…kardynała Kazimierza Nycza
2017-09-29.
W moim długoletnim życiu zakonnym nauczyłem się jednego – modlić się o rzeczy możliwe i racjonalne i starać się samemu dostosować do tego, o co sam się modlę.Ta prosta i rozumna zasada przyszła mi do głowy, gdy czytałem tekst kazania kardynała Nycza wygłoszonego 28 września w 100 rocznicę powstania Sądu Najwyższego. Przyznam, że nie wiedziałem, że powstał na rok przed powstaniem Państwa Polskiego, więc tym bardziej wdzięczny jestem za przypomnienie tego faktu, a jeszcze bardziej za to co kardynał powiedział. Dla chętnych podaję link do całej homilii:
Homilia kard. Kazimierza Nycza podczas Mszy św. z okazji 100-lecia Sądu Najwyższego
Msza św. w Archikatedrze Warszawskiej sprawowana w czwartek 28 września pod przewodnictwem kard. Kazimierza Nycza poprzedziła obchody Jubileuszu 100-lecia Sądu Najwyższego na Zamku Królewskim. Publikujemy pełny tekst homili Umiłowani bracia i siostry, uczestniczący w dziękczynnej jak zawsze Eucharystii, sprawowanej dzisiaj w naszej Archikatedrze z racji waszego jubileuszu.
Ciekaw jestem czy jego modlitwa będzie skuteczna w tym jezuickim sensie. W każdym razie kardynał Nycz wspomniał inne kazanie i innego kaznodzieję, twierdząc, że jego słowa są nader aktualne: „Wtedy ks. profesor prawa Julian Ryster mówił: Dziwna to rzecz, czego innego się spodziewaliśmy. Polska zmartwychwstaje a gdzież jest rząd Polski, gdzież armia, która by strzegła granic? Tak sądząc logicznie, po ludzku, najpierw być powinno, a tymczasem ta reszta odłożona na przyszłość, w odradzającej się Polsce widzimy najpierw trybunały sądowe”.
I jeszcze jeden fragment z kazania Rystera sprzed 100 lat: „Iustitia fundamentum regnorum. Sprawiedliwość fundamentem rządów. Jak długo trzymały się tej zasady, panował pokój i dobrobyt. Jeżeli w tamtym świecie panuje zamieszanie, niepokój a państwa się chwieją, to znak, że fundament główny, to znaczy sprawiedliwość, jest bardzo nadszarpnięty, nadwyrężony albo brak go wcale”.
Jak rozumiem kardynał włącza się w toczącą się dyskusję na temat niezależności sądów, w tym przede wszystkim Sądu Najwyższego, a może i Trybunału Konstytucyjnego. W tym drugim przypadku jest to interwencja mocno spóźniona, bo Trybunał jak wiadomo został bez reszty podporządkowany władzy ustawodawczej i wykonawczej, a właściwie jednemu człowiekowi – prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Nycz powiada, że przywołane słowa Rystera odnoszą się do nas dzisiaj, jak powiada „do każdego i każdej z was tutaj obecnych, służących Ojczyźnie, służących Polsce na tym miejscu, w którym społeczeństwo was postawiło”.
No pięknie – chciałoby się powiedzieć, zwłaszcza jeśli dodamy jeszcze całkiem konkretne wezwanie do dzisiejszych sędziów, by zachowali wolność i niezawisłość. Przywołuje przykłady z przeszłości, św. Wacława i św. Tomasza Morusa. W obu przypadkach chodzi o męczenników, którzy za spójność przekonań zapłacili cenę najwyższą.
Pewnie dzisiaj sędziowie takiej ceny nie będą musieli płacić, ale dobrze się dzieje gdy ważny, możne najważniejszy hierarcha nader wpływowego Kościoła katolickiego w Polsce przypomina, że sędziowie powinni zachować niezależność od nacisków politycznych. Muszę przyznać, że takie mieszanie się Kościoła w politykę jest całkiem na miejscu i o skuteczność takiej modlitwy jestem gotów sam się modlić. Oczywiście w sensie wspomnianym na początku.
Stanisław Obirek
Modlić się nie będę,
ale trzymam kciuki!
