Jerzy Zajadło: Kochająca partia3 min czytania

2016-11-12

Zajadło: Kochająca partia

Partia PiS tak się przejęła ironizowaniem polityki miłości swoich poprzedników, że sama postanowiła zostać partią kochającą. PiS kocha wszystko i wszystkich. To znaczy bez przesady, najbardziej tych i to, kogo i co kochać się opłaca. W tym sensie jest to miłość pragmatyczna. Jak trzeba będzie, to sięgnie nawet Donalda Trumpa. Czasami wyraża się te uczucia wprost słowami – wicepremier jest zakochany w budżecie, premier zapewnia o głębokiej miłości minister edukacji do szkoły. Ale to nie słowa, lecz przede wszystkim czyny świadczą o tym, że ta partia kocha rzeczywiście, szczerze, żarliwie i w sposób wszechogarniający.

PiS przede wszystkim próbuje przekonać nas, że kocha ludzi. To uczucie jest tak głębokie, że postanowiono niektórych wybrańców paradoksalnie wręcz upodlić, uszczęśliwiając ich ekshumacją zwłok ich bliskich. Niektórzy zostali tak mocno ugodzeni strzałą PiS-owskiego Amora, że w odpowiedzi wydają z siebie tylko niemy krzyk rozpaczy, do głębi poruszający wszystkich ludzi respektujących przynajmniej minimalne standardy etyczne.

Szczególną miłością PiS darzy dzieci. Gotowe jest zniszczyć wysoki poziom edukacji, byleby tylko na siłę uszczęśliwić młode pokolenie – nie od dziś wiadomo przecież, że do niczego nie podchodzi ono z takim dystansem jak do szkoły i trzeba jakoś ukoić te negatywne uczucia. Ta miłość dotyczy wszystkich dzieci, bez wyjątku, nawet tych strasznie pokrzywdzonych przez los niepełnosprawnością przybierająca niekiedy postać śmiertelnych wad genetycznych. Te ostatnie postanowiono więc wyróżnić proponując ich matkom rekompensatę za ból i cierpienie – z miłości do ludzi wycenioną aż na cztery tysiące złotych.

Zgodnie ze swoją nazwą, PiS bardzo kocha prawo i sprawiedliwość. W tej sferze partia jest nieugięta w uczuciach i stale dąży do doskonałości z wiarą świadczącą wręcz o zgłębieniu istoty absolutu. Rząd i posłowie nieustannie przedkładają projekty kolejnych ustaw naprawczych – doskonalą i doskonalą: Trybunał Konstytucyjny, wymiar sprawiedliwości, system podatkowy, politykę rodzinną, kulturę, media publiczne, system oświaty, naukę i szkolnictwo, prawo karne etc. etc. etc. Ta miłość jest tak wszechogarniająca, że trudno doprawdy wskazać obszary, do których jeszcze nie dotarła. Można ją nawet prawnie uregulować i zinstytucjonalizować – tak można w końcu odczytać zapowiedź prezydenckiej inicjatywy ustawodawczej w zakresie wspólnych obchodów setnej rocznicy obchodów niepodległości za dwa lata.

W miłości PiS najbardziej ceni lojalność i wierność, inne zewnętrze i wewnętrzne walory wybrańca czy wybranki mają mniejsze znaczenie. Jednocześnie partia jest hojna jak nikt inny – ulubieńców wynagradza. Jak to w polityce, głównie stanowiskami. Wprawdzie nie znosi zdrady, ale znane są przypadki, kiedy wspaniałomyślne wybaczała wiarołomcom, chociaż jednocześnie stawiała nowe twarde warunki dla dalszych uczuć.

PiS kocha również oczywiście własny kraj. Tak dalece, że próbuje tą patriotyczną miłością zarazić Europę i świat. Ale Europa i świat jakby, przynajmniej na razie, nie rozumieją istoty tego żarliwego uczucia i co raz częściej odwracają się do nas plecami. Trudno, poczekamy, miłość wszystko zwycięży. No chyba że po drodze zwycięży i zniszczy samą siebie, jak każda miłość, która jest zbyt zaborcza.

Serce partii, podobnie jak w nie tak odległej przecież przeszłości, bije coraz szybciej i coraz gorącej. Tylko dlaczego nie wszyscy Polacy są to w stanie to dostrzec i docenić? Dlaczego poważna część z nich budzi się co rano z nadzieją, że los uwolni ich od tej dziwnej miłości? Na los bym specjalnie nie liczył, ale na zdrowy rozsądek – owszem.

Jerzy Zajadło

Pierwodruk: Obserwator Konstytucyjny

Print Friendly, PDF & Email