2018-05-17.
Obudził mnie łomot do drzwi. Spojrzałem na zegarek: godzina szósta. Pierwsza myśl: pękła u mnie rura i zalewam sąsiadów z dołu. Ale zaraz potem usłyszałem wrzask: „Otwierać, policja! Bo wyważymy drzwi!”. Podszedłem do drzwi i wyjrzałem przez wizjer. Zobaczyłem facetów w czarnych kombinezonach, z maskami na twarzy, z bronią, a jeden trzymał wielki walec przypominający taran.
Otworzyłem drzwi, a oni wpadli i rzucili mnie na podłogę wołając „Nie ruszaj się PIRS!”. Zaraz potem zabrali się za przeszukiwanie mieszkania. Oczywiście zwinęli komputery, zabrali nasze smartfony. Przerzucali książki, ładując je do pudeł, a oddzielnie wszelkie papiery. Zaglądali do pościeli, na szczęście mamy materace, do których nie da się niczego schować, ale poduszkę z łupinami gryki rozpruli, szukając czegoś. Wszystkie leki wpakowali do plastikowych toreb, także kosmetyki. Zostawili mydło, więc kiedy dowiedziałem się, że zabierają mnie ze sobą, mogłem się umyć, oczywiście przy otwartych drzwiach łazienki i pod czujnym okiem policjanta (antyterrorysty?). Przypomniałem sobie Barbarę Blidę i ucieszyłem się, że nie mam pistoletu.
Założyli mi kajdanki, chwała Bogu, że z przodu a nie z tyłu, i wyszliśmy. Zawieziono mnie do prokuratury. Usiadłem na krześle, a prokurator z groźną miną przeglądał jakieś teczki, od czasu do czasu zerkając na mnie, jakby się upewniał, że przestępstwa, o których czyta popełniłem właśnie ja.
– „Proszę pana, pana sytuacja jest poważna. Zatrzymamy pana w areszcie aż do wyjaśnienia. Będzie potrzebna konfrontacja z wieloma osobami, a jeśli okaże się, że jest pan winny, to poniesie pan konsekwencje”.
Przypomniałem sobie jak należy postępować w przypadku takiego zdarzenia i powiedziałem: „Po pierwsze, pan mi się nie przedstawił. Po drugie, nie powiedział mi pan w jakiej sprawie zostałem wezwany, a właściwie porwany. Po trzecie, w jakim tu jestem charakterze”.
Prokurator spojrzał na mnie z wściekłością, ale nagle twarz mu się odmieniła i powiedział – „Oczywiście, oczywiście, wszystkiego pan się dowie”. Następnie przedstawił się i poinformował mnie, że jestem tu jako podejrzany o popełnienie przestępstwa. Tu pomilczał patrząc na mnie, następnie przedstawił mi zarzuty:
– „Doniesiono nam, że w szóstej klasie na klasówce z polskiego, której tematem było „Nad Niemnem”, napisał pan wypracowanie nie mając żadnej znajomości tematu, bo nie czytał pan książki, a tylko na podstawie ściągawki przygotowanej przez pana przyjaciółkę, gdzie w skrócie zaznaczyła wątki powieści oraz nazwiska i charakterystyki występujących tam postaci”.
Zaskoczył mnie – to była prawda. Zacząłem się zastanawiać, kto mnie sypnął, ale przecież nie raz sam opowiadałem o tym zdarzeniu i nie mogłem sobie teraz przypomnieć komu. W zasadzie Wanda opowiedziała mi to wszystko przed klasówką, ale ściągę zrobiłem sam. Jeżeli chcieliby dobrać się także i do niej, to nie mają żadnych dowodów.
Ale co mi właściwie mogą zrobić? Przecież to jest bez sensu. Od tej klasówki nic specjalnego nie zależało. I minęło tyle lat.
– „Co pan zamierza zrobić w tej sprawie?” – zapytałem.
– „Zatrzymamy pana do wyjaśnienia. Trzeba będzie skonfrontować pana z kolegami z klasy. Jeżeli potwierdzą zarzuty, to pana reputacja będzie zrujnowana. Ale nie ma to w zasadzie żadnego znaczenia, bo do czasu wyborów samorządowych będzie pan tutaj siedział, panie Adamie”.
A więc o to chodziło. Wzięli mnie za kogoś, kto się ubiega o wybór do samorządu i chcieli mnie zgnoić rzucając oskarżenia, a dla pewności przetrzymać w areszcie, żebym nie mógł wziąć udziału w wyborach i zagrozić ich kandydatowi. Ale ja przecież nigdzie nie kandyduję. I zaraz, zaraz, jak on się do mnie zwrócił? Panie Adamie?
– „To jakaś pomyłka, ja nie mam na imię Adam”.
– „Jak to, a może na drugie?”
– „Nie, mam tylko jedno imię”.
– „Pan nie jest Adam PIRS z PO, kandydat na radnego?”
– „Nie”
Prokurator sięgnął po moje dokumenty, wziął dowód osobisty i zaklął.
