Kto zaprosił na spotkanie w Niedzicy: Jarosław Kaczyński Victora Orbana – a może odwrotnie? Czy powstały jakieś notatki z tej wizyty? I czego dotyczyła przeszło sześciogodzinna rozmowa liderów dwóch prawicowych partii? – na te pytanie próbuje znaleźć odpowiedź Sieć Obywatelska Watchdog Polska, która 1 lutego złożyła wniosek do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
Spotkanie owiane było tajemnicą
Pierwszym źródłem, które podało informację o planowanej wizycie premiera Orbana w Polsce były węgierskie media: portal vs.hu oraz „Hungary Today”. Według nich miała mieć ona nieoficjalny charakter. Nie zaplanowano konferencji prasowej. 6 stycznia, w dniu spotkania, polskie media zaczęły ujawniać szczegóły. „Tygodnik Podhalański” poinformował o kawalkadzie rządowych samochodów i policji w okolicach niedzickiego zamku. Politycy nie zatrzymali się jednak tam, ale w uroczym pensjonacie na skraju lasu „Zielonej Owieczce”. Tu Kaczyński i Orban mieli zjeść obiad. Lider węgierskiego Fideszu wręczył polskiemu politykowi zestaw regionalnych win, a sam otrzymał 25-letnią starkę ze szczecińskich zapasów. Dziennikarze dowiedzieli się nawet co było na stole: żurek, pstrąg i makowiec. Ale jakie tematy poruszano przy posiłku, tego oficjalnie nikt nie ujawnił.
Media zaczęły spekulacje
Szefowi PiS towarzyszył pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski oraz Joachim Brudziński, który sam „zaćwierkał” na Twitterze o zakończeniu rozmów z węgierskim premierem. Parę dni później wicemarszałek przyznał, że uczestniczył w spotkaniu charyzmatycznych liderów i przywódców, którzy rozmawiali o problemach dotykających Europy. Brudziński nic więcej nie zdradził.
Media węgierskie i polskie zgadywały. Portal vs.hu sugerował, że szefowie dwóch konserwatywnych partii środkowoeuropejskich mieli rozmawiać o ostatnich działaniach PiS w Polsce. Sprawa Trybunału Konstytucyjnego, wpływ władzy na media publiczne czy rezygnacja ze wstąpienia do strefy euro to podobne działania, do tych, które podejmował węgierki Fidesz gdy doszedł do władzy. Politycy mogli również dyskutować o odrzuceniu obowiązkowej liczby uchodźców, których mają przyjąć kraje Unii Europejskiej. Albo o kwestii współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej lub o sprawie Brexitu. Wypracowanie wspólnego stanowiska polsko-węgierskiego względem polityki Londynu, było o tyle możliwe, gdyż następnego dnia, 7 stycznia, szef węgierskiego rządu spotkał się z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem. Ale czy którykolwiek z tych tematów był poruszany w pensjonacie w Niedzicy?
„Spotkanie było bardzo dobre” – zdradziła rzeczniczka polskiego rządu Elżbieta Witek. Dodała, że „nieformalne spotkanie nie jest oparte klauzulą dopuszczalności do publicznej wiadomości”. Węgierski portal wyjaśnił, że ze względu na fakt, że prezes PiS nie pełni żadnego urzędu, była to wizyta „prywatna”.
Czy działanie partii powinno być jawne?
Sieć Obywatelska Watchdog Polska nie ma wątpliwości. Stowarzyszenie od lat dąży do swobodnego dostępu do informacji publicznej, monitoruje samorządy, instytucje oraz inne podmioty finansowane ze środków publicznych. Dlatego tuż po Dniu Trzech Króli wystąpiło z wnioskiem do PiS z pytaniami dotyczącymi spotkania w pensjonacie w Pinieniach. 27 stycznia przyszedł list z Nowogrodzkiej: partia rządząca udostępniła faktury, umowy i rachunki opiewające na 13 tysięcy złotych. Kto wystąpił z zaproszeniem? Czego dotyczyło spotkanie? – zostały bez odpowiedzi, podobnie jak prośba o wgląd do notatek, stenogramów lub protokołów, które mogłyby powstać podczas obiadu w „Zielonej Owieczce”. Dyrektor Biura Organizacyjnego PiS tłumaczył w piśmie, że nie są to informacje publiczne.
Szymon Osowski, prezes Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, nie zgadza się ze stanowiskiem partii Jarosława Kaczyńskiego i zdecydował się na kroki prawne. Jak wyjaśnia w rozmowie ze Studiem Opinii:
„Warto sięgnąć do orzecznictwa Naczelnego Sądu Administracyjnego, które dotyczy partii politycznych. W jednym z takich wyroków sąd wskazał, że działalność partii jest poddana jawności w całym zakresie: nie tylko finansów, ale też jej funkcjonowania. Nie wyobrażam sobie, żeby partie w Polsce działały w skrytości. Muszą one działać przejrzyście i jeżeli ktoś składa wniosek w takim zakresie, to musi otrzymać te dokumenty”.
