Andrzej C. Leszczyński: Dreszcze9 min czytania

2016-11-23.

Idzie to coraz dalej i dalej. Coraz bardziej szaleńczo, coraz bardziej niepokojąco, coraz silniejsze wywołuje dreszcze. Jedni żądają, by osoby o światopoglądzie innym niż katolicki podpisywały oświadczenia, że będą respektować Konstytucję i polskie wartości (?). Inni chcą, by Chrystus był intronizowany na króla Polski.

Szaleństwo polega na tym, że respektowania Konstytucji żąda ktoś, kto właśnie nawołuje do jej łamania („Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznań”, art. 53, p. 7). A także na tym, że obiór Chrystusa na króla — nie pytanego przecież (no bo jak!) o zgodę i daremnie jak widać mówiącego, że „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18, 36) – jest niebywałą pychą ludzi, którzy pod znakiem krzyża przeczą temu, co znak ten w chrześcijaństwie symbolizuje. Stanowi uzurpację istot areligijnych, przez Marcina Lutra określanych jako homō incurvātus in se (człowiek wkrzywiony w siebie), którym najwyraźniej nie wystarcza już posługiwanie się umarłymi.

Fanatyzm

fanaticismO jego istocie mówi etymologia. Fānāticus to ktoś należący do kultu związanego z ekstatycznym podnieceniem kapłanów i wiernych – osoba uniesiona szałem religijnym, pozbawiona zmysłów, poganin wyznający lokalne bóstwa. (Znaczące w tym kontekście wydaje się określanie Kościoła za pomocą przymiotnika „polski” zamiast „rzymski”, podobnie – czczenie narodu polskiego). Fanatyzm opisywany jest (odwołuję się teraz m.in. do Etyki w działaniu Jacka Hołówki) jako przedstawianie swych, zazwyczaj wąskich, poglądów w sposób nieustępliwy. Fanatyk ma poczucie „misji”, czuje się „powołany”, odnalazł „prawdę”. Uznaje też jedną etykę – własną; inne są niemoralne. Co szczególne — jest niezdolny do krytycznej samooceny, swe przekonania bierze za prawdy obiektywne. Nie przeżywa w związku z tym wahań, nie zna męki wyboru moralnego. Jak ognia unika konfrontacji z argumentami przeciwnymi.

Przed podobną misyjnością przestrzegała Maria Ossowska. Pisała (Normy moralne. Próba systematyzacji), że wyrobienie etyczne polega na ogólnej znajomości kierunku, w jakim iść należy — i na umiejętności cieniowania w zależności od okoliczności. A także, że apodyktyczne formułowanie norm etycznych zaciera ich ważność.

Postawa fanatyczna bierze się zazwyczaj z potrzeby kompensacji własnych braków, takich jak słabość fizyczna bądź intelektualna, chorowitość, niski wzrost, nałóg. Także z samotności, chęci rozliczenia się z dotychczasowymi błędami (konwertyci). Jest formą udowodnienia sobie własnej wartości.

Fanatyzm stanowi element triady: idealizm – fanatyzm – despotyzm. Jako idealista, fanatyk jest z gruntu uczciwy. Kieruje się szlachetnymi intencjami zachowując czyste sumienie. Oddany idei, gotów jest dla niej poświęcić życie prywatne, rodzinę. Córka Ryszarda Siwca, który podpalił się na Stadionie Dziesięciolecia podczas dożynek, mówi w filmie Macieja Drygasa Usłyszcie mój krzyk, że tata był taki szlachetny i dobry, że to było po prostu nie do wytrzymania.   

Jacek Hołówka przytacza zwięzły opis szczególnego idealisty, którego z racji umiłowania cnót moralnych zwano Nieprzekupnym, Maksymiliana Robespierre`a. Opis ten wyszedł spod pióra szwajcarskiego psychoanalityka Josefa Rudina.  „[…] był nieśmiałym, łagodnym sentymentalistą, bladym duchem żywiącym się cnotą, potwornym nauczycielem nie zdającym sobie sprawy, że dopuszcza się zbrodni. Zaczytywał się literaturą na temat umowy społecznej i swą ulubioną lekturę przekuwał pedantycznie w rzeczywistość. Nie zdawał sobie sprawy z tego, co robił. Parł przed siebie w poczuciu niezachwianej słuszności. Nie miał pojęcia o tym, że rujnuje ludzkie życie. Pisał wiersze w stylu Hölderlina, zalewał się łzami podczas własnych przemówień. Był mordercą w imię cnoty, bezdusznym produktem uduchowienia”.

