Jak wielu z nas, uważam PiS i rządy tej partii za źródło obecnego kryzysu wolności Polaków i demokracji liberalnej w Polsce.
Ale gdy przyglądam się sprawie uważniej, wyświetla mi się obraz bardziej złożony: rządy PiS-u są nie tylko przyczyną problemów, może jeszcze bardziej są skutkiem problemów, jakie mamy. My Polacy, my Europejczycy, my Ludzie.
To całe pole różnych klas problemów, część z nich, to problemy dotykające nas z globalnego podwórka światowego (i europejskiego)
- kwestie dużych, globalnych nierówności ekonomicznych, w dostępie do edukacji i dóbr kultury;
- tendencje do nasilanie się radykalnych postaw społecznych, w tym nacjonalizmów i ksenofobii; odradzanie się akceptacji dla myślenia i działania klanowego;
- zagubienie tożsamościowe i kulturowe w gwałtownie przemienionym i nadal przemieniającym się informacyjnie świecie, w którym kultury tracą swe podłoże osadzone w mitach, nie znajdując jednoznacznie na to miejsce jeszcze innych jakości;
- poczucie utraty wspólnotowości, dotykające wielu społeczności, szczególnie chyba w kulturach silnie wspierających indywidualizm;
- wzbierająca fala migracji i uchodźstwa z obszarów biedy i wojen w kierunku obszarów względnego dobrobytu i stabilizacji, wraz ze wszystkimi stąd idącymi problemami (napięcie międzykulturowe, międzypaństwowe, etniczne, ekonomiczne itd.).
Inne problemy mają zabarwienie bardziej lokalne, narodowe, niektóre typowo polskie. Tutaj widzę
- gwałtowny, sarmacki indywidualizm Polaków-raptusów, który skutkuje swarliwością, kłótliwością, słabą zdolnością do zgodnego/długofalowego prowadzenia działań wspólnych, czy może w ogóle budowania nowych, realnych wspólnot wartości i działań;
- narodową tożsamość ofiary dziejów, aktywną w zbiorowej tożsamości i zbiorowej nieświadomości. Co niezwykle istotne, w tożsamość ofiary wpisane jest (nieuświadomione) przeświadczenie, że przeszłość ma większą moc i znaczenie od teraźniejszości (i często przyszłości);
- głęboko zatopione w pole kultury (toksyczne) przekonanie o wyjątkowości Polski i Polaków na arenie dziejów Świata, tragiczny wallenrodyzm;
- przechowywane w zbiorowej mentalności i aktywne pozostałości po minionej (czy aby całkiem?) epoce realnego socjalizmu, w tym przede wszystkim brak etosu pracy, brak poszanowania obszaru wspólnego, egoizm rodzinno-klanowy, połączony z powszechną akceptacją dla okradania i oszukiwania Państwa (czyli kogo?);
- silnie połączone z powyższym: zastępowanie utożsamień w płaszczyźnie realnego, codziennego działania (wspólnota lokalna, Państwo) – utożsamieniem w warstwie abstrakcyjnej idei (Naród);
- trwający proces sekularyzacji społeczeństwa, które przez długi czas było silnie zjednoczone i homogeniczne kulturowo-religijnie wokół instytucji kościoła katolickiego;
- niedojrzały system polityczny, w którym liderzy i członkowie partii politycznych za akceptowalną normę uznają niedemokratyczny model partii i ich działania – ukierunkowany na pro-partyjność, miast na pro-państwowość i służebność społeczeństwu obywatelskiemu (pewnie też, cholera, z braku takiego społeczeństwa!)
- wreszcie silnie rozpowszechnione poczucie częściowego lub silnego wykluczenia społecznego, braku możliwości pełnego udziału w spożywaniu słodkich, soczystych owoców transformacji ustrojowej, związane z tym (zasadnie lub nie) poczucie niesprawiedliwości Państwa Polskiego.
Wymienione wyżej problemy i trudności, których doświadczamy, to tylko te, które umiem sobie szybko uświadomić. Zapewne jest ich znacznie więcej i pozostają ze sobą w dynamicznej relacji, wzajemnie siebie wzmacniając i kształtując.
Tak, wiem – wypunktowałem dość dużo. By uczynić tekst łatwiejszym i przyjemniejszym, mógłbym się ograniczyć do kilku. Ale, jako że nie mam chęci i ambicji tworzyć tekstu do połknięcia w czasie jedzenia bułki śniadaniowej – pozostawiam wszystkie – po to choćby, by wnieść świadomość stopnia złożoności i przez to delikatności omawianej materii.
Skoro większość z wyżej wymienionych, to procesy długofalowe, dotyczące zjawisk dziejących się w skali dekad lub nawet wieków – zasadnym będzie pytanie, dlaczego uważam, że mają one ścisły i bezpośredni związek z rzeczywistością aktualnych rządów PiS.
