2018-06-19.
Pozwalam sobie na to bezwstydne zapożyczenie od godnego szacunku Dariusza Fikusa, redaktora „Polityki”, który w sławnym roku 1968, tak właśnie zatytułował swój felieton poddający ostrej krytyce publicystykę czołowego propagatora „anty-syjonistycznych” ataków owego okresu, czym przeszedł z honorem do annałów współczesnej polskiej historii i żurnalistyki.
Nie czynię tak dlatego, że uważam dzisiejszą sytuację polityczną za kalkę wydarzeń marcowych. Daleko nie. Nie myślę, że dzisiejsze położenie polskiego żydostwa, a właściwie jego nielicznych resztek, przypomina sytuację z Marca 1968. Przede wszystkim działają gminy żydowskie (a szczególnie gmina warszawska), które nie wahają się krytykować posunięć władz oraz antysemickich poczynań różnych części społeczeństwa. Działa odnowiona loża „Bnej Brit” oraz inne społeczne organizacje, które nie będąc sensu scricto żydowskie, angażują się w walkę z antysemityzmem różnych smaków. [Chciałbym to samo powiedzieć o dzisiejszym TSKŻ (Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce). Chciałbym ale nie mogę…]
Widzę jednak zjawiska bardzo niepokojące w sferze poziomu retoryki. Żadne ośrodki czy źródła informacji końca lat sześćdziesiątych, nieważne czy to były centralne gazety sterowane instrukcjami z Biura Prasowego KC PZPR albo inne ośrodki przekazu, bezpośrednio kierowane przez wydział d/s żydowskich MSW, nie ośmieliłyby się wtedy używać jawnie antysemickich haseł czy epitetów, nie słyszanych publicznie od czasów drugiej wojny światowej. W dzisiejszej Polsce to już nowa normalność.
Niestety, nie stało się to w próżni. Niechęć liberalnych środowisk do post-komunistycznej lustracji wraz ze stworzeniem Instytutu Pamięci Narodowej, instytucji rządowej powstałej w celu ustalenia tzw. prawdy historycznej przy pomocy prokuratorskiej togi, zapoczątkowały proces, dzięki któremu przekonanie (skądinąd rozmijające sie z widoczną gołym okiem rzeczywistością), że właściwie komunizm się niezupełnie skończył i u władzy oraz przy bogactwie znaleźli się potomkowie bonzów poprzedniego systemu, stało się niekwestionowaną wiarą większości wyborców.
Był to proces powolny, który charakteryzował się eksponowaniem oraz podkreślaniem krzywd wyrządzanych Polakom i Polsce na przestrzeni dziejów, a szczególnie w ciągu stu ostatnich lat. Stąd wywodzi się wynoszenie tzw. anty-polonizmu jako głównego zagrożenia dla teraźniejszości i przyszłości.
Pamiętam, a było to na długo przed powstaniem PiS-u, kiedy przy otwarciu sławnej dzisiaj wystawy Gołdy Tencer, „I ciągle widzę ich twarze”, polski konsul w Bostonie zakończył swoje przemówienie apelem do walki z antysemityzmem oraz anty-polonizmem. Stojący obok mnie, ówczesny główny archiwista żydowskiego instytutu naukowego w Nowym Jorku YIVO, Marek Web, skwitował sarkastycznie tę ahistoryczną pseudo-symetrię mówiąc, „ten szalejący anty-polonizm w międzywojennej Polsce był nie do wytrzymania”.
I tu krzyżują się drogi z dr Ewą Kurek.
Po ogłoszeniu zamiaru nadania jej nagrody im. Jana Karskiego przez Komitet na rzecz Dialogu Polsko-Żydowskiego, 18 kwietnia tego roku w Nowym Jorku i po protestach, z których zaczynem miałem co nieco wspólnego, ta „akademia na cześć” została odwołana, podobno na skutek interwencji urzędu premiera. Zamiast tego dr Kurek udała się do miasteczka Doyles w Pensylwanii, znanej jako amerykańska Częstochowa. Wszystko to w ramach walki z tzw. „pedagogiką wstydu” a szczególnie z „kłamstwami Żydów” (określenie dr Kurek, nie moje).
Popatrzmy więc na to co dr Kurek prezentuje w swoim dorobku:
- Żydzi w getcie delektowali się autonomią i izolacją, które to sami wynegocjowali od Niemców. Getta były autonomicznymi prowincjami.
- Źródła żydowskie nie pozostawiają ani cienia wątpliwości, że getta były w istocie rzeczy zbudowanymi w latach 1939-1942 przez polskich Żydów za zgodą okupujących polskie ziemię Niemców autonomicznymi prowincjami żydowskimi.
- Żydzi w getcie się bawili podczas gdy Polacy żyli w strachu przed egzekucjami i łapankami.
- Nawet cierpiąc głód i chłód, Żydzi mieli wolną sobotę, żydowskie tramwaje, własną pocztę, policję, teatry i restauracje.
- Żydzi, po raz pierwszy od ponad dwóch tysięcy lat, zbudowali w gettach zręby struktur żydowskiej państwowości.
- Żydzi w czasie zagrożenia gotowi są poświęcić życie innych Żydów dla dobra wspólnoty.
