Stało się – jak się stało. Na rzeczywistość, jak mawiał jeden z moich znajomych polityków z czasów „słusznie (?) minionych”, nie ma się co obrażać: jej to nic, a nic nie obchodzi. Na gorąco zatem garść refleksji:
- Dla mnie osobiście Platforma Obywatelska nie była nigdy niczym więcej ponad mniejsze zło. Wszystkie inne ugrupowania budziły we mnie uśmiech rozbawienia i rozczarowanie (jak w ostatnich latach SLD), niechęć (jak PSL) bądź wrogość (PiS), lub wręcz nienawiść (nacjonaliści, faszyści, ONR i wszelkie inne tego rodzaju paskudztwo). Partii, która poparłbym z entuzjazmem – skrajnie otwartej światopoglądowo, klasowo inteligenckiej, antyklerykalnej, a jednocześnie gospodarczo liberalnej ze wskazaniem na państwo socjalne typu duńskiego – nie było. I nie ma. Przez moment wydawało się niektórym – mnie także – że to Palikot i jego Ruch. Lecz – okazało się – jest to jednak skażony korporacyjnie błazen, nadmiernie wierzący w mechanizmy reklamy i PR-u. Więc muszę czekać, z coraz mniejsza zresztą nadzieją, na ziszczenie, na coś nowego. Anarchistów, rewolucjonistów, komunistów, związkowców zawodowych zwanych uczenie syndykalistami, skrajne feministki, słowem zwolenników „bezpośrednich rządów ludzi pracy” – odrzucam ze wstrętem i totalnym brakiem zrozumienia dla ich poglądów; wedle mnie, to napaleni durnie. Tymczasem wyborem jest więc jednak PO; choć musi w swym postępowaniu bardzo wiele zmienić. Stwierdzam to bez entuzjazmu.
- Dlaczego? Lata temu opozycja – która miała swoje racje, choć nie były to nigdy racje moje – uznała, że dla zniesienia wypaczeń „realnego socjalizmu” należy zawrzeć sojusz z Kościołem. Faktycznie, on się do upadku rozwiązań „słusznie (?) minionych” silnie przyczynił. Potem, po zwycięstwie – trzeba było za wsparcie zapłacić. Więc zapłacono; w efekcie – o wyniku dzisiejszych wyborów decydują, szczególnie na wsi, proboszczowie. Tępi, źle wykształceni, wywodzący się głównie z najciemniejszego chłopstwa. Prostactwo. Zwykłe chamstwo, słowem. Koszmar. Gdy pierwszy raz w życiu w osławionym Sierpniu 1980 zobaczyłem – akurat tam byłem – bramę słynnej Stoczni umajoną na ołtarzyk, gdy usłyszałem fałszywe pienia nabożne i zobaczyłem potem podwiędłe panie z mojego środowiska, obnoszące dzielnie opaski ze znakiem Polski Walczącej – nie miałem wątpliwości, że to się musi źle skończyć, że nadejdą rządy idiotów; sprawdziło się. Nie było we mnie cienia entuzjazmu dla tego ruchu; ale też nie byłem optymistą i nie wierzyłem, że da się z tym cokolwiek zrobić. Bo rządząca wówczas partia była już od pewnego czasu po prostu głupia, wyczerpała swój potencjał; nie miała już szans.
- Ale nie tylko dlatego stało się w tę niedzielę to, co się stało. Z jednej strony kampania stronników znanego wszystkim Wstrętnego Starego Kurdupla była zorganizowana bardzo dobrze. Mechanizm obrzydzania urzędującego prezydenta działał bez zgrzytów, niezawodnie. Prawda zmieszana z najordynarniejszym kłamstwem propagandowym docierała do umysłów prostaczków (czyli większości…) bezbłędnie. W ostatnich dniach opublikowano nawet informacje, że Komorowski ma… nieślubne dzieci oraz przygotowuje zamach stanu przez wprowadzenie stanu wojennego w wypadku niepomyślnych wyników wyborów. Nie cofnięto się przed żadną insynuacją.