Gdyby chcieć moją wypowiedź potraktować w kategoriach wywodu naukowego – to w tym miejscu musiałbym sprawę zamknąć, jako że nie czuję się wystarczająco kompetentny, by takie łańcuchy skutkowo-przyczynowe bezsprzecznie pokazać i udowodnić.
Proszę więc postulowane przeze mnie związki przyjąć za opinię, podlegającą dyskusji. Jednak jestem przekonany o ich istnieniu i na tym przekonaniu opieram moje rozumowanie.
Tak więc dlaczego nie jestem radykałem w odsuwaniu PiS od władzy i co przez to rozumiem?
Jeśli spoglądam na ten obraz, który wyżej wymalowałem, dostrzegam że szybkie odsunięcie PiS od władzy nie usunie żadnego z problemów, które leżą u podstaw trudnej sytuacji którą mamy – sytuacji, której jednym z efektów stało się wyniesienie PiS do władzy.
Dlaczego PiS zarządza Polską?
Dlaczego, do licha, ta antydemokratyczna, antyeuropejska, wodzowska, autorytarna partia polityczna odwróconych znaczeń, oparta na bezwzględnym posłuszeństwie, wiernopoddaństwie, tonach wazeliny, strachu, zakłamaniu, obłudzie, hipokryzji, konformizmie, zasadzie zawłaszczania państwa i zastraszania obywateli – arogancko i butnie zarządza Polską, ku uciesze i zadowoleniu całkiem niemałej części naszego społeczeństwa?
Jako odpowiedź mogłaby pewnie powstać nie jedna praca doktorska, ale myślę, że da się ją też dość sensownie zawrzeć w jednym zdaniu: ponieważ spin doktorom partii PiS udało się wytworzyć w wystarczająco dużej ilości Polaków (zwanych modnie ostatnio „wyborcami”) przekonanie, że PiS ma dobre recepty na wiele z wcześniej wymienionych problemów.
W szczególności na problemy ekonomiczne, godnościowe i inne łączące się z poczuciem wykluczenia, odczuwane przez tych z nas, których transformacja ustrojowa postawiła w gorszej sytuacji życiowej, niż innych.
Za 500zł można całkiem sporo owoców kupić i poczuć się słodko, choć parę chwil.
A kto płaci za te owoce? Kto jutro zapłaci za następne? Akogoto?
Tych, którzy mają poczucie, że wreszcie świat się do nich uśmiechnął, po latach niesprawiedliwego wykluczenia, takie pytania nie interesują zupełnie! Ważne, że już, że wreszcie rząd daje słodkości (jakże przecież im należne!) i Polska będzie wreszcie nasza, a nie ich – tych komunistów i złodziei! Bardzo proste recepty, jako sposób na rozwiązanie bardzo trudnych i złożonych problemów, są dziś w dobrej cenie. Że to recepty od znachora–oszusta? Że nie uleczą, tylko zaognią? Cóż, to dopiero pacjent odkryje za czas jakiś… A przyjdzie za te recepty słono płacić. Oczywiście nam wszystkim.
Wracam do meritum.
Dlaczego szybkie odsunięcie PiS od sprawowania rządów nie jest lekiem na całe zło, jakie przeżywamy?
Mam nadzieję, że odpowiedź wynikająca z mojej narracji zaczyna Ci się już rysować, o ile dotąd nie było to dla Ciebie jasne.
Ewentualne szybkie odsunięcie PiS od władzy, samo w sobie, nie rozwiąże żadnego z realnych i poważnych problemów, które leżą u źródeł sytuacji, w której partia ta dostała od Polaków demokratyczny mandat do sprawowanie rządów.
Więc nawet jeśli znaleźlibyśmy jakiś sposób by PiS już teraz, tak czy inaczej, od sprawowania rządów błyskawicznie odsunąć – nasza sytuacja nie zmieniłaby się w sposób istotny w tym sensie, że nadal te problemy, które są pierwotną przyczyną wyniesienia PiS do władzy – byłyby tak samo aktywne i destruktywne, nieusunięte. A co najgorsze, nadal także nierozpoznane w zbiorowej świadomości społecznej, przez co zbiorowy wysiłek nie byłby w stanie skierować się sensownie, na kurs rozumnego zmagania się z tymi pierwotnymi źródłami problemów. Problemów, których na dłuższą metę nie da się rozwiązać żadnym typem propagandy, ideologii, religii, czy hochsztaplerstwa politycznego. A już tym bardziej rządowym rozdawnictwem podatków, w sposób będący jawną korupcją polityczną i prostą drogą do zepchnięcia Polski z drogi rozwoju, na kurs – w najlepszym razie – stagnacji. W najgorszym – na rafy katastrofy gospodarczej, która trwale nas, Polaków, uczyni niezdolnymi do włączenia się w strefę społeczeństw zamożnych i stabilnych.
