Szymon Solecki: Dlaczego nie jestem radykałem w odsuwaniu PiS od władzy?13 min czytania

kod 22016-03-05.

Jak wielu z nas, uważam PiS i rządy tej partii za źródło obecnego kryzysu wolności Polaków i demokracji liberalnej w Polsce.

Ale gdy przyglądam się sprawie uważniej, wyświetla mi się obraz bardziej złożony: rządy PiS-u są nie tylko przyczyną problemów, może jeszcze bardziej są skutkiem problemów, jakie mamy. My Polacy, my Europejczycy, my Ludzie.

To całe pole różnych klas problemów, część z nich, to problemy dotykające nas z globalnego podwórka światowego (i europejskiego)

  • kwestie dużych, globalnych nierówności ekonomicznych, w dostępie do edukacji i dóbr kultury;
  • tendencje do nasilanie się radykalnych postaw społecznych, w tym nacjonalizmów i ksenofobii; odradzanie się akceptacji dla myślenia i działania klanowego;
  • zagubienie tożsamościowe i kulturowe w gwałtownie przemienionym i nadal przemieniającym się informacyjnie świecie, w którym kultury tracą swe podłoże osadzone w mitach, nie znajdując jednoznacznie na to miejsce jeszcze innych jakości;
  • poczucie utraty wspólnotowości, dotykające wielu społeczności, szczególnie chyba w kulturach silnie wspierających indywidualizm;
  • wzbierająca fala migracji i uchodźstwa z obszarów biedy i wojen w kierunku obszarów względnego dobrobytu i stabilizacji, wraz ze wszystkimi stąd idącymi problemami (napięcie międzykulturowe, międzypaństwowe, etniczne, ekonomiczne itd.).

Inne problemy mają zabarwienie bardziej lokalne, narodowe, niektóre typowo polskie. Tutaj widzę

  • gwałtowny, sarmacki indywidualizm Polaków-raptusów, który skutkuje swarliwością, kłótliwością, słabą zdolnością do zgodnego/długofalowego prowadzenia działań wspólnych, czy może w ogóle budowania nowych, realnych wspólnot wartości i działań;
  • narodową tożsamość ofiary dziejów, aktywną w zbiorowej tożsamości i zbiorowej nieświadomości. Co niezwykle istotne, w tożsamość ofiary wpisane jest (nieuświadomione) przeświadczenie, że przeszłość ma większą moc i znaczenie od teraźniejszości (i często przyszłości);
  • głęboko zatopione w pole kultury (toksyczne) przekonanie o wyjątkowości Polski i Polaków na arenie dziejów Świata, tragiczny wallenrodyzm;
  • przechowywane w zbiorowej mentalności i aktywne pozostałości po minionej (czy aby całkiem?) epoce realnego socjalizmu, w tym przede wszystkim brak etosu pracy, brak poszanowania obszaru wspólnego, egoizm rodzinno-klanowy, połączony z powszechną akceptacją dla okradania i oszukiwania Państwa (czyli kogo?);
  • silnie połączone z powyższym: zastępowanie utożsamień w płaszczyźnie realnego, codziennego działania (wspólnota lokalna, Państwo) – utożsamieniem w warstwie abstrakcyjnej idei (Naród);
  • trwający proces sekularyzacji społeczeństwa, które przez długi czas było silnie zjednoczone i homogeniczne kulturowo-religijnie wokół instytucji kościoła katolickiego;
  • niedojrzały system polityczny, w którym liderzy i członkowie partii politycznych za akceptowalną normę uznają niedemokratyczny model partii i ich działania – ukierunkowany na pro-partyjność, miast na pro-państwowość i służebność społeczeństwu obywatelskiemu (pewnie też, cholera, z braku takiego społeczeństwa!)
  • wreszcie silnie rozpowszechnione poczucie częściowego lub silnego wykluczenia społecznego, braku możliwości pełnego udziału w spożywaniu słodkich, soczystych owoców transformacji ustrojowej, związane z tym (zasadnie lub nie) poczucie niesprawiedliwości Państwa Polskiego.

Wymienione wyżej problemy i trudności, których doświadczamy, to tylko te, które umiem sobie szybko uświadomić. Zapewne jest ich znacznie więcej i pozostają ze sobą w dynamicznej relacji, wzajemnie siebie wzmacniając i kształtując.

Tak, wiem – wypunktowałem dość dużo. By uczynić tekst łatwiejszym i przyjemniejszym, mógłbym się ograniczyć do kilku. Ale, jako że nie mam chęci i ambicji tworzyć tekstu do połknięcia w czasie jedzenia bułki śniadaniowej – pozostawiam wszystkie – po to choćby, by wnieść świadomość stopnia złożoności i przez to delikatności omawianej materii.