- Z drugiej strony – sztab wyborczy urzędującego prezydenta okazał się (a nie miałem co do tego wątpliwości od początku) beznadziejny. Szef sztabu, zero kompletne w sensie rozpoznawalności… Członkowie – kto ich zna? Przy tym wsparcie ze strony aparatu partyjnego – żadne; wprawdzie główny tępiciel platformerskich indywidualności, czyli skądinąd zdolny, ale całkowicie cyniczny i nastawiony wyłącznie na własną karierę, Donald Tusk, jest już urządzony osobiście i zapewne mało tym wszystkim już zainteresowany – ale jego model zarządzania partią działa nadal: nie udzielono Komorowskiemu poparcia szerokim frontem, bo – a nuż zanadto wyrośnie? A tu chodzi o posady, etaty w spółkach i różne takie…
- Zatem – jednak wina Tuska. To on, grając „na siebie”, także zabierając do Brukseli jako pomocników ludzi, którzy mają jaką-taką wiedzę czy indywidualność i pozostawiając rządy pani miłej, lecz intelektualnie i politycznie mocno średniej – spieprzył Platformę. Nie mam wątpliwości.
- Miły i spokojny człowiek, bez wątpienia bardziej się nadający na prezydenta RP niż kontrkandydaci, z których jeden jest kukiełką Kurdupla a reszta nieporozumieniem lub wręcz reprezentacją polityczną szpitala psychiatrycznego, włącznie z odnoszącym spektakularne sukcesy Kukizem.
A jednak – rodzi wątpliwości. Bo otoczył się w dużej mierze ludźmi na zasadzie dobierania kumpli z konspiry; a to jest idiotyzm, bo umiejętność zorganizowania kolportażu nielegalnych szmacianych gazetek albo dobra opinia u trzech nawet biskupów – to zerowa kwalifikacja na wysokiego urzędnika kancelarii prezydenta. Nie mówię o sztabie wyborczym, który okazał się – jak pisałem – gremium całkowicie niekompetentnym. Bo nie potrafił być człowiekiem wyrazistym. Nie mógł się zdecydować – czy chce być chadekiem, endekiem, czy okazać sympatie socjaldemokratyczne; nawiasem mówiąc, w mojej opinii tylko ten ostatni wybór miał jakikolwiek sens polityczny, bo w pozostałych opcjach był i jest nadmierny ścisk. Bo nie potrafił odciąć się od swojego środowiska, co dziś – po ćwierćwieczu od transformacji – jest kompletnym obciachem dla współczesnego młodego wykształconego człowieka, reagującego na zwrot „etos Solidarności” w najlepszym razie wzruszaniem ramion a w gorszym – odruchem wymiotnym. - Co powinno się stać (i z pewnością się nie stanie…): Sztab wyborczy Komorowskiego powinien z dnia na dzień wylecieć na zbitą buzię. Należy w trybie pilnym zaangażować profesjonalną agencję PR o renomie międzynarodowej. Zespół doradców i urzędników kancelarii prezydenta (z panem profesorem Nałęczem na czele!) powinien dowiedzieć się publicznie, że bez względu na wynik drugiej tury traci po jej rozegraniu posady, zaś następcy – w razie wygranej – będą dobrani przez zawodowych „łowców głów” w trybie niepolitycznego postępowania kwalifikacyjnego. Niewykonalne.
- Tymczasem – druga tura. Dla liberalnego inteligenta wyboru nie ma: jednak Komorowski. Jeśli nie chce się wizyt dżentelmenów w kominiarkach o świcie, jeśli nie chce się grzebania w życiorysach ojców i dziadków, jeśli chce się, by leczył nas nadal świetny lekarz choć – być może – ma on trzecią żonę i grywa na wyścigach, jeśli nie chce się obowiązkowego paciorka dla progenitury od przedszkola, jeśli nie uważa się aborcji ani rozwodu za zbrodnię, jeśli nas brzydzi grzebanie nam pod kołdrą i dyktowanie z kim wolno uprawiać seks, a z kim nie – przy jednoczesnym tuszowaniu pedofilstwa sukienkowej hołoty – musimy wybrać Komorowskiego. Rozumiejąc, że w żadnym wypadku nie daje on stuprocentowej gwarancji naszych spodziewań i nadziei. Ale ten drugi wybór, wybór pacynki Kurdupla, gwarantuje, że w tym kraju pewien typ człowieka, do którego mam zaszczyt i szczęście się zaliczać – nie będzie miał już swojego miejsca. Nie chcąc wyrywać swoich korzeni będzie mógł tylko – jak w starym dowcipie z czasów PRL – owinięty w prześcieradło spokojnie czołgać się w kierunku najbliższego cmentarza, starając się nie robić paniki. A młodszy ode mnie – po prostu wyjedzie. I splunie za siebie. I nie wróci do wariatkowa już nigdy.