Usuwając PiS natychmiast, bez przygotowania, dokonalibyśmy czynu upragnionego przez bardzo wielu miłośników demokracji liberalnej – jednak obarczonego potencjalnie paskudnym, niechcianym balastem złych następstw o dużej wadze.
Po pierwsze – PiS rozgrzał do czerwoności społeczne oczekiwania ekonomiczne. Oczekiwania, które są niemożliwe do spełnienia. W każdym razie bez czarodziejskiej różdżki. Do końca tego roku budżetowego (i tak już silnie okrojony) program rozdawnictwa socjalnego uruchamiany przez PiS będzie jaszcze jakoś działał. Za pieniądze pożyczone. Ale na razie to jest ten bardzo przyjemny moment, w którym kasę z udzielonego kredytu dostaje się do ręki i myśli się o jej wydawaniu, a nie o przyszłych trudach spłacania tego kredytu.
Tak więc atakując PiS agresywnie i odbierając mu na tym etapie możliwość dalszego sprawowania rządów – obrońcy demokracji uzyskali by tyle, że oprócz zamierzonego celu, w nierozerwalnym pakiecie, wzięli by na siebie gniew ludu pozbawionego obiecanych i dopiero co pojawiających się na stole fruktów, które PiS obiecał i na razie robi dobrą minę, twierdząc szalbierczo, że ten cud (rozdawania nieistniejących dóbr) może być dokonany raz, drugi i na zawsze. Gniew to może być straszliwy i totalnie destrukcyjny, jak sądzę.
Gdy PiS pozostanie przy władzy czas jeszcze jakiś (rok? dwa lata? trzy lata?) – sam będzie musiał ponieść konsekwencje swego nieodpowiedzialnego, cynicznie przedstawianego programu gospodarczego. No chyba, że naprawdę potrafią nalewać miody z próżnego – ale w takiej sytuacji i tak jesteśmy na nich skazani forever. Tak, to sarkazm.
Po wtóre – wrócilibyśmy blisko miejsca, w którym byliśmy przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi. Czy w takiej podobnej sytuacji moglibyśmy liczyć, na jakiś lepszy scenariusz przyszłych zdarzeń politycznych?
Być może. A może nie lepszy, może jeszcze gorszy?
Jaki?
Jeszcze trochę bezideowych, pasywnych, asekuranckich, złych rządów PO? Może rządy partii Nowoczesna, nęcącej świeżością i młodością?
OK – to może brzmieć „nieco” lepiej dla wielu z nas, niż to co mamy teraz. No więc…
Ale nie tak szybko, proszę. Pomyślmy jeszcze razem chwilę.
Zadajmy sobie pytanie, czy mamy jakąś partię polityczną, o której wiemy z pewnością, że jest zdolna do rzetelnego i odpowiedzialnego zmierzenia się z tymi przynajmniej, z wymienionych przeze mnie problemów, które są najbardziej demolujące nasz ład społeczny, które są głębokim źródłem sytuacji kryzysowej? Zmierzenia się w sposób, który jest dla nas do zaakceptowania – czyli demokratycznie, a jednocześnie skutecznie, z dbałością o całość rozdygotanej tkanki społecznej, przedkładając dobro obywateli i Państwa, ponad interesy partyjne i osobiste?
Ciekaw jestem, co teraz mi odpowiadasz.
Moja odpowiedź brzmi NIE. Niestety nie. Jeszcze nie. Uważam że to, by było TAK – wymaga pracy, wysiłku, wielu spotkań, debat, kłótni i bolesnych czasem lekcji demokracji – by nastała sytuacja, w której powiem tak, teraz już mamy niezłe, pro-obywatelskie i pro-państwowe, odpowiedzialne, demokratyczne partie polityczne, którym możemy (My Obywatele, My Naród) oddać władzę bez lęku i z zasadną nadzieją na zdrowe działanie systemu politycznego.
Oczywiście nawet wtedy będziemy musieli stróżować, obserwując, czy partie nie schodzą na złą drogę – jako że pokusy istniały będą zawsze. Ale to już temat na inną rozmowę, może następną.
Kto tego dokona, tego trudnego i koniecznego zarazem procesu demokratyzowania, uwrażliwiania partii politycznych, tak by pojęcie współodpowiedzialności było zawsze jednym z kluczowych?
Czy KOD i inne pro-demokratyczne organizacje, pojawiające się obecnie z budzącą nadzieję szybkością, zdołają tego dokonać?