Nie jest to chyba opis krzywdzący, jeśli wziąć pod uwagę takie choćby słowa Nieprzekupnego: „Trzeba, byśmy wpoili w człowieka religijny szacunek dla człowieka, owo głębokie poczucie obowiązku, które stanowi jedyna gwarancję wprowadzenia stanu szczęśliwości społecznej. […] Terror jest niczym innym jak sprawiedliwością. Niezwłoczną, srogą, nieugiętą; dlatego jest emanacją cnoty; nie tylko jest specjalną zasadą, ale konsekwencją ogólnej zasady demokracji dostosowaną do najpilniejszych potrzeb naszego państwa”.

Czytając powyższe zdania myślę o uwadze Blaise Pascala, że ludzie nigdy z takim przekonaniem i z taką radością nie angażują się w czynienie zła, jak wówczas, gdy czynią to z pobudek religijnych. I o diagnozie Emila Ciorana mówiącego, że gdyby położyć na jednej szali zło wyrządzone na świecie przez ludzi czystych moralnie, a na drugiej zło wyrządzone przez ludzi bez zasad i skrupułów, to przeważyłaby pierwsza szala.

Ksenofobia

ksenofobiaTadeusz Pilch (Polska nietolerancja. Ustalenia pojęciowe i metodologiczne) wskazuje na takie źródła strachu przed obcym i nietolerancji, jak ignorancja (nieznajomość innych form istnienia społecznego), lęk przed utratą własnych przywilejów, przesądy (tradycja, stereotypy obyczajowe), cechy psychiczne (osobowość autorytarna, poczucie niemocy) oraz czynniki społeczne (wychowanie, propaganda, presja konformizmu, konwenanse towarzyskie itp.).

Ksenofobia może przybierać różne formy – od zwyczajnej ostrożności wobec obcego, przez niechęć, wrogość, aż do nienawiści. Bogusław Wolniewicz (Ksenofobia i wspólnota) mówi o ksenofobii aprobująco: to uzasadniona niechęć (phόbos) do obcych (ksénos), którzy chcą wejść do naszego domu (oikos). Ksenofobia zdaniem Wolniewicza łączy się z oikofilią (miłością domu) jak naczynia połączone. Im większa miłość do „domu” (siedliska, tradycji), tym większa niechęć do obcych (u Wolniewicza stopniowanych: gość, przybysz, przybłęda, intruz, najeźdźca, prześladowca).

Widać, że chodzi tu o miłość w szczególny sposób „interesowną”, wyrastająca z lęku przeciw komuś, kto zagraża. Nic dziwnego, że dla jej wzmocnienia wynajduje się i zwielokrotnia zagrożenia – realne, a najczęściej fikcyjne.

Zmarły niedawno Cezary Wodziński (Trans gościnności) mówi o czymś tyle smutnym, co oczywistym: dzisiejszy świat hańbi prawo gościnności, to znaczy prawo Innego do pobytu w naszym świecie. Odwołuje się do tekstu Jacquesa Derridy pt. Gościnność nieskończona, w którym mowa jest o gościnności bezwarunkowej – takiej, która każe przyjąć Innego nic o nim nie wiedząc. Każe zawiesić wiedzę o nim (uprzedzenia, projekcje) na progu domu. Witając – trzeba wyrzec się zadawania jakichkolwiek pytań poza jednym: czy jesteś głodny?

Gościnność bezwarunkowa, pisze Wodziński, jest ryzykiem: „Otwiera możliwość przemocy, gwałtu, a nawet zbrodni ze strony innego”. Jednak możliwość ta powinna zostać zaakceptowana – ryzyko stanowi konstytutywną cechę prawdziwej gościnności. To dość znamienne – filozof, który z zasady nie odwoływał się do cnót konfesyjnych, zawstydza swymi słowami nominalnych strażników tychże cnót (wyjąwszy oczywiście papieża Franciszka, który w sprawie gościnności mówi rzeczy identyczne).

Tolerancja

conchitaWidać gołym okiem, że żyjemy w rzeczywistości zróżnicowanej wewnętrznie pod każdym względem. Różne są języki naturalne (6 tysięcy), kultury (wielkie kręgi kulturowe, kultury lokalne), rasy, wyznania, ustroje polityczne, kanony etyczne i estetyczne, gusty kulinarne, imperatywy obyczajowe itd.