Bogdan Miś
Jeśli za dwa tygodnie urzędujący prezydent wygra, to to, co wydarzyło się wczoraj, będzie można błogosławić. Bo może obudzi i przestraszy śniętą PO, skłoni do działania, wymusi zmiany. Zmiany w kierunku partii opisanej przez autora w punkcie 1. tekstu, o której, podobnie jak autor tekstu, i ja marzę. W wynikach niedzielnych wyborów jest jeszcze coś optymistycznego. Polacy zdecydowanie odrzucili psychopatów (Braun i Mikke), durniów istotnych (Jarubas), politycznych nieudaczników (Palikot), nie dali się nabrać na atrapy (znowu Jarubas i Ogórek) i zupełnie olali nie wiadomo kogo (cała reszta). Sukces Kukiza to policzek wymierzony nie tylko Komorowskiemu, ale i Dudzie. Może nawet bardziej Dudzie, bo Komorowski zużyty jest i łatwo go atakować. Niestety, przed nami dwa tygodnie makabry, a i tak na Komorowskiego trzeba głosować.
Panie Redaktorze,
Proszę nie przesadzać. Jakoś przeżył Pan rządy PiSu, to i PiSowski żyrandol Pan pewnie przetrwa.
Ci z kominiarkami mają się bardzo dobrze. Mimo jednoznacznych wniosków komisji śledczej ich mocodawcy winni śmierci Barbary Blidy mają się świetnie. CBA działało w najlepsze dopóki Tuskowi osobiście na odcisk nie wlazło. IPN nadal bezcześci zwłoki. Świątynia Opatrzności Bożej staje się instytucją kultury lub kultu, w zależności od tego, czy trzeba pieniądze wyłudzić, czy też uniknąć płacenia podatków. Facet po trzech latach siedzenia w areszcie doczekał się w końcu tego, że się proces rozpoczął. O ile gorzej może być, kiedy to Duda będzie żyrandol wybierał?
.
Apropos proboszczów jeszcze – jakoś tak się składa, że tych najciekawszych spotykałem właśnie na głębokiej prowincji. Znacznie gorzej z tymi, co to bogate parafie w dużych miastach obejmowali. Kazanie o aborcji na Boże Narodzenie w centrum Warszawy. Walka z genderem na Wielkanoc – Mokotów. A na prowincji jakoś często przyziemne problemy, o ludzi dbać trzeba, zrażać nie można, bo się jest od nich znacznie bardziej zależnym i na gendery nie ma czasu.
.
Pozdrawiam serdecznie
@Mr E, mam podobne doświadczenia jeśli chodzi o proboszczów, a tak się składa, że jestem zmuszony stykać się z nimi dość często. To prymitywne prostactwo, o którym pisze Bogdan obsiadło bogate miejskie parafie, bo ślepo słucha biskupa i wykonuje bez szemrania każde polecenie. Ci mądrzejsi lądują w zapadłych dziurach, na szczęście dla dziur.
Co do PO to nie wróżę sukcesów. Jeśli ktoś nie wykorzystuje tego co trzyma w ręku, to w zasadzie obywatel powinien się cieszyć, że ich w końcu szlag trafi, bo po co nam nieudacznicy u steru? Bo nie ma nikogo innego? Ależ są, tak samo nieudaczni i nie bardziej szkodliwi od Platformersów.
Jeśli chodzi o JOWy, finansowanie partii, zmiany konstytucyjne to z zawodowego obowiązku przypomnę, że PO się za to brała, ale nie przeskoczyła matematyki. Przeciw były SLD i PiS zgodne jak nigdy.
I dziś kiedy JOWy (nieważne czy mają sens) stają się punktem gorącej dyskusji, PO nawet nie potrafi powiedzieć, że była pierwszą partią, która tego próbowała, ani kto wtedy był przeciw.
No to po co nam takie cielęta?
Przecież mówi cały czas.
Tak, dziś jak dostała w nos. A przez całą kampanię, gdy Kukiz traktował je jak główne hasło? Słyszała pani? Bo ja nie. W ogóle PO nie słyszałem. Nawet nie wiem czy popiera obecnego prezydenta czy nie.
Możliwe, że wyborcy p. Kukiza poprą jednak p.Komorowskiego.