Po trzecie – Jeśli usuniemy szybko PiS od sprawowania władzy, ale nie zadbamy wcześniej o to, by zaistniała SPOŁECZNA ŚWIADOMOŚĆ PRAWDZIWYCH ŹRÓDEŁ PROBLEMÓW, które przeżywamy oraz tego, że PiS nie jest żadną realną odpowiedzią na nie (gdyż tylko robi wrażenie, że jest lekiem, będąc w istocie receptą typu „jeśli chcesz zapomnieć o bólu kolana, wkręć sobie palec w imadło”) – możemy się znaleźć niedługo w jeszcze gorszej sytuacji, niż ta którą mamy obecnie!
W jaki sposób? Choćby w taki, że kolejna partia polityczna/koalicja, zastępująca przy władzy PiS, nie zaspokoi rozbudzonych populistycznymi, nierealnymi obietnicami nadziei i oczekiwań. A w następstwie tego, przy jeszcze większym gniewie społecznym – PiS może z łatwością dostać w kolejnych wyborach większość konstytucyjną. I panować nam miłościwie przez 65 kolejnych lat, aż do Wielkiej Rewolucji Marcowej 2080.
Koszmar?
Nierealny?
Czyżby?
Te moje rozważania są także głosem w dyskusji, odbywającej się właśnie wewnątrz Komitetu Obrony Demokracji, gdzie w pewnej wewnętrznej opozycji (demokratycznej, a jakże!) do głównego, gołębiego nurtu założyciela Mateusza Kijowskiego, wykształca się obecnie skrzydło gromadzące m.in. wokół idei Jacka Parola, osoby o bardziej jastrzębiej naturze i sposobach myślenia o PiS.
Jedna z konkluzji tych moich rozważań jest następująca – przygotowujmy grunt do odsunięcia PiS od władzy, a nawet do pozbycia się tego okropnego tworu na trwałe z naszego krajobrazu politycznego. Tylko, proszę, róbmy to mądrze, ostrożnie i odpowiedzialnie! Róbmy to w granicach prawa, ale nie odbierajmy sobie a priori opcji działań opartych o mechanizm nieposłuszeństwa obywatelskiego, gdy inne metody staną się niedostępne lub całkiem nieskuteczne – a sytuacja krytycznie zła dla demokracji.
Mówiąc ostrożnie, mam na myśli ostrożnie, nie asekurancko.
Nie mówię: nie działajmy. Nie mówię działajmy powoli. Nie chcę byśmy coś niemądrze odwlekali!
Proszę tylko – patrzmy na szeroki horyzont zdarzeń, na genezę i tło kulturowo-historyczne aktualnego kryzysu demokracji, analizujmy nade wszystko długotrwałe spodziewane skutki naszych planowanych poczynań, nie tracąc z oczu sytuacji tu i teraz i nie zaniedbując koniecznych działań bieżących.
Takie działanie nazwę odpowiedzialnym. Uważam, że tak mają obowiązek patrzeć ci z nas, którzy mają poczucie współodpowiedzialności za nas wszystkich, za Obywateli, za Społeczeństwo, za Naród, za Polskę.
Mam nadzieję, że my Polacy, okażemy się społecznością mądrą, zdolną do przetrwania w aktualnie silnie niesprzyjających Demokracji Liberalnej okolicznościach. Społecznością zdolną do wyjścia z tej kryzysowej sytuacji bez satysfakcji w sarkaniu, że mądry Polak po szkodzie, za to z nową świadomością i umiejętnościami, które pomogą nam budować coraz doskonalszy demokratyczny ład społeczny – nasz dom, dom naszych dzieci i następnych, co tu po nas, nad Wisłą się pojawią.
A Ty jak o tym wszystkim myślisz? Bo że myślisz o tym, to wiem 🙂
Szymon Solecki
działacz społeczny na rzecz demokracji liberalnej, sympatyk-członek KOD*

___________________________________________________________
*Formalnie, legalistycznie rzecz ujmując KOD nie ma jeszcze członków zwyczajnych (poza kilkunastoma członkami–założycielami Stowarzyszenia KOD), gdyż nie rozpoczął jeszcze procesu ich rekrutacji.


Myślę że ten tekst z Racjonalista.pl będzie dobrym uzupełnieniem.
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9981
.
Dlatego trzeba nad tą społeczną świadomością pracować. Ale taka świadomość rodzić się będzie w bólach. Akuszerem będzie tu jakiegoś rodzaju kryzys wywołany rozdawnictwem obecnego rządu. Jest raczej pewne, że do niego dojdzie.
.
Pytanie jest tylko, czy do tego czasu częściowo rozbita (PO, Nowoczesna), częściowo jeszcze niedojrzała (jakiś twór wywodzący się z KODu) opozycja zorganizuje się na tyle, by móc przejąć władzę.
.