Osowski wyjaśnia, że jeśli rozmowy Kaczyńskiego z Orbanem dotyczyły kwestii unijnych, to on jako mieszkaniec Unii Europejskiej ma prawo do wiedzy o podjętych w Niedzicy decyzjach. „Powstał sztuczny klimat tajności” – ocenia prawnik z Watchdog.
To nie pierwsza batalia Stowarzyszenia z działaczami partyjnymi. W 2013 roku złożono wioski do pięciu partii politycznych, które wówczas były reprezentowane w parlamencie. PO, PiS, SLD, PSL oraz Twój Ruch nie chciały poddać się jawności: udostępnić umowy i faktury. Z każdą z tych partii Sieć Obywatelska Watchdog poszła do sądu i…. ze wszystkimi wygrała.
We wniosku złożonym 1 lutego do Sądu Administracyjnego stowarzyszenie przypomina, że „informacją publiczną nie jest informacja, która ‘ma istotne znaczenie dla interesu publicznego’ – jak twierdziła partia, ale jest nią każda informacja, która dotyczy spraw publicznych.
W tym przypadku sędzia będzie musiał rozwiązać paradoks: koszty wspólnego obiadu Kaczyńskiego z Orbanem ma związek z działaniem partii politycznej i jest informacją publiczną, ale treść rozmów przy stole już nie.
Ewa Sikora



Oprócz tematu rozmów – na pewno by zainteresował ciemny lud dla niepoznaki nazywany elektoratem – mnie zaciekawił wątek kulinarny spotkania (wiadomo). Ujawniono opinii publicznej, że na obiad były: żurek i pstrąg. Ile może kosztować taka porcja? Niech kosztuje 200 zł; to jednak mało możliwe, chyba że pstrąg był podlewany dom Perignonem. No, ale może i wino podawano do obiadu (choć chyba nie do żuru…). Za kwotę ok. 4000 zł na koszt podatnika jadło więc z 20 osób. Kto to był? Może warto poprosić w imieniu podatników o listę biesiadników, wtedy i tematyka rozmów nieco by się rozjaśniła.
Co do dość wysokiej ceny obiadu. Prezesowi nie wypada żałować, niech sobie jada za nasze podatki. A żur lepiej brzmi niż ośmiorniczki. O dodatkach zaś do tego siermiężnego obiadu cicho, sza. Pani Gilowska, obiadująca niegdyś z Prezesem na nasz koszt, także jadła tylko chłodnik i „kluseczki z serem”. Które okazały się Chłodnikiem z młodej botwinki z jajkiem przepiórczym i cielęciną oraz Tagliatellami z oliwą truflową, parmezanem i świeżą bazylią. Pan prezes też wtedy sobie nie żałował: zjadł „Ślimaki owinięte bekonem, podane z sosem koniakowym i ziołowym masłem” oraz „Kaczkę po polsku z karmelizowanymi pomarańczami i wykwintnym malinowym sosem”. Diabeł, jak zwykle, w szczegółach. No i internetowych akcjach, podobno płatnych kilka zł od wpisu. Napisałabym jeszcze z kilka razy, ale za darmo?!:)
alino, od wielu miesięcy, odkąd media rozdmuchały ucztowanie u „sowy i przyjaciół” ciągle mówi się o ośmiorniczkach, ilekroć chce się napiętnować rozrzutność politycznego adwersarza.
nadziwić się nie mogę tym wyobrażeniom o kulinarnym wyrafinowaniu. musimy być mocno zakompleksioną nacją, bo nawet w mojej skandynawii nikomu nie przyszłoby do głowy, by uznać „ośmiorniczki” za coś szczególnie wytwornego.
od początku lat 70 jeździłem na wakacje po krajach śródziemnomorskich i jadłem z upodobaniem wszystkie te calamari (lub calamaretti) fritti, pulpos/pulpitos a la plancha -grilowane ośmiornice (czki) w ostrym sosie czosnkowym (o wiele lepsze od włoskiej wersji dania, przypominającej frytki). wszędzie – we włoszech, w hiszpani, w portugalii, w grecji „ośmiorniczki” były daniem wręcz plebejskim, a popijanie ich czymś innym , niż miejscowe wino, często nalewane wprost z baryłki, zostałoby niezwłocznie uznane za buractwo.
z opisów tej mrożącej krew w żyłach afery wydaje mi się, że cała ta pospolita w gruncie rzeczy gastronomia serwowana jest po cenach, które mogłyby sfinansować wycieczkę do krajów, gdzie te wykwintne pono dania pochłaniane są przez zwykłych zjadaczy chleba w tanich knajpkach.
