17.10.2024
Jako chrześcijanin nie powinien „dawać fałszywego świadectwa”. Ale kłamie – nie tyle „w żywe oczy”, ile „w żywe uszy” – gdy w wywiadzie dla RMF FM w przedostatni piątek (4.10.24 – Kard. Nycz: Jedna lekcja religii absolutnie obowiązkowa dla wszystkich uczniów), przy okazji poruszanej tematyki lekcji religii w szkołach, Kardynał Kazimierz Nycz głosił, że
„żyjemy w cywilizacji europejskiej, która wyrosła z chrześcijaństwa”…
A to nie jest prawda!!!…
Przypominamy jeszcze raz kardynałowi i innym hierarchom, którzy notorycznie rozmijają się z prawdą historyczną, że cywilizacja europejska wcale nie wyrosła z chrześcijaństwa. Chrześcijaństwo jest częścią tej cywilizacji i, jak również dobrze wiemy, nie zawsze chlubną, a nawet okresami dość mroczną.
Nie byłoby kłopotu, gdyby kardynał nie znał historii, jakoś się lekko zapędził i pomylił. Ale zna historię dobrze i świadomie ją przeinacza, świadomie głosi nieprawdę. Wcale nie dla dobra tej religii, czy jej wyznawców, ale tylko i wyłącznie dla celów walki o „rząd dusz” i walki o dobra materialne, płynące z kieszeni podatnika, czyli mojej i Twojej…
Według znanych dotychczas danych, źródłem cywilizacji europejskiej jest kultura minojska, która na przestrzeni lat 3000 – 2000 przed narodzinami Chrystusa rozkwitła na Krecie, w dużej mierze dzięki żywym kontaktom handlowym ze starożytnym Egiptem, Babilonem i potężnym wówczas królestwem Hetytów w Azji Mniejszej.
Około roku 1500 p.n.e. greccy Achajowie podbili Kretę i przejęli wiele elementów rozwiniętej kultury minojskiej (łącznie z pismem), dobrze wykorzystali tę wiedzę i na półwyspie peloponeskim rozwinęli kulturę zwaną mykeńską. U szczytu potęgi w XII wieku p.n.e. Achajowie zdobyli Troję w Azji Mniejszej, ale niedługo potem z północy zaatakowali ich Dorowie. Te wojny spowodowały wielkie przemieszczenia ludności z półwyspu peloponeskiego do Azji Mniejszej, gdzie na wybrzeżu egejskim powstała odrębna kultura jońska, która rozkwitała od XI wieku p.n.e. do VI wieku p.n.e., kiedy to Jonia została zdobyta przez Persów.
W miastach jońskich powstały fundamenty demokracji, a dzięki rozwojowi handlu i żeglugi rosło ich bogactwo, rozwijała się sztuka oraz nauki, do których Jonowie wnieśli wielki wkład.

Matematyk, filozof, astronom i żeglarz Tales z Miletu, jeden z siedmiu mędrców starożytnej Grecji, zapoczątkował odwoływanie się do natury i rozumu w wyjaśnianiu rzeczywistości. Jego uczniem był Anaksymander, autor pierwszego w historii jednolitego dzieła filozoficznego „O naturze”, twórca pierwszej mapy świata i wynalazca zegara słonecznego. Uczniem i kontynuatorem prac filozoficznych Anaksymandra był Anaksymenes. Ci wymienieni, wraz z Heraklitem z Efezu („ta panta rhei”) i innymi, znani są jako jońscy filozofowie przyrody. Drugim wybitnym uczniem Talesa z Miletu był Pitagoras z Samos, filozof, matematyk i mistyk, który za namową mistrza udał się po dalsze nauki do Egiptu i Babilonii, a później w Krotonie na Półwyspie Apenińskim założył słynną szkołę filozoficzną, zwaną szkołą pitagorejską.
Jońskich filozofów przyrody wraz z uczniami Pitagorasa (pitagorejczykami) uważa się za protoplastów zachodniej filozofii i nauki.
Gdy mowa o protoplastach, nie można nie wymienić w tym gronie Herodota z Halikarnasu, zwanego „ojcem historii” i również „ojcem geografii”. Na wyspie Kos leczył Hipokrates, zwany „ojcem medycyny”, który także pobierał nauki w Egipcie i w Azji Mniejszej. Na wyspie Samos tworzył wybitny astronom Arystarch, który już w III wieku p.n.e. jako pierwszy opisał heliocentryczny model układu słonecznego.
Dla zachowania ciągłości warto także wspomnieć, że uczniem ucznia Anaksymenesa z Miletu był Sokrates, który przeorientował filozofię ówczesną z badań przyrody na duszę i cnoty człowieka. Sokrates był mistrzem Platona, założyciela szkoły filozoficznej Akademia, zbudowanej na wzorach pitagorejskich. Jego uczniem a potem asystentem i wykładowcą Akademii był Arystoteles, filozof, fizyk, astronom i biolog, twórca logiki i fundator kolejnej znanej szkoły filozoficznej – Liceum (Lykeion). Arystoteles był także nauczycielem młodego, a potem doradcą dorosłego króla i wybitnego stratega, Aleksandra Macedońskiego zwanego Wielkim.
Po zwycięskich wojnach Aleksandra Macedońskiego i następujących po jego śmierci (323 p.n.e.) wojnach diadochów (jego generałów) miasta jońskie w dużym stopniu odzyskały znaczenie, jednak demokratyczne polis zastąpiły królestwa, w tym najważniejsze w okresie helleńskim królestwo Pergamonu, z drugą po aleksandryjskiej największą w starożytności biblioteką.
