JS: Lektura na święta8 min czytania


10.04.2025

Zdanie odrębne

Doktor honorowy (honoris causa) to tytuł nadawany osobom zasłużonym dla naukikultury we szerokim rozumieniu obu pojęć. Na najstarszym polskim uniwersytecie wyróżnienie to zdarza się rzadko, kilka razy w roku[1]. Miesiąc temu, (20 marca) otrzymał je sędzia Sądu Najwyższego Jacek Gudowski, absolwent Wydziału Prawa Almae Matris Jagellonicae.

Uroczystość nadania zaszczytnego tytułu odbywa się według dostojnego ceremoniału; wszak to moment historyczny, święto całej społeczności akademickiej – z rektorem, senatem, dziekanami wydziałów i studentami… Rozpoczyna ją studencka pieśń Gaudeamus, potem przemawia rektor, promotor wygłasza laudację, następnie nowo kreowany doktora przedstawia wykład. Uroczystość kończy hymn państwowy, po którym są życzenia i gratulacje dla bohatera uroczystości. Wszystko to się powtarza; niepowtarzalny był wykład honorowego doktora…

Wyróżnienie macierzystej uczelni sędzia Gudowski przyjął w imieniu wszystkich sędziów Sądu Najwyższego oraz sądów powszechnych, którzy „z determinacją i wytrwałością”, oparli się zamachowi na Konstytucję i na władzę sądowniczą. Zwracając się do swoich koleżanek i kolegów, zaproponował, aby to święto Uniwersytetu było także ich świętem.

Fot. W. Niemiec

Wychowywał się i dorastał w pobliżu Collegium Novum; przez lata uczestniczył z ojcem w obchodach rocznicy Sonderaktion Krakau; studia prawnicze kończył ze świadomością, że dotknął „’na żywo’ wielkiej, przedwojennej nauki prawa” oraz starego akademickiego etosu…

Motywem przewodnim wykładu doktorskiego okazał się aktualny stan sądownictwa w Polsce, którego szeregi zasilili tzw. neosędziowie. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że nie jest to nowy problem; falsi iudices – fałszywi sędziowie, osoby skorumpowane, „sędziowie-samozwańcy o niepewnym statusie, udający sędziów książęcych lub królewskich” – pojawili się już w średniowieczu; formalnie byli sędziami, którym jednak brakowało „podstawy moralnej”. Kiedy dokumenty sądowe zaczęto sporządzać po łacinie, kluczem rozpoznania statusu takiego jurysty był zwrot sicut iudex – ‘jak sędzia, ‘podobnie jak sędzia’, ‘niby sędzia’, ‘podający się’ za takiego – który służył swemu mocodawcy, nie prawu…

Pod zaborami na sale rozpraw przedostawali się ‘sędziowie fałszywi’, niekompetentni, nie mający ‘uprawnień moralnych’. Dla przykładu – we Lwowie orzekał sędzia, który był… krakowskim szewcem. „W cechu szewskim intruz uznany byłby za przeszkodnika, a w cechu sędziów?” – pytał retorycznie wykładowca. W Galicji i na Śląsku niby-sędziów nazywano streberami (karierowicze); ci akceptowali „każdą formę uległości politycznej w celu uzyskania jak najszybszego awansu”[2]. W zaborze rosyjskim, przy powszechnej korupcj, wprowadzono ‘sędziów pełniących obowiązki’, obchodząc w ten sposób zasadę nieusuwalności. Nawet w ‘wolnym mieście Krakowie’ wbrew konstytucji „zepchnięto mężów z krzeseł sędziowskich, a posadzono na nich komisarzy policyi”.

Kiedy Polska odzyskała niepodległość, przez pewien czas funkcjonowali: ‘sędzia z zastrzeżeniem’, ‘sędzia nieuprawniony do wydawania wyroków’ czy pomocniczy. Podjętą w międzywojniu naprawę sądownictwa przerwał zamach majowy, po którym zawieszono prace Komisji Kodyfikacyjnej, a ówczesny minister sprawiedliwości Stanisław Car wprowadził „do krwiobiegu ustroju sądów – truciznę autorytaryzmu”.