Skoro większość z wyżej wymienionych, to procesy długofalowe, dotyczące zjawisk dziejących się w skali dekad lub nawet wieków – zasadnym będzie pytanie, dlaczego uważam, że mają one ścisły i bezpośredni związek z rzeczywistością aktualnych rządów PiS.

Gdyby chcieć moją wypowiedź potraktować w kategoriach wywodu naukowego – to w tym miejscu musiałbym sprawę zamknąć, jako że nie czuję się wystarczająco kompetentny, by takie łańcuchy skutkowo-przyczynowe bezsprzecznie pokazać i udowodnić.

Proszę więc postulowane przeze mnie związki przyjąć za opinię, podlegającą dyskusji. Jednak jestem przekonany o ich istnieniu i na tym przekonaniu opieram moje rozumowanie.

Tak więc dlaczego nie jestem radykałem w odsuwaniu PiS od władzy i co przez to rozumiem?

Jeśli spoglądam na ten obraz, który wyżej wymalowałem, dostrzegam że szybkie odsunięcie PiS od władzy nie usunie żadnego z problemów, które leżą u podstaw trudnej sytuacji którą mamy – sytuacji, której jednym z efektów stało się wyniesienie PiS do władzy.

Dlaczego PiS zarządza Polską?

Dlaczego, do licha, ta antydemokratyczna, antyeuropejska, wodzowska, autorytarna partia polityczna odwróconych znaczeń, oparta na bezwzględnym posłuszeństwie, wiernopoddaństwie, tonach wazeliny, strachu, zakłamaniu, obłudzie, hipokryzji, konformizmie, zasadzie zawłaszczania państwa i zastraszania obywateli – arogancko i butnie zarządza Polską, ku uciesze i zadowoleniu całkiem niemałej części naszego społeczeństwa?

Jako odpowiedź mogłaby pewnie powstać nie jedna praca doktorska, ale myślę, że da się ją też dość sensownie zawrzeć w jednym zdaniu: ponieważ spin doktorom partii PiS udało się wytworzyć w wystarczająco dużej ilości Polaków (zwanych modnie ostatnio „wyborcami”) przekonanie, że PiS ma dobre recepty na wiele z wcześniej wymienionych problemów.

W szczególności na problemy ekonomiczne, godnościowe i inne łączące się z poczuciem wykluczenia, odczuwane przez tych z nas, których transformacja ustrojowa postawiła w gorszej sytuacji życiowej, niż innych.

Za 500zł można całkiem sporo owoców kupić i poczuć się słodko, choć parę chwil.

A kto płaci za te owoce? Kto jutro zapłaci za następne? Akogoto?

Tych, którzy mają poczucie, że wreszcie świat się do nich uśmiechnął, po latach niesprawiedliwego wykluczenia, takie pytania nie interesują zupełnie! Ważne, że już, że wreszcie rząd daje słodkości (jakże przecież im należne!) i Polska będzie wreszcie nasza, a nie ich – tych komunistów i złodziei! Bardzo proste recepty, jako sposób na rozwiązanie bardzo trudnych i złożonych problemów, są dziś w dobrej cenie. Że to recepty od znachora–oszusta? Że nie uleczą, tylko zaognią? Cóż, to dopiero pacjent odkryje za czas jakiś… A przyjdzie za te recepty słono płacić. Oczywiście nam wszystkim.

Wracam do meritum.

Dlaczego szybkie odsunięcie PiS od sprawowania rządów nie jest lekiem na całe zło, jakie przeżywamy?

Mam nadzieję, że odpowiedź wynikająca z mojej narracji zaczyna Ci się już rysować, o ile dotąd nie było to dla Ciebie jasne.

Ewentualne szybkie odsunięcie PiS od władzy, samo w sobie, nie rozwiąże żadnego z realnych i poważnych problemów, które leżą u źródeł sytuacji, w której partia ta dostała od Polaków demokratyczny mandat do sprawowanie rządów.

 Więc nawet jeśli znaleźlibyśmy jakiś sposób by PiS już teraz, tak czy inaczej, od sprawowania rządów błyskawicznie odsunąć – nasza sytuacja nie zmieniłaby się w sposób istotny w tym sensie, że nadal te problemy, które są pierwotną przyczyną wyniesienia PiS do władzy – byłyby tak samo aktywne i destruktywne, nieusunięte. A co najgorsze, nadal także nierozpoznane w zbiorowej świadomości społecznej, przez co zbiorowy wysiłek nie byłby w stanie skierować się sensownie, na kurs rozumnego zmagania się z tymi pierwotnymi źródłami problemów. Problemów, których na dłuższą metę nie da się rozwiązać żadnym typem propagandy, ideologii, religii, czy hochsztaplerstwa politycznego. A już tym bardziej rządowym rozdawnictwem podatków, w sposób będący jawną korupcją polityczną i prostą drogą do zepchnięcia Polski z drogi rozwoju, na kurs – w najlepszym razie – stagnacji. W najgorszym – na rafy katastrofy gospodarczej, która trwale nas, Polaków, uczyni niezdolnymi do włączenia się w strefę społeczeństw zamożnych i stabilnych.

