2017-05-14.
Zaprzyjaźniony dziennikarz z poczytnego tygodnika przeprowadził ze mną długa rozmowę na temat objawień maryjnych w Fatimie.
Nie obeszło się od doraźnych politycznych aktualizacji i wykorzystywania tych objawień przez obecnych rządzących (przypominam: mimo protestów opozycji Sejm przyjął 7 kwietnia 2017 roku uchwałę o uczczeniu rocznicy objawień fatimskich; przygotowaną przez posłów PiS i promowaną przez związaną z ojcem Rydzykiem posłankę Annę Sobecką uchwałę poparło w głosowaniu 245 posłów, 27 było przeciw, a 11 wstrzymało się od głosu).
Co ciekawe – nawet biskupi wyrazili swoje zdziwienie i dezaprobatę dla tej uchwały. Przy okazji warto przypomnieć, że często przeciwstawiany Wojtyle Rydzyk, tak naprawdę bardzo podobną przyjął strategię popularyzacji swojej wersji katolicyzmu. Powtarzana teza o dewojtylizacji polskiego Kościoła nie do końca jest więc prawdziwa. Owszem: pozbawienie go w ostatnich dziesięcioleciach elementu racjonalnego to w równej mierze zasługa polskiego papieża jak i toruńskiego redemptorysty.
Dziennikarz przepytywał mnie o znaczenie tych objawień i rolę Jana Pawła II w ich promocji. Przygotowując się do rozmowy przeczytałem uważnie, co na ten temat mówi sam Kościół katolicki. Każdy może to zrobić i to w kilku językach na stronie watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary (podaję odnośny link w języku polskim):
Orędzie fatimskie
Objawienia i nadprzyrodzone znaki występują w całych dziejach, wkraczają w centrum ludzkich wydarzeń i towarzyszą historii świata, zdumiewając wierzących i niewierzących. Zjawiska te nie mogą być sprzeczne z treścią wiary, natomiast winny być skupione wokół centralnego motywu Chrystusowego przepowiadania – wokół miłości Ojca, która pobudza ludzi do nawrócenia i daje im łaskę, aby potrafili zawierzyć Mu z synowską ufnością.
Uderzająca jest różnica emocjonalnego tonu tekstów Jana Pawła II i wyważonego rozumowania teologicznego ówczesnego prefekta kongregacji Josepha Ratzinegra. Wojtyła odnosi objawienia do siebie, Ratzinger stara się zrozumieć ich teologiczne znaczenie i wskazuje na ich kulturowy i prywatny kontekst.
Jednak nie o tym chciałem napisać tylko o pielgrzymce obecnego papieża, który 13 maja nie tylko kanonizował dwoje dzieci z trojga światków objawień sprzed 100 lat, ale przy okazji wygłosił ciekawe przemówienie. Przy okazji, w drodze powrotnej do Rzymu, wyraźnie zdystansował się do innych objawień maryjnych, tych z Medjugorie.
Dlaczego z jednej strony Franciszek włączył się w popularyzację jednych objawień prywatnych (przypominam: nie obowiązujących dla katolika) i jednocześnie umniejsza znaczenie innych?
Nie wiem czy mam rację, ale wydaje mi się, że ten ambiwalentny stosunek do ludowej pobożności jest kolejnym przykładem marketingowego wyczucia Franciszka. Fatima z jej trzema „tajemnicami” stała się globalnym faktem społecznym i religijnym. Medjugorie, z codziennymi przesłaniami maryjnymi, stała się dla Kościoła katolickiego kłopotem.
Więc Franciszek uznał, że nie ma powodu rezygnować z ogromnego potencjału, który od stu lat promieniuje z Fatimy. Co ciekawe, „tajemnice” fatimskie są na tyle znaczeniowo dookreślone, że papież odczytuje w nich to, co od początku pontyfikatu jest stałym motywem jego nauczania. Oto niektóre z wygłoszonych przez Franciszka słów: „Dopuszczamy się wielkiej niesprawiedliwości wobec Boga i Jego łaski, gdy twierdzimy ponad wszystko, że grzechy są karane przez Jego sąd, nie uznając – jak ukazuje Ewangelia – że są one odpuszczone przez Jego miłosierdzie!” A więc nie osądzanie, tylko rozumienie i wybaczanie.