A to dlatego, że p.Duda, tylko raz,poparł ideę JOW-ów, które są naczelnym hasłem „kukizowców”.Od tego czasu zarówno p.Duda, jak i jego sztab, milczą na ten temat, lub mówią tylko o referendach. Z kolei p.Komorowski zadeklarował jednoznacznie referendum, i to z trzema pytaniami /JOW, finansowanie partii, prawo podatkowe/.
Z takiej deklaracji nie sposób się wycofać, bez totalnej utraty twarzy, i to zarówno własnej, jak i partyjnej.
Z kolei dowiaduję się, że poparcia p. BK ma udzielić A.Kwaśniewski. To byłby koniec, albowiem to, co popiera AK kończy się kompromitującą klapą.
To będą ciekawe dwa tygodnie.
Pozdrawiam.
Prawdopodobnie część wyborców Kukiza zostanie w domu, część wyborców SLD może głosować na Komorowskiego. Zapewne będzie mobilizacja elektoratu PO, bo głosował niemrawo. Palikot w poprzednich wyborach, a Kukiz w obecnych to informacja, że młode pokolenie traktuje naszą klasę polityczną jako impotentów bez granic i nie bez odrobiny słuszności. Niestety, działa syndrom Tymińskiego – ktokolwiek byle nie ONI, a pomysłów czego by mogli chcieć nie mają, bo niby skąd? Pytanie jak zacząć odbudowywać zainteresowanie demokracją? Punktem wyjścia jest to młode pokolenie i te nerwowe zachowania wyborcze. Miller sądził, że znalazł sposób, ale próba zrobienia ikony z ikonki okazała się niewypałem. ale w tej całej plejadzie kandydatów do pałacu żadnego wypału nie było. Ciekawe zjawisko samo w sobie.
Wszystko to prawda. Ale na dźwięk/ brzdęk wyrażenia „mniejsze zło” dostaję drgawek i wysypki. Dlaczego? Przecież nadal mną ciska, gdy minister neutralnego światopoglądowo państwa gotów wysyłać służbową limuzynę na wieść (choćby nieprawdziwą) o awarii limuzyny jednego z duchownych (dość zresztą osobliwego). Nadal brzydzą mnie filmiki nakręcone między 4-6 rano, konferencje prasowe z rekwizytami, orzerzenia o pozbawianiu życia ogłaszane publicznie przed oczeczeniami prawomocnymi…. Co się zatem zmieniło? Poza tym, że straciłem pracę, i na własne oczy zobaczyłem, jak hasła o „racjonalizacji i reorganizacji” są realizowane w praktyce? Na marginesie – gdyby mi to ktoś wieszczył, opowiadał o innych podobnych przypadkach – nie uwierzyłbym. Ale nawet to (a utrata pracy po ponad 20 latach i określenie w prasie per „balast” to nie jest mało, zapewniam). Otóż niewiele: impuls, kropla i iskra: – po ogloszeniu sondażowych wyników nagle, jak archanioł z jasnego nieba, pojawia się gotowość do JAKICHKOLWIEK działań w przedmiocie JOW’ów, traktowania podatników, finansowania partii. Co do JOW’ów – sztabki przeciwko orzechom, że część – być może nawet znaczna – 20% elektoratu nawet nie bardzo wie, o co chodzi z tymi JOW’ami. Finansowanie partii z budżetu? OK, temat do dyskusji, przymiarki rzeczywiście były. I temat najważniejszy – podatki. Aż mną zatrzęsło: po 5-ciu latach ktoś się zorientował, że coś jest nie tak? Wskazał to wynik wyborczy, przesądziło owo 32 do 34 do 20? – a nie tragedie i dramaty tak wielu ludzi – łącznie z samobójstwami? To nie spędzało nikomu snu z powiek? Żaden „Układ Zamknięty” (nawet jeśli rzeczywistość była bardziej skomplikowana niż przesłanie filmu), żadna notatka nakazująca określony odsetek kontroli kończyć karami (nie bez przyczyny zwanymi domiarem) – nie były wystarczającą przesłanką do przyjrzenia się patologii? Podjęcia działań? Choćby NIECO wcześniej?
Co robić… zacisnę zęby, cisnę kartkę z „mniejszym złem” do urny, oby tylko mną nie cisnęło o męża zaufania… zaraz, zaraz? W mojej Obwodowej Komisji Wyborczej nie było wzmiankowanego męża, jak u Państwa? Też nie? I do tego jakoś nie słychać o fałszerstwach? No proszę bardzo! „There are more things in heaven and earth…” rzekł kiedyś klasyk. I miał rację!