Dzięki intensywnym kontaktom i bogatej wymianie handlowej między miastami greckimi i założonymi na terenie podbitego imperium perskiego dwudziestu nowymi miastami, w tej stosunkowo krótkiej (w historii) epoce hellenistycznej doszło do stapiania kultury greckiej z cywilizacjami i kulturami Wschodu. Nowa kultura stała się jeszcze bardziej kosmopolityczna i nacechowana indywidualizmem twórców. Dzięki takiemu wzbogaceniu znakomicie rozwijały się nauki, architektura i sztuka. Nadal działały szkoły filozoficzne utworzone przez Platona (Akademia) i Arystotelesa (Lykeion), ale powstały też nowe szkoły mające długotrwały wpływ na rozwój nauk europejskich: epikurejska, stoicka i sceptycka. W Aleksandrii matematyk i fizyk grecki Euklides napisał wiekopomne dzieło „Elementy” porządkujące wiedzę geometryczną. W innej kolonii greckiej, w Syrakuzach na Sycylii, dla króla Hierona II pracował wykształcony w Aleksandrii Archimedes, jeden z najwybitniejszych matematyków w dziejach ludzkości, astronom, genialny fizyk i inżynier, twórca hydrostatyki, zabity brutalnie przez najeźdźców rzymskich.
W okresie świetności epoki hellenistycznej rosła jednocześnie potęga republiki rzymskiej. Rzymianie grabiąc i niszcząc kolejne miasta greckie, spowodowali stagnację kultury i sztuki greckiej oraz upadek filozofii i nauki. Osobliwie, zachowali przy tym szacunek dla osiągnięć tej zagrabionej kultury i skrzętnie wykorzystywali jej zasoby. Przykładem jest twórczość wybitnego poety rzymskiego Wergiliusza, wykształconego przez filozofów greckich i wzorującego się na greckich poetach, który zmierzył się z samym Homerem pisząc epopeję rzymską „Eneida”. Od roku 133 p.n.e. Jonia weszła w skład rzymskiej prowincji Azji i powoli rozpoczęła się nowa epoka w dziejach europejskich. Jeszcze ciągle kwitnąca (Pax Romana) i jeszcze daleka od chrześcijaństwa…
*
Dla podsumowania tematu źródeł cywilizacji europejskiej i dla weryfikacji poglądów, polecamy kardynałowi wycieczkę do pałacu w Knossos na Krecie, zbudowanego w okresie rozkwitu kultury minojskiej przez genialnego inżyniera i architekta Dedala około roku 2000 p.n.e., do wielopiętrowego pałacu z systemem kanalizacji i bieżącej wody w łazienkach…
*
Nie wiadomo dokładnie na jakiej podstawie (jeśli nie tylko na bazie cynicznej obłudy), Kardynał Kazimierz Nycz podkreślił w tym swoim niedawnym wywiadzie radiowym dla RMF FM, że
„tożsamość, kultura i życie społeczno-polityczne narodów europejskich zostały „ukształtowane na bazie chrystianitas”.
Równie dobrze można postawić bardzo skuteczną antytezę, że:
„tożsamość, kultura i życie społeczno-polityczne narodów europejskich zostały zdeformowane przez chrześcijaństwo”
przynajmniej w znacznej mierze, przez ponad 10 stuleci mrocznego średniowiecza, a wiele narodów (jak Jaćwingowie czy Prusowie) zostało wręcz doszczętnie wytępionych w imię tej jedynie słusznej wiary i jej głębokiej miłości bliźniego.
Ostatni cesarz imperium rzymskiego Teodozjusz I Wielki „edyktem tesalońskim” w 380 roku n.e. zakazał wyznawania innych religii niż chrześcijańska i ustanowił ją religią państwową. Również w 380 r. zakazał debat publicznych na tematy doktrynalne, odwiedzania świątyń i innych praktyk i kultów uznanych za pogańskie. Na rozkaz Teodozjusza w 391 r. zniszczono świątynię Serapejon w Aleksandrii, z dużą częścią zasobów Biblioteki Aleksandryjskiej (spalono około 70 tysięcy rękopisów starożytnych), a gorliwcy w innych miastach także przystąpili do niszczenia świątyń, dzieł sztuki i zasobów bibliotecznych. W 393 r. Teodozjusz zakazał nawet organizacji igrzysk olimpijskich, jako praktyki pogańskiej…
Jeszcze dalej poszedł władca Konstantynopola i wschodniego cesarstwa, autokrator Justynian Wielki. Ten nakazał obywatelom przyjęcie chrztu pod groźbą konfiskaty mienia i zakazał wyznawania innych niż chrześcijańska religii i kultów pod groźbą kary śmierci. Ze strachu masowo niszczono prywatnie posiadane dzieła sztuki starożytnej i rękopisy. Rozwinęło się donosicielstwo i cenzura państwowo-kościelna. W 529 r. Justynian Wielki zakazał działania platońskiej Akademii i innych szkół filozoficznych, teologia na długo zapanowała nad filozofią i nauką. Europa weszła w mroczny okres średniowiecza, który trwał od V do XV i XVI wieku (do reformacji), a nawet jeszcze na początku roku 1600 w Rzymie spalono na stosie mnicha i filozofa Giordano Bruno, który nawiązywał do starożytnej filozofii przyrody i bronił teorii heliocentrycznej Mikołaja Kopernika.