Także ludzie są różni: wśród 7 miliardów nie ma dwóch osób identycznych (to najważniejsze bodaj prawo natury!). Cokolwiek jest – jest różne od czegokolwiek innego.

Ze świadomości tego stanu rzeczy wzięła się tolerancja, której sens pokazuje etymologia: tolerō – znosić, cierpieć, wytrzymywać; także – wyżywić, utrzymać. Znaczy to, że trzeba znosić, ścierpieć inność, by świat jako całość wewnętrznie różnorodną utrzymać w istnieniu.

Postulat tolerancji pojawia się najpierw w religii w okresie reformacji, jako przeciwstawienie się prześladowaniu innowierców. Oświecenie związało tolerancję ze zwątpieniem w absolutną wartość ludzkiego poznania. Z czasem pojęcie to wykracza poza religię obejmując stosunek do odmiennych poglądów filozoficznych, obyczajów, stylów życia, zainteresowań, poczuć moralnych, estetycznych itp.

Zdaniem Jacka Hołówki tolerancyjny jest ten, kto przyjmuje postawę akceptowania bez aprobowania. „Człowiek tolerancyjny przyjmuje postawę nieinterwencji za każdym razem, gdy jest przekonany, że swoich moralnych racji nie potrafi dostatecznie udowodnić lub gdy nie może liczyć na zrozumienie u oponenta. Nigdy jednak nie jest tolerancyjny [1] wobec siebie, [2] wobec zachowań, które zdecydowanie potępia, [3] wobec prób interpretowania tolerancji jako moralnej obojętności”. Szczególnie ważne wydaje mi się trzecie zastrzeżenie, odróżniające szacunek dla odmienności od niechętnego indyferentyzmu („Co najwyżej cię toleruję”). Od obojętności blisko do tzw. negatywnego przyzwolenia na zło (permissio negativa mali), na co zwracał uwagę Bruno Jasieński („Strzeż się obojętnych/ Nie mordują, nie palą/ Lecz za ich cichym przyzwoleniem/ Zło istnieje w świecie”).

Suplement

John Locke, List o tolerancji (Epistola de tolerantia, 1689)

Tolerancja w stosunku do tych, którzy w sprawach religii różne mają zapatrywania, do tego stopnia zgodna jest z Ewangelią i zdrowym rozsądkiem, że wprost potwornym wydaje się, jeżeli ludziom w jasnym świetle mrok oczy przesłania. Nie chciałbym tutaj bynajmniej oskarżać pychy, żądzy panowania u jednych ani gwałtowności i fanatyzmu u drugich, bo są to przywary, które prawdopodobnie nie dadzą się całkowicie usunąć z życia ludzi […], lecz aby jedni prześladowania i okrucieństwa, sprzecznego z duchem chrześcijańskim, nie stroili w barwę troski o państwo i poszanowania dla prawa, i na odwrót, by inni za parawanem religii nie szukali dla siebie swawoli obyczajów i bezkarności występków – krótko mówiąc, żeby nikt nie mamił siebie lub innych, manifestując, że jest wiernym poddanym panującego bądź szczerym czcicielem Boga – uważam, że przede wszystkim należy dokonać rozdziału spraw publicznych od spraw religii i sprawiedliwie zakreślić granice między kościołem i państwem […].

Moim zdaniem, państwo jako społeczność ludzi zostało ustanowione wyłącznie w celu zachowania i pomnażania dóbr doczesnych. Dobrami doczesnymi nazywam życie, wolność, całość i nietykalność ciała, jak również posiadanie dóbr materialnych, do których należą włości, pieniądze, sprzęty itd. […]

Troska o dusze nie może wchodzić w zakres kompetencji urzędu publicznego, ponieważ cała jego władza polega na wywieraniu przemocy, podczas kiedy prawdziwa i zbawienna religia – na wewnętrznej wierze ducha, bez której żadna rzecz nie ma u Boga wartości. Taka jest już bowiem natura ludzkiego umysłu, że żadną przemocą z zewnątrz zniewolić się nie da.

Andrzej C. Leszczyński

 

4 komentarze

  1. PIRS 23.11.2016
    • wejszyc 23.11.2016
  2. dawniej_kuba 23.11.2016
  3. Obirek 24.11.2016