie miejsce w świecie w każdej warstwie współzawodnictwa. Tego społecznie i produkcyjnie pozytywnego, nie w klasyfikacji „dolegliwości”, jak np. stan opieki medycznej, edukacji, poziomu inflacji…
Koniec. Kropka. Oklaski i dziękczynienie. Drudzy w świecie, waleczni, współautorzy kapitalnych widowisk. Czytam w sieci opinie. Lawina pochwał, ale w tle wcale nie odległym też wyrażanie zawodu. Bo mogło być jeszcze lepiej, jeśli by…
Nie podejmuję takiego tonu, zostaję przy brawach. Bo co np. mogliby powiedzieć w swoich ocenach wspaniali Amerykanie, waleczni pod siatką Brazylijczycy, inni, których nasi wpisali do rejestru wyeliminowanych?
Nie mam wątpliwości – w finale Włosi byli lepsi. Mówi o tym nie tylko wynik, ale też styl grania. Klasa sportowa, pewność siebie, luz, uśmiech, brak oznak napięcia nerwów do maksimum. Taki nastrój młodzieńczej improwizacji. W obronie i w ataku…
Czy nasi grali rzeczywiście słabszy mecz niż poprzednie? Może. Jest takie , nie wiem skąd wzięte, określenie do prawa jednego gorszego występu w spotkaniach turniejowych. Ale jest też prastara prawda sportu, że gra się tak, jak rywal pozwala… Proponuję więc nie dzielić włosa, bo wynik jest, jaki jest, a ogólna ocena i tak złoto-srebrna…
Nawiasem, przywołuję pamięć, że siatkarska liga włoska ma opinię wylęgarni wielkich karier, i nasze doświadczenia oraz przykłady personalne to potwierdzają. I że nasza klubowa siatka też ma świetną opinię, więc co było – to było, ale klucz do olimpijskiego złota wciąż jest na stole…
Iga Świątek, czyli wygrana w US Open. W finale łatwo nie było, ale może bieg wydarzeń sprawił, że wygrana jest jeszcze smaczniejsza, niż byłaby po łatwej dwusetówce.
Pasja, sztuka, spokój i pewność siebie – wciąż zgrane z dziewczęcością. Z owym „pajacykiem” – żeby gestem nastrój chwili opisać’; z tym sms-owaniem, gdy publika cierpliwie czekała na taniec szczęścia.
Najbardziej ujęła mnie siła woli. To mocne postanowienie, ze trzeba kropkę nad „i” postawić w drugiej odsłonie, a nie czekać na trzecią. Kuj żelazo, póki gorące… I kuła… Mimo, że świetna rywalka dawała dowody wejścia na drogę marzenia o rewanżu…
Umie grać po mistrzowsku, potrafi dzielić się refleksją. Pierwsza rola na korcie, pierwsza przed kamerą i mikrofonem… I ta szczerość jakże dojrzała, a równocześnie dziewczęca… Gdy pada pytanie o zespół – odpowiedź wyznanie: Dziękuję wam, kochani, co ja bym bez was zrobiła? Wiem, że jestem okropna, uparta, ale…
Wystarczy słów, wiadomo, o co chodzi – o dobrą zespołowość, która finalizuje się w solówce… I o świadectwo dane prawdzie, że w tym sporcie – tak bardzo związanym nie z budżetem ministerialnym, lecz niejako „przedsiębiorstwie rodzinnym” świetna samoorganizacja jest lepsza niż np. ta „ z wyborów”…
Parę szczegółów z obserwacji tego, o czym wyżej – zostaje w pamięci, jako cechy charakterystyki sportu. Kamery pozwalają lepiej widzieć…
OCZY. Zbliżenia twarzy siatkarzy. Szalejąca widownia, a oni skupieni, wyciszeni, jakby w innym świecie. Jakaż to sztuka, jak umiejętność „wytrenować”?
Coś podobnego w oczach Panny Igi. Gdy serwuje i wyraźnie widać, jak ruchy i gesty są jakby automatyczne. Ręką poprawić czapkę, jeszcze to i tamto… Ale wyciszenie i koncentracja – już tylko w głowie, nie z automatu… Ten taniec gotowości, gdy ma serwować rywalka…
SPRAWNOŚĆ. Podziw bierze, gdy się widzi, co potrafią siatkarze – przecież dryblasy. Cyrkowe obrony, dziesiątki wyskoków – gdy się atakuje, albo blokuje… Atom w ręce, a równocześnie snajperstwo w oku…
Na korcie – fachowo „praca nóg”, w rzeczywistości – coś w rodzaju tańca. Ganianka, szpagaty – jako część sztuki… Nie dla samej prezentacji, lecz żeby głowa i nogi mogły więcej…
Kończę – zdaniami z piłkarskiego autu.
Pan Robert wciąż błyszczy. Strzelał dla Bayernu, teraz zdobywa gole dla Barcelony. Adaptacja błyskawiczna jak „wypis do domu” po operacji ślepej kiszki… Popisy indywidualne, a równocześnie swego rodzaju mądra chytrość. Robię swoje, ale nie staram się przytłoczyć sobą kolegów. Oni – mnie, ale też – ja im… A żonglerka – niebywała. Kiedyś był taki arcymistrz operowania piłką, chyba Chomątek się nazywał, mógł przez sen władać piłką… Ale na boisku tuzem takim jak na scenie być nie potrafił. A pan Robert – cuduje nie na scenie, a na placu gry…
Jeszcze coś z piłki, w ramach sportowej jesieni. W Neapolu gra Piotr Zieliński. Ten, który za swoje pieniądze kupił i wyposażył obiekt dla dzieci w życiowej potrzebie. Pan Piotr gra na pozycji tzw. pomocnika, nie jak pan Robert – napastnik z „9”… Kronikarze zauważyli, że w meczu Ligi Mistrzów pomocnik strzelił dwa gole sławnemu Liverpoolowi, a jeszcze za jego współsprawą był karny…
I tak sobie myślę, że w katarskich mistrzostwach świata, może ten duet zaświeci…

Andrzej Lewandowski
Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.
Więcej w Wikipedii