W okresie średniowiecza zubożeniu intelektualnemu uległa nauka, kultura i sztuka, odcięte od ciągłości wiedzy i historycznych źródeł inspiracji. Terror moralny i strach przed posądzeniem o herezję, strach przed ekskomuniką, torturami i śmiercią, zdominowały wszystkie dziedziny życia i kultury. Sztuka stała się jednowymiarowa i nudna, ograniczona do chórów anielskich i wizerunków mnożącej się liczby świętych, w tym papieży odpowiedzialnych za religijny terror psychiczny i fizyczny.
W tym kontekście, jak głęboka obłuda lub zły żart, brzmi wypowiedź z wywiadu kardynała K. Nycza (z piątku 04.10.24), pouczającego że:
„…nie da się zrozumieć europejskiej sztuki, muzyki, architektury bez znajomości chrześcijaństwa.”
Oczywiście, że dbając o rozwój samodzielnego i krytycznego myślenia dorastającej młodzieży, trzeba tę młodzież uczyć w szkołach o tym, że w średniowieczu wszystko, co nie było zgodnie z „właściwym” tekstem Ewangelii (czyli po myśli hierarchii), było zakazane i potępiane; kościół katolicki przypisał sobie prawo do wszechwiedzy i boskich decyzji. Wprowadzono Indeks Ksiąg Zakazanych, masowo palono dzieła nieprawomyślnych uczonych, choćby byli teologami, mnichami czy biskupami, palono nawet przekłady Biblii na języki narodowe. Heretyków palono na stosach i mordowano już w X – XI wieku. Kulminacją terroru psychicznego i fizycznego było Święte Oficjum (Kongregacja Świętej Inkwizycji), która jak się szacuje, za czary, herezję i inne wykroczenia przeciw wierze katolickiej skazała na spalenie na stosie kilkaset tysięcy istnień ludzkich.
Osobliwie, zubożeniu intelektualnemu mrocznych wieków średniowiecza towarzyszył nadzwyczajny wzrost pychy, arogancji i bogactwa kościoła i jego hierarchów, głoszących „dla ludu” hasła życia w cnocie i skromności.
Jeśli do inkwizycji dodać wcześniejsze wojny krzyżowe (wyniszczające kwiat rycerstwa europejskiego), późniejsze niezwykle krwawe wojny religijne w Europie (husyckie, wojna trzydziestoletnia, wojny hugenockie), doliczyć masowe mordy ludności i łupienie skarbów Ameryki Południowej przez konkwistadorów, w imię tego samego dobrego boga oraz niezgłębionej „miłości bliźniego”, głoszonej przez towarzyszący podbojom kler katolicki, to obraz udziału chrześcijaństwa w historii może stać się wręcz ponury. I warto o tym wiedzieć, pamiętać i uczyć.
*
Żeby nie było argumentu, iż wszystko to już zamierzchła przeszłość, trzeba też patrzeć na przypadki z ostatniego stulecia – romans kościoła katolickiego z B. Mussolinim we Włoszech (papież Pius XI uważał go za męża opatrznościowego), Franco w Hiszpanii, czy klerykalny faszyzm Salazara w Portugalii („Nowe Państwo” – aż do 1974 r.). Do dzisiaj istnieją przyjaźnie kościoła z dyktaturami i reżimami w Ameryce Południowej, czy wreszcie – po wschodniej stronie mapy – serdeczne więzi rosyjskiego dyktatora i terrorysty międzynarodowego W. Putina z patriarchą Moskwy Cyrylem I, w prawosławnej odmianie chrześcijaństwa. Warto zatem, by ucząca się młodzież wiedziała, że hierarchia kościelna od początku istnienia lgnie do reżimów autorytarnych, i wzajemnie – te reżimy wspierają hierarchię, która je popiera…
W takim kontekście jedna godzina w tygodniu lekcji o religii, czy w ramach nauki etyki, mogłaby być obowiązkowa i przydatna dla dorastających uczniów na długie lata…
*
Kolejne przekłamanie z tego niesławnego wywiadu radiowego kardynała K. Nycza, to stwierdzenie, że:
„27 krajów Europy zrozumiało, że lekcje religii są czymś koniecznym i potrzebnym w szkole”…
To znowu NIEPRAWDA!!!!
W czterech krajach Europy ustawowo nauczanie w szkołach jest całkowicie świeckie. W mniejszości, bo tylko w ośmiu krajach religia jest formalnie obowiązkowa, choć sprzeciw rodziców zwalnia dziecko z udziału. W piętnastu krajach nauczanie religii jest fakultatywne, w niektórych uczniowie sami mogą się wycofać z tych zajęć bez zgody rodziców. W Danii naucza się wiedzy „o chrześcijaństwie” a w Zjednoczonym Królestwie w szkołach publicznych prowadzi się „edukację religijną” (ang. Religious Education). To nie są lekcje konkretnej religii w postaci jej katechezy (kerygmatu) ale lekcje o religiach w ogóle.
*
Tylko z jednym ze sformułowań kardynała K. Nycza z tego niesławnego wywiadu radiowego można się zgodzić:
Bez konkretnej wiedzy w tym zakresie trudno będzie młodym zrozumieć mechanizmy rządzące współczesnym światem, Europą czy Polską.
Szczególnie gdy chodzi o mechanizmy wpływu hierarchii kościelnej na partie polityczne i polityków, na ich manipulacje i zakłamanie…

Krzysztof Jan Konsztowicz
Dr. hab. inż.
Emerytowany profesor ATH w Bielsku-Białej.

