11.08.2025
Mamy nieprzewidywalny świat i przewidywalnego Nawrockiego – dlatego wybór jest prosty – trzeba zastanowić się nad nieprzewidywalnym światem, w którym zmieści się ten przewidywalny prezydent Polski (ale nie mój prezydent).
Od momentu, w którym nastąpiła całkowita zmiana światowego porządku jaki nastał po II Wojnie a przypomnijmy – były to lata 89 – 90, kiedy upadał Związek Radziecki, w którego „obozie państw socjalistycznych” znalazła się Polska. Nie z własnego wyboru, a na mocy postanowień z Jałty. Od tej zmiany minęło już ponad trzydzieści lat, czas wystarczająco długi by wyrosło nowe pokolenie, dla którego to już prehistoria, czasy odległe, o których wiedza jest znikoma i coraz mniejsza. Wszystkich zainteresowanych skalą tej zmiany odsyłam do świetnego – jak zawsze – tekstu prof. Bogdana Góralczyka „Polska w nowym światowym (nie)ładzie”. Profesor Góralczyk bardzo precyzyjnie porównuje proces światowej wielkiej zmiany z lat 90 i stan obecny, prawie czterdzieści lat później, z procesem zmiany jaka dokonuje się obecnie, z Donaldem Trumpem, wojną Putina w Ukrainie i stale rosnącą potęgą Chin. Wszystko to, zdaniem profesora, zapowiada zupełnie nowy porządek świata i ostateczny koniec tego, co jest.
Taką małą ilustracją tego, o czym wyżej niech będzie to, co zobaczyłem na własne oczy i usłyszałem od ludzi, którzy tak jak ja, znaleźli się w Klinicznym Oddziale Ratunkowej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, dawnej Akademii Medycznej w Gdańsku. Znalazłem się tam jako pacjent przywieziony przez karetkę pogotowia ratunkowego z powodu migotania przedsionków, zdarza mi się to co jakiś czas. Na przepełnionym korytarzu Izby Przyjęć leżałem wraz z innymi pacjentami kilka godzin czekając na dopełnienie procedur kwalifikacyjnych. Wszędzie widniał ten skrót K.O.R. – dla mnie kojarzący się jednoznacznie jako Komitet Obrony Robotników Jacka Kuronia. Byłem w kontakcie i z KOR-em i z Jackiem Kuroniem z racji zasiadania z nim w tym samym czasie w polskim Sejmie. Pytałem leżących obok pacjentów jak oni to czytają, z czym im się to kojarzy – nikt, dosłownie nikt z ponad dziesięciu pytanych ludzi w różnym wieku nie miał takich skojarzeń jak moje. Te lata które minęły wystarczyły, by Komitet Obrony Robotników, bardzo znacząca instytucja tamtej Polski, przestał funkcjonować w pamięci ludzi. To jest już przeszłość, coś co może było, ale nie jest, teraz są inne sprawy i inni ludzie.
Przez te lata zmieniła się Polska, zmienił się świat. Patrząc na całość najmniej zmienili się ludzie, nadal tkwią w okowach przesądów i uprzedzeń, nadal raczej wierzą niż wiedzą, nadal chcą, by nikt ich nie zmuszał do wyborów i decyzji, za które trzeba liczyć się z sankcjami. Zmieniający się świat i rosnąca, stale rosnąca rola środków masowego przekazu korzystających ze stale doskonalonych narzędzi AI i algorytmów jakie ona oferuje powodują, że łatwość manipulowania ludźmi jest coraz większa. W dawnych czasach, propaganda i agitacja robiona była przez ludzi, w bezpośrednim kontakcie, na ograniczoną skalę. Teraz wszechogarniająca sieć i stały kontakt ze smartfonem czy komputerem powoduje, że ludzie i instytucje zainteresowane kształtowaniem świadomości społecznej mas mają możliwość budowania postaw takich jakie oczekuje ich polityczny dysponent – państwo, partie polityczne, czy wielkie organizacje biznesu i pieniądza.