Usuwając PiS natychmiast, bez przygotowania, dokonalibyśmy czynu upragnionego przez bardzo wielu miłośników demokracji liberalnej – jednak obarczonego potencjalnie paskudnym, niechcianym balastem złych następstw o dużej wadze.

Po pierwszePiS rozgrzał do czerwoności społeczne oczekiwania ekonomiczne. Oczekiwania, które są niemożliwe do spełnienia. W każdym razie bez czarodziejskiej różdżki. Do końca tego roku budżetowego (i tak już silnie okrojony) program rozdawnictwa socjalnego uruchamiany przez PiS będzie jaszcze jakoś działał. Za pieniądze pożyczone. Ale na razie to jest ten bardzo przyjemny moment, w którym kasę z udzielonego kredytu dostaje się do ręki i myśli się o jej wydawaniu, a nie o przyszłych trudach spłacania tego kredytu.

Tak więc atakując PiS agresywnie i odbierając mu na tym etapie możliwość dalszego sprawowania rządów – obrońcy demokracji uzyskali by tyle, że oprócz zamierzonego celu, w nierozerwalnym pakiecie, wzięli by na siebie gniew ludu pozbawionego obiecanych i dopiero co pojawiających się na stole fruktów, które PiS obiecał i na razie robi dobrą minę, twierdząc szalbierczo, że ten cud (rozdawania nieistniejących dóbr) może być dokonany raz, drugi i na zawsze. Gniew to może być straszliwy i totalnie destrukcyjny, jak sądzę.
Gdy PiS pozostanie przy władzy czas jeszcze jakiś (rok? dwa lata? trzy lata?) – sam będzie musiał ponieść konsekwencje swego nieodpowiedzialnego, cynicznie przedstawianego programu gospodarczego. No chyba, że naprawdę potrafią nalewać miody z próżnego – ale w takiej sytuacji i tak jesteśmy na nich skazani forever. Tak, to sarkazm.

Po wtóre – wrócilibyśmy blisko miejsca, w którym byliśmy przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi. Czy w takiej podobnej sytuacji moglibyśmy liczyć, na jakiś lepszy scenariusz przyszłych zdarzeń politycznych?

Być może. A może nie lepszy, może jeszcze gorszy?

Jaki?

Jeszcze trochę bezideowych, pasywnych, asekuranckich, złych rządów PO? Może rządy partii Nowoczesna, nęcącej świeżością i młodością?

OK – to może brzmieć „nieco” lepiej dla wielu z nas, niż to co mamy teraz. No więc…

Ale nie tak szybko, proszę. Pomyślmy jeszcze razem chwilę.

Zadajmy sobie pytanie, czy mamy jakąś partię polityczną, o której wiemy z pewnością, że jest zdolna do rzetelnego i odpowiedzialnego zmierzenia się z tymi przynajmniej, z wymienionych przeze mnie problemów, które są najbardziej demolujące nasz ład społeczny, które są głębokim źródłem sytuacji kryzysowej? Zmierzenia się w sposób, który jest dla nas do zaakceptowania – czyli demokratycznie, a jednocześnie skutecznie, z dbałością o całość rozdygotanej tkanki społecznej, przedkładając dobro obywateli i Państwa, ponad interesy partyjne i osobiste?

Ciekaw jestem, co teraz mi odpowiadasz.

Moja odpowiedź brzmi NIE. Niestety nie. Jeszcze nie. Uważam że to, by było TAK – wymaga pracy, wysiłku, wielu spotkań, debat, kłótni i bolesnych czasem lekcji demokracji – by nastała sytuacja, w której powiem tak, teraz już mamy niezłe, pro-obywatelskie i pro-państwowe, odpowiedzialne, demokratyczne partie polityczne, którym możemy (My Obywatele, My Naród) oddać władzę bez lęku i z zasadną nadzieją na zdrowe działanie systemu politycznego.

Oczywiście nawet wtedy będziemy musieli stróżować, obserwując, czy partie nie schodzą na złą drogę – jako że pokusy istniały będą zawsze. Ale to już temat na inną rozmowę, może następną.

Kto tego dokona, tego trudnego i koniecznego zarazem procesu demokratyzowania, uwrażliwiania partii politycznych, tak by pojęcie współodpowiedzialności było zawsze jednym z kluczowych?

