Zbigniew Szczypiński: Więcej czynu, mniej słów3 min czytania


14.05.2024

Polityczna wojna domowa w Polsce nasila się. Wpływa na to rozpoczęta kampania wyborcza związana z wyborami do europarlamentu i prace licznych komisji śledczych transmitowane na żywo w mediach, ale również takie wydarzenia jak uroczystość zaprzysiężenia nowych ministrów i spotkanie prezydenta z premierem odkładane wcześniej z powodu choroby tego ostatniego..

Jak dotąd to wojna na słowa, coraz bardziej ostre, coraz bardziej wyraziste, nawet takie jak te, których użył Donald Tusk w sejmie gdy przywołał Leszka Moczulskiego, który w 1992, występując w polskim sejmie zwrócił się do posłów SLD będących kontynuatorami partii PZPR z miażdżącym oskarżeniem zawartym w jego nowym odczytaniu tego skrótu – Płatni Zdrajcy, Pachołki Rosji. To, że Leszek Moczulski, w 1992 roku, a więc na samym początku polskiej zmiany, tak potraktował posłów wywodzących się dawnej partii władzy, można zrozumieć pamiętając o tym kim był Leszek Moczulski, jaka była jego polityczna droga – działacza opozycji, więźnia politycznego, założyciela partii o nazwie Konfederacja Polski Niepodległej, kandydata w wyborach prezydenckich, człowieka, który nie jest już żadnym graczem na politycznej scenie. To, że Donald Tusk, premier koalicyjnego rządu utworzonego po zwycięskich wyborach 15 października 2023, w bardzo emocjonalnym wystąpieniu, podniesionym głosem krzyczy w stronę posłów PiS używając tych samych retorycznych chwytów świadczy o natężeniu tej wojny.

Wojny na słowa, na przekrzykiwanie się, na obrażanie. To jest bez sensu. Słowa to tylko słowa, bardzo szybko tracą na znaczeniu, „zużywają się jak ubiór co sparciał”.

Tu trzeba czynu, nie słów.

Jeżeli nadal będzie tak jak jest, jeżeli nadal nikt z ludzi dawnej „dobrej zmiany”, rządów „Zjednoczonej” Prawicy nie usłyszy twardych zarzutów, jeżeli nadal nie będzie wniosków o pozbawienie immunitetu posłów, na których ciążą poważne zarzuty i oskarżenia, to przegramy tę wojnę.

W wojnie na słowa strony biorące w niej udział mają takie same możliwości, tu nie ma różnicy pomiędzy rządzącymi a opozycją, każdy może, w zależności od swoich predyspozycji i indywidualnych przymiotów stawać w szranki i walczyć przed kamerą czy mikrofonem. Czy to aktualny minister rządu sprawującego władzę uzyskaną w wyniku werdyktu wyborczego, czy to były minister poprzedniego rządu który przegrał i musiał oddać władzę, bo tak zdecydowali wyborcy – przed mikrofonem czy kamerą mają te same prawa i możliwości. Nie ma większego znaczenia czy jesteś ministrem, czy byłym ministrem – liczy się ostrość sformułowań i ciętość.

Znaczenie ma wezwanie do prokuratora, rozpoczęcie procesu sądowego i sądowy wyrok. To jest różnica prawdziwa i widoczna dla każdego – poseł pozbawiony mandatu i osadzony w więzieniu to poseł, minister, prezes przegrany. To zobaczy i zrozumie każdy, nawet ten, kto nie interesuje się polityką.

Dlatego też formułuję kolejny apel o więcej skuteczności, o przejście od zapowiedzi do czynów, o zakończenie tych spektakli medialnych i przejście do działań realnych.

Nie może być tak, że Obajtek, Kamiński, Wąsik, Bielan, Kurski prowadzą kampanię wyborczą walcząc o mandat w Brukseli, a polski wymiar sprawiedliwości opowiada, że najpierw trzeba wszystko starannie przygotować i uzgodnić by nie było żadnej wpadki.

Ta wpadka jest już teraz, brak konkretnych działań oznacza przegraną w wojnie na słowa, a to jest zapowiedź przegranej przy urnie.

Jeżeli nie chcemy, by prezes wrócił do władzy i pokazał co i jak może władze robić ze swoimi przeciwnikami/wrogami (prezes nie ma przeciwników -przeciwnik prezesa to jego wróg) to trzeba od zaraz przyspieszyć i zrobić przynajmniej kilka spektakularnych posunięć, by do wszystkich widzów dotarło kto tu rządzi, a kto jest rozliczany z tych wszystkich złodziejstw, afer i przekrętów.

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

 

3 komentarze

  1. Mr E 15.05.2024
    • j.Luk 15.05.2024
  2. ohir 15.05.2024