Kilka uwag do tekstu dającego do myślenia, ale i budzącego miejscami niezgodę. Autor, podobnie jak kard. Nycz, posługuje się pojęciem cywilizacji, które trudno odnieść do przedstawionych w tekście analiz. Chyba dobrze jest, jak czyni to np. Władysław Tatarkiewicz, odróżnić cywilizację od kultury. Pisze profesor: „Niech cywilizacja oznacza to wszystko, co ludzkość stworzyła, dodała do natury dla ułatwienia i ulepszenia życia, i co wielu ludziom jest wspólne, a kultura – te przeżycia i czynności poszczególnych ludzi, którzy wydali cywilizację i z cywilizacji korzystają”. Odróżnienie to widoczne jest najbardziej w tradycji niemieckiej, gdzie kultura to „wyższa postać ludzkiego bytowania” (höhere Seinsweise des Menschen). Cywilizacja to materialna emanacja kultury, wynika z niej (inna sprawa, że już od Renesansu oderwała się od kultury i zaczęła ją sobie podporządkowywać).
Co się tyczy źródeł europejskiej kultury, trudno szukać ich jednoznacznego „początku”, gdyż każde z nich jest w czymś zakorzenione (kultura minojska, czyli egejska, także nie wzięła się z powietrza). Nie oznacza to jednak, by nietrafne były tradycyjne klasyfikacje odwołujące się do źródeł o względnie utrwalonej postaci, co zazwyczaj łączy się z triadą: Akropol, Kapitol, Jerozolima. Grecja to m.in. odróżnienie społeczności (MY) i jednostki (JA), logika dwuwartościowa, teatr, literatura, demokracja (u Ajschylosa w „Persach” matka Kserksesa pyta chóru o Ateńczyków: „- Któż pasterzem tego ludu? Jakiż włada nimi mąż?” I słyszy: „- Zgoła nikt: nie mają pana, nie chcą być z niczyich sług”). Oczywiście filozofia, przecież u Heraklita, Platon czy Plotyna – inaczej niż u Arystotelesa – nie wyzbyta całościowych, bliskim mitom syntez.
Zasad rzymskiego prawa uczą się dziś studenci tego kierunku, np. „onus probandi incumbit actori” (ciężar dowodu winy spoczywa na oskarżycielu), którą za nic mają opluwający się dziś bezkarnie rodzimi politycy. Mówiąc o rzymskim przygaszeniu przejętej tradycji greckiej warto jednak pamiętać o rodzimych twórcach języka łacińskiego, o dramatach Seneki, rozważaniach Marka Aureliusza, architekturze miasta Rzym (w epoce Antoninów uznawanego powszechnie za centrum świata), czy choćby o księgach o lecznictwie Corneliusa Celsusa.
Tradycja judeochrześcijańska. Żydzi określani jako „budowniczowie czasu” (czas linearny, nieodwracalny, mający początek: bereszit – „w początku”). A chrześcijaństwo? Trzeba oczywiście pamiętać o niegodziwościach i zbrodniach popełnianych w imię pseudochrześcijańskich wartości. Nie znaczy to jednak, by można było unieważnić chrześcijański rodowód takich elementów europejskiej kultury, jak muzyka (chorał, fuga, motet), architektura (gotyk, katedra), biblioteki (początkowo zakonne), uniwersytety, miasta z ratuszem i katedrą w centrum. Pisał o nich Stefan Chwin: „Miasta wielkiej Rosji, wznoszone wokół warowni kniazia, murów »kremla«, pałacu Gubernatora czy komitetu Partii, zwykle Ratusza nie mają. Ta różnica ma z pewnością głębsze znaczenie. Ratusz i Rynek to znak firmowy Europy, tak jak jej znakiem firmowym były wieże katedry widoczne nad miastami z odległości wielu kilometrów”. Dla wielu Europejczyków ważne są wskazania z Kazania na Górze, mówiące o tym, by strzec się fałszywych proroków (mówiących za Boga), oraz by nie modlić się publicznie, na pokaz, co można zobaczyć na mszalnych spędach polityków u Tadeusza Rydzyka.
I na koniec: czy kardynał Nycz rzeczywiście kłamał („w żywe uszy”). Kłamię, gdy jedno myślę, drugie mówię. Gdy jednak mówię, że dwa plus dwa to pięć, i tak myślę, to nie kłamię, tylko mylę się, bredzę. Może kard. Nycz myśli tak, jak mówi?
@ACL
Dziękuję za ciekawe uwagi i ciekawe dodatkowe wątki. Zgoda, że można się nie zgadzać w wielu punktach, szczególnie, że na temat niemal każdego akapitu spisano już całe tomy, do tego nierzadko przeciwstawne. Ważne, żeby nie dać się odwieść i zgubić, ale trzymać się tematu. Tematem jest zasadnicza różnica między wymuszaniem indoktrynacji w postaci lekcji (jakiejś konkretnej) religii a ogólną nauką o religiach…
Bardzo obszerna ta kompendialna pigułka wiedzy historycznej obejmująca kilka tysięcy lat rozwoju ludzkości. Ciekawa i potrzebna. Korzystając z linków i haseł można tę wiedzę sobie poszerzyć (lub przypomnieć), bo tak dzisiejsza młodzież, jak i ta podstarzała, sprzed kilkudziesięciu lat, z różnych powodów ma o tym mierne pojęcie. Znajomość historii jest potrzebna, by nie wszystkim i nie we wszystko wierzyć.
