16.06.2024

ECHA WYDARZEŃ:
Piłkarze – wyznam- wprawili mnie w stan rozterki. Ciekawie – nie tylko ci, których delegowaliśmy na mistrzostwa Europy TAKŻE faworyci meczu z Holandią. Bo drudzy wprawdzie wygrali (2:1, jeśli ktoś przeoczył), ale na 100 procent nie spodziewali się, że będzie aż tak stromo, pod tę pierwszą górę.
Ich sprawa, ich zmartwienie, że spodziewana myśl ofensywna nie do końca zgrała się z szablonami, ale… my mamy radość, że rodacy z piłką tak umieli holenderski debiut skomplikować.
Porażka oczywiście oznacza stratę trzech punktów, ale styl sprawia, że było pięknie. Nareszcie! Nasi do końca walczyli dzielnie, i pod koniec ONI- nie rywale dyktowali bieg wydarzeniom
Nie dam więc zgody na ocenę, a spotykam w pierwszych obrachunkach, że tylko coś w rodzaju pecha, „pogrążyło” nasz zespół.
Porażka- do statystyk, ale słowo o „pogrążeniu” zostawmy w cudzysłowie… Bo granie widziałem dobre, ochotę wcale nie osłabioną dwugłowym kapitana; raczej coś w rodzaju napędzania. Tezą, że BEZ to musi być gorzej niż kiepsko…
Obejrzałem fajny mecz, zobaczyłem zespół z temperamentem. Bez cienia kompleksu, że dostali się TAM kuchennymi schodami baraży. W odmienionym składzie i krańcowo różnym od wcześniejszego nastroju. I ten gol zdobyty podręcznikową akcją ( wzorowo wykonany „rożny” i świetne wykończenie podania), a w ogólnym bilansie- nadal wspaniały bramkarz, i obrona chyba mądrzejsza niż bywało…
Nie rozwijam już myśli, że w ogóle wewnętrzna przebudowa jakby nie powiększała stresu. Raczej przeciwnie. Odczytywałem cześć akcji jako wpisanie się w hasło-slogan: POKAŻEMY, ŻE JESTEŚMY JACY TACY…
Proszę zauważyć- pomijam nazwiska. Dzieląc brawko i szukając powodów do ewentualnych przygan. Za wcześnie na wystawianie rachunku. Zostając przy nastroju jakby restauracyjnym powiem, że jest faza złożenia zamówienia po dokładnym przestudiowaniu karty dań, a co kucharz zgotuje zaś pan kelner przyniesie- dopiero się okaże. Najpierw weryfikacja wrażeń za sprawą gry z Austrią, a potem… Balon samodzielnie się pompuje.
Jedno, personalnie, jednak przyjmuję za pewnik. Trener- selekcjoner już wniósł nową jakość. Poza elegancją- a la Petroniusz, ten od mistrza Henryka. Pan trener wniósł odwagę w decyzjach, umiejętność wyboru ludzi oraz taktyk. I to nie na poziomie „orędziowo, konferencyjno-prasowym”- jak to dziś jest w obyczaju komunikowania się z bliźnimi, lecz w zgraniu z tym, co stanowi sedno obrazu…
A w ogóle, to ciekawie jest już od startu. I sądzę, że będzie coraz ciekawiej. Nie tylko dlatego, że temperatura „naszej bańki” sprawi- a tal właśnie było- ze w godzinie meczu można było jeździć po Warszawie bez korków… No, i nie zawadzi pamiętać żeśmy wciąż w tle, a będą dyrygowali inni. Niemcy, Hiszpanie – piekielnie tu bramkostrzelni… Ledwie się zaczęło, a już…

Andrzej Lewandowski
Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego „Trybuny Ludu”.
Więcej w Wikipedii
