O sprawstwo owego niepokalanego poczęcia, bezdyskusyjne jego nadprzyrodzone ojcostwo i dzieworództwo zarazem posądza się wielką duchem, takiejże postury i niewyobrażalnej wprost skromności postać ukazującą się wybrańcom w wyżej wymienionych trzech sprawczych aspektach, nagradzającą szczodrze najwierniejszych, potępiającą w czambuł sprzeciwiających się, miłosiernie tolerującą przechrztów. Niczym bóg-ojciec-wszechmogący w ludzkiej postaci żyje ów ewenement dziejowy pośród ludu wiernego dźwigając na barkach cierpienia swego świata i rozdzielając wokół światło szczęśliwości wiecznej w świecie przyszłym. Uznawany za cud pośród pogańskiej wszeteczności od gór do morza, mający poparcie siewców i żeńców dwutysiącletniej zinstytucjonalizowanej gromady wyznawców właściwego boga. Charyzmatyczny i fascynujący jak “Czar Żoliborza”. Ojciec zaczadzonych.
Hiobowe wieści docierają do nas zewsząd. Poruszają zwłaszcza te z półki “Człowiek człowiekowi zgotował ten los”. Takie czasy. Hiobowe.
Samego Hioba — biblijnego bohatera — przybliżają nam starotestamentowe źródła pisane starsze o kilkaset lat od chrześcijaństwa. Dowiadujemy się z nich jak to los Hioba zawisł na szali zakładu między Bogiem a będącym w jego służbie ówczesnym agentem Tomkiem, który za pomocą zbrodniczych prowokacji miał wystawić na próbę wierności Bogu prawego, szlachetnego i prawdziwie bogobojnego ojca wielodzietnej rodziny i właściciela olbrzymiego i dobrze prosperującego majątku. W konsekwencji tej kaprysem powodowanej rozrywki tytanów Hiob stracił rodzinę i majątek, na koniec sam obłożony śmiertelną chorobą, mimo fizycznych i psychicznych cierpień, mimo chwilowych zwątpień, nie sprzeniewierzył się i nie wyparł miłości do Najwyższego, za co został wynagrodzony przywróceniem utraconego doczesnego szczęścia.
Hiob nie zaparł się swojej wiary i nie wyrzekł człowieczeństwa w obliczu niewyobrażalnych cierpień i prawdopodobieństwa swego w zaświaty odejścia. Nie zaprzedał duszy — uosabiającej tu jego własne morale — szatanowi, ulegając jego podszeptom i działaniom, czym utrzymał przychylność Boga i uznanie wiernych przyjaciół. Nie wierząc w swoje przewinienie, nie obarczał winą wszystkiego i wszystkich dookoła. Zachował swą godność.
Przypadek podobny lecz znacznie bliższy naszym czasom i bardziej wiarygodny w aspekcie faktograficznym, bowiem utrwalony piórem wieszcza na podstawie własnych przeżyć i poznanej historii. Ojciec zadżumionych — Słowackiego. Wieszcz zasłyszał opisaną opowieść z ust doktora z pobliskiego miasteczka odwiedzającego pustynne miejsce kilkunastodniowej kwarantanny, której poddać musieli się wędrujący w owym czasie, w tym również autor, z Egiptu w kierunku Ziemi Świętej, poddać pod groźbą utraty głowy. W tymże to miejscu, w czasie ostatniej epidemii czarnej śmierci, w ciągu niewielu dni zaraza zabrała pewnemu Libańczykowi siedmioro dzieci i żonę, jego samego oszczędzając. Doświadczony tak ciężko człowiek nie zakipiał bluźnierczym gniewem i nie poruszył w sobie pokładów zemsty przeciwko nie pokrzywdzonemu przez los światu. Odsunął się jedynie od ludzi by w samotności i skupieniu kontemplować boleść tak nieludzkiej straty.