No a kardynał Nycz? Jest on, jak sama nazwa wskazuje, kształcony do popełniania kardynalnych błędów, lub wręcz kłamstw, w zgodzie z linią partyjną własnej korporacji. Zbyt wielu bezkrytycznych zwolenników ma nadal takie postępowanie.
@WaszeR Londyński
To cieszy, że ta „kompendialna pigułka” może być uznana za ciekawą i potrzebną. Z obszernością jest tak, że kiedy się zamierza tekst do około 1000 słów, a wychodzi się ponad 1500, to trzeba jakoś wyhamować, a jak wskazał ACL w komentarzu powyżej, jest jeszcze tyle ciekawych wątków…. Ale hierarchowie i tak ciągle swoje; nie dalej jak wczoraj (17. 10) ONET informuje, że Abp. Wojda domagając się lekcji religii w szkołach publicznych „…wskazuje na modele zachodnie, gdzie edukacja religijna jest elementem normalnego planu lekcyjnego.” Ten też ZAKŁAMUJE rzeczywistość, bo nie wspomina ani słowem, że EDUKACJA RELIGIJNA, czyli nauka O RELIGIACH, to nie KATECHEZA jednej religii. Czy naprawdę mają nas za takich idiotów, jakich potrzebują – tylko do drenowania kieszeni ?….
Świetny, także dzięki syntetyczności, esej o źródłach zarówno kultury jak i cywilizacji europejskiej, dla której chrześcijaństwo jest jednym ze źródeł, i to znacznie późniejszym od wymienionych.
Mroki średniowiecza o których wspomina prof. Konsztowicz udało się przezwyciężyć w epoce renesansu a potem oświecenia właśnie dzięki między innymi sile źródeł pierwotnych – cywilizacji minojskiej, greckiej, dorobkowi starożytnego Rzymu, czy spuściźnie kultury arabskiej sprzed fanatycznego islamu. Dorobek odmiennych od chrześcijańskich źródeł przeniesiony został na kolejne pokolenia w okresie czarnej nocy chrześcijańskiego średniowiecza m.in. przez zepchnięty do podziemia ruch wolnomularski, kojarzony do dziś w prymitywnych stereotypach narzuconych przez kościół z diabelskimi praktykami loży masońskich, a także przez naukę, sztukę, literaturę inne źródła pisane oraz zabytki materialne starożytnych cywilizacji. Można stwierdzić, że siła i atrakcyjność źródeł pierwotnych pozwoliła przezwyciężyć opresję chrześcijaństwa, którego naturalny autorytaryzm zagraża wszelkim wolnościom ludzkim, narzucając ciasny światopogląd religijny coraz bardziej anachroniczny w kontekście rozwoju wiedzy i rozumienia rzeczywistości.
Zgodzić się należy także z uwagami ACL, że chrześcijaństwo wniosło istotny wkład w rozwój muzyki, architektury czy urbanistyki, pamiętając wszakże, iż te dziedziny mogły były się rozwinąć także bez dominacji chrześcijaństwa w okresie ponad 1000 lat.
Pozycja KRK w Polsce utrwalona przez ciasnotę umysłową mini „dynastii” Wazów w Polsce wraz z jej tradycją kontrreformacji i minimalizacji korzyści z osiągnięć Oświecenia, istotnie przyczyniła się m.in. do niezdolności Rzeczpospolitej Obojga Narodów do poważnych reform państwa oraz do rozbiorów. Rola KRK w Polsce w okresie późniejszym, aż do czasów nam współczesnych była wyjątkowa i stała się źródłem a zarazem jednym z istotnych hamulców rozwoju kraju. Także współcześni faszyści spod znaku PiS, Konfederacji i środowisk narodowych, zwani eufemistycznie populistami, wykorzystują KRK dla własnych celów a hierarchia KRK chętnie wchodzi w sojusze z tymi ruchami. Przyspieszający i masowy proces sekularyzacji i dechrystianizacji obywateli RP pozwala myśleć o stopniowym wyzwalaniu się spod przemożnego wpływu krk. Procesy te potęgowane są przez aroganckie postawy i zachowania hierarchów i kleru katolickiego.
*
Kardynał Nycz mimo pozornego liberalizmu poglądów jest nieodrodnym uczniem i członkiem swojej wspólnoty (wspólnoty urzędników boga), którzy zostali wyedukowani w indoktrynacji wiernych, co na polski przekłada się jako traktowanie wyznawców jak stada baranów. Stąd nawoływanie do obowiązkowej jednej godziny religii dla wszystkich uczniów. Ale nawet to jest zdecydowaną stratą czasu, ponieważ te lekcje nie dostarczają żadnej wiedzy oprócz propagandy kościelnej. Zamiast tego wiedza o religiach, prowadzona przez nauczycieli a nie katechetów byłaby i dla uczniów i dla samego krk dużo bardziej pożyteczna. Ale tego kardynał Nycz i wielu innych katabasów nie umie przyjąć do wiadomości. Na szczęście uczniowie głosują nogami a na to hierarchia niewiele może poradzić.
Podzielam konkluzję WASZERA LONDYŃSKIEGO: „No a kardynał Nycz? Jest on, jak sama nazwa wskazuje, kształcony do popełniania kardynalnych błędów, lub wręcz kłamstw, w zgodzie z linią partyjną własnej korporacji. Zbyt wielu bezkrytycznych zwolenników ma nadal takie postępowanie.”
