Stanisław Obirek: Jak Polska radzi sobie bez papieża Franciszka?5 min czytania

franciszek2016-08-30.

Już sporo wody w Wiśle upłynęło po wizycie papieża Franciszka, ale może warto jeszcze raz do niej wrócić, bo jej echa nie milkną. Zarówno przed wizytą papieża Franciszka w Polsce, jak i w dniach jego pobytu od 27 do 31 lipca, jak też po jego wylocie do Watykanu – przez polskie media przewinęła się prawdziwa fala komentarzy (mnie samego ta fala porwała).

Wiele mówiły o komentatorach – mało o Franciszku. To, co powiedział i to jak się zachowywał było na takim poziomie ogólności, że każdy mógł jego słowa i gesty wpisać we własny świat wartości. Również na łamach Studia Opinii przypomniałem znaną w humanistyce od wieków zasadę, że każdy przyjmuje to, co słyszy na wygodny sobie sposób. Trudno oczekiwać od kogoś, kto przyzwyczaił się do religii jako czegoś, co wzmacnia własną opcję polityczną, że przyjmie bez reakcji to, że ta religia w jakiejś kwestii go nie wspiera. Niezależnie, czy będzie to komentarz do Ewangelii czy do słów o pamięci dobrej i złej. Nie bez rozbawienia śledziłem zwłaszcza komentarze znanych ze sceptycyzmu wobec argentyńskiego papieża prawicowych publicystów i polityków prześcigających się wręcz w wynajdywaniu argumentów na poparcie własnej fundamentalistycznej wersji katolicyzmu. Trzeba przyznać, że Franciszek ułatwił im ten sposób odbioru własnych słów wspominając o świętości życia od poczęcia i wygłaszając na prywatnym spotkaniu z biskupami tyradę przeciw „ideologii gender”. Zarówno jedno i drugie zostało odnotowane z prawdziwą satysfakcją, by nie powiedzieć z entuzjazmem. Jeden z komentatorów stwierdził wręcz, że skoro Franciszek tak bardzo popiera jego wersje religii, to inne interpretacje jego przesłania nie powinny się wręcz pojawiać.

Tym większe zaskoczenie budzi interesujący i zaskakujący swoim krytycyzmem wobec tak jednoznacznego stanowiska papieża w sprawie teorii gender artykuł katolickiego publicysty „Tygodnika Powszechnego” Artura Sporniaka. Sporniak napisał wprost, że: „Determinacja papieży w krytykowaniu gender zdradza lęk przed wyzwaniem poważniejszym niż tylko ‘płeć kulturowa’. Kościół czeka konfrontacja religijnej wizji człowieka z wynikami rewolucji naukowej”.

Swój artykuł Sporniak kończy ważnym pytaniem, związanym z wielokrotnie ponawianym atakiem na kulturowe rozumienie płci: „Wojna z gender oraz zdystansowana postawa wobec nauki, nieproporcjonalna do jej osiągnięć, zdradzają zachowawczą strategię na szczytach Kościoła. Czy Kościół nie popełnia podobnego błędu, jak w reakcji na kryzys wywołany kopernikanizmem w XVI w.?”(„Natura, ale która”, TP 28.08.2016). Odpowiedź na tak postawione pytanie jest tylko jedna. Oczywiście, że popełnia błąd i, podobnie jak w XVI i w XVII wieku, formułując swoje niet wobec osiągnięć nauki, się ośmiesza i traci wiarygodność. Jest to oczywiste dla każdego, jednak w polskim kontekście jest ważne, że to stwierdzenie pojawia się w katolickim tygodniku.

Może się mylę, ale mam wrażenie, że inne słowa i gesty papieża Franciszka z jego pobytu w Polsce nie pozostawią głębszego śladu ani w politycznej debacie na temat obecności religii w przestrzeni publicznej, ani nie wpłyną na stosunek większości Polaków do kwestii uchodźców. Nie wierzę również w zbliżenie polskiego kleru do stanowiska Franciszka. Jeżeli naprawdę istotna część polskich biskupów miałaby takie same poglądy na temat uchodźców jak papież Franciszek, to przekładałoby się to przecież na ich głos w debacie publicznej na ten temat. Ale czy ogłosili kiedykolwiek swoje krytyczne stanowisko wobec obecnie panującej nam partii? Podobnie jak pod adresem szczególnie agresywnych polityków i duchownych, którzy wykluczają przyjmowanie uchodźców, zjednując ich z terrorystami. Tymczasem ci sami biskupi jakoś potrafią zabrać głos i wykorzystać siłę swojego wpływu w kwestiach aborcji albo religii w szkole. W przypadku uchodźców zachowują się wyjątkowo wstrzemięźliwie. Jest to szczególnie widoczne w stosunku przełożonych do jednego z duchownych głoszących jawnie hasła antyimigranckie i wręcz faszystowskie. Mimo ponawianych napomnień jest on obecny w mediach społecznościowych jako kapelan środowisk narodowościowych, które coraz bardziej się radykalizują i wprost głoszą hasła faszystowskie i rasowe.

Co więcej, rządząca od ostatnich wyborów parlamentarnych partia Jarosława Kaczyńskiego zradykalizowała się w swojej bezpardonowej walce z Trybunałem Konstytucyjnym i z opozycją parlamentarną. Obywatelski ruch walki o utrzymanie demokracji w ostatnich tygodniach wyraźnie osłabł i nie znalazł oparcia w papieżu Franciszku (choć wielu na to liczyło). Co więcej przy różnych „patriotycznych okazjach” daje mu się do zrozumienia., że jest zgoła niepożądany (państwowy pogrzeb Inki i Zagończyka w Gdańsku 28.08.2016).

Tym bardziej staje się rzeczą oczywistą, że jeśli chcemy utrzymać demokrację zdobytą w pierwszych wolnych wyborach parlamentarnych 4 czerwca 1989 roku, musimy to zrobić sami, bez oglądania się na Watykan. Powiedziałbym nawet więcej, im mniej Watykanu/Kościoła w debacie publicznej tym lepiej dla demokracji.

Papież Franciszek zajmuje się przede wszystkim sprawami religijnymi i tak powinno zostać. Od 18 do 20 września odbędzie się znowu w Asyżu (po 30 latach gdy po raz pierwszy w 1986 roku zorganizował je Jan Paweł II, który powrócił tam jeszcze dwukrotnie w 1993 i 2002)) spotkanie z przedstawicielami innych religii i świata kultury (będzie tam m.in. Zygmunt Bauman), które organizuje wspólnota San Egidio. Franciszek ma się tam pojawić 20 września. Pod koniec września i na początku października będzie najpierw w Tbilisi (Gruzja, prawosławni to 87%, katolicy 0,8%) i w Baku (Azerbejdżan, 96% to muzułmanie, katolicy również poniżej 1%), a pod koniec października na dzień Reformacji wybierze się do Lund, by wspólnie z braćmi i siostrami luteranami w Szwecji zastanawiać się jak zaleczyć zadane sobie w ciągu ostatnich 500 lat rany.

I tak być powinno. Od polityki i wewnętrznych spraw powinien się trzymać z daleka, również od spraw wewnętrznych naszego kraju.

Stanisław Obirek

Print Friendly, PDF & Email