– „Pan nie staruje w najbliższych wyborach?”
– „Nie”.
– „Faktycznie, zaszła pomyłka panie PIRS. Bardzo przepraszam. Proszę wybaczyć nam najście. Odwieziemy pana do domu i zwrócimy rzeczy”.
Podał mi rękę i dodał:
„Ale gdyby pan zmienił zdanie co do wyborów to proszę pamiętać, że my wiemy”.
PIRS


Brakuje mi jeszcze jednego zdania.
LUK
Proszę dopisać.
Nie mogę tego robić za Pana 🙂
A ciekaw jestem co Pan zrobił z tą ręką.
Byłem trochę zszokowany i działałem odruchowo. Gdybym się mniej emocjonował to bym przecież zauważył że „Nad Niemnem” nie mogliśmy przerabiać w szóstej klasie. To była chyba dziesiąta. Ale dziękuję za zwrócenie uwagi – następnym razem będę czujniejszy. 🙂
Spoko, warianty mogą być różne. Zależy czyja to była ręka i czy zapakował ją w coś czy podał Panu, za przeproszeniem – gołą.
Można rozwijać temat zastanawiając się jakiej była rasy, płci i wieku, wtedy Pańska reakcja byłaby odpowiedzią na jakieś badania socjologiczne.
A mógł Pan po prostu odpowiedzieć: ” – Dziękuję, ale jestem wegeterianinem” 🙂
Drogi Pirsie,
Jest mo doprawdy przykro, niestety flota dalej parkuje w układzie Trappist-1 i na domiar złego ostatnio zabrali się za przemalowywanie kadłubów (sam rozumiesz, zbliża się okrągła rocznica galaktyki) także to trochę potrwa, więc może rzeczywiście zajmij się czymś innym, a czy pisanie do SO jest dla Ciebie bezpieczne ?
Lucky
Drogi Lucky,
Dziękuję za ostrzeżenie. Myślę że jak przemalują kadłuby to się wezmą za szukanie jakichś godniejszych ofiar aby uczcić rocznicę.
zaraz, zaraz.. naprawdę masz na imię Gordon, rozbiłeś się o dach garażu rodziny u której mieszkasz, przecież my mamy Ciebie uratować, a malowanie to w zasadzie rutynowa sprawa i tak czekamy na paliwo kubitowe. Wprawdzie mnie nie lubisz, tzn. lubisz.. to właśnie sprawia mi kłopot, lecz ja sprawuję tymczasową opiekę, z widzenia się znamy… chwileczkę, jakiego koloru jest niebo na Melmaku ? a trawa jest jakiego koloru ?
PK
Przecież wyjaśniałem pokazując zdjęcia https://studioopinii.pl/archiwa/183442 – tylko sylwetka jest prawdziwa. Ktoś mi doczepił tego Alfa i muszę się wciąż tłumaczyć. Melmak to zwykła dziura i w ogóle nie ma tam trawy.
w Wikipedii piszą, że jest niebieska a niebo zielone, nie byłem na Melmaku ale skoro byłeś to wierzę, chociaż z trudem.
To mi przypomniało 13 grudnia 81, kiedy zapuszkowali mojego ojca, zamiast mnie. To samo imię, a dokumenty sprawdzili dopiero na komendzie.
Płytkie, towarzyszu PIRS. Nieważne, kto kandyduje. Ważne, kto liczy glosy. Jak w Rosji. A tak naprawdę, nic nie jest ważne, bo obywateli w Polsce już nie ma. Są wyłącznie konsumenci. Tego odkrycia dokonałem dziś z wysokości kilometra, kiedy mój (mój?) Dreamliner podchodził do lądowania na byłym lotnisku Okęcie imienia Lecha Kaczyńskiego d. Fryderyka Szopena (jakiś rapper?). Z góry nieźle to wygląda i po co się przejmować jakąś demokracją?
Narciarzu,
Lotnisko Kaczyńskiego w Warszawie?
Taka ohydna niby aluzja do wzrostu i formatu prezydenta LK?
Przecież już jest w planach nowy, znacznie godniejszy obiekt:
Centralny Port Komunikacyjny im. braci Kaczyńskich – Baranów.
Towarzyszu NARCIARZU2 – Wy wciąż na poprzednim etapie. Obecnie potrzebne są inne środki oddziaływania. Nie chodzi o zastraszenie, ale o pokazanie klasie robotniczej jak wróg podstępnie stara się uzyskać jej względy, a przecież to są zgniłe elity i mają za nic interes prostego człowieka.
Brak Wam też wiary w zdrowy ideowy rdzeń suwerena. Na trudnej drodze budowy kapitalizmu trzeba także dbać o konsumpcję. Inaczej nie starczy sił aby tworzyć zręby prawdziwej Polski i dawać odpór tym co stale mącą i podkopują. Ale z Bożą pomocą i naszego świętego Kościoła nie tracimy z oczu najważniejszego celu: jakim jest Polska katolicka i nauki św. Jana Pawła II.