@SLAWEK
Niezawodny i jak zawsze świetny w swoich opiniach p. Sławek rozpoczyna tu swój komentarz, podobnie jak powyżej ACL, od ścisłego rozgraniczenia cywilizacji od kultury, ale ja przypomnę, że moim celem nie było roztrząsanie problemu „jajka i kury”. Jak wiele źródeł, używam tych terminów dość zamiennie, bo tak naprawdę głównie chodzi o rozgraniczenie epok, a nie roztrząsanie co, dlaczego i kiedy ważniejsze.
Ale trochę tytułem żartu przy tej okazji przypomnę postać niejakiego inżyniera Dedala, który jako twórca skrzydeł syna Ikara jest częścią mitologii, czyli kultury, ale już jako budowniczy pałacu w Knossos jest niewątpliwie współtwórcą cywilizacji minojskiej. A do tego jako wynalazca wiertła i poziomicy jest też jednym ze współtwórców cywilizacji europejskiej. Ileż to dzieł sztuki (czyli kultury) powstało z zastosowaniem wiertła? Jak w ogóle można żyć bez wiertła?…
A teraz proszę przyjrzeć się bliżej dołączonemu do tekstu zdjęciu ruin wspaniałej milezyjskiej świątyni Apollina w Didim (Turcja). Pomijając doskonałość wykonania ogromnych stopni krepidomy, widać tam trzy pozostałe ze 120 kolumn. Każda z nich wysoka na (bagatela!) ~24 metry, i o wręcz ogromnej średnicy – prawie 2 metry! Kolumny zbudowane są z precyzyjnie nałożonych na siebie segmentów, każdy o wysokości około metra. Pomnożyć objętość jednego segmentu przez gęstość marmuru i wychodzi lekko ponad 5 ton na jeden klocek. Kto i jak ponad 2000 lat temu wywlókł taki ciężar na ponad 20 metrów i to tak dokładnie, żeby idealnie pasowały na siebie te pionowe wyżłobienia kolumny (kanelury) oddzielone stegami (listwami) o określonych szerokościach??? Czy płaskorzeźby na plintach kolumn to już sztuka (czyli kultura), czy jeszcze architektura, czyli cywilizacja? Czy może dziwić, że musiała się wtedy tak mocno rozwijać geometria, matematyka, inżynieria i wszelkie rzemiosła ?… Gdzie tu stawiać kreski między cywilizacją, nauką i kulturą , i czy warto?…
W nawiązaniu do wzmianki p. Sławka o ważnej roli zepchniętego do podziemia wolnomularstwa i dorobku „odmiennych źródeł”, warto wspomnieć, że symbolem wolnomularzy, kiedyś wędrownych budowniczych, był (jest) cyrkiel i węgielnica czyli ekier. Czyli wtajemniczenie, czyli wiedza, czyli w ich przypadku znajomość zasad budowania. Wiedza to do dzisiaj klucz do rynkowej przewagi konkurencyjnej, która pozwalała i pozwala na uzyskiwanie większej wartości dodanej. Stąd cywilizacje o większej ilości i jakości wiedzy są jakoś bogatsze…
Mroki średniowiecza przezwyciężyła wiedza niemal jednego człowieka, niejakiego J. Gutenberga z Moguncji, który znając tajniki rzemiosła drukarskiego około roku 1440 opracował nową metodę odlewania czcionek a także nowy model prasy drukarskiej. To przyczyniło się do żywego rozwoju drukarstwa w Europie, a liczni twórcy zaczęli publikować co chcieli, bez czekania na pozwolenia kościoła katolickiego. Wydawnictwa stały się dostępne dla większej liczby odbiorców, zaczęły się szerzyć nowe prądy ideowe jak humanizm renesansowy. To było prawdziwe źródło odrodzenia, co niebawem doprowadziło do rozwoju reformacji, protestantyzmu i w końcu dalszych krwawych wojen religijnych. Kościół katolicki nie cierpiał niezależnego myślenia wolnych ludzi (jak wolnomularzy), którym przypisano diabelskie praktyki. Podobnie, maszynę drukarską Gutenberga uznano za piekielny wynalazek szatana i zakazano jej używania, choć na próżno…. Tych ciekawych wątków nie rozwijamy dalej, tak jak nie rozwijamy wzmiankowanego przez ACL niezwykle ciekawego nurtu żydowskiego w rozwoju, bo to materiały na osobne tomy…
„Kardynał Nycz mimo pozornego liberalizmu poglądów jest nieodrodnym uczniem i członkiem swojej wspólnoty (wspólnoty urzędników boga)…”
Ja ich nazywam związkiem zawodowym właścicieli Boga. Przywłaszczyli go sobie jako swój znak firmowy, który naklejają na wszystkie swoje produkty, teksty, i wystąpienia. Ich cała pozornie wyrafinowana polityka, to jest obrona znaku firmowego. Nie dajmy się ogłupić i sterroryzować ich „poglądami”, ze im się wszystko należy, i jeszcze trochę.
@NARCIARZ2
nie tylko obrona „znaku firmowego”… Także aktywny, ciągły i brutalny atak na kasę państwową, czyli drugą kieszeń podatnika, gdy z jednej za mało wpada na tacę. Wykorzystują przy tym słabości (czy – mętności…) prawa polskiego, czego dowodem ostatnia skarga do SN na decyzje MEN. Prawnicy sami się w tym zapętlają, jak były prezes TK, który dzisiaj stwierdził (WP), że „w sprawie lekcji religii rację ma strona kościelna”… Ale zaraz potem przyznał rację stronie przeciwnej wskazując, że „w szkole powinny odbywać się lekcje religioznawstwa, które jest elementem znajomości kultury”, po czym wykazał się niepełną znajomością tematu przypominając, że „podobne rozwiązania funkcjonują w wielu państwach europejskich, na przykład we Francji”. A to akurat nie jest prawda, bo żadnego takiego „znawstwa” we Francji się nie naucza. Szkoła we Francji jest całkowicie świecka (za wyjątkiem dwóch regionów).