A potem okupacja…, podczas której funkcjonowały sądy niemieckie i polskie. W tych drugich sędziowie byli „certyfikowani i kontrolowani przez okupanta, musieli podpisywać deklarację posłuszeństwa”. Po wojnie ich orzeczenia budziły „poważne zastrzeżenia ustrojowe, jurysdykcyjne i moralne”. Z wymiaru sprawiedliwości zostali usunięci na podstawie weryfikacji, na początku lat sześćdziesiątych.

Arcyciekawy rys historyczny był wprowadzeniem do tego, co się stało po roku 2015, kiedy rozpoczęto „zaplanowany, zaprojektowany w szczegółach (…) zamach na Konstytucję”. Zdewastowano TK, obalono KRS, do wymiaru sprawiedliwości weszli sędziowie obciążeni „defektem ustrojowym”, „pozbawieni zdolności jurysdykcyjnej i niezdatni do tworzenia sądu”. Uaktywniła się trucizna wszczepiona przez ministra Cara, a skondensowana w czasach PRL.

Wykładowca wyraził niepokój tempem przywracania praworządności, które nie jest dopasowane do zamachu konstytucyjnego, jaki się u nas dokonał. W związku z tym „rozwiązań naprawczych trzeba szukać w sposób niekonwencjonalny, w samym duchu Konstytucji, w jej właściwościach autopojetycznych[3]”. Potrzebne są rozwiązania niebanalne, skuteczne, nawet takie, „które w sytuacji ‘normalnej’ trudne byłyby do zaakceptowania”[4].

Polski wymiar sprawiedliwości od lat ma problem z sędziami (i adwokatami), których kwalifikacje i postawy moralne budzą zastrzeżenia. Trzeba go pilnie rozwiązać, ponieważ „nazbyt łagodny sposób podejścia do kryzysu konstytucyjnego w sądach stanie się (…) dowodem słabości Konstytucji oraz znakiem bezsilności politycznej, prawodawczej i naukowej”. Inaczej „droga do łamania Konstytucji (…) do skutecznego i trwałego podmywania zasad ustroju” pozostanie otwarta. Najpilniejsza jest restytucja Sądu Najwyższego, który „po latach dewastacji trzeba zbudować niemal od nowa, dodając prawdziwym sędziom, stojącym przez ostatnie kilka lat na straży wartości i etosu najwyższej instancji, zacnych, godnych partnerów”.

Słowa zasłużonego sędziego brzmiały alarmistycznie; wszak ma on świadomość że „żyjemy w okresie przełomu, na granicy dwóch epok”, kiedy nie liczy się rozum, a prawda – fundament procesu sądowego -jest marginalizowana; „stała się rodzajem fałszu lub błędu, prawd jest tyle, ile osób się przy nich upiera, albo się na nie umówiło. Wszyscy mają rację, wszystko można narzucić odpowiednią narracją albo uwiarygodnić sztuczną ćwierć-inteligencją. Procesy sądowe zamieniają się w gry losowe, a wyroki okazują się tylko ‘punktami widzenia’. Prawo się deprawuje, mrą kodeksy, słowa nie znaczą tego, co znaczą, upada legislacja, walą się systemy (…) w sądach rozpychają się łaskawie tolerowani sądowi przeszkodnicy”.

W trudnej sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej potrzebna jest refleksja nad sposobem postępowania tych, którzy tworzą wymiar sprawiedliwości. Wytrawny cywilista nie zachęca do wojny między prawnikami: „może właśnie ugoda, mediacja, arbitraż, postawy i zachowania pokojowe czy zgoła ireniczne[5] staną się receptą na ten trudny czas. (…) Edukujmy społeczeństwo. Namawiajmy do zgody, gódźmy i ograniczajmy pola konfliktu… (…) przywracajmy wiarę w rozum, w mądrość, w człowieka”.

W wykładzie kilka razy pojawiła się kwestia ‘moralnej kwalifikacji’ sędziów – nie w aspekcie moralizatorskim, lecz jako konieczność odniesienia do etyki, wyraz szacunku wobec człowieka stającego przed wymiarem sprawiedliwości, któremu należy się rzetelny proces przed niezawisłym sądem, prowadzony przez odważnego sędziego.