Jeśli chodzi o PO to nie daję jej szansy, jeśli nie pozbędzie się starych twarzy. Bardzo mi to przykro pisać, ale jeśli Tyszkiewicz ma zakładać kluby PO, to ja nie wróżę temu powodzenia (czemu nie wykazał się w kampanii wyborczej Komorowskiego?), jeśli inne zużyte nazwiska różnych baronów mają wieść do przyszłości — to ja raczej nie jestem dobrej myśli.
.
W PO muszą dojść do głosu Trzaskowski, Mucha i cała ta grupa świetnych, młodych, a już doświadczonych, a nieskompromitowanych polityków. W PO jest ich niemało.
.
I jeśli nie zjednoczę się w taki czy inny sposób z Nowoczesną i PSLem — to widzę przyszłość czarno.
.
Petru jest świetny, ale pojawia się niebezpieczeństwo, że pozostanie w obecnym stanie samozadowolenia. Zarówno Petru jak i jego znakomite partyjne koleżanki przegrają przyszłość — przecież nie tylko swoją — jeśli będą tak samo zaciekle walczyć z Platformą jak z PiSem.
.
No i co ważne, taki twór musi mieć jakąś inną nazwę. „Nowoczesna” nie jest dobrą nazwą, a „Platforma” nie wygra już wyborów. Propaganda PiSu tak obrzydziła sensowną nazwę, że potrzebna jest tu definitywnie zmiana.
.
A jednym z ważniejszych zadań opozycji powinno być uświadomienie ludziom tego totalnego, dech zapierającego kłamstwa PiSowskiego.
.
I dobrze pojęta propaganda. Tego też się musi opozycja nauczyć.
@Therese
Wydaje mi się, że w Pani rozważaniach pominęła Pani jeszcze jedną istotną siłę polityczną, Kościół Katolicki mianowicie. Partie, takie czy inne, pojawiają się, trochę potrwają i w okolicznościach mniej lub bardziej dramatycznych (rewolucja?) znikają. KK zaś trwa. Uważam, że to głównie KK pielęgnuje i konserwuje te wszystkie cechy naszego społeczeństwa, które tak trafnie wylistował Autor. PiS razem ze swoim wodzem na czele prędzej, czy później przeminie, ale to dzięki KK te cechy naszego społeczeństwa zostaną przeniesione na następne pokolenia.
…
Widać wyraźnie, że w społeczeństwie polskim coraz bardziej wyodrębnia się grupa społeczna, głównie w ośrodkach wielkomiejskich, aglomeracjach przemysłowych, która wykazuje coraz mniej cech, na które wskazał Autor. Niewątpliwie ta grupa społeczna będzie musiała mieć stosowną reprezentację polityczną. PO w tym zakresie wyczerpało swoje możliwości. Uważam, że głównym długofalowym celem nowej partii jest stworzenie przeciwwagi dla partii politycznej jaką jest KK. Dla mnie, a sądzę, że dla wielu z nas KK jest konserwatywną, w tym najgorzej rozumianym sensie partią polityczną i tak należy, moim zdaniem KK postrzegać. A PiS? Zagrożenie jest takie, że może zablokować możliwość legalnego utworzenia i działania partii przeciwstawiającej się KK.
Pozdrawiam
.
@MarekSza
PiS działa ewidentnie i z każdym dniem bardziej na szkodę państwa, zaprzepaszcza jego pozycję w Europie i na świecie. Nie wierzę, że wobec tego Kościół otwarcie poprze PiS w następnych wyborach (jeśli do nich w ogóle dojdzie).
.
Obecnie Kościół nie jest tyle konserwatywny, co reprezentuje wstecznictwo. Jeśli rozumieć konserwatyzm jako pielęgnację tradycji i sceptycyzm wobec wszelakich nowinek, to ja nie mam nic przeciwko takiemu konserwatyzmowi. Jak to powiedział Thomas Morus — „Tradycja nie jest przechowywaniem popiołu, ale przekazywaniem płomienia następnym pokoleniom.“ Tak, taki tradycjonalizm jest mi bliski. W Kościele tego nie widzę; Kościół zreszą, szczególnie w Polsce, odchodzi coraz dalej od chrześcijaństwa.
.
Gdyby tej opozycji, o której pisałam powyżej, udało się stworzyć coś w rodzaju partii demokratycznej na wzór tej w USA, (niechby także lewica w to weszła) to byłaby nadzieja na jakiś sensowny układ polityczny w kraju — w sytuacji, gdzie PiS i jego przybudówki już zajmują miejsce czegoś takiego jak partia republikańska w Stanach.
.
Czyli wstecznicka „partia republikańska” (już jest) i postępowa „partia demokratyczne”, odwołująca się do tradycji, tak jak ją rozumie Thomas Morus (i ja).
.
