Agnieszka Zakrzewicz: Całym sercem jestem z Lechem Wałęsą7 min czytania

2016-02-27.

Nie będzie mnie na marszu KOD-u „My Naród” w Warszawie ani na wiecach wspierających Lecha Wałęsę we Wrocławiu i w Gdańsku, ale nie mam wątpliwości, że w tych wydarzeniach trzeba wziąć udział – choćby symbolicznie. Może przewrotna historia wyznaczyła Lechowi Wałęsie podwójną rolę – będzie musiał dwa razy poprowadzić Naród.

Całym sercem jestem z Lechem Wałęsą

Mój stosunek do Lecha Wałęsy nigdy nie był żarliwy. Głosowałam na niego „zatykając nos” w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich – bo do wybrania „mniejszego zła” przekonał mnie mój najlepszy nauczyciel. Oczywiście jako głowę polskiego Państwa widziałabym chętniej kogokolwiek innego niż elektryka, ale prezydent jest ekspresją całego narodu, a nie tylko jego części, czy elity. W tej funkcji więc – jak do tej pory – Wałęsa jako jedyny spełnił się najlepiej, gdyż pomimo wielu wad i brzydkiego charakteru – potrafił łączyć Polaków, a nie dzielić.
Brzydki charakter Wałęsy miałam okazję poznać osobiście, kiedy odwiedziłam go w jego gdańskim biurze w 2007 r., wraz z włoską telewizją. Uzyskanie wywiadu nie było łatwe i nie udałoby się bez wstawiennictwa abp. Gocłowskiego. Wałęsa nie poświęcił nam wtedy zbyt wiele czasu, ale za to całą swoją złość wyładował na mnie – i oczywiście groził, że mnie wyrzuci… przez okno.
Śmieszyły mnie selfie, które robił sobie w łazience w Dubaju i wydawało mi się wręcz żenujące, że tak postępuje wielki polski noblista. Wszystko to jednak pokazuje jak bardzo złożony jest człowiek Wałęsa i w sumie jak bardzo ludzki w swoich pospolitych słabościach – jak gniew, złość, zły gust, upodobanie do nowobogactwa.

O człowieku Wałęsie zapisze się zapewne jeszcze tony papieru. Tę niesamowitą złożoność postaci przypomniała mi fotografia Andrzeja Łazowskiego, którą zrobił w 1998 roku w ramach cyklu „Byli sobie politycy”. Na jego zdjęciu Wałęsa to człowiek sam, zmęczony ale niezłomny w swojej wierze (którą przedstawia Chrystus na krzyżu wiszący na ścianie), zakrywający ręką twarz ze wstydu… Nie wiem jeszcze czy własnego, czy wstydu za nas wszystkich…

Wałęsy można nie lubić. Sama nie wiem jaki mam do niego stosunek. Jednak ta forma niechęci do noblisty-prezydenta-elektryka jest atawistyczną ekspresją naszych polskich kompleksów. Wałęsy nie można jednak nie docenić… był i pozostanie ojcem polskiego narodu – naszej polskiej rodziny.

walesa
Patrz serce w serce.
Lech Wałęsa
fot. Andrzej Łazowski (zdjęcie stępnione za zgodą arty

Komu i co chcecie odbierać?

Gdy czytam o tych, którzy chcą aby Wałęsa oddał nagrodę Nobla i domagają się by przechrzcić gdańskie lotnisko nazwane jego imieniem – nie wiem, czy śmiać się, czy płakać… Chyba będą musieli nazwisko Wałęsy wydrapywać pazurami i wygryzać zębami – bo tylko tak może uda im się wymazać je z historii i pamięci świata.

Przypomnę tylko, że polski komunistyczny rząd zrobił wszystko aby uniemożliwić przyznanie Pokojowej Nagrody Nobla Lechowi Wałęsie. W rezultacie udało mu się tylko odroczyć ten honor. W 1983 roku, po odebraniu nagrody Danuta Wałę prosto z Oslo pojechała na Jasną Górę i złożyła ją, jako wotum Matce Boskiej. Pieniądze zaś Wałę przekazał na cele charytatywne, nie biorąc z nagrody ani dolara.

Co więc chcecie odebrać Wałęsie? Votum Jasnogórskie? Dobre imię Polski? Własny honor? Kawałek pięknej historii z której wszyscy powinniśmy być dumni?

Czyj jest Nobel Wałęsy? To nagroda dla lidera Solidarności, który przyczynił się (wraz z papieżem Janem Pawłem II) do tego, aby Polska uniknęła przelewu krwi. Aby dzięki pokojowej transformacji nie było tu zbrojnej agresji wojsk sowieckich, ani wojny domowej. Aby przyszłe pokolenia mogły wzrastać w pokoju i dobrobycie.