Zachowania indywidualnego człowieka są wypadkową tego, co do niego dociera z mediów, życie współczesnej młodzieży toczy się nie w realu, a w wirtualnym świecie. Ilość godzin jakie młodzi ludzie spędzają w sieci sięga już 6-7 godzin na dobę, widok młodego człowieka na ulicy nie wpatrującego się w ekran swojego telefonu staje się wydarzeniem. Wszyscy chodzą po mieście wpatrzeni w ekrany swoich smartfonów, które prowadzą ich zgodnie z mapami Googla, a nie tym co widzą na żywo – pełen obłęd.
Opisane wyżej zjawisko, to kolejny argument za tym, aby zweryfikować myślenie na temat wyłaniania władz państwowych i samorządowych w drodze tak zwanych demokratycznych i powszechnych wyborów – podobno fundamentu demokracji. Coś, co jeszcze kilkadziesiąt lat temu można było bronić jako tezę prawdziwą nie jest obecnie prawdą – wybory powszechne w oparciu o taką czy inną ordynację nie są ani równe, ani powszechne, a na pewno nie są sprawiedliwe. Obecnie do wyborów może stanąć każdy kto ma pieniądze, to pieniądze decydują w stopniu największym o tym kto ma szanse na dobry wynik. Wybory stały się targowiskiem na którym ścierają się nie racje a ludzie, którzy mają jakieś interesy – jeżeli ci ludzie potrafią zgromadzić odpowiednio duży kapitał to zaistnieją w świadomości społecznej. Dobrym tego przykładem były ostatnie wybory na urząd prezydenta RP, zarejestrowało się kilkunastu kandydatów a wystartowało jeszcze więcej, w wyborach starły się dwie wizje Polski i do końca nie wiemy, która wygrała. Po wyborach Polska jest krajem, w którym żyją dwa narody nie mające ze sobą praktycznie nic wspólnego, podziały biegną nawet przez rodziny łamiąc poczucie biologicznej więzi – same straty.
Może czas na odejście od tak pojmowanej „demokracji” i zastąpienie jej po prostu merytokracją która musi opierać się na mierzalnych wartościach, a nie emocjach jak ma to miejsce obecnie. Może warto zacząć od tego by prezydenta RP wybierało Zgromadzenie Narodowe – tych 560 posłów i senatorów mających mandat pochodzący z wyborów powszechnych. Może zacząć trzeba od takiego małego kroku po to, by przygotować grunt pod dalsze reformy systemu wyłaniania władz.
Opisany powyżej dylemat nie jest tylko polskim wypadkiem przy pracy – wystarczy przypomnieć wybory w Stanach Zjednoczonych AP które wygrał Donald Trump i teraz robi to co robi ze Stanami i światem. Demokratyczny wybór jest często, za często, zaprzeczeniem sensu i logiki i dalsze utrzymywanie tego musi prowadzić do katastrofy. Katastrofy, którą sami sobie zgotujemy, która może oznaczać koniec naszego świata.
Na koniec może jeszcze raz wrócimy do tu i teraz, do tego co również w Polsce nie zmieniło się przez wszystkie te lata wielkiej transformacji.
Mam kontakt ze środowiskiem osób wykluczonych, o których, na szczęście już były prezydent Duda mówił, że to nie są ludzie, a ideologia. Spotykając się rozmawiamy o tym, co ważne. Dla nich najważniejsze jest to wykluczenie, to, że przez te wszystkie lata nie mają praw należnych im jako obywatelom. Nadal nie ma nawet ustawy o związkach partnerskich. Inicjatywy ministry Kotuli blokował skutecznie koalicjant w rządzie Donalda Tuska – PSL i jego ważni posłowie, a teraz, po odwołaniu ministry Kotuli i objęciu urzędu przez prezydenta, niestety, Nawrockiego, szanse na poprawę ich sytuacji są jeszcze mniejsze. W rozmowie, merytorycznej i spokojnej, uderzyło mnie to, że ci ludzie nie potrafią spojrzeć na całość spraw ważnych dla państwa, spraw w których zagrożenia płynące ze świata sprawiają, że teraz najważniejsze są sprawy bezpieczeństwa, że nawet tak bardzo ważne sprawy dla określonych grup ludzi muszą być widziane na tle tych ważniejszych. Tu nie było takiego spojrzenia, tu wszystko odnoszone było do poczucia krzywdy jaka ich spotyka.