W moim rozumieniu między trzymaniem kciuków a modlitwą nie ma sprzeczności. Przykładem modlitwa Reinholda Niebuhra, protestanckiego teologa: “Boże, daj nam pokorę, byśmy przyjęli w pokoju to, czego zmienić nie możemy, daj nam odwagę, aby zmienić to, co powinno być zmienione, i daj nam mądrość, abyśmy umieli odróżnić jedno od drugiego”.
Panie Profesorze,
sprzeczności, istotnie, nie ma. Ale jest różnica. I dlatego jednak będę trzymał kciuki.
Nie tylko w tej sprawie, ale za wszystko, co dobre. Niezależnie od tego, z której strony przyjść może.
Trzymania kciuków nie lubię, bo to paskudny średniowieczny zabobon (że niby diabeł włazi do ciała akuracik przez niechronione kciuki). A modlitwy mogą być też grzeszne. Np. ta żydowska historyjka (z USA) : pobożny żyd wraca z pracy do domu. I jadąc słyszy w swojej okolicy sygnał straży pożarnej. bOżE, SPRAW, ABY TO NIE U MNIE… i już popełnił dwa paskudne grzechy Obirek, jako specjalista, łatwo rozpozna, które.
Phiiii….podobno diabeł się boi hałasu. I stąd stukanie się szkłem z C2H5OH. Bo podobno z upodobaniem włazi przez jamę chłonąco-trawiącą podczas picia. Ja się stukam… – szczyżonego pan bóbr szczyże….:)
Pozdrawiam
Czy to, aby nie pora, tak coś do 2 lat, by mowa była prosta „Tak, tak – nie, nie”?
Wiem, mętność, jako technologia zdobywania/utrzymania władzy praktykowana od wieków, ale czy wyznawców słowa Księgi nie zobowiązują? Jednak odwagi trzeba, by naprawdę bronić wartości, kunktatorstwo nie pomoże.
Akurat w tym kazaniu jest mowa o odwadze. Warto przywołać znakomitą książkę “Sir Tomasz More odmawia”
Hanny Malewskiej, która ją pisała w czasach gdy odmowa (np. pisania nekrologu o Stalinie) kosztowała. Dzisiaj odmowa też kosztuje i o tym mówi kardynał Nycz. Owszem zdarzając mu się mętne kazania i równie mętne komentarze, ale akurat tu jest jednoznaczny. Stąd moje uznanie.
Witam z uznaniem słowa biskupie. Szkoda, że dwa lata za późno i zbyt ezopowa nadal ta mowa. Ale lepiej późno, niż wcale.
“[M]odlić się o rzeczy możliwe i racjonalne i starać się samemu dostosować do tego, o co sam się modlę”. Co to znaczy modlić się o rzeczy racjonalne? Modlenie się o zwycięstwo Bayernu nad Realem (albo odwrotnie) jest racjonalne czy nie? Zwycięstwo Bayernu jest możliwe, ale możliwe jest też zwycięstwo Realu. Skoro włos na mojej głowie nie może spaść bez woli Pana, ojca mego, to tym bardziej Bayern nie może przegrać z Realem (albo odwrotnie) bez woli Pana, ojca mego. Jak się do tego ma boski plan? Miał wygrać Bayern, tak zaplanowałem 60 miliardów lat temu nazad, ale pomodlił się Miguel, więc ok., niech będzie, zmieniam plan, wygra Real, fajny chłop ten Miguel, a ta jego żona też niczego sobie, cycata, ale dba o dzieci, a Helmut to jakiś dziwny, piwo żłopie i po niemiecku gada, niech idzie się walić ze swoją modlitwą. Co to znaczy modlić się o rzeczy racjonalne? Nie kumam.
Właśnie wczoraj miałem dyskusję o modlitwie, a propos pojawiającego się wciąż wezwania do udziału w akcji “Różaniec do granic”. I wyłuszczałem to, co kiedyś przeczytałem u szkockiego zakonnika (nazwiska już nie pomnę) — że modlitwa to prośba do Boga o wsparcie nas, w naszych działaniach. Nie jest to więc oczekiwanie na cud, a hipokryzją i wzywaniem Boga na daremno jest modlenie się bez działania. Modląc się szczerze, należy więc myśleć, co w tej sprawie sami możemy zrobić, a potem wcielać to w życie.
Wydaje mi się, że to bardzo podobna idea do “modlenia się o rzeczy racjonalne i dostosowania do tego, co o się modli”.