Nie wdając się w głęboką analizę, proszę zauważyć pewne typowe dla środowisk bliższych PO elementu tzw. „narracji”:
– przejście ze stanowiska premiera RP na wysokie stanowisko w administracji EU to „awans”
– Polska w jakiś działaniach to jakoby „prymus” w UE
– słowa Prezydenta o żółtej kartce dla klasy rządzącej przy całkowitym braku słów o obywatelach, wyborcach, Polakach itd.
– mimo wielokrotnego obśmiewanie referendów, nagła gorączka referendalna ogłoszona przez prezydenta.
Tą listę łatwo wydłużać. Dla milionów wyborców przekonanych o krętactwie klasy politycznej, to mieszanka kompleksów i bełkotu.
„Bohaterowie są zmęczeni”, najwyraźniej kadencja w opozycji to lepszy scenariusz od kolejnego poszukiwania mniejszego zła.
To prawda, że wielu z niszowych kandydatów ma naiwny program. Problem jednak w tym, że kandydaci partyjni, w tym prezydent, mimo milionowych dotacji i struktur też nie mają realnego programu. Prezydent na drugą kadencję powinien prezentować aż za dużo spraw którymi chciałby się zająć. PBK najwyraźniej z pewnym wysiłkiem stara się takowe znaleść.
Moim zdaniem porażka w pierwszej turze daje szansę obecnemu prezydentowi. Aby poważnie myśleć o zwycięstwie zarówno on jak i jego sztab powinni:
– starać się pozyskać zwolenników Pawła Kukiza i pozostałych kandydatów, co już się częściowo stało (referendum),
– pozyskać poparcie SLD i PSL, Palikota, oraz środowisk niezależnych – ruch kobiecy, zieloni, etc.
– zmobilizować zwolenników PO i środowisk inteligenckich,
– podjąć ostrą rywalizację z PiS i jego Dudą.
Podobnie jak redaktor Miś w Polsce myśli wielu światłych ludzi. Trzeba jednak pamiętać, że ci „światli ludzie” są sierotami politycznymi. Nie mieli, nie mają i nie będą mieli idealnie swojej reprezentacji politycznej. Przez większą część życia lub przez całe życie będą dokonywać wyboru na zasadzie mniejszego zła. I to jest właśnie rzeczywistość na którą nie wolno się obrażać, choć czasami ma się na to ochotę. Tak więc głosowanie na Komorowskiego nie ma rozsądnej alternatywy, bo Duda oznacza kolejne stracone 5 lat. Podobnie w wyborach parlamentarnych alternatywy nie ma dla PO, mimo że tak bardzo osiadła na laurach. Zgoda na Dudę i PiS jest własnie tym o wiele większym złem.
Tydzień temu prorokowałem gładkie zwycięstwo Komorowskiego, więc prorok ze mnie kiepski.
Teraz widzę szanse na duże zwycięstwo Dudy 🙁
Piszesz:
> – starać się pozyskać zwolenników Pawła Kukiza i pozostałych kandydatów, co już się częściowo stało (referendum),
JOWy to skrót o „j..ć obecną władzę'. Większość zwolenników Kukiza nie pójdzie do drugiej tury; reszta poprze raczej Dudę (choć spotkałem wyborcę Kukiza deklarującego głosowanie na Komorowskiego).
> – pozyskać poparcie SLD i PSL, Palikota, oraz środowisk niezależnych – ruch kobiecy, zieloni, etc.
Zaraz, ile to procent w wyborach? Rozumiem, że trochę więcej zniechęconych, ale dlaczego mają się 'zachęcić'? Pozyskiwanie wyborców Kukiza zniechęca lewicę.
> – zmobilizować zwolenników PO i środowisk inteligenckich,
To się zapewne stanie, choćby częściowo. Ale znowu zapytam — ile to procent w wyborach? Z 49% frekwencji powiedzmy, że można dojść do 55%, czyli 12 punktów procentowych. To górne ograniczenie, bardziej realne jest 6-8 punktów, podczas gdy Duda ma szanse zebrać większość głosów kandydatów, którzy przepadli w pierwszej turze (może z wyjątkiem Ogórek i Palikota).
> – podjąć ostrą rywalizację z PiS i jego Dudą.
