trudno jest snuć przewidywania, zwłaszcza na temat przyszłości.
odkąd w piątek ewa kopacz zaprezentowała swój gabinet, w polsce zaroiło się od analityków politycznych. zostać kimś takim jest jeszcze łatwiej, niż otrzymać tekę ministerialną od następczyni tuska, bo przecież, jak podkreśla się w licznych komentarzach, znajomość języków nie jest warunkiem objęcia resortu zewnętrza, a wykształcenie teologiczne w połaczeniu z praktyką na funkcji pani od religii jest niezwykle przydatne w stanięciu na czele ministerstwa wnętrza.
kiedy byłem „naszym człowiekiem w skandynawii” dla polskiego dziennika, wieloletni korespondent „financial times” odszedł na emeryturę. zastąpiła go osiadła w kopenhadze młoda irlandzka dziewczyna. claire – jak miała na imię – poradziła sobie bardzo dzielnie z nową pracą i kiedyś opowiedziała mi jak odbyło się objęcie wakującego stanowiska. kiedy złożyła podanie, przyleciał z londynu człowiek z działu kadr „FT” w celu przeprowadzenia wywiadu.
– jakie masz kwalifikacje, które byłyby szczególnie przydatne na stanowisku, o które się ubiegasz?
– jestem archeologiem śródziemnomorskim
– bardzo dobrze. praca jest twoja.
nabrał do mnie zaufania, bo jak mi się zwierzył, sam studiował archeologię, powiedziała moja koleżanka z press roomu.
mało kiedy mówi się dobrze o nowo powstałym rządzie, osobliwie, gdy został on wyłoniony bez wyborów i został utworzony przez dotychczasowych aktorów sceny politycznej.
w roku 1996 gro harlem bruntland niespodziewanie podała się do dymisji, decyzja ta wprawiła kraj w stan szoku, bo popularność pani premier była tak wielka, że jakieś dziecko zapytało na lekcji czy w norwegii mężczyzna może być premierem.
okazało się że może i urząd ten objął thorbjorn jagland, który dowiedział się o wakacie gdy siedział na fotelu u fryzjera. po obsadzeniu wolnego stanowiska i natychmiastowym niemal skompletowaniu listy ministrów, media pokpiwały sobie, że nowy premier utworzył rząd ze swoich przyjaciół i ich przyjaciółek.
źle mówić o rządzie nie wolno tylko w systemach totalitarnych. kiedy w roku 1982 w mokwie zmarł wielki myśliciel i humanista leonid breżniew. jego następcą został były szef KGB andropow. jak opowiadano w stolicy ZSRR, sukcesja miała bardzo sprawny przebieg – towarzysze, którzy zamierzają oddać głos na jurija andropowa mogą odejść od muru i opuścić ręce…
korzystajmy więc póki co z owoców demokracji, ale z osądem pani premier i jej ministrów zaczekajmy przynajmniej do czasu, gdy rząd rozpocznie jakąkolwiek działalność…
i nie umierajmy z tusknoty. poprzednik pani kopacz przedszedł już do historii ojczystej i nie wróci przynajmniej przez najbliższe pięć lat.
natan gurfinkiel



Pełna zgoda:)
Rozsądek właśnie tak mówi. Dzięki:)
„trudno jest snuć przewidywania, zwłaszcza na temat przyszłości.”
Polityk ktory tego nie potrafi, nie powinien kandydowac na zadne stanowisko. Analityk, ktory tego nie potrafi to bajkopisarz. Ten rzad skompromituje PO kompletnie, ale to na razie „madrosc ludowa”.