2018-05-27.
Od paru tygodni politycy rządzącej partii objeżdżają Kraj wzdłuż i wszerz, przekonując swoich, i nie swoich, że ‘Polska jest jedna’. Co się takiego stało, że znowu trzeba wmawiać ludziom ten slogan? Wszak przez 8 lat, kiedy byli w opozycji, oraz przez kolejne 2,5 od kiedy mają władzę, utrzymywali, że są ‘dwie Polski’, jedna – teraz ich własna; zdrowa, z heroiczną historią, katolicką moralnością, polityką, gospodarką, wojskiem i policją, mediami; o sejmie i senacie nie wspominając. I druga – nie wiadomo czyja, lewacka, bezbożna, nieudolna, aferalno-korupcyjna, złodziejska, roszczeniowa, patologiczna…
Stało się mianowicie to, że przestał działać slogan „Wystarczy nie kraść!”, a ponieważ obecnie rządzący nie kradną, tylko przyznają sobie drugie pensje, suwerenowi przestało się to podobać. Należało więc ruszyć w Polskę i przekonywać, że władza widzi problemy społeczne i wcale nie jest zła przez to, że przydziela sobie ‘nagrody za ciężką pracę’. Rozumie też potrzebę wyjaśniania zjawiska i wsłuchiwania się w głos ludu, który wszak jest głosem Boga. Sentencja ta została nawet wypowiedziana po łacinie – vox populi, vox Dei, bo ‘naczelnik’ państwa ma wykształcenie humanistyczne, prawnicze.
Tymczasem na spotkania z ludźmi władzy przychodzą nie tylko przedstawiciele Polski właściwej, ale też niewłaściwej, w dodatku zadają niewygodne pytania, i to nie na kartkach, lecz prosto z sali, na odręcznych plakatach, podniesionym głosem, zirytowani… W reakcji na takie ‘niekulturalne’ zachowania Polaków impet ‘rozmów’ nieco wyhamował; pewnie też zmieni się ich charakter, a na spotkania będą wpuszczani tylko ‘swoi’.
Polska, która zgodnie ze sloganem ma być jedna, znowu staje się podwójna i to w maju – miesiącu zakochanych, dogadywania się ludzi, oczekiwanego zwrotu w polityce… I choć maj się jeszcze nie skończył, dla władzy wychodzi na feralny. Sejm niemal do końca okupowali niepełnosprawni, którzy w tej jednej, i w dodatku bogatej Polsce zobaczyli wreszcie swoją szansę; naczelnik znalazł się w szpitalu; Komisja Europejska nie uznaje retuszu reform sądownictwa; pominięto nas przy powoływaniu unijnych dyplomatów; Polski nie pyta się o zdanie w ważnych sprawach międzynarodowych (Ukraina, uchodźcy); nie będziemy mieć nowych helikopterów, ani okrętów podwodnych; prezydent otwierający polski miesiąc w Radzie Bezpieczeństwa nie spotkał się z nikim ważnym amerykańskiego życia politycznego. Nie pomogło nawet zorganizowanie konferencji Polska – wielki projekt, na której debatowano, a jakże, o praworządności, społeczeństwie obywatelskim i jeszcze o tym, że Polska jest jedna …
Aby odwrócić niekorzystny trend polityczny prezydent udzielił wywiadu TV Trwam, w którym mówił: „W kontekście polityki międzynarodowej (…) Polska jest atakowana, gdyż rośnie jej siła i zwiększają się jej wpływy. (…) Jesteśmy atakowani, bo stajemy się coraz silniejsi. Słabych się nie atakuje” (podkreślenie moje JS). Nawiązał też do konstytucji z 1935 roku, która (to z Wikipedii) „wprowadzała system prezydencki o charakterze autorytarnym”!
I tu wracamy do zagadnienia tytułowego, które trzeba rozważyć w szerszym kontekście. Otóż Polska wcale nie jest jedna, nie ma także dwu Polsk; są na pewno trzy, skoro prezydent, mając do usług pisowskie media pędzi najpierw do stacji dr. Rydzyka i tam demonstruje naszą siłę i moc. W świetle tej wypowiedzi rysuje się czwarta Polska – absurdalna…, bo na jakim to świecie nie atakuje się słabych? Chyba na prezydenckim, wydumanym. A może prezydent dokonuje w polityce przewrotu na miarę Kopernika? Jest też Polska piąta, która łamiąc zasady trójpodziału władzy, zasady państwa prawa, reguły demokracji parlamentarnej przedstawia się jako oaza praworządności i wolności. Mamy również szóstą Polskę, której obywatele w 80% są za tym, aby dotkniętym przez los niepełnosprawnym dać 500 zł zasiłku, jak go dano bogatym rodzicom na drugie dziecko, albo wszystkim bez wyjątku na wyprawkę do szkoły oraz na strzelnice.
Polski można mnożyć, choć zabieg stosowany przez władzę jest raczej wynikiem dzielenia, które w rękach partii stało się podstawowym narzędziem polityki – wewnętrznej i zewnętrznej. Sprawa ma jednak wymiar głębszy – charakterologiczny i historyczny zarazem. Otóż, kiedy Polakom nic nie zagraża, natychmiast wchodzą ze sobą w spór na śmierć i życie, nie dbając o dobro wspólne. Nie mam więc złudzeń, że Polska będzie kiedyś jedna; na pewno stale będą ze sobą współistnieć dwie – przyzwoita i nieprzyzwoita. W jednej obowiązuje pedagogika wstydu, w drugiej – bezwstydu. Przynajmniej jest jakiś wybór i pocieszenie.
J S
Tak odnośnie cytatu z prezydęta :
“Jesteśmy atakowani, bo stajemy się coraz silniejsi. Słabych się nie atakuje”
Przeraziłem się, jaką mocą musi dysponować garstka niepełnospranych w Sejmie, że tak bezlitośnie jest atakowana.
Też tak myślę, że mamy dwie Polski, które dostrzegam wokół siebie i już tak będzie: “na pewno stale będą ze sobą współistnieć dwie – przyzwoita i nieprzyzwoita”. Problem w tym, że wszyscy, dokładnie wszyscy myślą o sobie, że są przyzwoici! Nawet red. Rafał Ziemkiewicz i dr Ewa Kurek. Bardzo by się zdziwili gdyby im ktoś powiedział, że jest inaczej.