Tak, tak…
Przed pierwszą turą zlekceważyłem, ale teraz widać to wyraźnie — krytyka Komorowskiego przypomina 'śnieżną kulę' hejtu, która się rozpędza. To przypomina sytuację SLD na początku roku 2005. Z tego się nie można raczej podnieść żadną mobilizacją, bo wszystko co PO i Komorowski zrobią, będzie zastosowane przeciwko nim. I tak od poniedziałku przeciwnicy Komorowskiego codziennie lansują jakąś wpadkę jego sztabu, czy choć niekonsekwencję. Że na wyrost? Nie ważne. Ważne, że robią to skutecznie.
Głowna wada PolskeZbawa nie jest wzrost, tylko charakter. To psychopata. Jesli ktos watpi, to niech sobie przeczyta opis tej przypadłosci. Natomiast głowna wada tzw. wyborcow jest kiepskie wykształcenie obywatelskie. Trudno ich za to winic, bo to starsze pokolenie ma obowiazek wychowac młodsze, a nie na odwrot. Starsze pokolenie wprowadzilo do szkoł religie jako glowny nosnik tzw. wartosci, no i mamy skutki. Niezorientowanym wyjasniam, ze religia nie ma uczyc religii, tylko wiary. A mianowicie slepej wiary w kazda brednie z własciwego zrodła, oraz slepej wiary, ze kazde inne zrodło poza własciwym jest niewłasciwe. Do tego sie mniej wiecej sprowadza doktryna religijna w praktyce społecznej. Wystawienie młodych umysłow na takie nauki powoduje, ze te umysły beda potem podatne na indoktrynacje, byle zrodło było własciwe. Dla politykow jak znalazł.
.
W odroznieniu od innych komentatorow nie mam rad dla prezydenta. Sam jestem ciekaw, co on zamierza zrobic z tym pasztetem. Takze ciekaw jestem, jakich to miedzynarodowych i innych czynow dokona pan prezydent Duda. Samo nazwisko kandydata powinno odstraszac osoby obeznane z jezykiem, ale jak widac nie odstraszyło. Ale to i tak lepiej, niz gdyby na szczytach NATO anonsowano polskiego przedstawiciela „and now Mrs. President Cucumber”.
Wszystko to smutne, łącznie z gorzkimi komentarzami. Zawsze źle. Nawet nie tyle z powodu wyboru mniejszego zła, ale także z powodu głębokiego sensu powiedzenia: „uchroń mnie od przyjaciół, bo z wrogami poradzę sobie sam”. Przykładem choćby ostatnie wydarzenie: propozycja zorganizowania „debaty” przez Kukiza. To próba nieodpowiedzialnego hejterstwa. Rzecz jasna, PBK miałby przeciw sobie i prowadzącego, i wielce oświeconego, obiecującego już wszystko kandydata Dudę. A są osoby, które na ogół cenię, uważające, iż PBK popełnia błąd nie zgadzając się na udział w takim cyrku. A właściwie posiedzeniu Trybunału Ludowego, które miałoby w dodatku się odbyć w mateczniku owego trzeciego kandydata. Zdaje się, już przekonanego o swojej omnipotencji. Mnie ta „propozycja” Kukiza skojarzyła się z pochodzącym z książki o wojaku Szwejku zawołaniem „Pepiku, skocz-no!”. Pepik, pardon, Prezydent naszego kraju nie chce skoczyć, co od razu zostaje uznane przez „komentatorów” za gruby błąd. Przepraszam, ale prosi się o jeszcze jeden cytat z klasycznego tłumaczenia: „Nachalne są te kurwy i zuchwałe”. Dixi.
@Alina Kwapisz-Kulinska, oczywiście, że PBK ma rację nie zgadzając się na cyrk. Ta pułapka od początku była zastawiana, łącznie z głosami o „tchórzostwie” prezydenta przed pierwszą turą. I tez nie słyszałem głosów ludzi rozsądnych, którzy przypomnieliby, że jeszcze nigdy URZĘDUJĄCY prezydent nie brał udziału w debacie przed pierwszą turą, bo to po prostu nie ma sensu.
A zauważyła pani, że PBK jest sam? Gdzie jest jego sztab wyborczy? Gdzie jest PO?
No to jaki mógł być wynik?
Ja tylko zastanawiam się, dlaczego w różnych programach publicystycznych, jako przedstawiciel PO pojawia się Jacek Protasiewicz. Przecież ten pan jest – skompromitowany dokumentnie swoją pijacką burdą na lotnisku we Frankfurcie. Kto w ogóle wpadł na pomysł aby pokazywał się na wizji w okresie kampanijnym?!
