Dariusz Wiśniewski: Rechrystianizacja Europy według Mateusza4 min czytania

An auto-da-fé of the Spanish Inquisition and the execution o
Credit: Wellcome Library, London. Wellcome Images

2017-12-10.

Jako minister – Mateusz Morawiecki nie ujawniał się ze swoim marzeniem rechrystianizacji Europy. Ale z pewnością już je w sobie nosił. Teraz jednak – będąc świeżo desygnowanym premierem – nabrał odwagi.

Zaraz po uroczystości państwowej, kiedy został wyniesiony na premiera, przyszedł czas na celebrę udzielenia mu świętego sakramentu. Odbyło się to podczas wywiadu w katolickiej Telewizji Trwam. Rozmówcą Morawieckiego był dziennikarz i ksiądz w jednej osobie (agencja Bloomberg podała tę informację jako ciekawostkę).

Ale to Polska. OK? W Polsce księdzu można zawierzyć swoje marzenia. Zwłaszcza takie piękne.

Premier głośno rozmarzył się o kolejnym kroku w rozbieraniu Polski z wolności i zdobyczy liberalnej demokracji. W imię Boga, ma się rozumieć. Oraz dla rzekomego dobra społeczeństwa polskiego i Europy. Nie zaśpiewano wspólnie żadnej kolędy. Może następnym razem?

„Marzyciel” Morawiecki już kiedyś podzielił się ze światem inną interesującą refleksją.

W rozmowie z dziennikarzem Deutsche Welle przeprowadzonej w lutym tego roku, przekonywał, że prawo, nawet w kraju demokratycznym, nie jest najważniejsze. Są sytuacje, kiedy ktoś prawu nie podlega. Kto? Jakie to sytuacje? Będą o tym decydować ci, którzy stanowią prawo.

W świetle tej myśli marzenie Morawieckiego aby rechrystianizować Polskę i Europę, jest bardziej zrozumiałe. I łączy się gładko z wcześniejszym poglądem na prawo.

Gdy premier ważnego kraju europejskiego marzy publicznie, że chce więcej Boga w Polsce i w Europie, to wysyła przyzwalający sygnał społeczeństwu. Suweren wtedy pragnie urzeczywistnić jego słowa. Oczywiście, pod warunkiem, że marzy również o tym samym. A marzy. Kościół również. Część Polaków jednak nie doświadcza tego marzenia.

I wszystko się zgadza. Właśnie oni będą przedmiotem rechrystianizacji.

Co przyniesie próba realizacji tego marzenia? Powiedzmy krótko, gdyż nie ma tu wiele niuansów: dalszą klerykalizację Państwa i życia publicznego.

Która już przecież dzieje się na wielu płaszczyznach – w szkolnictwie, kulturze, ochronie zdrowia, czy na rynku pracy. Katolicyzm, jako główna doktryna chrześcijańska, jest oficjalnie promowany przez polskie państwo i finansowany z pieniędzy podatnika. Bez listków figowych i woali. Co będzie oznaczała realizacja marzenia Morawieckiego dla środowisk LGBT? Z pewnością nic dobrego.

Po całkowitym zakazie handlu w niedziele przyjdzie racjonowanie alkoholu, o czym się już głośno mówi; potem, być może, przymus rodzenia martwych dzieci – to też już jest bliskie, oraz obligatoryjna nauka religii w szkołach.

Jeżeli kultura ma służyć Bogu i narodowi, to również obyczaje. Pojawi się może chrześcijańska moda, „godna” polskiego katolika, a uprawianie seksu zostanie uregulowane państwowo-kościelną instrukcją? Rechrystianizacja nie może mieć żadnych ograniczeń. Rzecz jasna, jeżeli nadal pozostajemy w sferze marzeń premiera.

Trend więc już istnieje. Morawiecki go tylko wzmocnił. W ten sposób, przynajmniej na odcinku polskim, jego marzenie ma szansę spełnienia się (nieco gorzej może pójść z Europą).

Idea rechrystianizacji nie jest nowa. Anders Breivik, zanim zamordował 77 osób, napisał w swoim manifeście, że Europa potrzebuje silnego związku wierzących i niewierzących, aby odbudować tożsamość chrześcijańskiej Europy. I tylko wtedy możemy obronić się przed „inwazją” islamu. Przyszły sojusz musi odrzucić tradycję rozdziału Państwa i Kościoła, antyklerykalizm Rewolucji Francuskiej i idee Oświecenia.

Wiara jest najważniejsza, nawet wtedy, kiedy nie wierzymy. Blaise Pascal twierdził, że ludzie niewierzący powinni się zachowywać tak, jakby wierzyli, gdyż nie mają nic do stracenia. Niewierzący więc – przedmiot rechrystianizacji w marzeniu Morawieckiego – mają się włączyć do dzieła odnowy Europy na bazie chrześcijańskiej nauki. Lepiej dobrowolnie. Rechrystianizacja zatem oznacza represje. I w marzeniach i w rzeczywistości.

Rozmowa w Telewizji Trwam początkowo dotyczyła gospodarki i rozwoju Polski.

W kwestiach gospodarczych marzenie polskiego Kościoła jest identyczne do snu Morawieckiego. Według wielu hierarchów zmiana klimatu to hucpa liberałów i globalistów, i że wszelkie dostępne dobra, w tym węgiel i puszczańskie drzewa, są nam dane od Boga po to, aby je używać. Bóg z pewnością wziął pod uwagę zanieczyszczenie powietrza i coś z tym zrobi. My nie musimy się tym przejmować.

Wiara jest najważniejsza. Reszta sama się jakoś ułoży.

Nie myślcie o jutrze.

„Popatrzcie na ptaki na niebie: nie sieją, nie żną, nie gromadzą w magazynach, a wasz Ojciec niebieski je żywi” (Mt 6, 24-34, ewangelia według św. Mateusza).

Dariusz Wiśniewski

 

4 komentarze

  1. hazelhard 12.12.2017
  2. wejszyc 13.12.2017
  3. Mr E 14.12.2017
    • wejszyc 14.12.2017