W Polsce jest bardzo duży elektorat takiej przyszłościowej „partii demokratycznej”, większy, większy przecież niż tej „republikańskiej konserwy”.
.
Nadzieja więc jest.
To co się dzieje nie ma nic wspólnego z dżumą i cholerą.
To zwalczanie kataru syfilisem…
Autor z częściowo słusznych założeń wysnuwa błędne wnioski. Można nawet powiedzieć – częściowo wzajemnie sprzeczne wnioski.
*
Względnie prawdziwa jest pierwsza część założeń dotycząca problemów globalnych. Dużo bardziej problematyczne a czasami wprost błędne są założenia w ich części lokalnej. Takie stwierdzenia jak „…sarmacki indywidualizm Polaków-raptusów”, wraz z jego cechami, narodowa „…tożsamość ofiary dziejów”, „brak etosu pracy”, to wszystko są stereotypy w niewielkiej tylko części potwierdzone badaniami i w żadnym razie nie dające podstawy do tak kategorycznych uogólnień. Ostatnie 26 historii miało znaczący wpływ na zmianę wielu postaw i zachowań społecznych.
*
Najlepszą rzeczą jaka udała się Autorowi to określenie czym jest PiS w odpowiedzi na pytanie dlaczego rządzi Polską. Warto przytaczać tę definicję: ” …antydemokratyczna, antyeuropejska, wodzowska, autorytarna partia polityczna odwróconych znaczeń, oparta na bezwzględnym posłuszeństwie, wiernopoddaństwie, tonach wazeliny, strachu, zakłamaniu, obłudzie, hipokryzji, konformizmie, zasadzie zawłaszczania państwa i zastraszania obywateli – arogancko i butnie zarządza Polską, ku uciesze i zadowoleniu całkiem niemałej części naszego społeczeństwa…”
*
Odpowiedź Autora dlaczego PiS rządzi Polską należy uzupełnić o 3 przyczyny:
– narastająca irytacja rządami PO, z których II kadencja coraz bardziej uciekała od rozwiązywania jakichkolwiek problemów,
– obietnice socjalne, nie liczące się z możliwościami Polski a dające złudzenie, że można mieć mannę z nieba,
– swoiste oszustwo wyborcze „dobrej zmiany”, że PiS jest partia cywilizowaną, demokratyczną, proeuropejską i racjonalna i będzie Polaków jednoczył, gdy dla mniej naiwnych było oczywiste, że będzie wykluczał tych Polaków, którzy go nie popierają.
*
Dlaczego nie zgadzam się z ogólnym przesłaniem artykułu, które moim zdaniem brzmi tak – dajmy porządzić PiSowi 3-4 lata bo jak ich za szybko odsuniemy to wrócą do władzy na kilkadziesiąt lat do roku 2080. Nie wiem skąd Autorowi wzięła się akurat taka data, ale z pewnością przekracza ona horyzont życiowy olbrzymiej większości dorosłych Polaków, w tym przede wszystkim najbardziej zagorzałych zwolenników PiS.
*
Odpowiedź na tezę Autora jest prosta. Jeżeli nie odsuniemy PiSu jak najszybciej się da, to z pewnością dokona on takich zmian, że odsuwanie go od władzy zajmie kilkanaście lat a koszty społeczne i ekonomiczne będą tak dramatyczne, że nawet ich prognozowanie jest niebezpieczne.
Argumenty że nie ma żadnej partii, która proponuje rozwiązanie współczesnych problemów, oraz że dyskusja nad nimi pod rządami PiS pozwoli je rozwiązywać są niepoważne. Jeżeli KOD nie widzi takiej partii (podobnie wcześniej na SO twierdziła pani M. Kijowska) to niech założy taka partię lub sam wystawi reprezentację do Sejmu. Czas rządów PiS jest podwójnie stracony – Polska traci pozycje na arenie międzynarodowej, oraz traci czas w jałowym sporze wewnętrznym dotyczącym problemów fikcyjnych i zastępczych a PiS niszczy lub psuje wszystkie dokonania III RP. PiS jest problemem a nie rozwiązaniem jakiegokolwiek Polskiego problemu.
*
Na koniec dwie uwagi:
Pan Mateusz Kijowski na czele KOD nie jest „gołębi” a właśnie asekurancki i niezdecydowany. KOD nie sformułował dotąd żadnych celów strategicznych ani metod ich osiągania i mimo wielokrotnego wzywania unika tego jak ognia. Fakt, że Mateusz Kijowski zbudował a następnie sprywatyzował dla siebie KOD w którym sam będzie dobierał członków do końca kwietnia br jest szyderstwem. W ten sposób sam szybko się zmarginalizuje, a co gorsza zaszkodzi ruchowi protestu przeciw PiS.