@Alina Kwapisz-Kulinska
Piękne menu; ale nie żałujmy im, niech gdzieś chociaz dziadostwa nie będzie. Wszędzie się sprawdza mistrzostwo świata PiS w zadymianiu rzeczywistości. Mnie się zdaje, że starka musiała kosztować parę groszy,a i to proste menu tez całkiem takie nie było. Może doczekam, kiedy to słoń na drewanianych nogach fiknie.
Stowarzyszeniu Watchdog życzę wytrwałości!
Stowarzyszenie Watchdog, nie wiedziałem że w Polsce działają..
Super..
A jakby to tak polską nazwę zastosować?
Pies ogrodnika?
@Magog – lepsze byłoby tłumaczenie rosyjskie od słowa „smotriet – patrzeć. W kresowym rosyjskim z elementami polskiego ta nazwa brzmiałaby – smotruchy. Tak nazywano robotników kolejowych, kiedy tracił ich z oka zawiadowca lub nadzorca – oto czym się zajmowali. Uważnie patrzyli!.(Do dziś tak sie ich nazywa w Zagłębiu!)
Jeszcze dobrze nie doczytałem tekstu Autorki a już pani Krystyna Pawłowicz dała popis „kultury” politycznej, osobistej oraz zrozumienia misji tego rodzaju NGoSów jak Watchdog. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19573005,pawlowicz-atakuje-organizacje-obywatelska-kto-daje-im-zlecenia.html#Czolka3Img
Ilekroć czytam coś o tej pani tyle razy przychodzi mi na myśl stare hasło propagandy sowieckiej i peerelowskiej: „Tito – pies łańcuchowy imperializmu”…
@Magog
Pies ogrodnika to zupełnie co innego (sam nie korzysta, innemu też nie da).
Szybkie tłumaczenie internetowe daje zupełnie dobre wyniki: obserwator, cerber, pies obronny, pies stróżujący, ciało nadzorujące, nadzorujący, nadzorca.
*
@Alina Kwapisz-Kulinska
Jeśli zanalizować sposób Pani ataku na pana Prezesa, łatwo dostrzec czasy stalinizmu. No, niestety …
to ciekawe, skoro opinię NSA dotyczącą jawności funkcjonowania partii ktoś chce interpretować jako prowadzącą do możliwości wymagalności przez niego stenogramów każdego spotkania, logicznym byłoby analogiczną możliwość rozszerzać np. na treść rozmów telefonicznych, emaili, innymi słowy jakichkolwiek form komunikowania się funkcjonariuszy partyjnych, chyba, że wyróżnikiem mogłaby pozostać wspólna konsumpcja, no dobrze ale co zrobić jeżeli pójdą na spacer i nie wezmą kanapek.Także szykowałoby się więcej paradoksów, drodzy parafianie.
Przypominam, ze Nixon zrezygnował przez tasmy i stenogramy. Tak wiec owszem, jesli są dokumenty, to w ramach prawa ma byc do nich dostep. Poza tym artykuł bodajze 13 konstytucji reguluje, ze tajnosc jest nielegalna.
.
Ktos moze powie, ze nie wszystkie działania rządu moga byc jawne. Ale Kaczynski nie jest rządem. Z punktu widzenia prawa jest szeregowym posłem i zadna specjalna tajnosc mu nie przysługuje.
Art. 13 mówi o nielegalności utajnienia struktur i członkostwa w partiach politycznych; Zielona Owieczka nie White House a prezes jedynie zaproponował nam prezydenta; Owieczkagate, nazwa całkiem niezła ale żeby nagrywać prezydenta Węgier.. i to Nixon nagrywał.
@ gurnatko
Ośmiornice kupowałam i u nas. Nie kosztują majątku. Pokazywałam na blogu. Ale jak to brzmi: ośmiorniczki kontra żurek. Swojskie kontra obce. Obce musi być drogie. Swojskie musi być tanie.
@ jmp eip
Oczywiście. Stalinizm w czystej postaci. Tylko oni, podobnie jak dzisiejsza Władzunia, pracowali po nocy. Ja jestem skowronkiem. No i za darmo robię. Wstyd powiedzieć, dla przyjemności.
Tak czy owak, żulowi bardziej pasuje żur, niż ośmiorniczka.
Chyba że wreszcie zostanie uznany za capo di tutti capi.
Oczywiście, że spotkanie nie było prywatne. Wypowiadał się o nim zresztą wicemarszałek sejmu jak i rzeczniczka rządu. Mamy prawo domagać się informacji co nam szykują poseł Kaczyński i premier Orban.
„Utajnić” te niewątpliwie publiczne informacje można tylko zachowując wymogi ustawy o ochronie informacji niejawnych.
Moje uznanie dla Watchdog – w tym roku przekażę im mój 1% podatku.