W pełni zgadzając się z tym, że spotyka ich krzywda i wykluczenie, wykluczenie które może się za przyczyną obecnego prezydenta tylko nasilać, a nie słabnąć, nie mogę przyjąć ich punktu widzenia, że sprawy związków partnerskich są najważniejsze dla obecnego rządu. Zapamiętam tę rozmowę jako przykład sytuacji, która ukazuje jak osobiste sprawy utrudniają, a nawet uniemożliwiają spojrzenie szersze tak konieczne dla rządzenia państwem.
Opisana sytuacja jest jeszcze jednym dowodem na konieczność zastąpienia demokracji merytokracją – to w systemach opartych na merytokracji, a nie demokracji takie decyzje, dające oczywiste prawa ludziom, byłyby czymś naturalnym i nie podlegającym emocjonalnym postawom opartym na niewiedzy i uprzedzeniach, tak jak ma to miejsce obecnie.
Opisane wyżej sprawy są tylko drobną tych, które generuje współczesny świat. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by uprzytomnić sobie jak wielkie są zagrożenia, jak blisko jesteśmy od wielkiej katastrofy.
Czy stanie się coś, co zmieni myślenie ludzi, tych najważniejszych, od których zależy pokój czy wojna, tych, którzy trzymają palec na spuście atomowej broni, broni której posiadanie przez oba wielkie mocarstwa przez dziesięciolecia wywoływała równowagę strachu, broni która jest obecnie w posiadaniu wielu państw, broni którą polityczne gangi mogą kupić na rynku, broni która jest już w posiadaniu nawet państw upadłych…
Czy zdarzy się coś poza wielkim konfliktem z użyciem broni atomowej, co sprawi by świat i ludzie się opamiętali?
Tego nie wiem i tego nikt nie wie…

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Właśnie na przykładzie wyborów prezydenckich 2025 w Polsce, w których nie wiemy kto wygrał, na naszych oczach odbywa sie delegitymizacja wyborów, jako podstawowego aktu demokracji. Okazuje się, że PiS deformując ordynacje wyborczą w 2018 r. mógł przy pomocy podstawionych ludzi sfałszować zarówno wybory prezydenta w 2019 roku jak i w roku 2025. Ta sprawa, jeżeli politycy nadal nie wyjaśnią jej gruntownie przez przeliczenie głosów, będzie klładła sie cieniem na naszym życiu publicznym.
*
Postulat merytokracji zamiast ułomnej, fasadowej i manipulatorskiej demokracji jest jak najbardziej racjonalny,. Szanse na jego realizację w obecnym świecie politycznym sa zbliżone do zera, ze względu na oczywistą eliminacje klasy politycznej w obecnym kształcie. Jego wprowadzenie w zycie może nastąpic wyłącznie kiedy AI zdominuje świat homo sapiens. NIe wiadomo tylko czy za domonacją nie pójdzie po prostu likwidacja gatunku ludzkiego jako najsłabszego elementu cywilizacji.
*
NIe dziwię sie postawie ludzi wykluczonych. Człowiek nie mogący korzystać z pełni praw jest upośledzony, zatem trudno oczekiwac od niego zachowań przynaleznych pełnoprawnemu obywatelowi. Podobnie zachowywali sie chłopi w Powstaniu Styczniowym, bowiem byli wykluczeni jako obywatele i nie korzystali z pełni praw. Trudno, aby ofiara systemu odbierała świat w taki sam sposób jak jego beneficjenci.
Tak, to prawda, szanse na zmianę tego co jest są małe a nawet bardzo małe. Ale tylko tyle możemy.
Ale kropla drąży skałę…