Czy KOD i inne pro-demokratyczne organizacje, pojawiające się obecnie z budzącą nadzieję szybkością, zdołają tego dokonać?

Po trzecie – Jeśli usuniemy szybko PiS od sprawowania władzy, ale nie zadbamy wcześniej o to, by zaistniała SPOŁECZNA ŚWIADOMOŚĆ PRAWDZIWYCH ŹRÓDEŁ PROBLEMÓW, które przeżywamy oraz tego, że PiS nie jest żadną realną odpowiedzią na nie (gdyż tylko robi wrażenie, że jest lekiem, będąc w istocie receptą typu „jeśli chcesz zapomnieć o bólu kolana, wkręć sobie palec w imadło”) – możemy się znaleźć niedługo w jeszcze gorszej sytuacji, niż ta którą mamy obecnie!

W jaki sposób? Choćby w taki, że kolejna partia polityczna/koalicja, zastępująca przy władzy PiS, nie zaspokoi rozbudzonych populistycznymi, nierealnymi obietnicami nadziei i oczekiwań. A w następstwie tego, przy jeszcze większym gniewie społecznym – PiS może z łatwością dostać w kolejnych wyborach większość konstytucyjną. I panować nam miłościwie przez 65 kolejnych lat, aż do Wielkiej Rewolucji Marcowej 2080.

Koszmar?

Nierealny?

Czyżby?

 Te moje rozważania są także głosem w dyskusji, odbywającej się właśnie wewnątrz Komitetu Obrony Demokracji, gdzie w pewnej wewnętrznej opozycji (demokratycznej, a jakże!) do głównego, gołębiego nurtu założyciela Mateusza Kijowskiego, wykształca się obecnie skrzydło gromadzące m.in. wokół idei Jacka Parola, osoby o bardziej jastrzębiej naturze i sposobach myślenia o PiS.

 Jedna z konkluzji tych moich rozważań jest następująca – przygotowujmy grunt do odsunięcia PiS od władzy, a nawet do pozbycia się tego okropnego tworu na trwałe z naszego krajobrazu politycznego. Tylko, proszę, róbmy to mądrze, ostrożnie i odpowiedzialnie! Róbmy to w granicach prawa, ale nie odbierajmy sobie a priori opcji działań opartych o mechanizm nieposłuszeństwa obywatelskiego, gdy inne metody staną się niedostępne lub całkiem nieskuteczne – a sytuacja krytycznie zła dla demokracji.

Mówiąc ostrożnie, mam na myśli ostrożnie, nie asekurancko.

Nie mówię: nie działajmy. Nie mówię działajmy powoli. Nie chcę byśmy coś niemądrze odwlekali!

Proszę tylko – patrzmy na szeroki horyzont zdarzeń, na genezę i tło kulturowo-historyczne aktualnego kryzysu demokracji, analizujmy nade wszystko długotrwałe spodziewane skutki naszych planowanych poczynań, nie tracąc z oczu sytuacji tu i teraz i nie zaniedbując koniecznych działań bieżących.

Takie działanie nazwę odpowiedzialnym. Uważam, że tak mają obowiązek patrzeć ci z nas, którzy mają poczucie współodpowiedzialności za nas wszystkich, za Obywateli, za Społeczeństwo, za Naród, za Polskę.

Mam nadzieję, że my Polacy, okażemy się społecznością mądrą, zdolną do przetrwania w aktualnie silnie niesprzyjających Demokracji Liberalnej okolicznościach. Społecznością zdolną do wyjścia z tej kryzysowej sytuacji bez satysfakcji w sarkaniu, że mądry Polak po szkodzie, za to z nową świadomością i umiejętnościami, które pomogą nam budować coraz doskonalszy demokratyczny ład społeczny – nasz dom, dom naszych dzieci i następnych, co tu po nas, nad Wisłą się pojawią.

A Ty jak o tym wszystkim myślisz? Bo że myślisz o tym, to wiem 🙂

Szymon Solecki

działacz społeczny na rzecz demokracji liberalnej, sympatyk-członek KOD*


___________________________________________________________

*Formalnie, legalistycznie rzecz ujmując KOD nie ma jeszcze członków zwyczajnych (poza kilkunastoma członkami–założycielami Stowarzyszenia KOD), gdyż nie rozpoczął jeszcze procesu ich rekrutacji.

 

 

12 komentarzy

  1. Magog 05.03.2016
  2. Therese Kosowski 06.03.2016
  3. MarekSza 06.03.2016
    • Therese Kosowski 06.03.2016
  4. otoosh 06.03.2016
  5. slawek 06.03.2016
    • Szymon Solecki 06.03.2016
  6. Marian. 07.03.2016
  7. slawek 07.03.2016
    • Marian. 07.03.2016
  8. slawek 07.03.2016
  9. PJD 20.03.2016