Piątek, godzina 17:00. Czuję się trochę niewyraźnie, łamie mnie w kościach, boli zaczerwienione gardło! Ech, chyba znów grypa. Postanowiłem wyjść na chwilę z biura, aby skoczyć do apteki. Niestety, już była zamknięta. Zupełnie zapomniałem, że apteki są tu czynne tylko do 17…
Nie poddałem się jednak, słyszałem bowiem o takiej jednej w okolicy, która podobno łamie przepisy i jest czynna dłużej. Niestety, i tym razem trafiłem kulą w plot. Również była zamknięta. Odszedłem z kwitkiem, ale w nadziei, że może w supermarkecie uda mi się kupić coś w zamian za leki i witaminy, może miód i cytrynę. Wraz z gorącą herbatą, powinny pozwolić przeżyć choć do jutra. Wiedziałem, że sklep w pobliżu otwarty jest aż do 19, więc najpierw wróciłem do pracy po swoje rzeczy. To był błąd. Gdy dostałem się do supermarketu, było już za późno. Zamknęli. Co robić?! Jutro sobota, wszystko czynne jest jeszcze krócej, a w niedzielę sklepy, w tym apteki, są całkowicie zamknięte. Czekać do poniedziałku?
Moi pracownicy mają lepiej. Jakoś sobie radzą. Albo biorą oficjalnie kilka godzin, czy nawet dzień urlopu na zakupy, albo po prostu… wychodzą gdzieś, niby „w celach służbowych”. W konspiracji wyskakują na miasto, błyskawicznie coś tam kupują do lodówki i wracają. No, po prostu istne podziemie, podziemie zakupowe. Ja oczywiście przymykam na to oko, bo przecież jakoś trzeba żyć. Wszak to jakieś wariackie warunki, w których człowiek przestaje się liczyć niby w imię liczenia się człowieka!
W Brukseli, od poniedziałku do piątku większość sklepów jest czynna jedynie do godziny 18, w piątki często krócej, a w niedzielę są całkowicie zamknięte. Nawet apteki. Może komuś, kto pracuje na zmiany, albo posiada umowę na nienormowany czas pracy, to jakoś nie przeszkadza w normalnym życiu, ale tym, co idą do pracy rano, a wracają wieczorem, niszczy całkowicie życie. Wieczny pospiech, wieczne polowania na wolną chwilkę, wieczne wyskoki na zakupy i do tego… zmarnowany weekend. Dlaczego? Bo w sobotę zamiast odpoczywać trzeba szybko gdzieś pojechać i zanim zamkną sklepy kupić wszystko co się da. Inaczej kłopot murowany! Tak oto funkcjonuje stolica Zjednoczonej Europy. Teraz natomiast niektórzy chcieliby te, na głowie postawione zasady, wprowadzić i w Polsce!
W Belgii, podobnie jak w kilku innych państwach Unii Europejskiej ograniczenie czasu pracy sklepów oraz zakaz handlu w niedzielę obowiązuje już od wielu lat. W najbliższą niedzielę na przykład, na zakupy nie wybiorą się mieszkańcy 12 krajów Starego Kontynentu. Trzeba jednak pamiętać, że w pozostałych 16 jeszcze nie zwariowano. Jest normalnie, czyli handel i usługi są dla konsumentów, a nie konsumenci dla handlu i usług.
W przeszłości było wiele przyczyn wprowadzanych ograniczeń w handlu, w tym zakazu sprzedaży w niedzielę, z którego zresztą niektóre kraje obecnie zaczynają się już wycofywać, jak Włochy, czy Niemcy. Były to na przykład motywacje religijne. Chodziło o to, by ludzie w niedziele chodzili do kościołów, a nie do sklepów. Stało się inaczej. Ludzie i owszem, w niedziele do sklepów nie chodzą, bo są zamknięte, lecz do kościołów też nie chodzą, mimo że są otwarte.
Innymi przyczynami były prawa pracownicze wywalczone przez związki zawodowe na przestrzeni ubiegłego pięćdziesięciolecia. Można by rzec – prawa służące jednym przeciwko drugim. Każdy pracownik bowiem jest też konsumentem, klientem i musi mieć szansę godzenia swoich obowiązków zawodowych z prywatnymi. Tu takiej szansy się nie daje. Zresztą, świat lat pięćdziesiątych wyglądał inaczej i dzisiaj wygląda inaczej. Sam pamiętam czasy, kiedy do pracy szło się na godzinę siódmą rano i wracało o godzinie piętnastej. Człowiek miał dla sobie całe popołudnie. Można było załatwiać, i sprawy służbowe, i prywatne, z zakupami włącznie. Dzisiaj jest inaczej. Zmieniło się. Pracujemy od rana do wieczora. Otwarte więc w ciągu dnia sklepy nie wiadomo komu służą, a zamknięte wieczorem i w niedziele ograniczają swobody i wymuszają pracownicze podziemie zakupowe. Na szczęście jest jeszcze Internet, ale to jest oferta tylko dla części osób. Nie wszyscy chcą i nie wszyscy mogą kupować w Sieci.
Obecnie to, z czego kraje Europy najchętniej już by się wycofały, u nas chce się dopiero wprowadzić. Ten „polski poślizg” nikomu jednak nie wyjdzie na dobre. Zwiększy bezrobocie, zmniejszy wpływy podatkowe do budżetu oraz zakłóci nasz codzienny rytm życia. Tyle z tej „dobrej zmiany” będzie. Nie przybędzie też od tego ludzi na kościelnych mszach i nie ubędzie rodziców z dziećmi w ogródkach jordanowskich. Ludzie sami bowiem wiedzą najlepiej czego potrzebują dla siebie i swoich rodzin. Nie ma więc co bezrefleksyjnie małpować wszystkiego, co gdzieś obowiązuje. Nie każdy bowiem but pasuje na każdą stopę.
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego



Jak jet wielowyznaniowość i związana z nią wielokulturowość życie toczy sie normalnie cały tydzień.
Muzułmanie odpoczywają w piątki, Żydzi w soboty, a chrześcijanie w niedzielą. Nikt na handel nie psioczy, wszystko zawsze otwarte..
Refleksja Autora na temat „co zamknięte, co otwarte” w jednym z chińskich aforyzmów miała postać: „Więzienia pełne, choć zamknięte, pagody puste, choć otwarte”.