- Ustawa izraelskiego parlamentu z 1950 zwolniła z odpowiedzialności policjantów żydowskich (w rzeczywistości ustawa ta określiła karalność członków policji żydowskiej w gettach oraz kapo w obozach – zupełnie odwrotnie od ustaleń nie znającej hebrajskiego dr Kurek).
Wszystko to można znaleźć w wydanej przed dwunastu laty książce pt. „Poza granicą solidarności. Stosunki polsko- żydowskie 1939 1945”, Wydawnictwo Wyższej Szkoły Umiejętności w Kielcach, 2006.
Wieść niesie, że miała to być praca habilitacyjna, która jednak została odrzucona przez radę wydziału na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (KUL). Jeśli to prawda, a tego nie wiemy, zaś dr Kurek zaprzecza, to chapeau bas dla KUL-u.
Papier wiele ścierpi, a Internet – jeszcze więcej, ale czy ktoś może sobie wyobrazić naukowca prezentującego tezę o sowieckich obozach jenieckich i więzieniach dla polskich oficerów w Katyniu, Kalininie i Charkowie jako kuźnię kadr oraz podwaliny pod powojenne struktury polskiej wojskowości? Ja też nie…
Leon Rozenbaum
Pani Kurek z konsekwencją godną lepszej sprawy głosi swoje prawdy “objawione” na spotkaniach ze zwolennikami PiS, gdzie stawiając się w roli autortytetu naukowego opowiada, jacy to Żydzi byli źli i jak sami sobie zgotoweali ten los (holocaust). Powołuje sie przy tym na swojego nauczyciela z KUL Profesora Bartoszewskiego, którego w pewnym zakresie broni, zarzucając mu ścislej biorąc, że na starość zdziecinniał i popierał PO. Tyle że akurat Bartoszewski, i wcześniej oraz w ostatnich latach życia, nie głosił takich “rewelacji” jak pani Kurek. Profesor Bartoszewski głosił prawdę tak, jak ją zarejestrował jao przyzwoity człowiek. Pani Kurek “ma inną narrację” – jak bardzo różną od Profesora BArtoszwskiego, mozna sie przekonać m.in. w: https://www.youtube.com/watch?v=mqJ56__aG-Y , https://www.youtube.com/watch?v=1JqvqOxlo9A , https://www.youtube.com/watch?v=-ifAs_PqyE8 , https://www.youtube.com/watch?v=56Bk3WGUXuI ,https://www.youtube.com/watch?v=CuLdjMijzsg&t=8s , https://www.youtube.com/watch?v=eLIlY6lc9FQ , https://www.youtube.com/watch?v=KnBqPL1TnQs
To tylko część przykładów jak można manipulować historią posługując się “naukowymi” argumentami. Pani Kurek ma tzw. prawicowa wizję historii – “wie lepiej”, przez co sama uważa się za wykluczoną z grona historyków. Jaka argumentacja taka pani historyk.
No cóż, Gontarze, Kury, Ziemkiewicze, Kurki, Karnowscy, Semki, Woźniaki – to zjawiska powtarzalne. Kur wy-dają się wieczne. Nie jest to pocieszenie. Krótko żyjemy, ale zawsze trafimy na kogoś pędzącego na nas z nożem albo złym słowem. A zdanie „ten szalejący anty-polonizm w międzywojennej Polsce był nie do wytrzymania” jest cudowne i zapamiętam je.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę na raport Centrum Badań nad Uprzedzeniami na temat stosunku do Żydów po wejściu w życie nowelizacji ustawy o IPN. Wynika z niego, że w internecie wzrosła dzienna liczba postów obraźliwa pod adresem Żydów. Dla chętnych jest dostępny on line: https://www.rpo.gov.pl/sites/default/files/Analiza_Skutki_ustawy_o_IPN.pdf Ciekawe byłoby przeanalizowanie skutków medialnych “rewelacji” dr Kurek. Obawiam się, że owa uczona dama nie zwiększyła szacunku dla “polskiej nauki historycznej”.
Ustalenia raportu można było przewidzieć i bez niego. Antysemityzm bywa czasami uśpiony, kiedy się go ruszy, budzi się i szaleje. Przed uchwaleniem ustawy jakoś nikomu to do głowy nie przyszło (może nie miało dokąd przyjść?) Potem ścicha i tak do następnego razu.
Co do “damy” to wielu historyków cierpi na tę przypadłość. Metodologia zdaje im się kajdanami nie do uniesienia, bo przecież “wystarczy jeden krok dalej i odkryjemy cała prawdę!”. Sęk w tym, że ten “krok” lezy już poza granicami dopuszczalnymi dla nauki, więc cierpią. Być wiernym metodologii czy swoim “poglądom”? Pisze to w cudzysłowiu, bo – niestety – są i tacy, którzy “idą z wiatrem” nie myśląc o tym, że kiedyś on zmieni kierunek, a oni zostaną na fałszywym kursie.
Tacy zawsze byli i zawsze będą. Mnie martwi cisza ze strony szacownych gremiów uniwersyteckich, które powinny Z HUKIEM tępić takie postępowanie, a tego nie robią. Tak więc nie tylko ta “dama” nie zwiększa szacunku do polskiej nauki historycznej. W dużo większym stopniu robią to te “gremia”. A dlaczego to już Pan prof. najlepiej wie.