Lech Wałęsa powiedział w życiu wiele bzdur, ale powiedział również wiele ważnych i aktualnych rzeczy:

„Nie wolno tylko poprzestawać na żalach i pretensjach. W wolnym kraju stają się one pretensjami wobec nas samych. Powinniśmy się łączyć.(…) Im większy napotykamy opór tym większa powinna być nasza energia. Tym większa solidarność w działaniu. Inaczej zaprzepaścimy zdobycze polskiego Sierpnia. Przegramy naszą bezkrwawą rewolucję. Przegramy na własne życzenie. Pokazaliśmy, że Polacy są odważni i uparci. Że potrafią zdobyć wolność i niepodległość bez oglądania się na innych. Bez szukania usprawiedliwień. Bądźmy więc konsekwentni. Nie mówimy: to ONI są wszystkiemu winni. Historia nie znosi takich wymówek. Nie pyta, co ONI zrobili, ale co zrobiliśmy MY. „

Kto do tej pory nie zrozumiał, że Pokojowa Nagroda Nobla przyznana w 1983 r., Lechowi Wałęsie to przede wszystkim Nobel dla Polski, która potrafiła dokonać bezkrwawej rewolucji prowadzącej do wielkich przemian w całej Europie i świecie – nie zrozumiał nic z historii. Motywacja Komitetu Noblowskiego brzmiała: „Działania Lecha Wałęsy charakteryzowały się determinacją w dążeniu do rozwiązania problemów jego kraju poprzez negocjacje i współpracę, bez uciekania się do przemocy. Lech Wałęsa próbował zapoczątkować dialog między organizacją, którą reprezentuje – „Solidarnością” – a władzami. Komitet uznaje Wałęsę za wyraziciela tęsknoty za wolnością i pokojem, która – mimo nierównych warunków – istnieje niepokonana we wszystkich narodach świata. W czasach, w których odprężenie i pokojowe rozwiązywanie konfliktów są bardziej potrzebne niż kiedykolwiek wcześniej, wysiłek Wałęsy jest zarówno natchnieniem, jak i przykładem”.

Polska na jaką miarę? Wałęsy czy Kaczyńskiego?

Coraz więcej gorzkich dowcipów o naszym kraju krąży po Europie. „Wkrótce Polska będzie jak Białoruś, z tą tylko różnicą, że Łukaszenka jest przystojniejszy”. Tych opinii nie zatrzyma nikt – widząc, że każdy wysiłek ministra Waszczykowskego przynosi skutki odwrotne od pożądanych.

Ci, którzy obserwują Polskę z daleka dostrzegają ze zdumieniem, że ten kraj – będący jeszcze do niedawna liderem demokracji w Europie Wschodniej, wielki dzięki swojej historii oraz politycznym i gospodarczym osiągnięciom, a także dzięki ludziom, którzy go reprezentują – nagle kurczy się i przybiera postać Jarosława Kaczyńskiego. Polska się cofa, wraca do okresu komunizmu i wyciąga z szafy komunistyczne, gnijące trupy by tworzyć nowe nagonki, nekrofilski klimat agenturalnych donosów, szantażu i strachu. „Życie na podsłuchu” w reżyserii Floriana Henckel von Donnersmarcka – oto wrażenie jakie robi dzisiaj Polska oddychająca pełną piersią oparami smrodu afery teczki Wałęsy wyciągniętej z szafy Kiszczaka.

Cała sprawa nie jest do końca wyjaśniona i trudno zająć w niej obiektywne stanowisko. Jednak wszystko to, co miało miejsce w ostatnim tygodniu ma znamiona politycznej i medialnej nagonki na Wałęsę. Jeżeli nawet zostanie potwierdzone, że Wałęsa jako Bolek współpracował z komunistycznymi służbami bezpieczeństwa – było to przed powstaniem Solidarności, strajkami, nagrodą Nobla i jego prezydenturą. Co więc tamten epizod ma wspólnego z dorobkiem całego życia Wałęsy? Jak można próbować tak zaszczuć człowieka? To, co Polacy zrobili Wałęsie – a tym samym zrobili sami sobie – jest po prostu straszne.

Element najbardziej groteskowy w tym teatrze zbiorowej i narodowej nienawiści stanowi próba obalenia mitu jednego Lecha w celu zastąpienia go drugim Lechem, który spoczywa na Wawelu. Nie można nie zauważyć jak grubymi nićmi wszystko to jest szyte… Nie słyszałam jeszcze gorzkich dowcipów na ten temat, ale zapewne już wkrótce zaczną krążyć po Europie…

“Wałęsa był próżnym, pretensjonalnym, pewnym siebie ignorantem” – napi Oriana Fallaci. Wolę nawet nie wyobrażać sobie, co powiedziałaby dziś o Jarosławie Kaczyńskim – człowieku równie złożonym i pełnym pospolitych słabości…

Agnieszka Zakrzewicz

 

10 komentarzy

  1. j.Luk 27.02.2016
  2. wdrw 27.02.2016
  3. j.Luk 27.02.2016
  4. Magog 28.02.2016
    • Therese Kosowski 28.02.2016
      • Bogda1935 02.03.2016
  5. j.Luk 28.02.2016
  6. Magog 28.02.2016
  7. andsol 28.02.2016
  8. PK 02.03.2016