Dla polepszenia przejrzystości lokalnych mentlików prawnych proponujemy bliższe studia nad przedmiotowym prawodawstwem w Kanadzie, gdzie „Karta Praw” zapewnia wolność religijną ale prosta interpretacja dodaje, że to oznacza również „wolność od religii”. Kropka. I dlatego szkoły publiczne w Kanadzie są całkowicie świeckie.
Czy nie zbyt łatwo i milcząco utożsamiamy chrześcijaństwo z katolicyzmem. Gdzie w świętych księgach stoi o centralistycznej instytucji papieża? O oczekiwanym nadejściu chrześcijaństwa wspominał przecież prof. Józef Tischner.
@JUREG
utożsamiamy trochę mechanicznie, bo ta odmiana uzależniona od Rzymu zdominowała ten kraj. Ale nie cały… Ja pochodzę z miasta kresów południowych gdzie stoi jedyny w Polsce pomnik Marcina Lutra. Dużo tu bardzo solidnych obywateli wyznania ewangelicko-augsburskiego, których przodkowie osiedlili się tu i rozwinęli sukiennictwo, pierwszy przemysł.
Ciekawe umiejscowienie Bielska-Bałej. Przyznam, że pojęcie kresów południowych jest urocze (nie tylko krajobrazowo) choć dość rzadko spotykane. Jeżeli chodzi o wyznanie ewangelicko-augsburskie kojarzy mi się ono z zasłyszaną onegdaj historyjką (nie wiem czy prawdziwą) przewodnika oprowadzającego turystów po Cieszynie. Wspominał on, że Habsburgowie nakazywali obywatelom tego wyznania osiedlanie się w odległości strzału armatniego od skupisk miejskich w celu unikania konfliktów religijnych.
*
Drugie opowiadanie wynika z osobistych obserwacji uczestnika nabożeństw katolickich na terenie Śląska Cieszyńskiego. Uczestnicząc we mszach obowiązkowych jako gość na ślubach i komuniach miałem okazję posłuchać księży katolickich wygłaszających homilię, czyli po dawnemu – kazanie. Księża Ci mówili po ludzku – ciepło, serdecznie, z sensem, konkretnie i do rzeczy, czyli za przeproszeniem, nie pieprzyli tak jak to mają w dość powszechnym zwyczaju księża w kongresówce. To bardzo pozytywne, choć zaskakujące doświadczenia.
*
Przy okazji pracy zawodowej poznałem kilkanaście lat temu biskupa kościoła ewangelicko-augsburskiego, pochodzącego właśnie ze Śląska Cieszyńskiego. Biskup urzędował w centralnej Polsce i był szefem administrujacym dużą strukturą tego kościoła. Miałem okazję kilkukrotnej rozmowy z tym panem, które to spotkania wspominam jako bardzo interesujące i pouczajace, choć odległe od kwestii religijnych. Ksiądz biskup jest niezłej klasy intelektualistą i takimże interlokutorem.
*
Osobne wspomnienia wiążą się z Bielskiem-Białą i Żywcem z niezapomnianych czasów transformacji ustrojowej w latach 1992-1993, które być może będzie jeszcze okazja przywołać.
@SLAWEK
po pierwszej wojnie światowej BB było traktowane jako miasto kresowe tak samo jak inne przygraniczne. Kresy mamy przecie z różnych stron…. Obywatele onegdaj byli też skazywani na wygnanie do „puszczy beskidzkiej”. A że księża tu muszą być bardziej dorzeczni to nawet nie żaden cud, tylko zbawienne działanie konkurencji…
Nie miejmy za złe, że kardynał tak myśli. On nie potrafi inaczej (bluźnierstwo w jego mysleniu). Przecież jest on żołnierzem (generałem w zasadzie) armii, a w armii wymagane jest doktrynalna jednomyślność i bezwzględne posłuszeństwo hierarchii. Zanim został generałem był szeregowcem (pardon klerykiem), kapralem (księdzem), pułkownikiem (biskupem) i na wszystkich tych etapach był poddawany presji, a potem sam poddawał innych presji, by niczego, co głosi armia nie kwestionować i zwalczać wszelką niesubordynację (odstępstwa od doktryny wiary).
@GREGX
przyjdzie czas, że będą musieli nauczyć się szanować wiernych z wyboru a nie z wymuszenia. Jeśli czegoś im życzę, to właśnie tego…
Skoro chrześcijaństwo jest „religią amoralną” (fragment tytułu książki), to kardynał nie może, a musi kłamać. W przeciwnym wypadku nie byłby chrześcijaninem ani katolikiem tylko moralistą, który przestrzega zakazu np. „nie mów fałszywego świadectwa”, czyli nie kłam!
@SENEX
… :-)… :-)… :-)…
1. Moim zdaniem wypowiedź Nycza należy zaliczyć do kategorii „nie skłamać, ale i prawdy nie powiedzieć” i jest świadomą manipulacją. Chodzi w niej o zainstalowanie i utrwalenie w głowach tzw. elektoratu przekonania, że bez chrześcijaństwa nie byłoby cywilizacji zachodniej. Ci, którzy znają historię nie dadzą sobie tego wmówić, ale większość uzna tę opinię za prawdziwą. I oto mu chodzi, o wywarcie poprzez elektorat presji na rządzących.