Modlitwę traktuję jako przypadek myślenia życzeniowego. Gdy pozbawimy modlitwę atrybutów mantry beznamiętnie i bezrefleksyjnie powtarzanej, uzyskamy całkiem współczesny obraz naturalnej potrzeby wyrażania potrzeb, powiązanych z wiarą w możliwość ich spełnienia.
Gdy zdajemy sobie sprawę, że prawdopodobieństwo ich spełnienia jest znikome, nazywamy je marzeniami.
W odwołaniu do “modlitwy” Prof. S. Obirka dostrzegam rodzaj intelektualnej prowokacji i ….naturalnej przekory.
Zaś w szczerość kazania kardynała Nycza (traktowanego w kategoriach modlitwy) mam poważne powody wątpić.
Raczej kwalifikowałbym to w kategorii polityki Kk.
Rzeczownik “modlitwa” przynależy do grupy pojęć o rozmytej semantyce i właściwie należałoby każdego użytkownika języka zapytać, co ma na myśli gdy swoją czynność umysłową nim właśnie określa, zwykle jednak odnosi się do Boga. Jest też wymiar kontekstowy tych czynności, które tak właśnie pozwalają je określić, np. w katolicyzmie Msza św. i wygłaszane w trakcie jej trwania kazanie. To jest właśnie przypadek przeze mnie omówiony. Czy kardynał w istocie się modlił czy uprawiła politykę to oczywiście inna sprawa, jak zresztą w przypadku każdego księdza czy biskupa. Np. krakowski abp Jędraszewski zwykle zachowuje się tak jakby bez przerwy się modlił (skupiona twarz, oczy skromnie spuszczone, albo nabożnie skierowane ku niebu), jedna to, co mówi wydaje się zgoła sprzeczne z ogólnie przyjętą definicją modlitwy, bo zwraca się albo do polityków partii rządzącej (jestem z wami), albo do władz w Rzymie (na mnie możecie zawsze liczyć, więc zróbcie mnie jak najszybciej kardynałem). To oczywiście tylko wrażenie, które może być słuszne, albo też mylne.
Modlitw nauczono mnie jako maluszka obdarzonego dobrą pamięcią, zanim pojawiły się u mnie zaczątki czegokolwiek rozsądnego. Jednak nie pamiętam, abym używał ich kiedykolwiek w celach magicznych, poza jednym, wstydliwym przypadkiem, kiedy duchy pogrzebanych na podwórku żołnierzy stukały mi nocą w szybę (wiatr i gałąź). Ale miałem wtedy cztery lata. Ale coś (widocznie diabeł) odwiodło mnie w latach późniejszych od zwracania się do pana B. z jakąkolwiek prośbą. Jako niewiarek wczesny (od pierwszej komunii) mam jednak ciągły problem: nie mam komu dziękować za moje szczęśliwe , długie życie.
@OBIREK
To fakt, kontekstowo modlitwa przede wszystkim jest kojarzona z (może nawet bardziej:odnoszonej do) Boga. Tylko, co to ma konkretnego wnosić? Mnie osobiście to dezorientuje.
O jakim Bogu mówimy? – tym mściwym ze Starego Testamentu czy ewangelicznym ? Bogu o. Rydzyka ? …a może Bogu Newtona czy Einsteina?
To są całkiem różne konteksty i całkiem inne wyobrażenia.
Gdy czytam fragmenty Einsteina o Bogu, to nawet nie czuję potrzeby szukania synonimów.
Gdy czytam o Bogu u Hellera , to nie odczuwam sprzeciwu.
Powiedziałbym tak, mogę chyba przyjąć uogólnione znaczenia modlitwy jako pewnego rodzaju rozmowy duchowej (zgodnym z aktualnym rozumieniem inteligencji duchowej wg . Zohar i Marshall) , którą w jakimś sensie można określić rozmową z Bogiem.
Bóg jednak raczy wiedzieć, co to ma w konkretnym przypadku znaczyć?
Ta metafora ma dla mnie stosowne/adekwatne znaczenie.
@A.Gorynski – juz od dawna o nic nie prosze, tylko dziekuje i to swietnie dziala.
Bogu ktory jest w kazdym z nas, tak jak kazdy z nas Go rozumie.
I nie nie jestem wierzacy, w kazdym razie nie w to w co KRK kaze wierzyc :).