Tyle, w największym skrócie, z akademickiego wykładu, który trwał 45 minut. Jego pełny tekst jest dostępny na stronie internetowej UJ (‘Doktorzy honorowi’).

*

Błyskotliwej mowy doktorskiej, pełnej odwołań do historii, literatury; żywej, dowcipnej… słuchało kilkaset osób reprezentujących tę część prawników, którzy nie przyłożyli ręki do dewastacji polskich sądów, lecz się temu sprzeciwiali; ratowali, co było można. Słowa sędziego Gudowskiego w Auli Głównej Collegium Novum przyjęli oklaskami na stojąco.

Uczeni i studenci krakowskiej Almae Matris przez wieki nadawali ton jurysdykcji i jurysprudencji – polskiej i europejskiej. Dość wspomnieć rektorów Stanisława ze Skarbimierza i Pawła Włodkowica oraz rzeszę absolwentów – aż po współczesność… Ale wśród wychowanków są też ludzie, którzy nie przynoszą jej zaszczytu – były minister sprawiedliwości, prezydent… Wobec takich wychowanków Matka karmiąca jest bezradna; może jedynie podejmować działania symboliczne, bez mocy sprawczej – honorować godnych. Doktorat dla sędziego Jacka Gudowskiego jest tego dobitnym wyrazem.

Niewykluczone jednak, że echem tego symbolicznego gestu najstarszego Uniwersytetu była niezgoda Rady Doskonałości Naukowej (co za nazwa!) na profesurę tytularną dla pani prezes Sądu Najwyższego…


Ps. Tymczasem na północy Polski, w Toruniu (Kraków leży na południu!) Trump polskiego Kościoła – Rydzyk zwołał konferencję pt. Prawa człowieka w dobie kryzysu praworządności[6]. Zebranych powitał mową rwaną: „tylu porządnych ludzi!…, a jest ich więcej jeszcze… w Polsce, bardzo dużo… To zło, każdy śmietnik…, to cuchnie, prawda? Dlatego Alleluja i do przodu! Dlatego w górę serca! A trochę cierpienia na wielki post można ofiarować za pokutę i za ojczyznę”… Ubolewał, że „bandy rozbójników, bestie” zafałszowały prawo i niszczą sprawiedliwość. Ale się cieszy bo siedzą przed nim „świadkowie prawdy i normalności…, to współcześni święci, którzy chodzą wśród nas”!

W tym czasie kamera pokazywała sędziów: Święczkowskiego, Pawełczyk-Woicką, Drożejkę, Zawadzkiego, Grabowską, prof. Majchrowską, Wyrębaka, Czubika (będzie mówił o ‘bodnaryzacji prawa’), Łupinę (z Biołgoraja). Adw. Kwaśniewski miał się zająć losem ‘prawa i wolności w państwie upadłym’… Można było zobaczyć nabożne miny ‘kwiatu polskiej praworządności’ Stępkowskiego, Schaba, Radzika itp. I trochę młodych o twarzach bez wyrazu …


  1. Najwięcej doktoratów honorowych – aż 25! UJ przyznał na przełomie stuleci, w roku 2000.
  2. W polskiej kulturze prawnej to archetyp ‘sędziego niemego’.
  3. Autopoieza (z greckiego) to zdolność do samo tworzenia i samoodtwarzania się (odnowy), umożliwiająca przetrwanie systemu oraz jego rozwój.
  4. Zawierają się one w preambule oraz w art. 2, 8, 10, 173, 187 Konstytucji.
  5. Irenizm – w teologii kierunek prowadzący do zgody między wyznaniami.
  6. https://konferencje.aksim.edu.pl/konferencja-prawa-czlowieka-w-dobie-kryzysu-praworzadnosci/

JS

 

12 komentarzy

  1. Stanislaw Obirek 10.04.2025
  2. Makary 10.04.2025
  3. acl 11.04.2025
    • Makary 11.04.2025
  4. slawek 11.04.2025
  5. HK 11.04.2025
  6. Odradek 11.04.2025
  7. erwu 12.04.2025
  8. Robert 14.04.2025
  9. Bungo 15.04.2025
  10. Lukrecja 01.05.2025
  11. Lukrecja 03.05.2025