Jacek Parol i grupa działająca pod szyldem KOD PP już została poproszona przez Pana Kijowskiego aby założyła własną organizację.
Dziękuję za krytyczne uwagi.
*
Odpowiadając na Pana stwierdzenie, o problematyczności i częściowej błędności „założeń” w „części lokalnej”: Nie jestem naukowcem, badaczem historii i kultury. To co napisałem, wynika tylko i wyłącznie z moich obserwacji i przemyśleń, jako szarego uczestnika-konsumenta kultury.
Nie twierdzę, że w tych moich stwierdzeniach jest ukryta jakaś obiektywna, weryfikowalna prawda. To co robię, to dzielenie się moimi przemyśleniami, w zamierzeniu zaproszenia do wspólnego zastanawiania się, do wspólnej troski o nasze wspólne podwórko.
Stanę jednak nieco w obronie tych moich tez, które nazwał Pan stereotypami. Sam fakt, że tak to Pan nazwał, wskazuje – w mojej opinii – na to, że ten obszar w polu kultury zawiera coś gorącego. Stereotypy mają podłoże, nie powstają z próżni, jako efekt pomyłki, czy żartu.
Przyjmując argument, że ostatnie 26 lat, to czas istotnych i gruntownych zmian – nie zakładałbym, że pewne cechy narodowe, które kształtowały się w znacznie dłuższym okresie, zniknęły całkowicie i straciły moc wpływania na teraźniejszość.
Jestem przekonany, że przeszłość ma aktywny wpływ na teraźniejszość. Szczególnie w przypadku osób/społeczności silnie zorientowanych na tradycję, na przeszłość właśnie. Uważam, że społeczeństwo polskie w znacznej mierze takie cechy ma.
*
Martwi mnie Pana opinia o ogólnym przesłaniu artykułu, które Pan wyczytał.
Otóż nie, nie to chciałem przekazać, co Pan odebrał.
Nie twierdzę jednoznacznie i z pełnym przekonaniem, że wiem ile czasu należy pozwolić PiS trwać przy władzy i niszczyć wiele wartości demokratycznych, a przede wszystkim społecznych.
To co próbuję zrobić, to namówić zainteresowanych, wkurzonych, zdołowanych, zradykalizowanych, na głębszą refleksję nad sytuacją w której bez przyjemności i z pewną bezradnością tkwimy.
Na refleksję ogarniającą ten moment, jako połączenie tego co było, z tym co będzie.
Mam nadzieję, że taka refleksja uczyniona gremialnie, może nam dać znacznie lepsze rozeznanie w tej sytuacji w której jesteśmy. A dzięki tak zbudowanej świadomości, dyskusje, czy nawet kłótnie stąd idące na temat tego jak mamy działać, będą obarczone mniejszą przypadkowością i ryzykiem uczynienia rzeczy brzemiennych w bolesne skutki.
*
Pisze Pan „Jeżeli nie odsuniemy PiSu jak najszybciej się da, to z pewnością dokona on takich zmian, że odsuwanie go od władzy zajmie kilkanaście lat”.
Po pierwsze, pewność na temat tego co będzie, co zrobią inni, to chyba jednak przesada, prawda?
Osobiście mam raczej przeczucie graniczące z przekonaniem, że PiS może się już niedługo zacząć potykać o własne nogi i wpadać w różne pułapki zastawiane przez swoją agresywną propagandę i narrację dogłębnie zakłamującą rzeczywistość.
To moim zdaniem było by najlepsze co może się w tej sprawie stać: samokompromitacja PiS, diagnoz i recept tej partii na rzeczywistość. Takie rozwiązanie miałoby tą gigantyczną wartość, że immunizowałoby społeczny organizm na tę chorobę.
Po wtóre, nie twierdzę, że absolutnie nie wolno dążyć do szybkiego odsunięcia PiS od władzy.
Proszę tylko – decydując co zrobimy, analizujmy możliwie wszystkie skutki naszych zamierzonych działań i zaniechań, róbmy to uwzględniając szeroki kontekst kulturowy – bo taki sposób patrzenia pozwoli nam precyzyjniej zdiagnozować wszelkie istotne zagrożenia. Nie tylko te, które wynikają wprost tylko ze zła, jakie PiS wnosi w naszą przestrzeń życiową.
Odsunięcie PiS od władzy to mission impossible na dzień dzisiejszy.Właśnie dowiodło tego Podlasie.
PiS ma poparcie mniejszej ale zdyscyplinowanej-powiedzmy-części polskiego społeczeństwa /b.precyzyjnie scharakteryzował to zacofane społeczeństwo Autor/ i większej nie mającej w sobie ani krzty poczucia obywatelskości,współodpowiedzialności za państwo.Dzisiaj ani marsze KODu,ani Komisja Wenecka,ani ostrzeżenia UE,czy USA,ani żadna siła polityczna w Polsce tego nie zmienią.