@Woziwoda, najwyraźniej nie tylko Miller zgłupiał.
Biorąc pod uwagę błyskawiczny i bezrozumny dryf Komorowskiego w stronę nieodpowiedzialnego populizmu Kukiza, liberalny inteligent musi również poważnie rozważyć pójście do wyborów i skreślenie obu kandydatów.
Obaj są tak bardzo podobni do siebie, że odróżnia ich jedynie szyld partyjny. Ta różnica to za mało, by traktować jednego z nich jako mniejsze zło. Obaj nagle zapałali miłością do trybuna ludowego i 2 milionów jego wyborców, odpuszczając sobie 20 milionów tych, którzy na żadnego z tej trójki nie głosowali.
O ile jeszcze można zrozumieć kandydata PiS, o tyle urzędujący prezydent nie ma jak się wytłumaczyć z idiotycznego popierania JOW oraz z równie idiotycznego zapowiadania referendum.
Czy liberalny inteligent może głosować na kogoś, kto w imię utrzymania się na urzędzie zaczyna tańczyć tak, jak zagra mu trybun ludowy? Moim zdaniem nie może.
Otóż – to do PM – jednak nie ma wyboru. Bo tu się w gruncie rzeczy wybiera nie konkretnego człowieka, ale całe jego zaplecze. A te zaplecza są cywilizacyjnie całkowicie różne. Być może, zaplecze BK to zwolennicy świętego spokoju i pewnej stagnacji; ale zaplecze Dudy to lustracja, smród kruchty, ciągłe awantury, procesy o rzekome spiski. Nie ma cienia wątpliwości co wolę.
Oczywiście, że wybiera się nie tylko człowieka, ale i zaplecze. Tyle że tak realnie te zaplecza wcale nie są aż tak bardzo odległe.
Kampania Komorowskiego pokazuje jasno, że stoi za nim banda wiernych, ale jednak nieudaczników. I nie da się ich działań ocenić inaczej, skoro w ciągu paru miesięcy kandydat z pierwszego miejsca w sondażach zjechał do pozycji, z której być może uda mu się wygrać drugą turę.
Smród kruchty i zacofania nieobcy jest przecież i PO, że przypomnę tow. Zdrojewskiego i miliony przekazane na wilanowską wyciskarkę do cytryn, by o różnych głosowaniach (czy ich braku) nie wspominać. Awanturnictwa i paranoi spiskowej nie ma, fakt, ale za to znalazłaby się tolerancja dla różnej maści Nowaków, neoliberalne ideę i tak dalej. Czyli realnie patrząc różnice kosmetyczne.
Na dodatek działania po przegranej pierwszej turze to jeden wielki festiwal sprzyjania populistom, ewentualnie naprawianie własnego lenistwa. Z czego kolejny wniosek – jedynie realne zagrożenie wybatożeniem zadów przyrośniętych do stołków jest w stanie zmusić zaplecze kancelaryjno-partyjne do działań, które powinny być zrealizowane dawno temu.
Prezydent podpisał ustawę krajobrazową, ale czy nie mógł jej podpisać przed wyborami? Z odpowiednim komentarzem, że to element walki o ładniejsze miasta? Głosy wyborców kochających reklamy czy głos Balcerowicza to nieistotny margines, za to ludzi wdzięcznych za tę ustawę są setki tysięcy.
Pakiet pomysłów związanych z wyborami (przezroczyste urny, monitoring prac komisji wyborczych, klasyfikowanie głosów nieważnych) to wszystko gesty, które kosztują państwo tyle co nic, a są bardzo wyraźnym sygnałem że ludzie będą wysłuchani. Czemu te pomysły pojawiają się teraz, a nie pojawiły się kilka lat temu, gdy przeciwnik regularnie majaczył o fałszowanych wyborach?
Tego typu pytania można mnożyć w nieskończoność, a na żadne nie będzie odpowiedzi. I to jest przyczyna, dlaczego głos na Komorowskiego nie jest wcale oczywisty. Rzecz jasna ma on jeszcze tydzień kampanii wyborczej przed sobą, ale jeśli zamiast trzeźwych decyzji będziemy mieli ciąg dalszy festiwalu całowania populistów w sempiterny, to różnica między Dudą i Komorowskim będzie żadna.