15.03.2024
ECHA WYDARZEŃ: red. JANUSZ PAC przysłał e-maila:
„Byłem przedwczoraj na spotkaniu KDS. Miło spotkać sie ze starymi kolegami w okolicznościach przyjemniejszych od cmentarza. Padły słowa podziwu dla Szacownego Weterana wciąż imponującego aktywnością zawodową.” Niestety, wiekowe nogi nie doniosły…
Cytuję, bo:
Primo: Fajnie, że urodzony w 1958 roku Klub Dziennikarzy Sportowych ma wciąż ślad. A już wyglądało, że dziś przeszłością ledwie jest istnienie zgranej drużyny zawodowej.
Secundo: Miło, ze redaktor Janusz zareprezentował zespolik, w którym miałem drzewiej zaszczyt i przyjemność pracować.
Tertio: Jakoś lżej, gdy się człowiek ze starucha staje weteranem, a do tego ma wieść, że internetową grafomanię (w profesji pisanie bez wierszówki bywało żartobliwie tak określane) jest uznawane za kontynuację. SPORT- jako organizacja zbiorowa raczej nie czyta, bo reakcja w sieci to rzadkość, ale…
Koledzy – „współsenioraliści” zauważają też zapewne-… że wraz pokoleniem zmieniły się też „mody reakcji”. Kiedyś , co na łamach, albo via eter miewało skutek (chyba nawet prawny) na podobieństwo dawnej „książki życzeń i zażaleń”.
Dziś nawet bardzo ostra uwaga w sieci, czy na ekranie, jest waleniem w mur. Najwyżej, jeśli to jest np. piłka- wywoła tzw. konferencję prasową. Z uwagami, że zarzuty wyrwane z kontekstu, więc nie istnieją; że nikt z nikim sprawy nie opijał, ani nóg sobie nie podkładał, a w ogóle to ważne są baraże, i to jak gra w klubie pan Robert. Barcelona roni łzy z zachwytu, czy… z zawodu…
Taki nastrój plus przyznane prawo weterana niech staną za wytłumaczenie, dlaczego ECHA rzadziej, nawet gdy sport rozwija się wartko Bo, ile razy można pytać bez odpowiedzi pytanie dlaczego np. przesławne kolarstwo szosowe (męskie, po panie dają dobry wzór; tor także) bierze w skórę? Nie ma cię w Eurosporcie (pod red. Jarońskim i spółką) znaczy wyblakło. I to nie zarzut dla dawnych mistrzów- dziś w tle. Swoje zrobili, nawet z naddatkiem, mają prawo do uprawiania zawodu wedle obecnych możliwości. Ale- gdzie drugi szereg? Nie tylko za sprawą wciąż błyszczącego panaczesiowego Tour de Pologne? Szanse olimpijskie prawie nie istnieją, związek wciąż w długach i rozsypce, ministerstwo się jakoś parę lat temu na PZKol obraziło, a PKOL – nie wiedzieć czemu wziął na barki zadania resortu. I kryzys trwa, a powinien być rozwój. Stan dziennikarski nie naprawi. Na rowery wyczynowe, te prawie 7-kilowe nie wsiądzie. Ale też pytań twardo nie stawia…
Dorzucę jeszcze zdanko. Że medialny mur wywołał pewną nową modę zawodową. W sieci więcej pup ( i skojarzeń- podziwiam) wdzięcznych sportówek z nóżką podniesioną, niż opisów wydarzeń; w prawdziwej ich temperaturze. I opisy- za ile, kto z kim- wczoraj i dziś; który z dawnych idoli stracił głowę dla gorzały, hazardu, adoracji nieletnich; może nawet … dosłownie, też nie jest dla mnie pępkiem pasji.
Przestaję się dzielić znakami zapytania. Będą kolejne wpisy- wrócę. Teraz małe wróżenie z fusów.
Paryż, Igrzyska Olimpijskie. Jesteśmy słuchaczami uwertury do kolejnej opery olimpijskiej. Na “śpiewanie” przyjdzie czas, teraz muzyczny wstęp…
Jakimi glosami nad Sekwaną rodzimy sport zaśpiewa? Wedle ostatnich dni – damskie obiecują najwięcej. Sopran, alt?
Są różne sprawdziany, eliminacje, boje o prawo startu olimpijskiego- bo przecież każda federacja wytycza swój szlak… Każdy ma swój wybór drogi; jedni przez sprawdzian światowy ( np. la pod dachem; imponując wynikami oraz energią, lecz przecież też nie w pełnym składzie gwiazd. Pani Ewa Swoboda, pani Pia Skrzyszowska- pod dachem z medalami; radośnie, lecz też z marzeniem „przynajmniej” powtórek na arenie olimpijskiej… Trzy panie mają prawa startu w boksie (panowie, gdzie jesteście – kryzys jak wspomniany na szosie?); w pływaniu też coś się dzieje, a podobno medale były związane z twardą zachętą Pani Prezes Otylii (Otylia- motylia mawiano, gdy sama sięgała po złoto). O starcie marzą dwie mamy- dzielna wieloboistka, która w stanie błogosławionym nie przerywała treningu; oszczepniczka ze Słupska- też mama, a właśnie z życiówką ponad 60 metrów… No i jeszcze wciąż jesteśmy przy nadziei, że 400- metrówki – solo oraz w sztafetach” zaśpiewają” jak należy…
Przy okazji- na marginesie. Wice w sprincie to kolejny przykład związku talentu sportowego z mądrym systemem. Toż Panna Ewa pojawiła się za sprawą Uczniowskiego Klubu Sportowego, czyli dysten wdrażany kiedyś przez dwóch panów P (Paszczyk i Pacelt) żyje i owocuje. Jak Woronina i Majkowskiego Czwartki Lekkoatletyczne.
Po drugie- trenerka w wydaniu rodzinnym wciąż w cenie. Panna Pia- tata, wspomniana mama- oszczepniczka- Witek – Konofał, też z ojcowskim udziałem. A mawiają złośliwcy, ze z rodziną to najlepiej … na fotografii…
Andrzej Lewandowski
Senior polskiego dziennikarstwa sportowego, b. szef działu sportowego “Trybuny Ludu”.
Więcej w Wikipedii