Co więc nalezy zrobić?
Dać PiSowi rządzić-jak podpowiada Autor-i czekać aż sam padnie.Ale nie czekać bezczynnie:”….trzeba nad tą społeczną świadomością pracować…”-jak pisze Therese Kosowski.
@Marian. to nie do końca tak:
– podlaskie jest od dawna bastionem PiS,
– na rzecz pani Anders zaangażował się cały rząd i wierchuszka PiS jeżdżąc i na miejscu organizując wsparcie kandydatce,
– kontrkandydat pan Bagiński z PSL miał tylko deklaratywne wsparcie PO, Nowoczesnej i PSL ale nikt się tam nie pofatygował żeby go poprzeć,
– mimo to uzyskał tylko o 6% mniej głosów, przy frekwencji ok.17% która jest kompromitacją aktywności politycznej wyborców.
*
Reasumując – lenistwo i niefrasobliwość opozycji są komporomitujące równie mocno jak obojetność obywateli. Jedynym „usprawiedliwieniem” jest fakt, ze wybory były do Senatu a więc ciała fikcyjnego o charakterze dekoracyjnym.
@slawek.
Większą kompromitacją dla PO byłoby jej zaangażowanie się w wybory „na pełny gwizdek” i uzyskanie takiego właśnie wyniku,bo nie byłby on inny.Podlasie-jak Pan pisze-to bastion PiSu.
—
Teraz trzeba czekać,trzeba cierpliwie czekać aż wierni prezesa zbuntują się nie otrzymawszy obiecanych gruszek na wierzbie.
—
Inna sprawa to partie polityczne.
Czasy są takie,że partie polityczne oparte o ideologię przechodzą do historii.Dzisiaj liczy się lider z charyzmą. Kaczyńskiego za takiego lidera ja uważam.Nie widzę nikogo jemu podobnego po stronie opozycji.Zabrakło Tuska w PO i mamy to co mamy.Schetyna to b.dobry organizator i jeśli dobierze sobie młodych,rzutkich współpracowników to PO nie umrze na śmietniku historii.Pomysł stworzenia klubów zrzeszających sympatyków linii programowej PO to mądry pomysł.
Czy wypali?
Mam nadzieję,że tak…
Dzisiaj możemy przypominać błędy popełnione przez PO czego nie wolno było czynić w czasie kampanii wyborczych bo to było laniem wody na młyn Kaczyńskiego /w tym temacie zaiskrzyło pomiędzy Panem i mną…/.
—
Martwi mnie brak lewicy w Polsce.
Nie,nie płaczę za tymi,którzy nawet do parlamentu nie weszli/dobrze im tak.Ja marzę o takiej polskiej SPD albo i o Labour Party.
@Marian.
Mam pretensje do parlamentarzystów PO i Nowoczesnej, bo szefostwo PSL popierało Bagińskiego w terenie. Mają diety, bezpłatne przejazdy i hotele, nic innego do roboty i ani była p. Kopacz, ani nikt z szefostwa Klubu Parlamentarnego ani Schetyna, ani nikt z zarządu PO i Nowoczesnej (Petru i kompetentne posłanki) nie pofatygowali się na Podlasie. Gdyby dali z siebie tyle co PiS to wynik konfrontacji byłby miarodajny. A tak PiSowska wygrana nic nie mówi. I właśnie o to, o lenistwo w całym okresie 2011-2015 miałem największe pretensje do PO. A teraz mam do PO i do Petru.
Być może muszą popełnić jeszcze więcej błędów i zaniechań aby się obudzić? A może trzeba wzruszyć ramionami na całą klasę polityczną czyli oligarchie partyjne i stworzyć ugrupowania polityczne na bazie KOD czy innych NGosów?
Kłaniam się,
moim zdaniem jedyna realna droga do lepszych zmian w Polsce to praca na rzecz obiektywnych, dobrych standardów i wymagania takowych od rządzących na wszystkich szczeblach, niezależnie od tego, z jakiej partii pochodzą.
Nie „przeciwko” PiS, i (broń Boże) nie za PO, czy za kimkolwiek innym.
Chciałbym zarekomendować Państwu dwa swoje teksty:
– jeden całkiem świeży, ze „Studia Opinii”
https://studioopinii.pl/pawel-j-dabrowski-durnokracja-czyli-o-potrzebie-obywatelskiej-kontroli/
– drugi, nieco starszy, ale odnoszący się konkretnie do przejawów patologii, której plaga dała dobrą glebę do tęsknot za „rządami silnej ręki” i „rozprawieniem się ze złodziejskimi elitami”
https://studioopinii.pl/pawel-j-dabrowski-nie-trwonmy-naszej-przyszlosci/