Nie zabrakło akcentów związanych z największą pasją Franciszka czyli ze sprawą uchodźców. W sobotę rano spotkał się z ośmioosobową rodziną uchodźców z Bliskiego Wschodu. Wszyscy są muzułmanami. O ile mi wiadomo polscy posłowie raczej nie łączyli swojej uchwały poświęconej 110 rocznicy objawień fatimskich z uchodźcami. Tymczasem dla papieża związek, jak widać, jest oczywisty.
Na koniec przypominam słowa z kazania wygłoszonego w czasie mszy kanonizacyjnej: „Niebo uruchamia tutaj prawdziwą i w pełnym tego słowa znaczeniu mobilizację powszechną przeciwko tej obojętności, która oziębia nam serce i pogłębia naszą krótkowzroczność. Nie chcemy być poronioną nadzieją!”
Bardzo to wszystko ciekawe. Nie końca przekonują mnie tyrady przeciwko grzesznikom i interpretacja historii w świetle apokaliptycznych obrazów, które zobaczyły niepiśmienne dzieci przed 100 laty w Fatimie, właśnie zadekretowane jako nowi święci. Szczególnie dwuznaczne wydaje mi się odczytywanie ich jako prorockie przepowiednie losów Kościoła, a zwłaszcza Jana Pawła II.
Niemniej jednak sposób w jakie je odczytał na nowo Franciszek pozwala żywić nadzieję, że to nie „straszak na bezbożników” będzie dominował w katolickim nauczaniu, ale wezwanie do otwarcia na najbardziej potrzebujących.
Stanisław Obirek
Sen – mara, Bóg – wiara… stare ludowe porzekadło.
Skądinąd czy nie jest zastanawiające że żaden z dostojników KK nie dostąpił nigdy łaski
spotkania z bytem absolutnym. Ponoć umysł niewinny z trudem liczący do stu, jest gotów na spotkania pierwszego stopnia, jako powiadają spece od UFO.
Zależy, co się łyknie, albo wstrzyknie.
W końcówce lat osiemdziesiątych zdarzyło mi się pracować z człowiekiem będącym wysokim kapłanem kościoła polskokatolickiego. Akurat zechciał ze mną podzielić się wrażeniami z objawień fatimskich. Próbowałem w nim obudzić sceptycyzm. Nic z tych rzeczy. Jego odpowiedź była zawsze taka sama: wierzymy im, albowiem są wiarygodni. Ich dystansowanie się od ludzi pozwala im wyciszyć się, a przez to są gotowi do kontaktu z Bogiem. Próbowałem na parę sposobów użyć własnego sceptycyzmu w szczegółach lub ogólnie. Kolega zaś wciąż powtarzał swoje zasady zaufania i wiary, oczywiście elegancko je retorycznie modyfikując, w końcu elektronik, głupi nie był. Pomyślałem sobie – tak, tak, a Ziemia jest płaska i wycofałem się z dyskusji. Bo jeżeli naprawdę wierzy, lub stara się wierzyć, lub uważa, że trzeba wierzyć właśnie tak i właśnie w to, to nic nie poradzę. A muszę? On w końcu nie był natrętny
@Magog: rzeczywiście nikt z tych dostojniczków? Moja koszmarna pamięć wygrzebuje jednak, jak kret, Piusa XII go ze wspaniałej “Spiżowej Bramy” Brezy. Tam jest jednak taki incydent. Ale był od początku niechętnie przytaczany. Mam już w tym odstępie czasowym “fuzzy memory”, ale to tam było. Nie otworzę i nie znajdę, bo się na godziny zagrzebię w tym wspaniałym dziele Wielkiego Pisarza, na co w tym momencie mnie nie stać.
