Jak co rok w Zielone Święta
Zgromadziły się zwierzęta
Dla obioru prezydenta.
Jest to taka ważna sprawa,
Że zwierzęce wszystkie prawa
Dzień ten czynią dniem przymierza:
Zwierz na zwierza nie uderza,
Gęś jest pewna swego pierza,
Pies nie czai się na jeża,
Owca może wyjść ze stada
–
Nikt nikogo nie napada.
Kot nie drapie, wilk nie zjada
Nawet zając, choć ma pietra,
Z odległości kilometra
Obserwuje te wybory,
Nawet mysz wychodzi z nory,
Nawet tchórz ze strachu chory
Na wybory śpieszy żwawo,
Bo mu wolno.
Bo ma prawo.
Lis spryciarzem był bezsprzecznie,
Więc o głos poprosił grzecznie,
Wszedł na pień i w słowach kilku
Tak powiedział:
– Zacny wilku,
I wy, wszyscy tu zebrani,
Tak przeze mnie szanowani,
Albo mówiąc wprost -zwierzęta!
Macie wybrać prezydenta.
Czyż jest ktoś, kto nie pamięta
Zasług lisa Witalisa?
W pięciu tomach ich nie spisać!
Otóż ja przed wielu laty,
Gdym był młody i bogaty,
W ciągu jednej tylko wiosny
Zasadziłem tutaj sosny,
Buki, dęby – niemal wszystko,
By zwierzętom dać schronisko!
Dla was szereg lat z zapałem
Drób w kurnikach hodowałem,
Dla was w chlewach tuczę wieprze,
Byście mieli życie lepsze.
Jestem waszym dobrodziejem,
A sam nie śpię, a sam nie jem,
Tylko myślę dniem i nocą,
Jak zwierzętom przyjść z pomocą…
Mruknął niedźwiedź do sąsiada:
– Co tu gadać – dobrze gada!
Szepnął borsuk: – Jaka swada,
Jaka dykcja i wymowa,
To przynajmniej tęga głowa!
A tymczasem lis po chwili
Ciągnął dalej: – Moi mili,
Nie namawiam, ale radzę:
Jeśli dziś otrzymam władzę,
Daję słowo, że zasadzę
W ciągu pięciu dni na piasku
Drzewa mego wynalazku.
Już nie szyszki, nie żołędzie,
Ale rosnąć na nich będzie
Schab surowy i pieczony,
Boczki, szynki, salcesony,
Mortadela i serdelki,
Mięs przeróżnych wybór wielki,
Nawet prosię w galarecie,
Jeśli tylko zapragniecie
Wszystkim oczy aż zabłysły:
– Lis niezgorsze ma pomysły
Niech zostanie prezydentem!
Czy przyjęte? – Tak!
Przyjęte!
Pamiętam jak czytałem to dzieciom w latach 80-tych i ze zdumieniem zorientowałem się, że to kliniczne studium demokracji. Brzechwa pod płaszczykiem poezji dla dzieci przemycił czystą, praktyczną myśl demokratyczną. Ukłony dla wielkiego poety.
Do pełnej satysfakcji zabrakło mi tylko ilustracji Jana Marcina Szancera.
Pan sobie życzysz – pan masz 🙂
http://ruslan.pecado.pl/upload2/readfile.php?file=ruslan/liswit.jpg
Oooo?!?!?!? A gdzie PIRS?!?!?!?
Stawiam na tego z lewej.
Dziękuję,
złota rybko….
Jeszcze w związku z Lechem świętej pamięci wymyśliło mi się nieortograficzne, ale pasujące słowo “prezydęt”. Po latach kojarzy mi się coraz częściej z naszym Aktualniczkiem. Więc pewnie dla niektórych na tym “bezpticzu” duda sołowiej. Ale w drugą turę jednak nie wierzę.