2. Trudno mi się zgodzić z zarzutem kłamstwa. Ta wypowiedź, jak to zresztą widać po komentarzach, nie jest do końca kłamstwem, ale też, co również wybrzmiewa w komentarzach, nie jest całkowitą prawdą. Co jak co, ale umiejętność manipulowania umysłami ludzi luminarze chrześcijaństwa opanowali do perfekcji.
3. Cywilizacja wyrosła z chrześcijaństwa powiada Nycz. Nie chcę być złośliwym, ale systemy totalitarne to również wkład chrześcijaństwa do cywilizacji zachodniej i wschodniej. Skłonność do totalitaryzmu jest w DNA chrześcijaństwa.
3. A’propos źródeł cywilizacji: o Sumerach, Babilonie i Mezopotamii jakoś cicho.
Pozdrawiam
@MAREK
1. Świadoma manipulacja półprawd i niejasności wydaje się być ulubionym narzędziem, szczególnie w instytucjach katolickich i szczególnie w Polsce, gdzie często koliduje z funkcjonowaniem państwa…
2. A choćby te „27 krajów Europy zrozumiało…” – to co to jest?…
3. W komentowanym artykule wielokrotnie odwołuję się do ciągłości wiedzy, wskazując związki cywilizacji i kultury minojskiej z Egiptem, Babilonem i zapomnianą dzisiaj potęgą Hetytów, podkreślając dalej w kilku miejscach, że słynni filozofowie i uczeni jońscy pobierali nauki w Egipcie i Babilonie. Ciągłość jest fundamentalna dla rozwoju…
Słusznie Pan zwrócił mi uwagę, że przeoczyłem ostatni akapit pańskiego tekstu. Wypowiedź Nycza o 27 państwach to ewidentne kłamstwo w żywe oczy. Ale czy tzw. elektorat sprawdzi to i czy ośmieli się zarzucić mu kłamstwo? Wątpię. Na jednym ze szkoleń świecki specjalista od manipulacji niejaki Antoni M. powiedział, że nie ma takiego kłamstwa w które ludzie nie uwierzą. To tylko kwestia odpowiednio „opakowanego” przekazu.
Moja uwaga o pomijaniu wpływu cywilizacji przedhelleńskich Azji Mniejszej wypadła trochę niezręcznie. Chodziło mi raczej o całokształt dyskursu o źródłach cywilizacji i kultury Zachodniej. Większość ogranicza się tylko do Hellady. Pan, tu oddaję honor, napisał o tych nieco pomijanych przez innych praźródłach.
Korzystając z okazji dorzucę jeszcze taką uwagę. Większość dzieł wszystkich wspomnianych przez Pana wielkich Greków znamy dzięki temu, że cudem zachowały się ich tłumaczenia na język arabski. Znaczna ich część została bezpowrotnie zniszczona dzięki usilnym staraniom Kościoła. To, obok patentu na totalitaryzm, też istotny „wkład” Kościoła w kształtowanie naszej cywilizacji, o czym Nycz doskonale wie.
Na zaś obiecuję uważniej czytać pańskie felietony i staranniej formułować ewentualne komentarze do nich 🙂
Pozdrawiam 🙂
@MAREK
pomijając fakt, że elektorat nie sprawdza, tylko słucha, nawet szalbierców takich jak Antoni M., to poruszył Pan ciekawy wątek tłumaczeń arabskich dzieł uczonych helleńskich. Jak ma Pan dostęp do źródeł, to proponuję napisanie osobnego artykułu, w który chętnie się wczytam, i pewnie nie ja jeden …:-)…. Pozdrawiam.
Szanowni komentatorzy zaczęli od rozgraniczania cywilizacji i kultury. Ja bym zaczął od przekłamania w tym, co wogóle było przyczynkiem do ciekawego artykułu.
Otóż kardynał Nycz mówił o tym, że lekcje religii są istotne.
I ja bym był się skłonny z nim zgodzić.
Tym, co jednak bierarcha ma na myśli, sprytnie podmieniając słowa, jest katecheza.
A to już zupełnie inne zagadnienie, można wręcz rzec, że sprzeczne z nauką.
Lekcje religii w szkole powinny być według ustalonego planu (w szkole obowiązuje program zatwierdzony przez ministerstwo) koniecznie z możliwością poznania różnych punktów widzenia i realizowane przez wyspecjalizowanych pedagogòw wyznaczanych przez dyrektora, a nie pisywanych przez proboszcza.
Lekcje religii przypominałyby to, co autor opisywał jako duńska „nauka o chrześcijaństwie”.
Szczerzę wątpię, że o to chodziło kard. Nyczowi.
.
A poza tym, wydaje mi się, że jueco zbyt surowo jest potraktowane średniowiecze, jako „wieki ciemne”. Rozumiem, że to przez konieczność dużych skrótów, gdy streszcza się 5000 lat cywilizacji do raptem 1000 słów.
Średniowiecze było okresem bardzo długim, a przez to bardzo zróżnicowanym. Średniowieczu zawdzięczamy m.in Uniwersytety ze sporą autonomią i swobodą prowadzenia dysput, także teologicznych.
Średniowiecze było mniej „zawzięte”, niż późniejszy okres. Autor wspomina Kopernika, który się uchował i Bruno spalonego na stosie w ostatnim roku 16 wieku – według wszelkich przyjętych dat granicznych, już w czasach nowożytnych.