Ale było już tak, że ludzie, niekoniecznie z prostego ludu się wywodzący, mieli istotne dla siebie przeżycia mistyczne. Takowe mają to do siebie, że nigdy nie zostają zapomniane i że wyznaczają dalszą drogę jednostki. Tacy ludzie właśnie dzięki tym przeżyciom przeszli do historii, nawet jeśli nie zostali dostojnikami kościelnymi. A nawet zakładam, że ten i ów dostojnik kościelny też miał swoje przeżycie mistyczne, ale o tym nie mówił, nie pisał, bo milczenie o nim jest istotną cechą przeżycia mistycznego. Co innego “widzenia ludowe” — ich sensem jest rozgłos.
Ja bym nie lekceważył objawień i tajemnic, w końcu w nauce ryzyko, skok w nieznane też są ważne jak ostatnio przypomniał Hazelhard. Problem pojawia się, gdy pierwotny i zwykle autentyczny impuls religijny zostaje poddane ideologicznej obróbce. Tak się składa, że zwykle ma ona charakter polityczny.
>Ja bym nie lekceważył objawień i tajemnic, w końcu w nauce ryzyko, skok w nieznane też są ważne..”
Drogi Profesorze, objawienia to nauka?
Tajemnica, to bezradność chwilowa nauki która rozwija się od wieków i jest continuum..
Bogowie kiedyś mieszkali za przysłowiową miedzą i ich miejsca pobytu oddalały się w miarę jak człowiek ich poszukiwał
i w te miejsca gdzie mieli być, zwyczajnie zajrzał.. Im dalej zaglądamy tym dalej znajduje się to objawione bóstwo z jego tajemnicami.
Jedyne co nie poznamy nigdy to śmierć i jej tajemnica… to jest ta bariera zwykłego strachu przed nieznanym.
No bo jakże to tak? Tam nie ma nic? Ano nie ma.. I mnie nie będzie? No nie będzie..
Tak nawiasem to dzisiejsza wiedza o opiatach wszelkiej maści to jest przedszkole w porównaniu do wiedzy starożytnych.
Wszystko było naturalne, można by powiedzieć zdrowe.
Wydaje mi się że Magog komentuje w obrębie pytania: czy bóg istieje?
Kolejnymi pytania to: Jeśli istnieje to czy może się on objawić? A jeśli tak, to jak?
Artykuł Obirka odnosi się do trzeciego pytania. Chrześcijaństwo ciągle zostawało poddawane obróbce ideologicznej, widoczne to jest u Jana z Patmos – autora ksiegi apokalipsy… Ale czy chrześcijaństwo w 21 wieku jest wystarczająco dojrzałe żeby to demaskowac?
Prywatne objawienia nie są spójne z biblijnym objawieniem bożym, bo wynikałoby z tego że Jezusowe objawienie było niedoskonałe i musi być dopełnione przez innych. Albo że Bóg preferuje jakąś małą grupę w danym czasie, a innych poddaje zniszczeniu. Więc tylko ktoś tak zadufany w sobie jak JPII mógł odnieść prywatne objawienie fatimskie do siebie.
Moim zdaniem Franciszek chce przenieść dialog o wiarę na inny poziom, ale wcześniej musi zdobyć uwagę prostoty która preferuje świat fantazji i (chrześcijańskiej) magii. Na ile jest to skuteczna metoda to się okaże, ale przynajmniej kierunek jest inny.
Problem objawień i ich miejsca w życiu ludzi to sprawa złożona, mnie osobiście nie są one do niczego potrzebne, ale ciekawi mnie jak one funkcjonują. Kościoły protestanckie zdecydowanie je odrzucają i to jest mi bliskie. Próbowałem o tym wczoraj opowiedzieć na spotkaniu w kawiarni akademickiej w Pałacu Staszica w Warszawie. Zostało ona uwiecznione, więc jeśli ktoś ma czas i ochotę to zapraszam do oglądania: https://www.youtube.com/watch?v=R2jdxT4IDrA
Swoją drogą nie miałem pojęcia o istnieniu takiej Niezależnej Polskiej TV, a jej istnienie (podobnie jak i wielu innych) uświadamia jak próżne są wysiłki prezesa Jacka Kurskiego by naród ogłupiać narodowymi mediami.